Selfie i samobójstwo
2015-11-16 03:38:05
Wycieńczeni ludzie szczerzą się
ze swoich selfies i po milionie
razy powielają swoje szczęście.

Dubravka UGRESIC

Kryzys jaki rozpoczął się na Wall Street w 2008 roku, pisany z dużej litery jak zaleca prof. Yanis Yaroufakis (GLOBALNY MINOTAUR), jest sprężyną która uruchomiła wiele reakcji i dała wiele efektów politycznych, ekonomicznych, społecznych czy kulturowych. I dotyczy to wymiarów tak zbiorowego jak i indywidualnego. Ten drugi wymiar – w perspektywie zaistniałych tragedii, dramatów, nieszczęść i rozpaczy – jest praktycznie nie znany. Bo nie jest medialny, newsowy. Jest ukryty pod zasłoną milczenia, gdyż egzemplifikuje najgorszą twarz kapitalizmu, wolnego rynku, konkurencyjności, spychania słabszego w niebyt. Zakłóca kolorowość reklam, uśmiechy i szczebiot celebrytów oraz błogi spokój i pewność siebie emanujące z twarzy polityków czy duchownych hierarchów.
THE COMPLETE OF CRISES RELATED SUICIDES 2008-13 (Leksykon samobójstw spowodowanych kryzysem 2008-13) nie doczekał się – i pewnie nie doczeka – polskiego wydania. On burzy ów spokój mainstreamu o którym wspominam wyżej. Jest niekompatybilny z polskim obrazem sukcesu transformacji i uznawanej wyższości takiego sposobu gospodarowania (i organizowania życia społecznego) nad tym wszystkim co było do tej pory immanencją socjalnej Europy.
Leksykon to efekt pracy holenderskiego grafika, Richarda Sluijsa. 712 stron tej książki to prezentacja 712 nekrologów osób, które dokonały samobójstw z racji przegrania życia, z racji porażki i beznadziei, z tytułu - psychologicznej bądź emocjonalnej - nie możności poradzenia sobie z traumą i przegnieceniem jednostki ogromem wydarzeń jakie na nią spadły. Wydarzeń indywidualnych których powodem był Kryzys. Te 712 stron to płyty nagrobkowe gdzie bez jakiegokolwiek komentarza i emocji, umieszczono imiona i nazwiska samobójców, datę śmierci i jej powód.
Figurują tu osoby z całego świata zachodniego: są więc Amerykanie z USA, Irlandczycy, Grecy, Włosi, Hiszpanie, Portugalczycy i …. Polacy (ostatnio podano – lecz informacja ta przemknęła przez Internet niczym fantom i zapadła bez jakiejkolwiek refleksji ze strony nadwiślańskiego mainstreamu – iż najbardziej zagrożonym samobójstwami miastem Polsce jest Łódź gdzie praktycznie codziennie ma miejsce próba samobójcza). Trzeba jednak dodać, a tę informację podaje rzeczony leksykon, że na jedną skuteczną próbę samobójstwa przypada zawsze około 20 prób nieudanych. I jest to praktyka ogólnoświatowa.
Dubravka Ugresić, chorwacka eseistka, powieściopisarka, scenarzystka, autorka sztuk teatralnych i książek dla dzieci w eseju poświęconym tej sytuacji przedstawia jako jej przykład historię 58-letniego leśnika z Kampanii, Franco D’Argenio, który udusił się wchodząc do pustej cysterny na wodę i celowo blokując z niej wyjście: popełnił samobójstwo ponieważ przez 17 miesięcy nie otrzymywał pensji. A wierzytelności i płatności nie chciały czekać …….
Książka ta jak zauważa chorwacka autorka na pewno nie będzie bestsellerem (zwłaszcza, że jest ona egzemplifikacją dramatów pojedynczego człowieka, a także z racji zapowiedzi kontynuacji wydania kolejnych tomów co skutecznie obala tezy oraz dobre samopoczucie mainstreamu o zakończeniu Kryzysu i wychodzeniu gospodarek zachodnich na przysłowiową prostą). I te 712 ofiar to tylko malutka część problemu i zagadnienia przemilczanego powszechnie, nie tylko nad Wisłą i Odrą. To twarz tej gospodarki i tego systemu. To emanacja bezduszności i dehumanizacji stosunków społecznych do cna zneoliberalizowanych, kierujących się jedynie wymiarem zysku / straty. Miejsca dla człowieka w nim nie ma.
