2011-11-07 23:59:14
Jacy są młodzi? To awangarda liberalizacji światopoglądowej, czyli kulturowej rewolucji jaka oplata całą, globalną Północ. Nawet u nas, na rubieżach zachodniej cywilizacji, postępuje wyzwolenie obyczajowe. Młodzi robią rzeczy, które nie śniły się nie tylko pokoleniu moich rodziców, ale nawet i ludziom starszym ode mnie często raptem kilka lat. Już nie tylko maleje liczba małżeństw kościelnych, ale i wzrasta rozwodów. W chętnie odwiedzanych przez warszawską młodzież klubach można spotkać całkiem otwarcie deklarujących swoją seksualność gejów, co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia. Zmieniają się i postawy polityczne. Do Sejmu zajętego niemal na wyłączność przez konserwatywne światopoglądowo partie, które nieomal nie dostosowały ustawodawstwa aborcyjnego do poziomu marzeń najbardziej konserwatywnego kleru, dostało się nagle ugrupowanie wprost epatujące luźną obyczajowością. Drużyna Palikota zaoferowała nam cały bukiet kontrkulturowych w polskich warunkach postaci, robiąc świetny wynik wyborczy. Wyraźnie lepszy nawet od Unii Pracy, która dzięki proaborcyjnej kampanii weszła z bardzo dobrym rezultatem do Sejmu przed 18 laty.
Uznałem, że w takiej sytuacji z łatwością zbiorę na moim roku mnóstwo podpisów pod listą poparcia obywatelskiego projektu ustawy o świadomym macierzyństwie. Przygotowany przez feministyczne środowiska projekt zakłada m.in. wprowadzenie edukacji seksualnej do szkół i liberalizację ustawodawstwa antyaborcyjnego. Postulaty, jak wydawałoby się, powinny znaleźć mnóstwo poparcia u młodych ludzi. To przecież oni łamią granice obyczajowości, prowadzą najbardziej intensywne życie towarzyskie. Widząc oczami wyobraźni triumfujące zastępy armii zbawienia komunistycznej cywilizacji śmierci, rozrzuciłem na jednym z wykładów druki z miejscem na podpisy pod tym wnioskiem. Na sali siedziało wówczas na oko z dobre 60 osób. Dostałem 8 podpisów. W tym 1 chłopak.
Wyniki poprawiły się nieco później gdy parę kolejnych, nieobecnych na wykładzie osób podpisało się na ćwiczeniach. W dalszym ciągu wychodziło jednak na to, że my, entuzjaści inicjatywy „Tak dla kobiet” stanowimy wyraźną mniejszość. Co zabawne, znajomi z roku wyjaśniali, że zgadzają się z postulatem wprowadzenia edukacji do szkół. Kiedy jednak chodziło o akceptację postulatu prawa do dysponowania przez kobietę swoim ciałem wedle własnej woli, ich milczenie udowadniało lata kolonizacji totalitarną ideologią, która rości sobie prawo do zadawania krzywdy słabszej społecznie płci, eufemistycznie określając się mianem obrońców życia.
18 lat temu wniosek o referendum ws. aborcji podpisało 1,3 mln ludzi. Ich mobilizacja wytworzyła potężny elektorat, który pozwolił uzyskać blisko 8% poparcia w wyborach do Sejmu Unii Pracy. Referendum się nie odbyło, ponieważ poprzedni parlament wolał w przeciwieństwie do neoliberalnej lewicy rozumieć, że socjalizm oznacza zarówno sprzeciw wobec nierówności ekonomicznej, jak i dławienia indywidualnej wolności rozumianej w sensie praw człowieka, a nie wielkiego kapitału. Ówczesny, fanatycznie antykomunistyczny Sejm połączył więc ideę demontażu bezpieczeństwa socjalnego z fundamentalizmem katolickim. Po deregulacji rynku i upowszechnieniu ubóstwa, odebrano prawa kobietom. Byliśmy pierwszym krajem na świecie (do dzisiaj oprócz nas zrobiła to tylko Nikaragua), który odebrał im ich dotychczasowe przywileje. Lubimy psioczyć na posłów, że są uległym ciemnogrodem, służalczym wobec Kościoła. Pytanie jednak czy aby na pewno społeczeństwo idzie do przodu prędzej od nich? Awangarda kulturowych zmian, młodzi ludzie studiujący na niezłej uczelni w podobno najbardziej tolerancyjnym polskim mieście, nie poświadczają tego przekonania.
Młodzi Polacy równie chętnie co ich rówieśnicy słuchają muzyki z iPodów, ale to bynajmniej nie wpisuje ich z definicji w nurt postępu. Bardzo chciałbym widzieć wśród rówieśników burzycieli starego, zgniłego porządku wstecznych norm. Ale widzę przede wszystkim dużą bezradność, którą próbuje się maskować rubasznymi żartami i dużą ilością wychlanego na imprezie alkoholu. Nabijanie się z zakonnic przypominających pingwiny nie świadczy o redefiniowaniu powszechnie obowiązujących wartości w sytuacji, gdy najbardziej kontrkulturowy gest do którego jest zdolny młody człowiek, to sięgnięcie po prezerwatywę. Możemy dalej wierzyć, że wszystko samo się zrobi, a moi rówieśnicy to urealnienie wolnościowego snu. Ja jednak widzę jak powierzchowne jest to złudzenie. W głębi duszy znowu czuję się chłopcem, który pomimo tego, że mieszka na dość bogatych przedmieściach Warszawy i chodzi do niepublicznej szkoły, jako jedyny ma wolne gdy koleżanki i koledzy słuchają idiotycznych wynurzeń katechety, za co uhonorowani zostaną materialistycznymi bonusami do komunii, najbardziej gorliwym aktem pokornej pobożności własnych rodziców.
