2012-08-24 15:27:57
Morderca z wyspy Utøya, chociaż trafniej byłoby powiedzieć o nim rzeźnik, został skazany na maksymalny wymiar kary przewidziany przez norweskie kodeksy. Dla niektórych, motywowanych nieraz równie opacznie rozumianym co przez Breivika, „chrześcijańskim” miłosierdziem, to kara zbyt niewielka. Nie jej surowość, ale nieuchronność będzie jednak najlepszą zapłatą, jaka spotka tego podłego człowieka. Byłem autentycznie poruszony dowiedziawszy się o tym, co stało się z jednym z ławników w jego procesie. Pełniący tę funkcję mężczyzna nazajutrz po masakrze, a więc na długo przed samym procesem, domagał się kary śmierci dla zbrodniarza. W Norwegii takie żądanie jest prawie nie do pomyślenia, dlatego po wyjściu sprawy na jaw wykluczono go ze składu ławników, m.in. na żądanie… rodzin ofiar. Tryumfem człowieczeństwa i praworządności oraz co najważniejsze: społeczeństwa nad Breivikiem jest to, że będzie musiał poddać się żmudnej, wieloletniej odsiadce w więzieniu. Zmierzyć się z systemem penitencjarnym innym od tego, jaki znamy z własnego podwórka. Swoje chore idee traktowane jako wyrocznię prawdy przeciwstawić zwykłej resocjalizacji.
Wyrok ten jest też sukcesem politycznym, który lewica powinna umieć wykorzystać. Od lat mamieni jesteśmy islamofobiczną papką, rasizmem naszych czasów wyrastającym z tej samej tradycji, co zbrodnie kolonializmu i antysemityzmu, właściwie poprzednim stuleciom, ale żywe do dzisiaj. To jednak nie te mityczne zagrożenia, insynuowane hipokryzją mediów szukających taniej sensacji i lęku przed Innym, doprowadziły do najgorszej masakry ostatnich lat. Dokonał jej blondyn o prawicowych poglądach, etniczny europejczyk. Podobno w imię obrony Europy przed wspomnianymi zagrożeniami…
Ultraprawicowy fundamentalizm to nie zwykłe zaburzenie psychiczne. To groźna ideologia, która zagraża Europie w przeciwieństwie do oczernianej przez prawicę wielokulturowości. Często broniąc się przed zagrożeniami, wypieramy z własnej świadomości pewne fakty. Wiele osób słysząc szczegóły tej masakry komentowało, że musiał dokonać jej człowiek niezrównoważony psychicznie. Norweski sąd, w którego praworządność jestem w stanie uwierzyć o wiele bardziej niż w jego polski odpowiednik zajmujący się seryjną pobłażliwością wobec założycieli piramid finansowych, uznał jednak, że jest inaczej. To był świadomy akt motywowany śmiertelnie groźną ideologią. Pamiętajmy o tym, kiedy 11 listopada i 1 maja polscy neonaziści wyjdą celebrować swój rzekomo neutralny „patriotyzm” w dni niezwiązane z ich dziedzictwem. Nie dajmy się zwodzić takim ludziom, dla których „zamawianie pięciu piw” nie jest „niestosownym” gestem, tak jak dla jednego z członków Obozu Narodowo-Radykalnego, pokazanego w „dokumencie” o tej organizacji wyświetlanym w YouTube.
Prawdziwe problemy dzisiejszej Europy, jak i konkretnie naszego państwa, to wzrost dysproporcji społecznych, prekaryzacja pracy i rozpad wspólnotowości, której sama liberalizacja obyczajów bynajmniej nie przywróci. Czyha na nas wiele zagrożeń, które mogą zostać skanalizowane w formie gniewu wobec tych, którzy są najsłabsi, tak jak to często działo się w naszej części świata po 1989 r. Lewica ma tutaj wiele do powiedzenia i wcale nie musi tego czynić pod starymi sztandarami. Często zdewastowanymi przez niekoniecznie zasłużone, ale znakomicie zakorzenione uprzedzenia, tak jak ten nieszczęsny socjalizm obwiniany o wszystko niczym Amerykanie zrzucający stonkę na stalinowski PRL...
Tony Judt w swoim „testamencie” Źle ma się kraj cytuje pewnego dwunastolatka. Chłopiec ten zauważył, że gdy „padnie słowo socjalizm natychmiast jest tak, jakby cegła przygniotła rozmowę i nie sposób jej skierować na poprzednie tory”. Być może to wyświechtane pojęcie nie jest wcale potrzebne. „Pora [jednak] znów pomyśleć” o nim, jak kończy swoją świeżo wydaną, znakomitą książkę Dlaczego gospodarka światowa potrzebuje krachu finansowego brytyjsko-polski ekonomista, Jan Toporowski. Bo wizja przeciwna inspiracjom ideologii Breivika, które przecież tak znakomicie przeniknęły do zbiorowej świadomości, to odpowiedź tak na kryzys ekonomiczny, jak i kulturowe zagrożenia dla naszego społeczeństwa.
