Czerska na tropie rozumności
2012-09-09 00:51:39
„Gazeta Wyborcza” to najlepsza i najciekawsza, codzienna gazeta ogólnopolska. Pomimo niezliczonych wpadek, szeregu tekstów podłych i manipulanckich, takich jak trafnie demaskowany na naszych łamach obrzydliwy komentarz do eksmisji na Hożej w Warszawie. Mimo największego kwiatka na świecie (odmiany Witold Gadomski). Ciągle są tu przecież kompetentny dział sportowy, niezły kulturalny i wiele ciekawych tekstów, również lewicowych autorów, które trafiają zwłaszcza do weekendowego wydania. Tyle, że uznanie dla pisma Michnika i Kurskiego zawsze musi być, nomen omen, wybiórcze. Bycie najlepszym dziennikiem w Polsce opiera się na zasadzie „na bezrybiu rak też ryba”. Rywalizacja z „Rzepą”, Rydzykiem i tabloidami dla Agory trudną nie jest. Tym razem przykładu dla ochłodzenia swojego entuzjazmu wobec dziennika dostarcza tekst Renaty Grochal i Wojciecha Szackiego, którzy wzięli pod lupę ekspertów ekonomicznych PiS: Pawła Szałamachę i Przemysława Wiplera.

„Wyborcza” jest jednym z mediów odpowiedzialnych za podzielenie świata na Platformę i partię Kaczyńskiego. Świat ten dzieli się na rozsądnych liberałów (m.in. rozsądnych liberałów z ZChN) oraz populistycznych roszczeniowców. Ugrupowanie tych drugich łączy jednak, jak wskazują dziennikarze, racjonalność z jej brakiem. Z jednej strony Smoleńsk ze sztucznymi mgłami i pancernymi brzozami, z drugiej poprawne postulaty w sferze ekonomii. „Jak można pogodzić racjonalne uprawianie polityki, planowanie reformy podatkowej z niemal wprost wyrażonym przekonaniem, że Rosjanie zabili nam prezydenta?” – pytają państwo z Czerskiej. Innymi słowy: o ile w sferze światopoglądowej, ochronie życia poczętego czy stosunkach międzynarodowych PiS mieści się gdzieś między Średniowieczem a filmem Mela Brooksa, Kosmiczne jaja, to w kwestiach gospodarczych jest zupełnie okej.

Oczywiście takie złożenie przyjąć można wyłącznie pod warunkiem uznania panującego w ekonomii dogmatu za wizję naukową, uniwersalną, a nie podlegającą dyskusji. Czarne jest czarne, a dwa dodać dwa równa się cztery. Dlatego np. nie należy być ekonomicznym populistą, czyli nie zgadzać się na interwencjonizm gospodarczy państwa, progresywne opodatkowanie i walczyć o regulacje z dziedziny prawa pracy. Tak to wygląda wedle dominującego kanonu, który jest przecież naukowy. Kto sprzeciwia się kanonowi ten jest nieukiem, a słuchać ludzi niedouczonych nie ma sensu. Tak pisał o tym m.in. trafnie demaskujący tę neoliberalną podłość Jacques Rancière.

Kim są zatem panowie Szałamacha i Wipler, którzy w irracjonalne morze narodowego katolicyzmu wplatają racjonalność ekonomiczną? Byłymi działaczami Unii Polityki Realnej, niegdysiejszych korwinistów, obecnie skonfliktowanych z dawnym wodzem. W czasach kiedy zapisywali się do tamtego ugrupowania, Korwin głosił wiele poglądów będących libertariańskim ściekiem niemożliwym do zaakceptowania. Dzisiaj te idiotyzmy nieraz o zgrozo nie wydają się już tak egzotyczne. Chciał np. podwyższyć wiek emerytalny dla obu płci do 68 lat. Kiedy niedawno praktycznie to samo fundował nam rząd Tuska, były lider UPR wspierał przeciwników reformy, sprzeciwiając się temu, aby naruszać zasadę ochrony praw nabytych. Pomysł powinien jego zdaniem objąć tych, którzy nie zaczęli jeszcze pracy.

Dla środowisk takich jak „Wyborcza”, które wspierają tak ohydne i upośledzone umysłowo-ekonomicznie inicjatywy jak reforma emerytalna, niegdysiejsze pomysły Korwina stają się zatem zupełnie w porządku. Kiedy dzisiaj łysy jegomość w kretyńskiej muszce proponuje zalegalizowanie jazdy w lewo na rondzie albo domaga się usunięcia niepełnosprawnych z telewizji, prychamy z obrzydzenia, podobnie jak „Wyborcza”, która to krytykuje i demaskuje. Pytanie jednak czym w przyszłości będą potrafili zaskoczyć nas państwo z Czerskiej, chwalący dwóch uczniów wiecznego kandydata na prezydenta?

Obecnie obaj stoją na czele wpływowych, prawicowych think-tanków. Fundacja Republikańska, której szefuje Wipler, wydaje ultraprawicowy kwartalnik „Rzeczy Wspólne”. W tym efektowanie wydawanym periodyku znajdziemy niemal wyłącznie męskich autorów (notki biograficzne złożone z wykształcenia, funkcji i liczby dzieci z wyszczególnieniem męskich potomków), wyrażających pochwały dla ortodoksyjnego fetyszyzmu wolnorynkowego i katolickiego darwinizmu społecznego. Na świecie coraz odważniej kroki stawia keynesizm, a Ronald Reagan i „Financial Times” niekoniecznie są wyznacznikami tego, co powszechnie uznaje się za obiektywną prawdę. W Polsce działa to jednak inaczej i kontestowanie ekonomicznego dogmatyzmu, który tak znakomicie przysłużył się rozwojowi kryzysu, wciąż krytykowane jest jako lekkomyślny populizm i zwykłe nieuctwo.

„Gazeta Wyborcza” chętnie wytyka sprzeczności. Mnie jednak osobiście zastanawia dlaczego pismo, które od lat pokazuje, że wykluczenia związane ze sferą światopoglądową są niesprawiedliwe, popiera jednocześnie gospodarczy dogmatyzm, którego dominacja poskutkowała nie tylko wzrostem nierówności, ale i globalnym krachem. Jak można pogodzić wiele racjonalnych przekonań z przeświadczeniem, że dobra gospodarka służy tylko wzbogacaniu się najbogatszych? Czerniaków jest pełen zagadek.

poprzedninastępny komentarze