2011-12-13 22:20:12
Z 13 grudnia jest większy kłopot jak z Powstaniem. W przypadku tego drugiego trudno mówić o czymś więcej jak bohaterstwie i lekkomyślności. Była to w gruncie rzeczy bezmyślna w sensie strategicznym jatka, której efekt stanowi kaźń mieszkańców mojego rodzinnego miasta. Natomiast decyzja Jaruzelskiego miała swoje za i przeciw, minęło 30 lat, a my naprawdę dalej nie wiemy na ile była słuszną. Są argumenty za i przeciw. Znam je, większość czytelników też, więc nie chce mi się tutaj pisać kolejnego referatu na ten temat.
Z polską historią w ogóle jest taki problem, że dużo o niej mówimy, piszemy i nawet (o dziwo) czytamy, a dalej myślenie na jej temat jest pełne mitów i martyrologii. Nacjonalizm ma to do siebie, że przeczy starej, wydawałoby się bezsprzecznej zasadzie, że im więcej edukacji, tym lepiej. Nakłada on na naukę historii taką soczewkę, przez którą dalej nie myślimy racjonalnie, pod wpływem emocji ogarniając wszelkie doświadczenia nas samych, jak i naszych przodków dotyczące. Mimo tego wpycha się w proces nauczania informacje o kolejnych bitwach, mordach, powstaniach, a i tak nie pozwala to nikomu nauczyć się analizy kryzysów gospodarczych czy organizowania się w pracy, o tradycyjnie rozumianej sferze politycznej nawet nie wspominając.
Wczoraj TVP nadała program, w którym znani ludzie (przeważnie mężczyźni) odpowiadali na pytania o PRL. Najlepszą wiedzą wykazał się Jacek Kurski. Europoseł pokazał, że paradoksalnie na skrajnej prawicy są jeszcze ludzie, którzy kumają jak dzieje przebiegały. Szkoda tylko, że nie przekreśla to tych idiotyzmów jakie wyczyniają w sferze publicznej i kiedy stanowią obowiązujące nas prawo. Nie wiadomo czyj obecnie bulterier podziękował koleżankom i kolegom z opozycji, którzy nie porobili karier politycznych, a dzięki którym Polska jest dzisiaj niepodległa. Piotr Kraśko podziękował mu za te piękne słowa. Szkoda tylko, że nawet w pięknych słowach musi kryć się instrumentalne traktowanie przeszłości. Tak jakby Polska, nawet ta autorytarna, niepodległą w 81’ nie była…
Jestem raczej krytykiem Jaruzelskiego i skłaniałbym się ku zdaniu, że jego pucz nie był dobrą rzeczą. Wyprowadzanie czołgów na ulice, internowanie opozycji i ograniczanie jakichkolwiek swobód, niszczenie życia, zabranianie wyjazdów, to nie są metody realizacji tak instrumentalizowanej przez polskich przywódców racji stanu. Jeżeli dyktator byłby patriotą, to podałby się do dymisji, a nie umacniał swoją władzę, twierdząc, że robi to z myślą o Polsce. Z drugiej strony zmył swoje winy. Doprowadził do rozmów z opozycją, współuczestniczył w demontażu reżimu i pomógł ustabilizować demokrację. Nie żyło mu się w III RP specjalnie źle, miał niezły dom w niezłej części Warszawy, ale nie obstawił się też panienkami w willi z basenem, czy nie zwiał objuczony złotem jak niedawno Ben Ali z Tunezji. To nie za Stan Wojenny powinniśmy mieć do niego pretensje. Raczej za nadzorowanie antysemickich czystek w armii po Wojnie Sześciodniowej. Przede wszystkim Czesi i Słowacy nie powinni mu nigdy nie wybaczyć udziału w dławieniu ich rewolucji, kiedy nasze wojska pancerne rozjeżdżały ich wolność. Za to mógłby gnić w więzieniu niezależnie od tego jak bardzo się już zestarzał.
To wszystko są pytania na które rozpadający się na cząstki, coraz brzydszy, bardziej schorowany i ślepy Jaruzelski nam nigdy nie odpowie. Podobnie jak historia, o której nawija się za dużo nie mówiąc żadnych konkretów. Te tajemnicze dzieje ciągle będą fruwać jak bumerang w zakamarkach naszych myśli, nawet moim rówieśnikom ryjąc przekonania, z czego nic nie wyniknie.
A tych zatroskanych o wolność chłopaków, którzy na co dzień podziwiają politycznego bliźniaka Jaruzelskiego, czyli Pinocheta, aby raz w roku łazić wieczorem pod dom starego pryka, podziwiam i zazdroszczę im zarazem. Podziwiam, że chce im się stać w mroźny, słowiański grudzień na powietrzu i bawić się w kretyńskie gusła, a zazdroszczę, że mają na to jeszcze czas w dniu roboczym.
