2014-08-01 18:06:47
W Polsce w ostatnich latach nie odbyły się masowe protesty społeczne, które by cokolwiek zmieniły. Ci co mają powody by protestować podzielili się na dwie grupy – jedni znaleźli w sobie na tyle siły, aby wyemigrować z Polski, drudzy – zostali, ale nie mają na tyle siły, aby zorganizować protest, nie potrafią zjednoczyć wokół siebie osób w podobnej sytuacji. Elita polityczna boi się protestów, aby nie przerodziły się one w tak masowe jak choćby w Atenach czy Madrycie. Ale przy okazji pojawiło się w Polsce zagrożenie znacznie większe i gorsze niż masowe protesty. Ten fakt trudno będzie władzy zignorować i pominąć.
Co lub kto stanowi zagrożenie dla obecnego porządku? Odpowiedź jest prosta – Janusz Korwin Mikke. Jest on wytworem „salonu”, establishmentu, skutkiem ignorowania społeczeństwa nie tyle przez ten czy inny rząd, ale przez całą klasę polityczną. Przez wiele lat politycy, ale również media zachwycały się biernością społeczną Polaków. Jako społeczeństwo nie potrafiliśmy wyjść na ulicę i zmienić władzy na taką, która faktycznie służyłaby nam – obywatelom. W przeciwieństwie do społeczeństw takich krajów jak Grecja czy Hiszpania, przecież znacznie zamożniejszych od nas, Polacy nie protestowali. Mieszkańcy tych krajów organizowali wielomilionowe protesty, a my siedzieliśmy cicho zgadzając się na kolejne cięcia naszych praw. Przyjmowaliśmy z pokorą decyzje kolejnych rządów, które były sprzeczne z interesem społecznym większości Polaków. Problemy z biedą, wykluczeniem społecznym, bezrobociem, brakiem perspektyw neutralizowaliśmy poprzez emigrację zarobkową do zamożniejszych krajów UE. Przez bardzo długi czas to wystarczało, bowiem kto chciał czegoś więcej niż tylko wegetować na skraju biedy, żyć z dnia na dzień, martwiąc się czy wystarczy na opłaty, jedzenie, lekarstwa i inne potrzeby, wyjeżdżał do Irlandii, Wielkiej Brytanii, Holandii, Niemiec lub innych krajów Unii. Uśmiechnięte „gadające głowy” – tzw. eksperci z dumą i samozadowoleniem opowiadali w mainstreamowych mediach, że Polacy na ulicę nie wyjdą, protestować nie będą, bowiem zaakceptowali obecny stan rzeczy. Nie przewidzieli oni jednak, że to samozadowolenie, zachwyt nad swoją genialnością mogą zepsuć wybory. Kongres Nowej Prawicy Janusza Korwina – Mikke to partia skrajnie populistyczna, która jednak przekroczyła próg wyborczy w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Od tego czasu regularnie notuje poparcie powyżej 5% w sondażach. Jej lider jest zadeklarowanym przeciwnikiem demokracji jako formy rządów. Wchodząc do pierwszej politycznej ligi stał się wrogiem nr 1 dla tzw. „salonu”, burzy bowiem obowiązujący dotychczas porządek. Dla establishmentu, który do tej pory cieszył się z powodu marazmu społecznego, braku zaangażowania obywateli w politykę, JKM jest ogromnym zagrożeniem. Dobre samopoczucie elity politycznej od ćwierć wieku opierało się na pewnym konsensusie polegającym na wzajemnej rywalizacji, ale jednocześnie nie podważającej fundamentów systemu jako ogółu, zbioru zasad określającego jego ramy. Społeczeństwo było w tej rywalizacji przedmiotem, nigdy nie podmiotem. Wyborcy byli traktowani jako ciemna masa, która nie bardzo rozumie o co właściwie chodzi w tej polityce. Dla przedstawicieli