Chciałbym, żebyśmy wszyscy zakorzenili to powierzchowne złudzenie na tyle mocno, aby stało się prawdziwym, głębokim przeświadczeniem, wszystkich z nas, w imię którego bardzo dbamy o to, żeby ukochane przez nas kobiety miały prawo do dramatycznego, ale wolnego wyboru, tak istotnego dla ich przyszłości. To długa droga, ale jej początek jest bardzo prosty. Wystarczy, że klikniecie tutaj, wydrukujecie i popytacie paru znajomych. Może powiedzie się wam lepiej niż mi.
Uznałem, że w takiej sytuacji z łatwością zbiorę na moim roku mnóstwo podpisów pod listą poparcia obywatelskiego projektu ustawy o świadomym macierzyństwie. Przygotowany przez feministyczne środowiska projekt zakłada m.in. wprowadzenie edukacji seksualnej do szkół i liberalizację ustawodawstwa antyaborcyjnego. Postulaty, jak wydawałoby się, powinny znaleźć mnóstwo poparcia u młodych ludzi. To przecież oni łamią granice obyczajowości, prowadzą najbardziej intensywne życie towarzyskie. Widząc oczami wyobraźni triumfujące zastępy armii zbawienia komunistycznej cywilizacji śmierci, rozrzuciłem na jednym z wykładów druki z miejscem na podpisy pod tym wnioskiem. Na sali siedziało wówczas na oko z dobre 60 osób. Dostałem 8 podpisów. W tym 1 chłopak.
Wyniki poprawiły się nieco później gdy parę kolejnych, nieobecnych na wykładzie osób podpisało się na ćwiczeniach. W dalszym ciągu wychodziło jednak na to, że my, entuzjaści inicjatywy „Tak dla kobiet” stanowimy wyraźną mniejszość. Co zabawne, znajomi z roku wyjaśniali, że zgadzają się z postulatem wprowadzenia edukacji do szkół. Kiedy jednak chodziło o akceptację postulatu prawa do dysponowania przez kobietę swoim ciałem wedle własnej woli, ich milczenie udowadniało lata kolonizacji totalitarną ideologią, która rości sobie prawo do zadawania krzywdy słabszej społecznie płci, eufemistycznie określając się mianem obrońców życia.
18 lat temu wniosek o referendum ws. aborcji podpisało 1,3 mln ludzi. Ich mobilizacja wytworzyła potężny elektorat, który pozwolił uzyskać blisko 8% poparcia w wyborach do Sejmu Unii Pracy. Referendum się nie odbyło, ponieważ poprzedni parlament wolał w przeciwieństwie do neoliberalnej lewicy rozumieć, że socjalizm oznacza zarówno sprzeciw wobec nierówności ekonomicznej, jak i dławienia indywidualnej wolności rozumianej w sensie praw człowieka, a nie wielkiego kapitału. Ówczesny, fanatycznie antykomunistyczny Sejm połączył więc ideę demontażu bezpieczeństwa socjalnego z fundamentalizmem katolickim. Po deregulacji rynku i upowszechnieniu ubóstwa, odebrano prawa kobietom. Byliśmy pierwszym krajem na świecie (do dzisiaj oprócz nas zrobiła to tylko Nikaragua), który odebrał im ich dotychczasowe przywileje. Lubimy psioczyć na posłów, że są uległym ciemnogrodem, służalczym wobec Kościoła. Pytanie jednak czy aby na pewno społeczeństwo idzie do przodu prędzej od nich? Awangarda kulturowych zmian, młodzi ludzie studiujący na niezłej uczelni w podobno najbardziej tolerancyjnym polskim mieście, nie poświadczają tego przekonania.
Młodzi Polacy równie chętnie co ich rówieśnicy słuchają muzyki z iPodów, ale to bynajmniej nie wpisuje ich z definicji w nurt postępu. Bardzo chciałbym widzieć wśród rówieśników burzycieli starego, zgniłego porządku wstecznych norm. Ale widzę przede wszystkim dużą bezradność, którą próbuje się maskować rubasznymi żartami i dużą ilością wychlanego na imprezie alkoholu. Nabijanie się z zakonnic przypominających pingwiny nie świadczy o redefiniowaniu powszechnie obowiązujących wartości w sytuacji, gdy najbardziej kontrkulturowy gest do którego jest zdolny młody człowiek, to sięgnięcie po prezerwatywę. Możemy dalej wierzyć, że wszystko samo się zrobi, a moi rówieśnicy to urealnienie wolnościowego snu. Ja jednak widzę jak powierzchowne jest to złudzenie. W głębi duszy znowu czuję się chłopcem, który pomimo tego, że mieszka na dość bogatych przedmieściach Warszawy i chodzi do niepublicznej szkoły, jako jedyny ma wolne gdy koleżanki i koledzy słuchają idiotycznych wynurzeń katechety, za co uhonorowani zostaną materialistycznymi bonusami do komunii, najbardziej gorliwym aktem pokornej pobożności własnych rodziców.
Chciałbym, żebyśmy wszyscy zakorzenili to powierzchowne złudzenie na tyle mocno, aby stało się prawdziwym, głębokim przeświadczeniem, wszystkich z nas, w imię którego bardzo dbamy o to, żeby ukochane przez nas kobiety miały prawo do dramatycznego, ale wolnego wyboru, tak istotnego dla ich przyszłości. To długa droga, ale jej początek jest bardzo prosty. Wystarczy, że klikniecie tutaj, wydrukujecie i popytacie paru znajomych. Może powiedzie się wam lepiej niż mi.