2012-06-17 23:33:39
Kiedy zacząłem chodzić na zajęcia na uniwersytecie, byłem zachwycony. Nie rozczarowującą dla początkującego studenta dydaktyką, a dostępem do bezprzewodowej sieci, wówczas jeszcze nie tak rozpowszechnionej, co obecnie. Odhaczając obecności na zajęciach nudnych jak flaki z olejem, mogłem produktywnie zabijać czas. Czytałem na potęgę, czerpiąc z zasobów sieci.
W ciągu tych 3 lat mobilne urządzenia z dostępem do sieci zdążyły się upowszechnić. Już nie tylko laptopy i netbooki, ale i tablety trafiają pod strzechy. Te ostatnie zaczęła sprzedawać nawet Biedronka. Wyrazem tej tendencji jest gęsta obecność takich urządzeń na salach wykładowych. Niestety internet nie zostaje wykorzystany jako okno na świat, ale dodatkowy ogłupiacz w świecie minimalizacji tekstu. Koleżanki i koledzy z roku z lubością przeglądają więc największe głupoty, automatycznie przewijając obraz na ekranach swoich kolejnych zabawek. W tempie karabinu maszynowego przeglądają treść mieszanki przekazu obrazkowego oblepionego resztkami słów. Internet miał wyzwolić media i być współtworzonym przez wszystkich użytkowników. Poruszamy się jednak po nim via kilka portali, a rozwój sieci mobilnej sprzyja upychaniu jej w zamkniętych aplikacjach, dodatkowo ograniczających swobodę internatutów. W przeszłość odeszła sieć będąca kompilacją amatorsko wykonywanych stron, po których jedynym przewodnikiem była wyszukiwarka. Mam wrażenie, że mimo wielu ożywczych trendów jakie wnosi we współczesne życie, jej potencjał jest marnowany. Mało tego, sprzyja ona niepokojącym trendom, a my korzystamy z jej dobrodziejstw w sposób najgłupszy. Nie dziwi więc popularność takich stron jak Kwejk.pl reklamujący się sloganem „Zrób coś debilnego. Podziel się tym” (ang. „Do epic shit. Share it”) czy Pyta.pl.
Druga ze wspomnianych stron działa od kilku lat, przez moment będąc też programem jednej z telewizji kablowych. W jej ramach trzech reporterów (niejacy: „Jaok”, „Koza” i „Grad”) przeprowadza relacje z odbywających się w Warszawie demonstracji. Na fali popularności udzielili ostatnio wywiadu „Wyborczej”, w którym opisali swoją działalność.
Prywatnie po raz pierwszy zetknąłem się z nimi w czasie ostatniej Manify, kiedy o moje uczestnictwo w niej wypytywał mnie „Jaok”. Dociekał, dlaczego uczestniczę w manifestacji i który jej postulat jest dla mnie najważniejszy, czy to np. zakaz golenia nóg. Ponieważ powiedziałem, że operowanie stereotypami jest nudne, a bardziej interesują mnie postulaty natury socjalnej, np. kwestia niższych płac dla słabszej płci i zjawisko szklanego sufitu, okazałem się niewystarczająco śmieszny, aby trafić do filmiku bijącego rekordy na YouTube. Miesiąc później spotkałem „Jaoka” w knajpie nieopodal mojego domu, gdzie umawiam się na piwo z przyjaciółmi. Bawiłem się uporczywym wpatrywaniem w prześmiesznego prowokatora, który już nie jest tak wyluzowany, jeśli sam staje się obiektem obserwacji.
O Pyta.pl dowiedziałem się zatem dość późno. Serwis zdobywa popularność od kilku lat, głośno zrobiło się o nim, gdy w twarz od Kazimiery Szczuki oberwał „Koza”. Zapytał on celebrytkę, czy wie, że prowadzony wówczas przez nią program o książkach „ssie pałkę”? Taki jest zresztą poziom Pyta.pl. Wśród niektórych naprawdę niezłych i surrealistycznych żartów, znajdziemy multum żenady odnoszącej się do prymitywnych stereotypów i jawnego rasizmu. Do łez bawi filmik, w którym „Koza” pyta w okolicach Krakowskiego Przedmieścia warszawiaków o to, „czy to dobrze, że Władimir Putin potępił ofiary zbrodni katyńskiej?”. Rozmówcy cieszą się z poprawy w relacjach z Kremlem... W rozmowie z „Wyborczą”, jeden z załogi Pyta.pl przypomina sobie, jak jego kolega wpadł na pomysł, aby pytać, „jak wpłynie na pana/pani plany to, że Sylwester wypadnie w tym roku w piątek 13.”? Zamiast perełek dominują jednak wygłupy rodem z podstawówki. Panowie wyśmiewają bezdomnych, żebraków i transseksualistów, czy zgrywają się z okazji dnia kobiet z czarnoskórego. Prowokują seksizmem i ageismem. Zaczęli chadzać też na prawicowe demonstracje, gdzie wzbudzają wściekłość narodowców, przedstawiając się jako dziennikarze TVN Meteo.
