2011-11-03 22:52:14
Adam Boniecki to postać nietypowa. Redaktor senior „Tygodnika Powszechnego” znany jest z wyjątkowo wyważonych, liberalnych poglądów oraz skromności. To rzecz w Kościele rzadko spotykana. Jeszcze z dzieciństwa pamiętam, że katecheci zawsze jeździli najlepszymi autami spośród nauczycieli. Skala ujawnionej pedofilii każe cieszyć się, że dokonywali takiej sublimacji popędu seksualnego, niemniej Boniecki nie słynie z szybkich aut, a mimo to znany jest z trzeźwych przekonań, niezwykłego ciepła i zrozumienia dla oponentów.
20 lat temu widziano w nim błyskotliwego intelektualistę z szansami na co najmniej tytuł biskupi, ale jednak pozostał skromnym zakonnikiem. Zastąpił Turowicza w „Tygodniku” i chociaż doczekał się tytułu generała zakonu, to na pewno są to daleko mniej prestiżowe funkcje aniżeli posadka w Episkopacie, pozwalająca brylować w mediach, rządzić diecezją i rozstawiać po kątach niepokornych podwładnych. Jego pismo jest dzisiaj dość niszowe i unika kontrowersji, nie ciesząc się specjalną sympatią w parafiach.
Miał też ks. Adam poczucie humoru. Nazywany przez toruńskie kręgi „Obłudnikiem” albo „Żydownikiem” periodyk swój jubileuszowy dodatek zatytułował „Żydownikiem” właśnie, pisząc o swoich żydowskich przyjaciołach i ich kulturze. „Tygodnik” nie szedł jednak śladami prawicy, która w ostatnim czasie oczarowana islamofobią nagle przestała być antysemicka, no może poza polskimi faszystami, zbyt pielęgnującymi własne dziedzictwo nienawiści. Na łamach krakowskiego czasopisma zorganizowana została debata o Flotylli Wolności z udziałem m.in. lewicowych dziennikarzy Przemysława Wielgosza i Romana Kurkiewicza. Pierwszy jest jednym z głównych aktywistów propalestyńskich w Polsce, drugi próbował uczestniczyć w II edycji Flotylli, chociaż jego statek zatopili izraelscy komandosi. Tematem jednego z numerów była edukacja seksualna nietraktowana jako szatańskie nasienie, lecz bolesne zaniedbanie. Drukowano tu wywiady z Zygmuntem Baumanem i Michałem Głowińskim. Ten drugi opowiadał o swoim coming outcie! Krytykowano homofobię i lustracyjną obsesję.
Boniecki znany jest z ciepła i zrozumienia dla niewierzących. Kiedy neofita antyklerykalizmu Palikot rozpętał kolejną wojnę o krzyż zawieszony niegdyś w Sejmie w ramach samowolki posłów AWS-u, ks. Adam nie kibicował mu, ale daleki był też od języka potępienia bezbożnych herezji. Mało tego, przyznał, że rozumie te zachowania. Kiedy tworzyły się dziwaczne koalicje oburzonych kleru z naczelnym znanego z poszanowania tradycyjnych wartości „Playboya” przeciwko obecności niejakiego Nergala w programie rozrywkowym TVP, Boniecki zauważył, że są absurdalne. Przecież satanista musi również wierzyć w Boga – wytykał oburzonym 77-letni duchowny. Tak więc krótko mówiąc ks. Adam wymiata. Mówię to ja, 21-letni ateista z niewierzącego domu, socjalista i antyklerykał, który dzisiaj zbierał podpisy pod projektem liberalizacji ustawy antyaborcyjnej.
Postać tolerancyjnego humanisty jest jednak oczywiście niemożliwa do zaakceptowania dla polskiego Kościoła. Zakon zabronił mu publicznych wypowiedzi, oburzony jego deklarowanym publicznie zrozumieniem dla Palikota. Bonieckiego potraktowano niemal tak jak ks. Natanka wykrzykującego, że „jawiący się” na nastoletniej głowie żel jest znakiem sił nieczystych. Po raz kolejny z Kościoła dobiega sygnał, że okej jest Wojtyła. Autorytet wszystkich Polaków tolerujący rozwój biznesowy Radia Maryja, obrażający na Jasnej Górze chorych na HIV, obściskujący się z Pinochetem. Zwalczający twardo teologię wyzwolenia, aby w jej miejsce obsadzać wszystkie stanowiska największymi konserwami wraz ze swoim pupilem, Ratzingerem, na czele. JP2 też wierzył, że prezerwatywa czy homoseksualizm to grzechy i nie zanegował doktryny mówiącej o tym, że nieochrzczone dzieci spadają w otchłań, nie mogąc z definicji iść do nieba. Sprawny wizerunkowo ultrakonserwatysta strzelający seriami określeniem dialog ma stanowić symbol otwarcia. To wszystko jest w porządku, tak jak duchowny oświadczający, że za sukcesem lądowania na Okęciu stoi obecność na pokładzie papieskich relikwii. Ok jest blichtr, ok jest przykrywanie pedofilii, nieoficjalny rasizm, antysemityzm czy seksizm. Wporzo jest Berlusconi, spoko Katechizm zamiast Konstytucji RP. W porządku nie jest tylko wielkiej kultury starszy pan, który ideę dialogu traktuje poważnie wcielając ją w życie przez całe swoje życie.
