Figo i Fago czyli terrorysta schwytany
2009-10-25 00:00:36
W dniu 24 października w Warszawie schwytany został niebezpieczny terrorysta Piotr C., podejrzany o próbę zaatakowania ambasady USA za pomocą środków pirotechnicznych. Podejrzany został ujęty po brawurowej akcji funkcjonariuszy w cywilu i przewieziony na komisariat.

Cóż, po dzisiejszej demonstracji antywojennej było śmiesznie, ale nie aż tak, ale po kolei.

Po zakończeniu protestu mieliśmy już udać się w kilka osób na degustację złocistego napoju. Zdziwiliśmy się więc, gdy jeden z przechodni poinformował nas "psy za wami jeżdżą".
Nie byliśmy w stanie stwierdzić czym mogliśmy wcześniej się narazić, więc ruszyliśmy dalej.

W pewnym momencie całkowicie nie rzucający się w oczy czerwony Peugot 307 (rejestracja do wiadomości redakcji) z przyciemnianymi tylnymi szybami i czterema całkiem nie rzucającymi się w oczy ludźmi, przestał całkowicie nie rzucając się w oczy jechać za nami, gdyż zajechał mi drogę i uwolnił ładunek - funkcjonariuszy w cywilu sztuk trzy, którzy (co trzeba przyznać bez ironii) grzecznie poprosili mnie o wylegitymowanie się.

Zapytani o przyczynę tak nagłego zainteresowania powiedzieli, że na monitoringu widać jak używam "środków pirotechnicznych" podczas demonstracji.
Na pytanie czy prawo jest równe dla wszystkich skoro policjanci podczas demonstracji w Krakowie mogli bezkarnie rzucać wojskowymi petardami nieco się strapili po czym odpowiedzieli, że przecież nie byli na tamtej demonstracji.

Następnie poprosili mnie do samochodu,przy czym dwie sztuki musiały przemieścić się na komisariat pieszo. W drodze zaproponowałem abyśmy nie mówili sobie na "ty" ponieważ się nie zaprzyjaźniliśmy. Bardziej wygadany z moich towarzyszy podróży mówił więc np."co pan, albo ty, robiłeś?" (prawdziwy człowiek kompromisu).

Po przybyciu na "poczekalnię" komisariatu było jeszcze śmieszniej
.

Pojawili się dwaj inni tajniacy o wdzięcznych ksywkach Figo oraz Fago. Figo Fago byli jednak zajęci innymi sprawami i nie poświęcili uwagi akcji antyterrorystycznej rozgrywającej się na ich oczach. Na miejsce przybyli też funkcjonariusze od monitoringu demonstracji, którzy na jego podstawie przygotowywali protokół.

Udało mi się wyłowić fragment ich rozmowy:

Policjant 1 - "Rzucał petardy powodując huk - jak się pisze huk?"
Policjant 2 (obserwujący piszącego) - "Pisz hałas"

Później jeszcze zatrzymanie dowodu "zbrodni" czyli petard sztuk 8, aby sprawdzić czy są to środki pirotechniczne. Oświadczyłem, że nie uznaję tak małych petard używanych między innymi w Sylwestra za środki pirotechniczne i na tym zakończyło się moja rola. Wyraźnie coraz bardziej zażenowani "wagą" zadania jakie im przydzielono tajniacy spisali protokół i po dmuchnięciu w alkomat (jak na złość nic nie piłem/ wydruk zachowam sobie na pamiątkę) byłem wolny.
Mogłem wyjść i spotkać ludzi, którzy przyszli w kilkanaście osób demonstrować solidarność z zatrzymanym.

Czekam czy sprawie zostanie nadany dalszy bieg i terrorystyczny akt który popełniłem zainteresuje sąd grodzki.
Jeśli tak mam zamiar domagać się powoływania biegłych, świadków itp. aby nadać tak poważnej sprawie odpowiednią wagę. Zresztą już obecnie czuję się doceniony - akcja czteroosobowego zmotoryzowanego patrolu, grupy monitoringowej, przejażdżka nieoznakowanym radiowozem na koszt państwa, a to wszystko z powodu wątpliwego wykroczenia.

poprzedninastępny komentarze