P.S. Największe jaja są chyba za to z faktu, że dzisiaj Jarek, który tak wytrwale mobilizuje socjalny elektorat odżegnując się od lewicowości, pragnie przeć naprzód niczym Chiny, te neoliberalne i komunistyczne przecież zarazem!
Z polską historią w ogóle jest taki problem, że dużo o niej mówimy, piszemy i nawet (o dziwo) czytamy, a dalej myślenie na jej temat jest pełne mitów i martyrologii. Nacjonalizm ma to do siebie, że przeczy starej, wydawałoby się bezsprzecznej zasadzie, że im więcej edukacji, tym lepiej. Nakłada on na naukę historii taką soczewkę, przez którą dalej nie myślimy racjonalnie, pod wpływem emocji ogarniając wszelkie doświadczenia nas samych, jak i naszych przodków dotyczące. Mimo tego wpycha się w proces nauczania informacje o kolejnych bitwach, mordach, powstaniach, a i tak nie pozwala to nikomu nauczyć się analizy kryzysów gospodarczych czy organizowania się w pracy, o tradycyjnie rozumianej sferze politycznej nawet nie wspominając.
Wczoraj TVP nadała program, w którym znani ludzie (przeważnie mężczyźni) odpowiadali na pytania o PRL. Najlepszą wiedzą wykazał się Jacek Kurski. Europoseł pokazał, że paradoksalnie na skrajnej prawicy są jeszcze ludzie, którzy kumają jak dzieje przebiegały. Szkoda tylko, że nie przekreśla to tych idiotyzmów jakie wyczyniają w sferze publicznej i kiedy stanowią obowiązujące nas prawo. Nie wiadomo czyj obecnie bulterier podziękował koleżankom i kolegom z opozycji, którzy nie porobili karier politycznych, a dzięki którym Polska jest dzisiaj niepodległa. Piotr Kraśko podziękował mu za te piękne słowa. Szkoda tylko, że nawet w pięknych słowach musi kryć się instrumentalne traktowanie przeszłości. Tak jakby Polska, nawet ta autorytarna, niepodległą w 81’ nie była…
Jestem raczej krytykiem Jaruzelskiego i skłaniałbym się ku zdaniu, że jego pucz nie był dobrą rzeczą. Wyprowadzanie czołgów na ulice, internowanie opozycji i ograniczanie jakichkolwiek swobód, niszczenie życia, zabranianie wyjazdów, to nie są metody realizacji tak instrumentalizowanej przez polskich przywódców racji stanu. Jeżeli dyktator byłby patriotą, to podałby się do dymisji, a nie umacniał swoją władzę, twierdząc, że robi to z myślą o Polsce. Z drugiej strony zmył swoje winy. Doprowadził do rozmów z opozycją, współuczestniczył w demontażu reżimu i pomógł ustabilizować demokrację. Nie żyło mu się w III RP specjalnie źle, miał niezły dom w niezłej części Warszawy, ale nie obstawił się też panienkami w willi z basenem, czy nie zwiał objuczony złotem jak niedawno Ben Ali z Tunezji. To nie za Stan Wojenny powinniśmy mieć do niego pretensje. Raczej za nadzorowanie antysemickich czystek w armii po Wojnie Sześciodniowej. Przede wszystkim Czesi i Słowacy nie powinni mu nigdy nie wybaczyć udziału w dławieniu ich rewolucji, kiedy nasze wojska pancerne rozjeżdżały ich wolność. Za to mógłby gnić w więzieniu niezależnie od tego jak bardzo się już zestarzał.
To wszystko są pytania na które rozpadający się na cząstki, coraz brzydszy, bardziej schorowany i ślepy Jaruzelski nam nigdy nie odpowie. Podobnie jak historia, o której nawija się za dużo nie mówiąc żadnych konkretów. Te tajemnicze dzieje ciągle będą fruwać jak bumerang w zakamarkach naszych myśli, nawet moim rówieśnikom ryjąc przekonania, z czego nic nie wyniknie.
A tych zatroskanych o wolność chłopaków, którzy na co dzień podziwiają politycznego bliźniaka Jaruzelskiego, czyli Pinocheta, aby raz w roku łazić wieczorem pod dom starego pryka, podziwiam i zazdroszczę im zarazem. Podziwiam, że chce im się stać w mroźny, słowiański grudzień na powietrzu i bawić się w kretyńskie gusła, a zazdroszczę, że mają na to jeszcze czas w dniu roboczym.
P.S. Największe jaja są chyba za to z faktu, że dzisiaj Jarek, który tak wytrwale mobilizuje socjalny elektorat odżegnując się od lewicowości, pragnie przeć naprzód niczym Chiny, te neoliberalne i komunistyczne przecież zarazem!