2014-08-21 12:39:28
św. Bernard z Clairvaux
„Choć nie wyrządzili nam żadnej szkody, my nieuczciwie wykorzystaliśmy naszą przewagę, aby ich okrutnie wystrzelać”. Te słowa wyrzekł wybitny polityk, brytyjski mąż stanu Winston Churchill po bitwie jaką wojsko JKM z sir H.Kitchenerem na czele stoczyło pod Omdurmanem (Sudan) dn. 2.09.1898, masakrując bezlitośnie i w okrutny sposób powstańców-mahdystów pod wodzą następcy Mahdiego, Abdullaha ibn Muhammada. Za zwycięską kampanię w Sudanie generał Kitchener otrzymał tytuł barona (miejsce w Izbie Lordów), stanowisko adiutanta królowej Wiktorii I oraz odznaczony został Krzyżem Komandorskim Orderu Łaźni.
Prowadzenie kampanii było niezwykle brutalne i niehumanitarne. Sam Kitchener odnosił się do mahdystów z niebywałym okrucieństwem i absolutną pogardą. Zabraniał udzielania pomocy medycznej rannym rebeliantom. Wielu dobijano. Po zdobyciu Omdurmanu, kiedy Anglicy sprofanowali w barbarzyński sposób grób przywódcy powstania Mahdiego, H.Kitchener zatrzymał jego głowę jako zdobycz wojenną. Podobno chciał ją przerobić na puchar lub kałamarz. Kiedy wieści o tym dotarły do opinii publicznej podniosły się głosy oburzenia i generał musiał napisać do królowej list z wyjaśnieniami. Głowę Mahdiego przejął brytyjski konsul generalny w Egipcie, pochował ją na cmentarzu w Wadi Halfie.
Przywołanie sudańskich peregrynacji Anglików w XIX wieku to jeden z przykładów charakteru licznych wojen kolonialnych prowadzonych przez europejskie kraje w XIX (i nie tylko) stuleciu. Współcześnie znajdziemy mnóstwo przykładów takich działań mimo postępów wolności, demokracji, deklarowanych praw człowieka itd. Ten sudański epizod jest jedynie przykładem eksterminacji, bezmyślnego niszczenia Innego – innej, obcej osoby ludzkiej, której odmawia się człowieczeństwa. To tylko plastyczna ilustracja kolonialno-imperialnej mentalności jaką dało Europie chrześcijaństwo i jasna egzemplifikacja misji szerzenia wiary religijnej (jedynie prawdziwej) utożsamionej z instytucją (jaką są kościoły chrześcijańskie różnych denominacji), która z kolei sprzęgła się onegdaj nader ściśle z państwem europejskim. To także egzemplifikacja biblijnego passusu: czyńcie Ziemię „sobie poddaną”.
„Wytępić całe to bydło” - taki tytuł nosi książka szwedzkiego dziennikarza, publicysty, historyka literatury i kulturoznawcy Svena Lindqvista. Szwedzki dziennikarz opisuje na tle swej podróży do płn. i zach. Afryki historię kolonializmu i podbojów Czarnego Lądu prowadzoną w wiekach XVII – XIX i w początku wieku XX przez europejskie imperia kolonialne – zwłaszcza Anglię i Francję (choć nie pomija on też "zasług" w tej mierze Hiszpanów, Belgów, Portugalczyków czy Niemców). Wg jego mniemania – i jest to sąd słuszny oraz prawdziwy w świetle prezentowanych faktów – pierwszą ofiarą zorganizowanego i celowo przeprowadzonego ludobójstwa byli Kanaryjscy Guanczowie, którzy zostali w XV wieku wytępieni totalnie przez Hiszpanów.
Guanczowie to autochtoniczni mieszkańcy Wysp Kanaryjskich pochodzenia Berberyjskiego (ocenia się, że przed podbojem Kanarów przez Hiszpanów żyło tam we wspólnotach zbliżonych do pierwotnych ok. 80 000 Guanczów). Po długotrwałych, z użyciem artylerii, koni i żelaza, walkach z konkwistadorami Ferdynanda i Izabeli została garstka autochtonów – reszty dopełniły znane z Europy zarazy: dyzenteria, zapalenie płuc, choroby weneryczne oraz alkoholizm . Nie przetrwał do czasów nowożytnych nikt z tego ludu.