Niestety socjalizm jako potwór z libertariańskich bajek nam aktualnie nie grozi. A byłoby cudownie, gdyby jednak trochę przyszedł nas poterroryzować tym okrutnym egalitaryzmem. To nie musi zresztą być akurat on, ważne jednak, żeby z naszej rozmowy zdjąć ten przygniatający ją ciężar.
Wyrok ten jest też sukcesem politycznym, który lewica powinna umieć wykorzystać. Od lat mamieni jesteśmy islamofobiczną papką, rasizmem naszych czasów wyrastającym z tej samej tradycji, co zbrodnie kolonializmu i antysemityzmu, właściwie poprzednim stuleciom, ale żywe do dzisiaj. To jednak nie te mityczne zagrożenia, insynuowane hipokryzją mediów szukających taniej sensacji i lęku przed Innym, doprowadziły do najgorszej masakry ostatnich lat. Dokonał jej blondyn o prawicowych poglądach, etniczny europejczyk. Podobno w imię obrony Europy przed wspomnianymi zagrożeniami…
Ultraprawicowy fundamentalizm to nie zwykłe zaburzenie psychiczne. To groźna ideologia, która zagraża Europie w przeciwieństwie do oczernianej przez prawicę wielokulturowości. Często broniąc się przed zagrożeniami, wypieramy z własnej świadomości pewne fakty. Wiele osób słysząc szczegóły tej masakry komentowało, że musiał dokonać jej człowiek niezrównoważony psychicznie. Norweski sąd, w którego praworządność jestem w stanie uwierzyć o wiele bardziej niż w jego polski odpowiednik zajmujący się seryjną pobłażliwością wobec założycieli piramid finansowych, uznał jednak, że jest inaczej. To był świadomy akt motywowany śmiertelnie groźną ideologią. Pamiętajmy o tym, kiedy 11 listopada i 1 maja polscy neonaziści wyjdą celebrować swój rzekomo neutralny „patriotyzm” w dni niezwiązane z ich dziedzictwem. Nie dajmy się zwodzić takim ludziom, dla których „zamawianie pięciu piw” nie jest „niestosownym” gestem, tak jak dla jednego z członków Obozu Narodowo-Radykalnego, pokazanego w „dokumencie” o tej organizacji wyświetlanym w YouTube.
Prawdziwe problemy dzisiejszej Europy, jak i konkretnie naszego państwa, to wzrost dysproporcji społecznych, prekaryzacja pracy i rozpad wspólnotowości, której sama liberalizacja obyczajów bynajmniej nie przywróci. Czyha na nas wiele zagrożeń, które mogą zostać skanalizowane w formie gniewu wobec tych, którzy są najsłabsi, tak jak to często działo się w naszej części świata po 1989 r. Lewica ma tutaj wiele do powiedzenia i wcale nie musi tego czynić pod starymi sztandarami. Często zdewastowanymi przez niekoniecznie zasłużone, ale znakomicie zakorzenione uprzedzenia, tak jak ten nieszczęsny socjalizm obwiniany o wszystko niczym Amerykanie zrzucający stonkę na stalinowski PRL...
Tony Judt w swoim „testamencie” Źle ma się kraj cytuje pewnego dwunastolatka. Chłopiec ten zauważył, że gdy „padnie słowo socjalizm natychmiast jest tak, jakby cegła przygniotła rozmowę i nie sposób jej skierować na poprzednie tory”. Być może to wyświechtane pojęcie nie jest wcale potrzebne. „Pora [jednak] znów pomyśleć” o nim, jak kończy swoją świeżo wydaną, znakomitą książkę Dlaczego gospodarka światowa potrzebuje krachu finansowego brytyjsko-polski ekonomista, Jan Toporowski. Bo wizja przeciwna inspiracjom ideologii Breivika, które przecież tak znakomicie przeniknęły do zbiorowej świadomości, to odpowiedź tak na kryzys ekonomiczny, jak i kulturowe zagrożenia dla naszego społeczeństwa.
Niestety socjalizm jako potwór z libertariańskich bajek nam aktualnie nie grozi. A byłoby cudownie, gdyby jednak trochę przyszedł nas poterroryzować tym okrutnym egalitaryzmem. To nie musi zresztą być akurat on, ważne jednak, żeby z naszej rozmowy zdjąć ten przygniatający ją ciężar.