Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
2024-11-24 12:14:45
Gdy obserwujemy przedsięwzięcia czynione przez Minister Edukacji Barbarę Nowacka i jej próby ucywilizowania sprawy nauczania religii w polskich szkołach – który to problem nie jest związany wyłącznie z 8 latami rządów PiS-u lecz en bloc z 30-letnim permanentnym reformowaniem procesu nauczania i szkolnictwa w Polsce prowadzącym do klerykalizacji systemu – można zapytać: po co wywarzać otwarte już drzwi ?

Cóż nas od siebie dzieli ? Nasze poglądy ?
Przyzna Pan, że to tak niewiele

arcybp Giovanni Roncalli

Gdy arcybp G.Roncalli – papieski nuncjusz w Paryż 1944-53 i od 1958 r. papież Jan XXIII, 1958-63 - wypowiadał te słowa (będące mottem niniejszego wpisu) do francuskiego radykalnego antyklerykała E.Herriota podczas jednego z dyplomatycznych rautów w Paryżu lat 50-tych XX wieku, zimna wojna osiągała swoje apogeum. Czy wzajemne stosunki osób wierzących - u nas w Polsce ponoć w przeważającej mierze katolików – i niewierzących, ateistów, agnostyków, sceptyków, muszą być podobne do owej atmosfery z okresu zimnej wojny między przeciwstawnymi blokami politycznymi ? Nikomu i niczemu to nie służy.
Nie może trwać bowiem dalej sytuacja gdy obydwie strony tej dysputy publicznej, zahaczającej bezwzględnie o niesłychanie ważkie zagadnienia z punktu widzenia społeczeństwa i państwa polskiego traktują swego interlokutora wg dewizy kontrreformacyjnego papieża Aleksandra VII (1655-67), iż „…zły katolik jest zawsze lepszy od dobrego heretyka”. Zresztą takie rozumienie pojęcia dialogu spotyka się – tylko w wersji a’rebours – po drugiej strony wojny polsko-polskiej.
Taki stan rzeczy obserwuje się gdy dyskusja zbaczała zawsze np. na zagadnienie nauczania religioznawstwa (bądź nauk o religii) w szkołach publicznych. I to jest sprawa którą należy bezzwłocznie wyprostować. A zaognia się jeszcze bardziej gdy problem schodzi na formę zajęć z religii. To jest w zasadzie katechizacja dzieci i młodzieży czyli – indoktrynacja. A w szkołach publicznych jakakolwiek forma indoktrynacji – tu religijnej czy inaczej mówiąc: ewangelizacji - jest skandalem i urąga standardom demokracji oraz wolnościom osobistym. Także zaprzecza podstawowym zasadom neutralnego światopoglądowo, nowoczesnego państwa prawa oraz milczenia każdego obywatela w sprawach sumienia. Owa metoda nauczania religii winna być immanentna jedynie ośrodkom przyświątynnym. Słusznie od dawna (choć w ostatnich dekadach było to przemilczane i wyciszane właśnie z tytułu klerykalnych – co nie oznacza pro-religijnych – ciągot polskich elit) postulowano, by w szkołach ponadpodstawowych wprowadzić przedmiot pod nazwą >Propedeutyka nauk humanistycznych< (nazwa jest tu drugorzędna, nieistotna). W ramach takich zajęć jednym z części składowych byłoby właśnie religioznawstwo (obok np. elementów innych nauk humanistycznych: filozofii, etyki, socjologii itd.). Jest to postulat nad którym nie ma co dyskutować, ze względu na braki (wręcz ignorancję) jakie wykazuje młodzież w zakresie humanistycznego wykształcenia i podstawowej wiedzy w tym zakresie.
Nauka o religiach, ich istocie, historii i kanonach niesie w sobie nie tylko zasób wiedzy humanistycznej, ale jest przede wszystkim edukacją w zakresie tolerancji, dialogu, wzajemnego zrozumienia, wielokulturowości. A z tym wiąże się przede wszystkim humanizacja relacji interpersonalnych, co przekłada się z kolei na poziom i jakość wykształcenia obywatelskiego, szacunek dla godności drugiego człowieka, jego wartości i osobowości.