establishmentu taka sytuacja była niezmiernie korzystna, bowiem łatwiej jest kontrolować obywateli biernych, niezorientowanych, nieświadomych, a więc bardziej podatnych na propagandę i demagogię. Coraz bardziej rozchodzące się oczekiwania społeczne z realiami życia w naszym kraju również stały się przedmiotem sporu, ale tylko i wyłącznie wśród zwalczających się konkurentów politycznych. Nie dążyli oni do faktycznego rozwiązania kwestii spornych, tylko przekonania wyborców do swoich racji w celach czysto marketingowych. Ten układ sił został poważnie zagrożony przez Nową Prawicę JKM, bowiem jej lider zapowiada „wywrócenie” stolika z kartami do góry nogami. Janusz Korwin – Mikke ze swoimi skrajnie populistycznymi poglądami stwarza realne zagrożenie dla kompromisu głównych sił politycznych w Polsce. Wizja państwa JKM to skrajny liberalizm, brak jakiejkolwiek interwencji i pomocy ze strony rządu osób potrzebujących wsparcia – bezrobotnych, zagrożonych biedą i wykluczeniem społecznym, ale również dla firm, koncernów międzynarodowych. Taki rozwój sytuacji będzie oznaczać dla nich ogromne straty. W Polsce zaledwie 13% bezrobotnych otrzymuje zasiłek, więc jego likwidacja będzie małą stratą w porównaniu do miliardów złotych jakie miały być wsparciem dla biznesu i przedsiębiorców, a nie będą. Dla elity politycznej zagrożeniem nie jest likwidacja praw pracowniczych, związków zawodowych i cięcia kosztów po stronie pracownika, bo ona sama to realizuje, tyle że stopniowo. Niebezpieczeństwem jest podważenie obecnego stanu rzeczy w Polsce, który można okrasić jednym zdaniem - „socjalizm dla biznesu, neoliberalizm dla społeczeństwa”. Państwo Korwina – Mikkego to darwinizm społeczny w najbardziej ekstremistycznym wydaniu. Dla pokolenia dzisiejszych 20, 30-latków to żadna nowość. Bo w jakim sensie można mówić o dobrze spełnionej roli państwa, w ogóle o państwie opiekuńczym w odniesieniu do osób w wieku około 30 lat, które ukończyły prywatną uczelnię, pracują na tzw. „umowie śmieciowej”, bardzo często zarabiają poniżej pensji minimalnej i nie stać ich nawet na wynajęcie kawalerki, a bez tego trudno jest myśleć o ułożeniu sobie życia. Co państwo proponuje takim osobom? Emeryturę? Kto o niej myśli w wieku 30 lat, zwłaszcza biorąc pod uwagę obecną niezwykle niestabilną sytuację zawodową i materialną? Służba zdrowia? Wieczne kolejki do lekarzy – specjalistów, leki rujnujące skromny domowy budżet? Wśród młodego pokolenia rośnie poparcie dla populistycznej prawicy Janusza Korwina – Mikkego, bo ona podważa istotę państwa, które w odniesieniu do osób w wieku 20, 30 lat od dawna nie zapewnia realizacji podstawowych potrzeb, nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. To typowa relacja jednostronna – państwo, władza dostrzega ich tylko wtedy gdy jest jej to na rękę, gdy natomiast to młode pokolenie potrzebuje wsparcia i pomocy, nagle okazuje się, że to państwo „istnieje tylko teoretycznie, a tak naprawdę nie istnieje w ogóle”. Pokolenie dzisiejszych 20, 30-latków żyje w świecie, w którym od dawna rządzi się regułami darwinizmu społecznego, ciągle tylko słyszy, że musi płacić wyższą składkę zdrowotną, emerytalną, bo inaczej system się załamie. System, który jak po cichu przyznają politycy, nigdy ich nie obejmie.
