To jest miś, znaczy się orzeł, na miarę naszych możliwości!
2013-05-06 08:57:43
„To jest orzeł na miarę naszych możliwości. My tym orłem otwieramy oczy niedowiarkom! Mówimy: to jest nasz orzeł, przez nas zrobiony, i to nie jest nasze ostatnie słowo!” powiedziała redakcja Gazety Wyborczej, nawiązując do znakomitego „Misia” Barei.

Tym razem zamiast misia, z okazji trzeciomajowego święta, w Warszawie stanął, w ramach akcji „Orzeł może”, orzeł z czekolady.
Niewątpliwie Polska osiągnęła tym samym ogólnoświatowy sukces w produkcji pięćset kilogramowych czekoladowych orłów.

Takiego orła nic nie pokona, może z wyjątkiem upału. Upału jednak 3 maja nie było, dzięki czemu uniknięto „wtopy”. W wesołe wymachiwanie rączką i imprezę z czekoladowym orłem oraz balonikami włączył się nawet pan prezydent Bronisław Komorowski. Taki wesoły, uśmiechnięty, gdy patrzył na orła widać, że jako myśliwy aż rwał się aby wypalić do tak pięknego okazu z dwururki.

Nie powiedziano jednak kto zjadł orła. Czy pracownicy kancelarii Prezydenta dostali po porcyjce godła, a jeśli tak to kto otrzymał jaką część? Czy prezydent zjadł koronę, a najniższy w hierarchii referent kuper, a może odwrotnie, bo przecież byle referent nie będzie gryzł naszego orła w przysłowiowe cztery litery.

Tymczasem cieszmy się, jak pisze Jarosław Kurski w GazWybie „Polska ma wyjątkowego farta, jakiego nie miała od czasów wiktorii wiedeńskiej i osiągnięcia o jakich 25 lat temu nie mogliśmy nawet marzyć” (nie wiem, czy zauważyłeś czytelniczko/czytelniku, że powyższy cytat może być równie dobrze puszczeniem oka do odbiorców znających język angielski i wiedzących co oznacza w nim słówko „fart”).

Faktycznie, 25 lat temu nie mogliśmy marzyć o umowach śmieciowych, bezrobociu czy przesiedlaniu ludzi do kontenerów. Jestem jednak pewien, że Polacy w kontenerach socjalnych, czy kolejkach do urzędów pracy przestaną być „malkontentami, wiecznymi smutasami”, gdy tylko zobaczą plakaty i baloniki z orłem, który może… spowodować niestrawność.

poprzedninastępny komentarze