Znając realia Polski, jej historię i stan aktualny świadomości należy stwierdzić, że religioznawstwo i konfesyjna edukacja religijna (czyli wspomniane katechizacja vel ewangelizacja) nie muszą być przecież postrzegane antynomicznie, konkurencyjnie, kolizyjnie. Dziś bowiem wszystko pojmuje się w kategoriach konkurencji, wyścigu, współzawodnictwa. Taki model funkcjonowania społeczeństwa narzucił nam wszystkim system wdrażany i promowany od 30 lat między Odrą i Bugiem. Kto vs kogo, lepszy vs gorszy, zwycięstwo vs porażka itp. To niewłaściwe ujęcie nie tylko tej problematyki. Bo przecież obie wymienione tu dziedziny edukacji, kształtowania osobowości młodego człowieka mają (albo – winny mieć) podobne cele, zamiary, założenia i kalkulacje. Zresztą na tak zarysowanej, absolutnej antynomii zasadzają się wszelkie dyskusje w naszym kraju: zero – jedynkowe rozumienie rzeczywistości.
Jeszcze w latach 80. ub. wieku w środowiskach: Towarzystwa Kultury Świeckiej im. prof. T.Kotarbińskiego oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego dyskutowano nad problemem nauczania religioznawstwa w szkołach ponadpodstawowych. Oba środowiska mają w tej mierze spore doświadczenie z lat minionych w tej materii. Na bazie tych doświadczeń i prób - trzeba przyznać niezbyt udanych w przeszłości z racji oporu politycznych elit i mainstreamu - powstał projekt wydawania (jako pomocy w nauce o religiach/religioznawstwa) periodyka roboczo zatytułowanego >Zeszyty wiedzy religioznawczej dla szkół ponadpodstawowych<. Docelowo miałby to być miesięcznik.
Szkic ów przewidywał, iż każda ze szkół (o profilu humanistycznym) w oparciu o wytyczne i instrukcje z Ośrodków Dydaktycznych, Metodycznych i Wychowawczych związanych z Ministerstwem Edukacji oraz o zalecenia i rozporządzenia tegoż Ministerstwa prenumerowałaby 3-5 numerów każdego zeszytu. Byłyby one dostępne równocześnie w bibliotekach szkolnych i w Internecie. Dziś gdy cyfryzacja jest sprawą powszechną i nieodwołalną problemu z rozpowszechnianiem wcale by nie było. Do redakcji tych pomocy zamierzano wówczas zaprosić różnych specjalistów parających się tymi zagadnieniami (m.in. zrzeszonych w tych środowiskach). W nich, wymienionych wcześniej Towarzystawach, są zazwyczaj zrzeszeni specjaliści, akademicy, publicyści od lat się zajmujący tematyką religioznawczą i badaniami nad istotą religii.
i Cele realizacji tamtego projektu można było streścić w następujących punktach:
- cel poznawczy (jako rozszerzenie wiedzy humanistycznej)
- cel cywilizacyjno-ogólnorozwojowy (upowszechnienie zasad tolerancji, zrozumienia „inności” oraz wartości niesionych przez inne kultury, personalnego otwarcia itd.)
- cel wychowawczy (tolerancja i szacunek dla różnych światopoglądów, otwarcie na świat, racjonalizowanie postaw i procesu decyzyjnego młodych ludzi przez prezentację pluralizmu kultury ludzkiej etc.)
Założenia programowe pomocy do nauki o religiach opierać się miały (i powinne) o następujące tezy:
- definicja i pojęcia związane z religią jako zjawiskiem społeczno-historyczno-kulturowym
- struktura religii (doktryna, kult, liturgia, obrzędowość, organizacja i instytucjonalizacja)
- geneza i podstawowe funkcje każdej religii
- typy religii; pluralizm religijny i jego efekty
- religia, a kultura
- religie światowe
- religie pierwotne, a religie uniwersalistyczne
- ewolucja religii w perspektywie dziejów (synkretyzm religijny, irenizm, wzajemne przenikanie wierzeń religijnych itd.) i co z tego uniwersalnie wynika
- religie, a ruchy para-religijne
- człowiek jako "Homo religiosus"
- sceptycyzm poznawczy, a wiara religijna, nie-wiara religijna, agnostycyzm, ateizm, krytyka religii – konfrontacja czy dialog
- geografia religii
- elementy psychologii i socjologii religii
- elementy historii porównawczej religii
Sądzę, że niewiele do tego dziś można dodać. Nauka religioznawstwa (czy wiedzy o religiach) wedle takiego schematu winna zastąpić katechizację praktykowaną od ponad 3 dekad w polskich szkołach. Nie trzeba wyważać Szanowne Ministerstwo Edukacji wspomnianych drzwi w tej mierze. Po prostu tylko „wziąć na warsztat” to co już zostało przed laty zaproponowane, uaktualnić i zadecydować jak to wdrożyć praktycznie. Trzeba jedynie dobrych chęci i zdecydowania.

poprzedni komentarze