Janusz Korwin – Mikke to jeden z największych szkodników na polskiej scenie politycznej, który zafunkcjonował w ostatnim ćwierćwieczu. Jego poglądy odstają od norm przyjętych w demokracjach, gdzie kultura polityczna ma jeszcze znaczenie. Trudno jest poważnie traktować lidera Konfederacji Nowej Prawicy, ale jego pojawienie się na scenie politycznej to nie był przypadek. Ignorowanie go przez polityków innych formacji politycznych będzie przysłowiową „wodą na młyn” dla Korwina – Mikkego. W ten sposób potwierdzi on, że stoi w realnej opozycji do zblazowanej klasy politycznej, która poza zajmowaniem się samą sobą, niczego społeczeństwu nie proponuje. W Polsce politycy są wyjątkowo negatywnie postrzegani przez społeczeństwo i trzeba to przyznać, że na taką ocenę sobie zasłużyli. Zneutralizować Korwina – Mikkego można tylko w jeden sposób – trzeba przedstawić realną alternatywę dla społeczeństwa. Trzeba udowodnić, że państwo potrafi skutecznie działać, pomagać tym, którym pomóc trzeba. Należy stworzyć warunki do zrównoważonego rozwoju społecznego, gdzie nie tylko biznes będzie się bogacił, ale przede wszystkim społeczeństwo. Trzeba przedstawić realną ofertę skierowaną do młodego pokolenia, w którym drzemie ogromny potencjał, znacznie większy niż ten wymagany na przysłowiowym „zmywaku” w Londynie czy Dublinie. Państwo jest na tyle bogate, na ile bogaci są jego obywatele. Nie tylko elita, ale przede wszystkim zwykli ludzie. Tak jak nie leczy się dżumy cholerą, tak samo nie można zgodzić się na łamanie praw pracowniczych pod pretekstem tworzenia nowych miejsc pracy przez wielki, głównie zagraniczny kapitał. Lewica musi skoncentrować się na przedstawieniu takiej oferty programowej, zwłaszcza dotyczącej eliminacji problemu wykluczenia społecznego i bezrobocia, która nie będzie opierała się na założeniu taniej siły roboczej i możliwości łamania praw pracowniczych przez pracodawców oraz wyzysku. Jeśli tego założenia nie zrealizujemy, nie miejmy jakichkolwiek złudzeń i pretensji, że politycy pokroju Janusza Korwina – Mikkego będą zdobywać coraz większe poparcie. Nie ma wątpliwości, że przy obecnym kursie politycznym i gospodarczym jego koncepcje będą zdobywać poparcie społeczne, a przy okazji pojawią się kolejni ich propagatorzy.
Krzysztof Derebecki
Co lub kto stanowi zagrożenie dla obecnego porządku? Odpowiedź jest prosta – Janusz Korwin Mikke. Jest on wytworem „salonu”, establishmentu, skutkiem ignorowania społeczeństwa nie tyle przez ten czy inny rząd, ale przez całą klasę polityczną. Przez wiele lat politycy, ale również media zachwycały się biernością społeczną Polaków. Jako społeczeństwo nie potrafiliśmy wyjść na ulicę i zmienić władzy na taką, która faktycznie służyłaby nam – obywatelom. W przeciwieństwie do społeczeństw takich krajów jak Grecja czy Hiszpania, przecież znacznie zamożniejszych od nas, Polacy nie protestowali. Mieszkańcy tych krajów organizowali wielomilionowe protesty, a my siedzieliśmy cicho zgadzając się na kolejne cięcia naszych praw. Przyjmowaliśmy z pokorą decyzje kolejnych rządów, które były sprzeczne z interesem społecznym większości Polaków. Problemy z biedą, wykluczeniem społecznym, bezrobociem, brakiem perspektyw neutralizowaliśmy poprzez emigrację zarobkową do zamożniejszych krajów UE. Przez bardzo długi czas to wystarczało, bowiem kto chciał czegoś więcej niż tylko wegetować na skraju biedy, żyć z dnia na dzień, martwiąc się czy wystarczy na opłaty, jedzenie, lekarstwa i inne