Niektórzy znawcy tematu uważają, iż Guanczowie posiadali sporo cech ludzi z okresu neolitu (może nawet byli endemiczną pozostałością tzw. człowieka z Cro-Magnon). Była to więc - w takim wypadku - „żywa skamielina”, endemit z dawno minionych epok, ludność osiadła na izolowanych skrawkach afrykańskiego lądu.
To zdaniem Lindqvista pierwsze, kolonialne ludobójstwo jakiego dopuścili się Europejczycy na innych zbiorowościach rozszerzając swe panowanie (w imię swoich, zachodnich, cywilizowanych, religijnie także rozniecanych i uzasadnianych wartości) tworząc kolonie, goniąc za ziemią, zyskami, złotem etc. Czyniąc sobie ziemię poddaną jak chciał Pan, bóg nasz i władca, wybierając lud swój spośród innych ludów na Ziemi.
Konfrontacja poglądów naukowych oraz rozwoju teorii i idei na Starym Kontynencie w okresie XIX wieku z powstawaniem oraz umacnianiem się w świadomości elit (a później mas tworzących się społeczności i państw narodowych) imperialnych, rasistowskich, totalitarnych poglądów pokazuje w tej mierze niezwykłą symbiozę. Widać na tym przykładzie jak duma, mania wyższości nad innymi ludźmi (chodzi o kolor skóry, wyznanie religijne, kulturę, język itd.), poczucie cywilizacyjnej misji i przekonanie o prawdziwości wyznawanej wiary religijnej prowadzić może cywilizowanych (ponoć) Europejczyków do kolejnych podbojów, usłanych ludobójstwem, grabieżami, krwią tubylców i niszczeniem miejscowych kultur. Jak prowadzić może – z pychy, z chciwości, z chęci zysku (a to on przecież jest podstawowym wymiarem gospodarki towarowo-pieniężnej) - do powtarzających się wyniszczeń i zagład kolejnych kultury oraz ludów.
Niestandardowa i odważna teza (w perspektywie przyjętego powszechnie political corectness) mówi, iż oto Holocaust z okresu II wojny światowej dokonany przez hitlerowców na Żydach zamieszkujących Europę (zwłaszcza Europę środkowo-wschodnią) poprzedziły właśnie te kolonialne, imperialne podboje i dokonywane wraz z nimi zniszczenia innych kultur, religii, zwyczajów; czynione zwyczajnie i świadomie (wg dzisiejszej nomenklatury) masowe mordy, a nawet – liczne fakty ludobójstwa. To dlatego m.in. wówczas R.Knox mógł konkludować (i był to wtedy politycznie poprawny paradygmat obowiązujący powszechnie w ówczesnej przestrzeni publicznej, analogicznie jak współcześnie admirowane tzw. prawa człowieka), że jedynym realnym prawem podbojów kolonialnych jest przemoc fizyczna (the only real wright is phisical force). Taką samą argumentację – lub niezwykle podobną – spotykamy dla uzasadnienia wybuchu II wojny światowej inicjowanej przez hitlerowskie Niemcy czy w przypadku nazistowskiej propagandy odnośnie „ostatecznego rozwiązania” kwestii żydowskiej w Europie. A.Rosenberg czy A.Hitler są niejako specyficznym albedo poglądów R.Knoxa oraz innych adherentów społecznego darwinizmu z XIX wieku.
Holocaust (a przed nim – liczne kolonialne niczym nieuzasadnione masakry i ludobójstwa) jest także spuścizną wielowiekowej indoktrynacji chrześcijańskiej judzącej i wprowadzającej do świadomości Europejczyków obrazu Żyda-bogobójcy (zabójcy naszego Boga, na wieki więc potępionego), kodującej w mentalności ludów Starego Kontynentu nienawiść, pogardę i odrazę do wyznawców judaizmu, do Żydów (czyli do Innych).