Ugresić zauważa w kontekście zagadnienia poruszonego w tym wydawnictwie, że tragedie i dramaty sąsiadują zawsze z karnawałem, zabawą i happeningiem. I dlatego „…..mali ludzie rzucili się aby pozostawić po sobie ślady” w jakiejkolwiek formie. Bo byt jest tak strasznie niestabilny, tak niepewny, tak ulotny i nie zależny od woli oraz chęci tych małych ludzi, przy jednoczesnych zapewnieniach mainstreamu w jakim to wspaniałym i niepowtarzalnym świecie aktualnie żyjemy i jakie to mamy możliwości autokreacji. Wymienia różne szaleństwa, aberracje, cudactwa (za jakie do tej pory takie zachowania uchodziły a z jakimi w masowej skali mamy dziś do czynienia), które ci mali ludzie uwieczniają i zamieszczają potem w wirtualnej przestrzeni, chcąc zwrócić w jakikolwiek sposób na siebie uwagę, chcąc choć na chwilę zaistnieć: rozbieranie się publiczne do naga, fotografie swych penisów i wagin, publiczny śpiew i taniec (gdy nie ma się ku temu żadnych predyspozycji), ekshibicjonizm uczuć, chorób oraz mentalności, skrajnie indywidualistyczne i zarazem możliwie najdziwniejsze pozy bądź zachowania etc. To symptomy dekadencji, upadku (cokolwiek pod tym terminem rozumieć), gangreny, nieumiarkowania w kierunku orgiastycznym, schyłku cywilizacyjnego. Warto pamiętać, iż fin de siecle poprzedził I wojnę światową ……
Ale jednocześnie nie jesteśmy przy tym cały zgiełku i krzątaninie wokół człowieka, indywiduum i jednostki (jako clou dzisiejszego systemu), w jakikolwiek sposób czuli na dziejące się obok nas dramaty. Bo każdy jest sobie sterem, okrętem, żeglarzem sam. Resztę załatwi niewidzialna ręka rynku i konkurencja. Przetrwają najsprawniejsi, najwytrwalsi i najbardziej bezwzględni. Jak sobie nie dajesz człowieku rady widocznie jesteś słabszy, niekonkurencyjny, niekompatybilny ze współczesnymi wymogami. Kiedy empatię rugujemy z naszego otoczenia – ale tę empatię ukierunkowaną, nie na pokaz, nie na selfies czy na transparent podczas manify lecz na konkretną osobę – bo nie pasuje ona do społeczeństwa powszechnej szczęśliwości, do sytuacji niespotykanej ilości szans na szczęście, do medialnego obrazu zbiorowości tylko pięknych, młodych i bogatych to efektem musi być znieczulenie, obojętność, miksofobia (czyli tolerancja bez zrozumienia i solidarności gdyż tego wymaga political correctness). No bo przecież każdy winien się troszczyć o siebie. I inwestować, inwestować, inwestować w przyszłość.
Myślę, iż dopóki ludzie tak obsesyjnie, tak rozpaczliwie i desperacko będą się wpatrywać w swoje wyimaginowane, nierzeczywiste, epizodyczne odbicia w ekranach różnych urządzeń kolejnych generacji technologicznego postępu, w swoje wizerunki choć na chwilę pokazane Innemu (aby w taki sposób zrekompensować brak autentycznych więzi interpersonalnych), nie ma mowy o jakichkolwiek żywych, realnych, partnerskich czyli – ludzkich relacjach na linii: człowiek – człowiek, osoba – osoba. Oby tylko ta zabawa we wszystko „na-niby”, przeciąganie w nieskończoność karnawału uśmieców i wygłupów, bycie cały czas cool (gdyż indywidualne bycie cool jest esencją współczesnego życia i już bardziej nie potrzeba aby było) nie skończyła się zbiorową hekatombą, która też będzie zapewne transmitowana przez TV i pokazywana jako kolejny happening lub news. Tak już bywało w historii nie raz.
Bo odsuwając od siebie to wszystko co nie pasuje do terminu cool stajemy się coraz bardziej nierzeczywiści, zdehumanizowani, odczłowieczeni i nieczuli na niemedialne, nie newsowe i nie-coolowe wydarzenia. Dlatego m.in. LEKSYKON SAMOBÓJSTW SPOWODOWANYCH PRZEZ KRYZYS 2008-13 nie będzie bestsellerem. I nie zainteresuje prawie nikogo. Zwłaszcza w takim kraju jak współczesna Polska.

poprzedninastępny komentarze