potrzeby, wyjeżdżał do Irlandii, Wielkiej Brytanii, Holandii, Niemiec lub innych krajów Unii. Uśmiechnięte „gadające głowy” – tzw. eksperci z dumą i samozadowoleniem opowiadali w mainstreamowych mediach, że Polacy na ulicę nie wyjdą, protestować nie będą, bowiem zaakceptowali obecny stan rzeczy. Nie przewidzieli oni jednak, że to samozadowolenie, zachwyt nad swoją genialnością mogą zepsuć wybory. Kongres Nowej Prawicy Janusza Korwina – Mikke to partia skrajnie populistyczna, która jednak przekroczyła próg wyborczy w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Od tego czasu regularnie notuje poparcie powyżej 5% w sondażach. Jej lider jest zadeklarowanym przeciwnikiem demokracji jako formy rządów. Wchodząc do pierwszej politycznej ligi stał się wrogiem nr 1 dla tzw. „salonu”, burzy bowiem obowiązujący dotychczas porządek. Dla establishmentu, który do tej pory cieszył się z powodu marazmu społecznego, braku zaangażowania obywateli w politykę, JKM jest ogromnym zagrożeniem. Dobre samopoczucie elity politycznej od ćwierć wieku opierało się na pewnym konsensusie polegającym na wzajemnej rywalizacji, ale jednocześnie nie podważającej fundamentów systemu jako ogółu, zbioru zasad określającego jego ramy. Społeczeństwo było w tej rywalizacji przedmiotem, nigdy nie podmiotem. Wyborcy byli traktowani jako ciemna masa, która nie bardzo rozumie o co właściwie chodzi w tej polityce. Dla przedstawicieli establishmentu taka sytuacja była niezmiernie korzystna, bowiem łatwiej jest kontrolować obywateli biernych, niezorientowanych, nieświadomych, a więc bardziej podatnych na propagandę i demagogię. Coraz bardziej rozchodzące się oczekiwania społeczne z realiami życia w naszym kraju również stały się przedmiotem sporu, ale tylko i wyłącznie wśród zwalczających się konkurentów politycznych. Nie dążyli oni do faktycznego rozwiązania kwestii spornych, tylko przekonania wyborców do swoich racji w celach czysto marketingowych. Ten układ sił został poważnie zagrożony przez Nową Prawicę JKM, bowiem jej lider zapowiada „wywrócenie” stolika z kartami do góry nogami. Janusz Korwin – Mikke ze swoimi skrajnie populistycznymi poglądami stwarza realne zagrożenie dla kompromisu głównych sił politycznych w Polsce. Wizja państwa JKM to skrajny liberalizm, brak jakiejkolwiek interwencji i pomocy ze strony rządu osób potrzebujących wsparcia – bezrobotnych, zagrożonych biedą i wykluczeniem społecznym, ale również dla firm, koncernów międzynarodowych. Taki rozwój sytuacji będzie oznaczać dla nich ogromne straty. W Polsce zaledwie 13% bezrobotnych otrzymuje zasiłek, więc jego likwidacja będzie małą stratą w porównaniu do miliardów złotych jakie miały być wsparciem dla biznesu i przedsiębiorców, a nie będą. Dla elity politycznej zagrożeniem nie jest likwidacja praw pracowniczych, związków zawodowych i cięcia kosztów po stronie pracownika, bo ona sama to realizuje, tyle że stopniowo. Niebezpieczeństwem jest podważenie obecnego stanu rzeczy w Polsce, który można okrasić jednym zdaniem - „socjalizm dla biznesu, neoliberalizm dla społeczeństwa”. Państwo Korwina – Mikkego to darwinizm społeczny w najbardziej ekstremistycznym wydaniu. Dla pokolenia dzisiejszych 20, 30-latków to żadna nowość. Bo w jakim sensie można mówić o dobrze spełnionej roli państwa, w ogóle o państwie opiekuńczym w odniesieniu do osób w wieku około 30 lat, które ukończyły prywatną uczelnię, pracują na tzw. „umowie śmieciowej”, bardzo często zarabiają poniżej pensji minimalnej i nie