Na początku zawsze jest Słowo i idea (a tuż za nimi naukowe dowody – w erze nowożytnej, w wieku pary i żelaza, w epoce szalejącego Internetu i high-techu – czyli kanony i prawdy wielkiej wiarygodności, dowody i motywacje, uzasadnienia, prawdy, dowody i świadectwa). Bo gros naukowców – to za prof. A.Krawczukiem, nestorem polskiej mediewistyki (co prawda jego powiedzenie dotyczy historyków, ale sens można transponować na całość świata naukowego) – zawsze będzie przedstawiać dowody powolne ideom i zamiarom tego kto finansuje ich prace.
Połowa wieku XIX to z jednej strony postępujące podboje dokonywane przez cywilizację „białego człowieka” olbrzymich połaci Afryki, Azji, Australii czy obu Ameryk, a z drugiej – intelektualne, naukowe uzasadnienia, wytłumaczenia, poparcie ze strony świata nauki i mediów, intelektualnej socjety, dla owego procederu i tych podbojów. Np. w 1866 F.Farrar w Londyńskim Towarzystwie Etnologicznym dał podczas swego wykładu podstawy dla podziału rasowego ludzkości na trzy kategorie: są to jego zdaniem ludy dzikie, częściowo cywilizowane i cywilizowane. Rasy niższe są skazane na wyginiecie zgodnie z zasadą doboru naturalnego i konkurencji osobniczej. Był to już wówczas pogląd w świecie anglosaskich nauk społecznych szeroko upowszechniony i mocno ugruntowany.
Znamiennym jest też tekst autorstwa W.Grega jaki ukazał się w szacownym Frazer’s Magazine (1868) mówiący o niskim przyroście naturalnym w klasach średnich – tej soli społeczeństwa kapitalistycznego i kreatora nowożytnych dziejów Zachodu – które same w sobie stanowią najbardziej energiczny, godny zaufania i najbardziej postępowy element zachodniej cywilizacji (a tym samym – cywilizacji ogólnoludzkiej). Dowodził on, że tylko walka między rasami jest jedynym sposobem utrzymania żywotności i zdolności do postępu zachodnioeuropejskiej kultury (czyli jedynej rasy reprezentującej tzw. „ludy cywilizowane”). Może to uchronić Europejczyków przed intelektualnym skarleniem i naturalnym, nadmiernym „ucywilizowaniem” ludów dzikich, będących konkurencją dla „białego człowieka”. Tego w historii doświadczyli jego zdaniem Grecy i Rzymianie.
Zarówno wspomniany Greg, jak i Farrar, oraz inni protagoniści walki ras jako postępu ludzkości, utożsamianej jedynie z cywilizacją Zachodu – tacy jak Wallace, Kidd, Knox czy Galton - niepokoili się demografią czyli przede wszystkim niewielką liczbą dzieci rodzących się w „klasie średniej” społeczeństwa brytyjskiego (choć dzieci z mieszanych związków niepokoiły ich również niezmiernie). Przecież wg zasad manchesterskiego kapitalizmu - a’la XIX wieku – zdrowa konkurencja (która jest ponoć naturalną cechą człowieka cywilizowanego) powinna powodować deprecjację gorszego, jego pognębienie, porażkę, eliminację (z racji darwinowsko-spencerowskiej teorii doboru naturalnego). Najskuteczniejsze, najlepiej przystosowane do życia, najbardziej ofensywne jednostki winne królować, zwyciężać, panować i dyktować warunki tym Innym, tym słabszym, tym przegranym, tym niedostosowanym i wykluczonym.