Co chcą osiągnąć? Jak przyznają, na demonstracje przychodzą wymęczeni piątkowymi imprezami, pragnąc pokazać radykalizm swoich rozmówców. Zapytani przez dziennikarkę o rasistowską prowokację własnego autorstwa bronią się, że przecież taka konwencja, wszystko przerysowane. Przyznają, że granicą jest dla nich wyśmiewanie niepełnosprawności, chociaż mieli i takie pomysły (sic!). „Koza” protekcjonalnie tłumaczy, że wkurzają go pijacy podbijający do niego po fajkę, którzy wolą żebrać zamiast wziąć się do pracy. Takie luzaki imprezowe, a chcą dyscyplinować! „Ja w tym czasie muszę codziennie rano wstawać do pracy” , objaśnia, ale przerywa zagłuszony rechotem kolegów. „No dobra… co trzeci dzień popołudniu” – uzupełnia.
Jak „Koza” widzi dzisiejszą Polskę? „Jest naprawdę całkiem dobrze. No, może poza cenami fajek i tym, że można by zalegalizować narkotyki. I polityką oczywiście. Ilekroć dzieje się coś ważnego i jest autentyczna potrzeba wyjścia na ulicę i zaprotestowania, to wszyscy siedzą w domu. Ludziom naprawdę przydałoby się obudzić”. Kiedy tłumaczyłem, że irytują mnie przyszłe, niższe pensje mojej partnerki, jakoś nie zmieściłem się w reportażu.
Ale w sumie nie jest tak źle... Rzeczywistość zdaje się być w porządku, kiedy oglądam te idiotyzmy na poziomie programów tworzonych przez pewnego nieszczęśnika, dzielącego ze mną jedno nazwisko. Od półtora roku w ogóle już niczego nie palę, nawet w piątki, co mnie więc jeszcze drażni? Posiedzę spokojnie w domu. Musiałoby się wydarzyć coś ważnego, żeby mnie z niego wyrwać. Póki co jednak piwo w Warszawie daje się kupić w barze za 8 zł. Nie ma się co burzyć…
Tak więc siedźcie w sieci. Ale z sensem.
W ciągu tych 3 lat mobilne urządzenia z dostępem do sieci zdążyły się upowszechnić. Już nie tylko laptopy i netbooki, ale i tablety trafiają pod strzechy. Te ostatnie zaczęła sprzedawać nawet Biedronka. Wyrazem tej tendencji jest gęsta obecność takich urządzeń na salach wykładowych. Niestety internet nie zostaje wykorzystany jako okno na świat, ale dodatkowy ogłupiacz w świecie minimalizacji tekstu. Koleżanki i koledzy z roku z lubością przeglądają więc największe głupoty, automatycznie przewijając obraz na ekranach swoich kolejnych zabawek. W tempie karabinu maszynowego przeglądają treść mieszanki przekazu obrazkowego oblepionego resztkami słów. Internet miał wyzwolić media i być współtworzonym przez wszystkich użytkowników. Poruszamy się jednak po nim via kilka portali, a rozwój sieci mobilnej sprzyja upychaniu jej w zamkniętych aplikacjach, dodatkowo ograniczających swobodę internatutów. W przeszłość odeszła sieć będąca kompilacją amatorsko wykonywanych stron, po których jedynym przewodnikiem była wyszukiwarka. Mam wrażenie, że mimo wielu ożywczych trendów jakie wnosi we współczesne życie, jej potencjał jest marnowany. Mało tego, sprzyja ona niepokojącym trendom, a my korzystamy z jej dobrodziejstw w sposób najgłupszy. Nie dziwi więc popularność takich stron jak Kwejk.pl reklamujący się sloganem „Zrób coś debilnego. Podziel się tym” (ang. „Do epic shit. Share it”) czy Pyta.pl.
Druga ze wspomnianych stron działa od kilku lat, przez moment będąc też programem jednej z telewizji kablowych. W jej ramach trzech reporterów (niejacy: „Jaok”, „Koza” i „Grad”) przeprowadza relacje z odbywających się w Warszawie demonstracji. Na fali popularności udzielili ostatnio wywiadu „Wyborczej”, w którym opisali swoją działalność.
