2013-01-17 09:01:15
W tym celu udam się na… basen. Dlaczego? Zaraz wyjaśnię.
Zacznę od zwalczenia paternalistycznego zwyczaju przepuszczania kobiet w drzwiach. To straszne, że mężczyźni to robią, a większość nieuświadomionych kobiet jeszcze cieszy się z rzekomej uprzejmości. Łamiąc konserwatywne schematy wepchnę się przed jakąś kobietę. Pozornie brak kultury, ale w rzeczywistości nauka polityki równościowej.
Następnie w kolejce do kasy przełamię szkodliwy zwyczaj wpuszczania poza kolejką kobiet z dziećmi. Po raz kolejny w ramach walki z patriarchalizmem oczywiście, a dodatkowo ze szkodliwym schematem traktowania kobiet jako matek i hołubienia macierzyństwa.
Później powinno już pójść z górki. Będę się domagał wprowadzenia wspólnych szatni, tudzież tego aby każdy korzystał z szatni według deklarowanej przez niego płci kulturowej. Dowiedziałem się bowiem ostatnio, że w sporcie panuje ostra segregacja płciowa, przepraszam „genderowa”, używamy modnych naukowo brzmiących terminów. Dotąd tak na to nie patrzyłem, ale jedna z feministek swoim tekstem otworzyła mi oczy. W swojej walce o koedukacyjne szatnie mógłbym uzyskać wsparcie różnych środowisk – zapewne nawet większości tak ochoczo popierających w komentarzach Korwina-Mikke gimnazjalistów.
Oczywiście możliwe, że moja walka z segregacją genderową nie spotka się z uznaniem bywalców basenu, ale czego to się nie robi dla zwalczania szkodliwych konserwatywnych schematów. Zamiast jakimiś sprawami pracowniczymi, czy o zgrozo – problemami socjalnymi rodzin (wymysłu patriarchalnego społeczeństwa), to właśnie tym powinna się zająć nowoczesna lewica. O to walczyli przecież Marcin Kasprzak, Stefan Okrzeja, czy Róża Luksemburg.