Pomieszanie z porąbaniem
2009-08-05 12:55:25
Zakończył się kolejny Przystanek Woodstock.

Znowu przekonaliśmy się, że osobistości z głównych stron gazet to kontrkulturowcy. W zeszłym roku swoje punkowe korzenie ujawnił występując jako gość debaty odbywającej się podczas festiwalu Leszek Balcerowicz.

W tym roku naczelnym punkiem RP okazał się Lech Wałęsa.

Nie ma w tym nic dziwnego. Tylko prawdziwy punk potrafi złamać wszystkie konwenanse i nasikać do chrzcielnicy. Lech Wałęsa wprawdzie wypiera się dziś tych młodzieńczych epizodów, ale to zapewne z wrodzonej skromności.
Prawdziwy punk za nic ma także fakt, że gdzieś go nie chcą. Ochrona nie wpuści na koncert, przeskoczy przez mur. Tak samo załogant Lechu potrafił przeskoczyć przez płot, wprawdzie do Stoczni Gdańskiej, ale zawsze.
Nie zapominajmy też o słynnym podawaniu nogi. Punki zawsze w głębokim poważaniu miały zawodowych, młodzieżowych działaczy – biegających do pracy drętwych krawaciarzy. Dlatego słynne „mogę panu podać nogę” skierowane przez Lecha do Aleksandra Kwaśniewskiego było wyrazem typowego kontrkulturowego buntu. Podobnie zresztą sprawa przedstawia się z publicznymi wypowiedziami. Punk ma w czterech literach to czy bełkocze i czy jego wypowiedzi mają sens.

Punk często nosi na ubraniu prowokujące naszywki lub przypinki. W roku 1980 nie było jeszcze dostępu do naszywek „Fuck the system”, a zespół Sex Pistols nie był w Polsce tak znany. Pomimo to Lechu wiedział jak prowokować. Wkurzał zwolenników systemu przypinka z Matką Boską (motywy religijne są zresztą również dzisiaj często używane w załoganckich prowokacjach).

Kontrkulturowcem okazał się także kolejny gość – Tadeusz Mazowiecki. Trudno go jednak wyraźnie zakwalifikować. Sposób zachowania wskazuje, że mamy do czynienia z rastamanem – wyluzowanym i spokojnym. Aż prosi się o slogan – „Pal zioło, będziesz cool jak Mazowiecki”.

Całości charakteru Woodstockowi dodawali krisznowcy nauczający o pokoju, wojsko nauczające o walce o pokój prezentując służącą temu celowi broń, organizatorzy Przystanku Jezus nauczający o Bogu i blackmetalowcy mówiący o szatanie.

Były oczywiście koszulki z Che Guevarą noszone przez młodzież oklaskującą Owsiaka mówiącego o konieczności prywatyzacji i "lewicowa" młodzieżowa przybudówka partyjna, zbierające podpisy za legalizacją posiadania zioła.

W przyszłym roku proponuje, aby pan Owsiak w ramach cięcia kosztów (w końcu to jeden ze skutków prywatyzacji, a i może dodatkowo pomóc w dobie kryzysu) bardziej skondensował imprezę.
Krisznowcy powinni rozdawać jedzenie z wojskowych transporterów opancerzonych, a Wałęsa przemawiać w tym samym czasie stojąc w wieżyczce. Tło muzyczne stanowiliby sataniści śpiewający metalowe teksty o Bogu na przystanku Jezus. Marek Borowski (czy jak się nazywa obecny przewodniczący SdPL) i jego młodzież zachwalaliby koszulki z Che Guevara, a księża spowiadający na Przystanku Jezus częstowali jointami i piwem.

Nie ma to sensu? A obecna oprawa woodstockowego „buntu” i owsiakowego lansu ma?

poprzedninastępny komentarze