Wymieniany już tu R.Knox z pewną siebie dezynwolturą (jak na Brytyjczyka przystało – pysznego członka narodu nad którego imperium nigdy nie zachodziło słońce), przedstawiciela „rasy białego człowieka” i gatunku dominującego na Ziemi mógł zadekretować, że jedynym realnym prawem podbojów kolonialnych jest przemoc fizyczna. Z początkiem XX wieku niemiecki politolog i literaturoznawca dr A.Tille połączył w swych koncepcjach dorobek K.Darwina, H.Spencera i tzw. „etyki postępu”. To był już przedsionek dla niemieckiej megalomanii i poczucia siły-mocy. Nie bez znaczenia dla zrozumienia całej tej XIX-wiecznej atmosfery intelektualnej, związania postępu oraz rozwoju z kolonialnymi oraz imperialnymi podbojami jest także filozofia F.Nietschego. To była (wg zasady sprzężenia zwrotnego) zarówno egzemplifikacja ducha owej epoki jak i interpretacja czy uzasadnienie dla jednoznacznie określonych, ludzkich zachowań, pomysłów, działań. Można powiedzieć, że była to wówczas powszechnie obowiązująca w świecie zachodnim polityczna poprawność i taki sposób myślenia.
Kolejną refleksją, dotyczącą dnia dzisiejszego (tylko pozornie odbiegająca od zasadniczego tematu niniejszego tekstu) nasuwającą się w świetle przywoływanej tu książki Lindqvista jest taka oto teza: jakie to kuszące i błogosławione sytuacje dla przedsiębiorców, dla kapitału (nie znającego i nie mającego religijnych znamion, narodowych flag, nie rozróżniającego języków czy koloru skóry i będącego ponad-kulturową hybrydą) takie dziesięcio-, piętnasto-, dwudziestoprocentowe bezrobocie. Przy równoczesnej transpozycji społecznego gniewu i frustracji w przestrzenie różnorakich aberracji: „rasowych”, „narodowych”, „ksenofobicznych”, „religijno-fundamentalistycznych”. Jak można wtedy skutecznie obniżać koszty osobowe, jak można przebierać i wybierać w tej masie oczekujących na stałe zatrudnienie, jakie indywidualne zyski można czerpać na stale obniżanych tzw. „kosztach osobowych”, bo wśród tych którzy stać muszą po pracę są oczywiście nasi wykluczeni, ale i Afrykanie, i Żydzi, i geje, i „komuniści” - w każdym bądź razie wszyscy Inni, nie nasi (nasi – to ci którym się udało, którzy są przedsiębiorczy, którzy wzięli skutecznie sprawy w swoje ręce, którzy myślą, żyją, mówią, działają jak my czyli mainstream - tłumaczy, objaśnia, prawi).
I to oni – ci Inni (ja, ty, on – Żydzie, geju, komunisto, „ruski”, Murzynie, leniu, roszczeniowy pracobiorco, agencie Putina) - są de facto winni powszechnej mizerii, swojej, ale przede wszystkim twojej prawdziwy-Polaku-katoliku, porządny obywatelu, wolny człowieku. Wolny – od czego ? Tu określenia, fantomy, znaczenia kategoryzujące tego Innego można mnożyć do woli (zależnie od potrzeb i aksjologii).
Masa bezrobotnych lub zatrudnianych epizodycznie, na czas krótko-terminowy nie tylko tu, na Zachodzie, nie tylko tu w Europie czy USA, ale za granicami cywilizowanego świata: za Rio Grande, za Morzem Śródziemnym, w Azji – powoduje postawienie w tym akurat kontekście nader aktualnego i racjonalnego pytania: kto wtedy wygra wybory w Unii Europejskiej, w Stanach Zjednoczonych, w Australii gdy sytuacja na rynku pracy ulegnie dalszej komplikacji ? Porównania z sytuacją w Niemczech po I wojnie światowej oraz w Europie ogarniętej Wielkim Kryzysem z przełomu lat 20-30–tych cisną się same do głowy. Podobieństw można (i należy) się ze wszech miar w obu sytuacjach doszukiwać.
