Danse macabre
2012-09-27 22:47:19
Okazuje się, że wydarzeniem tygodnia jest los szczątków ofiar katastrofy smoleńskiej. W większości kultur na świecie ciała zmarłych otacza się szczególnym rodzajem szacunku. Nie do pomyślenia wydają się pewne zachowania wobec zwłok, a kiedy już do nich dochodzi, zwykle spotykają się z potępieniem. Pamiętamy co działo się kiedy ujawniono nagranie z udziałem amerykańskich marines. Znani z budowy demokracji na całym świecie żołnierze, tym razem oddawali mocz na ciała zabitych partyzantów (w języku mediów: terrorystów). Nawet administracja Obamy skrytykowała ten akt.

Przykro mi na myśl, że rodziny ofiar słynnej katastrofy być może nie chowały ciał swoich bliskich. Tylko czy naprawdę to jest najważniejsze? Zawsze byłem przekonany, że taka w grobach jest ich symbolika. Bo czy zmarłych obchodzi w jakim miejscu leży która część ich ciała? Groby to przede wszystkim pamięć ludzi, którzy na nie przychodzą, ich dbałość i wysiłek. Abstrahując od tego, że zamiast z powodów stanowiących esencję polityki (np. gospodarki), opozycja domaga się ustąpienia kluczowych polityków obozu władzy, wyjątkowo kompromitujące jest dla niej to, że uzależnia swe żądania od tego, który trup leży w jakim pudełku i na jakiej działce. Nie liczy się pamięć, liczy się tylko to gdzie aktualnie spoczywa żuchwa albo którą grudką ziemi przykryto obojczyk zmarłego. Jarosław Kaczyński to człowiek rodem ze wschodnich baśni. Domaga się przekładania grudek w myśl większej sprawy. Bo dla niego najważniejsze okazuje się to, aby skompletować ciała potrzaskane na szereg odłamków w wyniku wypadku lotniczego. Nie wiem jak wy, ale ja np. nie mam ochoty zastanawiać się jak wygląda ludzkie ciało po upadku samolotu…

Dopiero co bardziej radykalna z naszych partii prawicowych (wszak PO to liberałowie z ZCHN, korzystający z usług prawnych liberalnego klanu Giertychów) pokazała, że umie zajmować się czymś więcej niż tym nudnym jak (nomen omen) flaki z olejem: danse macabre. W debacie, która do historii przejdzie chyba niestety głównie dzięki naelektryzowanym włosom jej uczestników, po raz pierwszy od dawna przebiły się głosy innych ekonomistów, aniżeli „eksperci” od rynkowej ortodoksji. Był rzadko słyszalny Ryszard Bugaj czy jeszcze rzadziej mająca okazję przemawiać do takiego audytorium Elżbieta Mączyńska. Oboje na równych prawach z pajacami, którzy udają, że rozumieją Adama Smitha, a to rzecz w Polsce rzadka. Chwilę potem dowiadujemy się, że jest już jednak tylko tyle. Jak tu głosować na tych oszołomów? Jak popierać ich lustrzane odbicie, czyli wspomnianych liberałów gowinowych, żeby nie nazwać ich podobnym przymiotnikiem, acz ostrzejszym? Podtrzymywanie tego chorego, bipolarnego i neoliberalnego układu przynosi wyłącznie nieszczęścia. I straszne jest to, że wciąż tak wielu popiera tych drugich, ze strachu przed tymi pierwszymi. Czym się od siebie różnią? Wystarczy spojrzeć jak dziarsko przemykają pomiędzy tymi obozami, jak duża jest wymiana ich działaczy od szczebli parlamentarnych po samorządowe. Tylko dwóch wodzów je różni, ale wyłącznie pod względem personalnym, a nie jakkolwiek merytorycznym. Często zastanawiam się, ilu jest w PiS fanatyków, a ilu bezwzględnych cyników. Jestem przekonany, że obie grupy są nader liczne. Nie wiem tylko, do której przynależy przywódca. Tak więc znaczna część z nich odnalazłaby się i po drugiej (tylko pozornej) stronie barykady.

***



Cmentarze zawsze wydawały mi się strasznymi miejscami. Polskie nekropolie są przeważnie brzydkie niczym noc listopadowa, wypełnione skruszałym betonem, ostatnio wypychanym przez lastryko. A ponad tym wszystkim las krzyży. Wyglądają niczym najpaskudniejsze z polskich blokowisk, tylko do tego przesiąknięte jeszcze krzyżami, plastikowymi ozdobami i atmosferą śmierci. Zdecydowanie wolę te muzułmańskie, znacznie bardziej zaciszne i subtelne. Oglądając niedawno taki widok w Stambule byłem bardzo zaskoczony tym, jak inaczej mogą wyglądać te miejsca.

Dzisiaj wypada też podobno Międzynarodowy Dzień Książki. Jakimś cudem w kalendarzu funkcjonuje ileś takich dni, byle tylko organizacje pozarządowe mogły kolekcjonować granty na walce z upadkiem czytelnictwa, a księgarnie wciskały nam na siłę kolejne pozycje. Właśnie dzisiaj, jadąc do pracy autobusem linii 514, miałem okazję spotkać w nim młodą dziewczynę. Na oko jakieś 16 lat. Czytała… 50 twarzy Grey’a. A podobno młode pokolenie bardziej wyemancypowane…

Makabryczny taniec trwa.

poprzedninastępny komentarze