Prywatnie po raz pierwszy zetknąłem się z nimi w czasie ostatniej Manify, kiedy o moje uczestnictwo w niej wypytywał mnie „Jaok”. Dociekał, dlaczego uczestniczę w manifestacji i który jej postulat jest dla mnie najważniejszy, czy to np. zakaz golenia nóg. Ponieważ powiedziałem, że operowanie stereotypami jest nudne, a bardziej interesują mnie postulaty natury socjalnej, np. kwestia niższych płac dla słabszej płci i zjawisko szklanego sufitu, okazałem się niewystarczająco śmieszny, aby trafić do filmiku bijącego rekordy na YouTube. Miesiąc później spotkałem „Jaoka” w knajpie nieopodal mojego domu, gdzie umawiam się na piwo z przyjaciółmi. Bawiłem się uporczywym wpatrywaniem w prześmiesznego prowokatora, który już nie jest tak wyluzowany, jeśli sam staje się obiektem obserwacji.
O Pyta.pl dowiedziałem się zatem dość późno. Serwis zdobywa popularność od kilku lat, głośno zrobiło się o nim, gdy w twarz od Kazimiery Szczuki oberwał „Koza”. Zapytał on celebrytkę, czy wie, że prowadzony wówczas przez nią program o książkach „ssie pałkę”? Taki jest zresztą poziom Pyta.pl. Wśród niektórych naprawdę niezłych i surrealistycznych żartów, znajdziemy multum żenady odnoszącej się do prymitywnych stereotypów i jawnego rasizmu. Do łez bawi filmik, w którym „Koza” pyta w okolicach Krakowskiego Przedmieścia warszawiaków o to, „czy to dobrze, że Władimir Putin potępił ofiary zbrodni katyńskiej?”. Rozmówcy cieszą się z poprawy w relacjach z Kremlem... W rozmowie z „Wyborczą”, jeden z załogi Pyta.pl przypomina sobie, jak jego kolega wpadł na pomysł, aby pytać, „jak wpłynie na pana/pani plany to, że Sylwester wypadnie w tym roku w piątek 13.”? Zamiast perełek dominują jednak wygłupy rodem z podstawówki. Panowie wyśmiewają bezdomnych, żebraków i transseksualistów, czy zgrywają się z okazji dnia kobiet z czarnoskórego. Prowokują seksizmem i ageismem. Zaczęli chadzać też na prawicowe demonstracje, gdzie wzbudzają wściekłość narodowców, przedstawiając się jako dziennikarze TVN Meteo.
Co chcą osiągnąć? Jak przyznają, na demonstracje przychodzą wymęczeni piątkowymi imprezami, pragnąc pokazać radykalizm swoich rozmówców. Zapytani przez dziennikarkę o rasistowską prowokację własnego autorstwa bronią się, że przecież taka konwencja, wszystko przerysowane. Przyznają, że granicą jest dla nich wyśmiewanie niepełnosprawności, chociaż mieli i takie pomysły (sic!). „Koza” protekcjonalnie tłumaczy, że wkurzają go pijacy podbijający do niego po fajkę, którzy wolą żebrać zamiast wziąć się do pracy. Takie luzaki imprezowe, a chcą dyscyplinować! „Ja w tym czasie muszę codziennie rano wstawać do pracy” , objaśnia, ale przerywa zagłuszony rechotem kolegów. „No dobra… co trzeci dzień popołudniu” – uzupełnia.
Jak „Koza” widzi dzisiejszą Polskę? „Jest naprawdę całkiem dobrze. No, może poza cenami fajek i tym, że można by zalegalizować narkotyki. I polityką oczywiście. Ilekroć dzieje się coś ważnego i jest autentyczna potrzeba wyjścia na ulicę i zaprotestowania, to wszyscy siedzą w domu. Ludziom naprawdę przydałoby się obudzić”. Kiedy tłumaczyłem, że irytują mnie przyszłe, niższe pensje mojej partnerki, jakoś nie zmieściłem się w reportażu.
Ale w sumie nie jest tak źle... Rzeczywistość zdaje się być w porządku, kiedy oglądam te idiotyzmy na poziomie programów tworzonych przez pewnego nieszczęśnika, dzielącego ze mną jedno nazwisko. Od półtora roku w ogóle już niczego nie palę, nawet w piątki, co mnie więc jeszcze drażni? Posiedzę spokojnie w domu. Musiałoby się wydarzyć coś ważnego, żeby mnie z niego wyrwać. Póki co jednak piwo w Warszawie daje się kupić w barze za 8 zł. Nie ma się co burzyć…
Tak więc siedźcie w sieci. Ale z sensem.