Dziś gdy coraz mniej popularnymi są solidarność między-ludzka, empatia, wsparcie zbiorowości dla jednostek ubogich (cokolwiek pod tym pojęciem rozumieć - wswparcie zorganizowane nie na kształt jałmużny czy personalnego datku), wyalienowanych, zagubionych, a pojęcia takie jak społeczeństwo, wspólnota, więzy interpersonalne i opieka państwa (czyli zbiorowości) nad słabszym, nie przystosowanym, wykluczonymi uważa się za przebrzmiałe i szkodliwe miazmaty, gdy od trzech dekad media i autorytety wbijają wszystkim do głowy, iż liczą się tylko egoistyczne, spencerowskie, nastawione na indywidualny i materialny sukces zasady współżycia społecznego wydaje się, że historia jakby zatoczyła koło. Panuje podobny Zeitgeist jaki S.Lindqvist przypisuje XIX-wiecznym społeczeństwom imperialnym Zachodu. Przede wszystkim – nienawiść do Innego mimo haseł o demokracji, swobód wszelakich, suwerenności i predestynacji osoby ludzkiej do najszerzej pojętych wolności (i wszystkiego co z tym związane). Ale to są pozory.
Uzasadnienia dla pokonania, podbicia, wyzysku, często nawet eksterminacji tego Innego, zawsze się znajdą. Przykład dysputy – i jej efektów praktycznych dla Nowego Świata - w Valladolid (1550) między B. de las Casasem, a J.G.Sepulveda jest tu niezwykle znamienny. Efektem końcowym takich właśnie procesów społecznych, a także tak określonego sposobu myślenia, są zawsze narodziny idei ostatecznego rozwiązania, każdej kwestii, np. żydowskiej. A w zależności od argumentacji i toku myślenia można podłączyć tu każdego Innego.
Dziś też w wielu publikacjach czy komentarzach najszerzej pojętego mainstreamu czuje się tę wyższość, tę pogardę, tę niechęć, a nawet – nienawiść do tych którym się nie udało, którzy mają inne poglądy na współczesną organizację świata polityki, na ekonomię, na społeczeństwo, na człowieka, na kulturę, na sposób postrzegania świata. I padają z ich strony dowody na to, że „kto nie pracuje (wg zasad neoliberalizmu, nie jest mobilny, nie umie się rozpychać łokciami itd.) ten nie je”. I że jest to słuszne, moralne i sprawiedliwe. Analogiczne to z tym co mówiono, pisano, udowadniano i jak przedstawiano w XIX-wiecznej Europie społeczności Afryki, Azji czy Oceanii mające podlegać skolonizowaniu przez cywilizowany świat Zachodu. Ludy dzikie, niecywilizowane, ubogie kulturowo nie rozumiejące ducha i wyzwań epoki, po prostu - Inne, zgodnie z zasadami spenceryzmu winne ustąpić, a najlepiej wyginąć. Czy dzisiejsze dysputy i uczone wywody o nadmiernych przywilejach socjalnych, prawach pracowniczych, stosunkach pracodawca (zawsze dobry i spolegliwy) – pracobiorca (przeważnie leniwy, roszczeniowy, nie rozumiejący wyzwań współczesności itp.) nie są w jakimś stopniu echem tamtych kontrowersji i czy nie są do nich podobne ?
„Granice miedzy masowymi morderstwami, a ludobójstwem przekroczono jednak dopiero wtedy, gdy tradycja antysemityzmu zetknęła się z tradycją ludobójstwa wyniesioną z czasów ekspansji kolonialnej Europy w Ameryce, Australii, Azji i Afryce”. Tak konkluduje S.Lindqvist w epilogu swej książki.
I tak jak nie raz w historii ludzkości już było – nie wiedzy nam brakuje. Oświecone społeczeństwa w swej większości i niezależnie od epoki, posiadają dostateczną wiedzę na temat dokonanych dawniej i popełnianych obecnie potworności czy zbrodni w imię Postępu, Cywilizacji, Religii, Socjalizmu, Demokracji, Rynku, Boga czy innego „złotego cielca”, ale pokłady pychy, inercji i gnuśności intelektualnej, zwykłe szalbierstwo i hipokryzja, wygoda i egoizm powodują, że te fakty się powtarzają tylko w innym entourageu. Historycznym, społecznym, politycznym, ekonomicznym, kulturowym. W każdym przejawie życia.