Moje oburzenie można oczywiście krótko streścić. Tak więc cieszę się, że epatujący agresją Adam Boniecki znika z medialnego dyskursu. Dobrze, że partnerami nas, niewierzących będą w sferze publicznej teraz tak wyważeni duchowni jak Głódź, Michalik czy Rydzyk. Nareszcie przestaniemy identyfikować kler z przemysłem nienawiści. Warto też dodać, że po polskim niebie fruwają tęczowe jednorożce, moja dziewczyna ma swobodny dostęp do badań prenatalnych, natomiast przez okno wpada, ciepły letni wiatr.
20 lat temu widziano w nim błyskotliwego intelektualistę z szansami na co najmniej tytuł biskupi, ale jednak pozostał skromnym zakonnikiem. Zastąpił Turowicza w „Tygodniku” i chociaż doczekał się tytułu generała zakonu, to na pewno są to daleko mniej prestiżowe funkcje aniżeli posadka w Episkopacie, pozwalająca brylować w mediach, rządzić diecezją i rozstawiać po kątach niepokornych podwładnych. Jego pismo jest dzisiaj dość niszowe i unika kontrowersji, nie ciesząc się specjalną sympatią w parafiach.
Miał też ks. Adam poczucie humoru. Nazywany przez toruńskie kręgi „Obłudnikiem” albo „Żydownikiem” periodyk swój jubileuszowy dodatek zatytułował „Żydownikiem” właśnie, pisząc o swoich żydowskich przyjaciołach i ich kulturze. „Tygodnik” nie szedł jednak śladami prawicy, która w ostatnim czasie oczarowana islamofobią nagle przestała być antysemicka, no może poza polskimi faszystami, zbyt pielęgnującymi własne dziedzictwo nienawiści. Na łamach krakowskiego czasopisma zorganizowana została debata o Flotylli Wolności z udziałem m.in. lewicowych dziennikarzy Przemysława Wielgosza i Romana Kurkiewicza. Pierwszy jest jednym z głównych aktywistów propalestyńskich w Polsce, drugi próbował uczestniczyć w II edycji Flotylli, chociaż jego statek zatopili izraelscy komandosi. Tematem jednego z numerów była edukacja seksualna nietraktowana jako szatańskie nasienie, lecz bolesne zaniedbanie. Drukowano tu wywiady z Zygmuntem Baumanem i Michałem Głowińskim. Ten drugi opowiadał o swoim coming outcie! Krytykowano homofobię i lustracyjną obsesję.
Boniecki znany jest z ciepła i zrozumienia dla niewierzących. Kiedy neofita antyklerykalizmu Palikot rozpętał kolejną wojnę o krzyż zawieszony niegdyś w Sejmie w ramach samowolki posłów AWS-u, ks. Adam nie kibicował mu, ale daleki był też od języka potępienia bezbożnych herezji. Mało tego, przyznał, że rozumie te zachowania. Kiedy tworzyły się dziwaczne koalicje oburzonych kleru z naczelnym znanego z poszanowania tradycyjnych wartości „Playboya” przeciwko obecności niejakiego Nergala w programie rozrywkowym TVP, Boniecki zauważył, że są absurdalne. Przecież satanista musi również wierzyć w Boga – wytykał oburzonym 77-letni duchowny. Tak więc krótko mówiąc ks. Adam wymiata. Mówię to ja, 21-letni ateista z niewierzącego domu, socjalista i antyklerykał, który dzisiaj zbierał podpisy pod projektem liberalizacji ustawy antyaborcyjnej.
Postać tolerancyjnego humanisty jest jednak oczywiście niemożliwa do zaakceptowania dla polskiego Kościoła. Zakon zabronił mu publicznych wypowiedzi, oburzony jego deklarowanym publicznie zrozumieniem dla Palikota. Bonieckiego potraktowano niemal tak jak ks. Natanka wykrzykującego, że „jawiący się” na nastoletniej głowie żel jest znakiem sił nieczystych. Po raz kolejny z Kościoła dobiega sygnał, że okej jest Wojtyła. Autorytet wszystkich Polaków tolerujący rozwój biznesowy Radia Maryja, obrażający na Jasnej Górze chorych na HIV, obściskujący się z Pinochetem. Zwalczający twardo teologię wyzwolenia, aby w jej miejsce obsadzać wszystkie stanowiska największymi konserwami wraz ze swoim pupilem, Ratzingerem, na czele. JP2 też wierzył, że prezerwatywa czy homoseksualizm to grzechy i nie zanegował doktryny mówiącej o tym, że nieochrzczone dzieci spadają w otchłań, nie mogąc z definicji iść do nieba. Sprawny wizerunkowo ultrakonserwatysta strzelający seriami określeniem dialog ma stanowić symbol otwarcia. To wszystko jest w porządku, tak jak duchowny oświadczający, że za sukcesem lądowania na Okęciu stoi obecność na pokładzie papieskich relikwii. Ok jest blichtr, ok jest przykrywanie pedofilii, nieoficjalny rasizm, antysemityzm czy seksizm. Wporzo jest Berlusconi, spoko Katechizm zamiast Konstytucji RP. W porządku nie jest tylko wielkiej kultury starszy pan, który ideę dialogu traktuje poważnie wcielając ją w życie przez całe swoje życie.
Moje oburzenie można oczywiście krótko streścić. Tak więc cieszę się, że epatujący agresją Adam Boniecki znika z medialnego dyskursu. Dobrze, że partnerami nas, niewierzących będą w sferze publicznej teraz tak wyważeni duchowni jak Głódź, Michalik czy Rydzyk. Nareszcie przestaniemy identyfikować kler z przemysłem nienawiści. Warto też dodać, że po polskim niebie fruwają tęczowe jednorożce, moja dziewczyna ma swobodny dostęp do badań prenatalnych, natomiast przez okno wpada, ciepły letni wiatr.