stać ich nawet na wynajęcie kawalerki, a bez tego trudno jest myśleć o ułożeniu sobie życia. Co państwo proponuje takim osobom? Emeryturę? Kto o niej myśli w wieku 30 lat, zwłaszcza biorąc pod uwagę obecną niezwykle niestabilną sytuację zawodową i materialną? Służba zdrowia? Wieczne kolejki do lekarzy – specjalistów, leki rujnujące skromny domowy budżet? Wśród młodego pokolenia rośnie poparcie dla populistycznej prawicy Janusza Korwina – Mikkego, bo ona podważa istotę państwa, które w odniesieniu do osób w wieku 20, 30 lat od dawna nie zapewnia realizacji podstawowych potrzeb, nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. To typowa relacja jednostronna – państwo, władza dostrzega ich tylko wtedy gdy jest jej to na rękę, gdy natomiast to młode pokolenie potrzebuje wsparcia i pomocy, nagle okazuje się, że to państwo „istnieje tylko teoretycznie, a tak naprawdę nie istnieje w ogóle”. Pokolenie dzisiejszych 20, 30-latków żyje w świecie, w którym od dawna rządzi się regułami darwinizmu społecznego, ciągle tylko słyszy, że musi płacić wyższą składkę zdrowotną, emerytalną, bo inaczej system się załamie. System, który jak po cichu przyznają politycy, nigdy ich nie obejmie.
Janusz Korwin – Mikke to jeden z największych szkodników na polskiej scenie politycznej, który zafunkcjonował w ostatnim ćwierćwieczu. Jego poglądy odstają od norm przyjętych w demokracjach, gdzie kultura polityczna ma jeszcze znaczenie. Trudno jest poważnie traktować lidera Konfederacji Nowej Prawicy, ale jego pojawienie się na scenie politycznej to nie był przypadek. Ignorowanie go przez polityków innych formacji politycznych będzie przysłowiową „wodą na młyn” dla Korwina – Mikkego. W ten sposób potwierdzi on, że stoi w realnej opozycji do zblazowanej klasy politycznej, która poza zajmowaniem się samą sobą, niczego społeczeństwu nie proponuje. W Polsce politycy są wyjątkowo negatywnie postrzegani przez społeczeństwo i trzeba to przyznać, że na taką ocenę sobie zasłużyli. Zneutralizować Korwina – Mikkego można tylko w jeden sposób – trzeba przedstawić realną alternatywę dla społeczeństwa. Trzeba udowodnić, że państwo potrafi skutecznie działać, pomagać tym, którym pomóc trzeba. Należy stworzyć warunki do zrównoważonego rozwoju społecznego, gdzie nie tylko biznes będzie się bogacił, ale przede wszystkim społeczeństwo. Trzeba przedstawić realną ofertę skierowaną do młodego pokolenia, w którym drzemie ogromny potencjał, znacznie większy niż ten wymagany na przysłowiowym „zmywaku” w Londynie czy Dublinie. Państwo jest na tyle bogate, na ile bogaci są jego obywatele. Nie tylko elita, ale przede wszystkim zwykli ludzie. Tak jak nie leczy się dżumy cholerą, tak samo nie można zgodzić się na łamanie praw pracowniczych pod pretekstem tworzenia nowych miejsc pracy przez wielki, głównie zagraniczny kapitał. Lewica musi skoncentrować się na przedstawieniu takiej oferty programowej, zwłaszcza dotyczącej eliminacji problemu wykluczenia społecznego i bezrobocia, która nie będzie opierała się na założeniu taniej siły roboczej i możliwości łamania praw pracowniczych przez pracodawców oraz wyzysku. Jeśli tego założenia nie zrealizujemy, nie miejmy jakichkolwiek złudzeń i pretensji, że politycy pokroju Janusza Korwina – Mikkego będą zdobywać coraz większe poparcie. Nie ma wątpliwości, że przy obecnym kursie politycznym i gospodarczym jego koncepcje będą zdobywać poparcie społeczne, a przy okazji pojawią się kolejni ich propagatorzy.
Krzysztof Derebecki