
2011-01-17 13:10:19
Oczywiście mało kto zajmował się poszukiwaniem Graala w rzeczywistości. Był on nieziszczalnym marzeniem i celem, który sobie stawiano.
Znakomicie sparodiowała to niezrównana grupa Monty Pythona
Tak samo zachowuje się część radykalnej lewicy. Słyszymy od różnych trubadurów plączących się po forach internetowych, snujących ballady w niezbyt zrozumiałym języku, o "masowej partii robotniczej".
Samo to sformułowanie powtarzane miedzy pieśniami o "Stycznych rodzących wytyczne", "Coca Coli light" czy "Falowaniu i spadaniu" zawiera potrójny błąd.
W dobie przemian kapitalizmu ze zorientowanego na masową produkcje na oparty o informację, usługi i wewnętrzną konkurencję między zatrudnionymi "masowość" jest utopią. Na palcach można policzyć duże zakłady pracy i to nie w nich warunki są najlepsze.
"Partyjność" okazała nie raz w historii, że jest de facto kontrrewolucyjna, a kolejne "partie proletariackie" prześcigały się w sprzedawaniu interesów ludzi pracy, których "reprezentowały". Partie (szczególnie w europejskiej "demokracji") służyły i służą jedynie ich aparatczykom, jak postępowej retoryki by przy tym nie stosowały.
Również "robotnicy" tacy jakimi widzą ich różni bardowie ortodoksyjnego marksizmu, odeszli w przeszłość niczym rycerze w srebrnych zbrojach.
Nie ma już prawie ogromnych hal fabrycznych w których unurzani w towocie proletariusze obsługiwaliby tysiące tokarek. Obecni ludzie pracy, cy to się komuś podoba czy nie, są zupełnie inni.
Mamy wiec do wyboru - święty Graal "masowej partii robotniczej" i marzenia o rewolucji, albo zwykła codzienna robota, żeby ku tej rewolucji, również w świadomości społecznej, dążyć.
Jak się organizować? Tu tez z pomocą przychodzi Monty Python :)