2012-11-07 23:30:57
Kryzys wywołał pewne zmiany w myśleniu o ekonomii, ale z pewnością nie rewolucyjne przewartościowania. Dobrze pokazują to wybory w Stanach. Mimo wszystko wygrał kandydat Demokratów, chociaż do ostatniej chwili zwycięstwa tego pewien być nie mógł. Obama i Romney są w wielu kwestiach siebie warci, a w czasach postpolityki, która w amerykańskim systemie jej finansowania jest wyjątkowo sprzedajna wobec kapitalizmu w jego najgorszym wydaniu, obaj są uzależnieni od półoficjalnego finansowania przez wielkie koncerny. Z ochłapów, jakie stanowią publicznie dostępne dane, wiemy też mimo wszystko, że każdy jest zły. Tyle tylko, że republikanin jeszcze gorszy od demokraty. Tego drugiego wspierają te nieco bardziej innowacyjne molochy, np. Google, pierwszemu ufają natomiast państwo z Wall Street.
Mimo tego, że serce chorobliwego ładu jednak przetrwało, a w głównym dyskursie mówi się o pazerności jednostek, a nie błędach systemowych, pewne rzeczy głosi się jednak rzadziej. Przerwany został dla przykładu tryumfalny pochód peanów na rzecz innowacyjnych produktów finansowych. Mało kto odważy się jeszcze zasugerować, że są to rzeczy jakkolwiek twórcze i produktywne, panuje raczej zgoda, że to wprowadzenie metod znanych z hazardu do poważnych pozornie finansów. Wpadł mi tymczasem ostatnio w oko wywiad z niejakim Jakubem Zabłockim, prezesem firmy X-Trade Brokers. Największego w Polsce domu maklerskiego oferującego platformę wymiany walut. To dzięki XTB Polacy grają swoimi pieniędzmi na Forex.
Nazwa ta określa rynek walutowy. To najbardziej niestabilny z rynków, który jak zwykło się mawiać, nigdy nie śpi. Forex jest zjawiskiem z pogranicza hazardu, rozboju i jawnej kradzieży. Głęboko bezproduktywną przestrzenią do zarabiania na czymś, co nie ma absolutnie żadnego związku z realnymi inwestycjami. Na wyjątkową skalę stosuje się tu lewarowanie, czyli mechanizm tzw. dźwigni finansowej. Oznacza to, że podstawę naszych spekulacji stanowią o wiele wyższe kwoty aniżeli te, które realnie posiadamy w swoich portfelach: wkładamy np. tysiąc, ale spekulujemy już dziesięcioma. Straty są jednak realne. Dane Komisji Nadzoru Finansowego, instytucji, która z radykalną lewicą ma tyle wspólnego, co Malcolm X z Marszem Niepodległośći, pokazują, że aż 82 proc. inwestorów na Forex ponosi straty. Sporo, nieprawdaż?
Wspomniany artykuł zatytułowano jako rzekomą Spowiedź prezesa XTB. Prowadzący rozmowę dziennikarz miał wystarczająco dużo oleju w głowie, aby przytoczyć dane KNF. Co odpowiedział Zabłocki? Rynek ustabilizował się. Przypomnijmy: chodzi o rynek walutowy, najbardziej płynny i niestabilny rynek na świecie. Raport KNF? W związku ze stabilizacją rynku (sic!), odsetek ten mógł się zmienić: wynosi od 70 do 30 proc. Rynek walutowy jest zatem stabilny i na dowód mamy twarde liczby. Wynik lokuje się gdzieś między 70 i 30 proc. 70 czy 30? A co za różnica?
Marcin Wicha, jeden z lepszych polskich rysowników, na jednym ze swoich obrazków umieścił osobę przedstawiającą nowego dyrektora kreatywnego bliżej nieokreślonej firmy. „Zajmuje się księgowością” – oświadczał sympatyczny człowieczek. „Ryzykować trzeba umieć” – oświadcza tymczasem hasło nowej kampanii promującej XTB. Z pewnością ryzyka wystrzeżemy się jednak powierzając swoje pieniądze tak godnym zaufania osobom jak Zabłocki. Niedoświadczonym graczom jego dom maklerski odradza inwestycje (czyt. spekulacje), a jak dodatkowo zapewnia pan prezes, praktyki z zakresu oszukiwania klientów poprzez wykorzystywanie ich błędów do zarabiania na nich przez platformy forexowe (będące stroną transakcji), są absolutnie wykluczone. „Proszę mi wierzyć, że rynek w Europie jest tak regulowany, a kary tak dotkliwe, że nikomu nie opłacałoby się dokonywać takich manipulacji. Nikt, a już szczególnie w Polsce, gdzie patrzy na nas czujne oko KNF, nie ośmieliłby się ryzykować takich występków”. Trudno nie ufać osobom zarabiającym na tak stabilnym rynku, gdzie traci „tylko od 30 do 70 proc. osób”. Trudno nie ufać finansistom. Po 2007 r. jest to przecież zawód zaufania publicznego. Trudno nie ufać wreszcie nadzorowi finansowemu. Przecież w ostatnich latach działał wyśmienicie…
Wiem, że osoba zawodowo zajmująca się Forexem to ogromny autorytet w dziedzinie finansów, to nie ulega najmniejszym wątpliwościom. No chyba, że takim niewielkim: gdzieś między 30 a 70 proc. Nie wypada też żartować z nazwisk, ale w języku polskim istnieje pewne powiedzenie związane akurat z nazwiskiem pana prezesa. Znacie?
Mimo tego, że serce chorobliwego ładu jednak przetrwało, a w głównym dyskursie mówi się o pazerności jednostek, a nie błędach systemowych, pewne rzeczy głosi się jednak rzadziej. Przerwany został dla przykładu tryumfalny pochód peanów na rzecz innowacyjnych produktów finansowych. Mało kto odważy się jeszcze zasugerować, że są to rzeczy jakkolwiek twórcze i produktywne, panuje raczej zgoda, że to wprowadzenie metod znanych z hazardu do poważnych pozornie finansów. Wpadł mi tymczasem ostatnio w oko wywiad z niejakim Jakubem Zabłockim, prezesem firmy X-Trade Brokers. Największego w Polsce domu maklerskiego oferującego platformę wymiany walut. To dzięki XTB Polacy grają swoimi pieniędzmi na Forex.
Nazwa ta określa rynek walutowy. To najbardziej niestabilny z rynków, który jak zwykło się mawiać, nigdy nie śpi. Forex jest zjawiskiem z pogranicza hazardu, rozboju i jawnej kradzieży. Głęboko bezproduktywną przestrzenią do zarabiania na czymś, co nie ma absolutnie żadnego związku z realnymi inwestycjami. Na wyjątkową skalę stosuje się tu lewarowanie, czyli mechanizm tzw. dźwigni finansowej. Oznacza to, że podstawę naszych spekulacji stanowią o wiele wyższe kwoty aniżeli te, które realnie posiadamy w swoich portfelach: wkładamy np. tysiąc, ale spekulujemy już dziesięcioma. Straty są jednak realne. Dane Komisji Nadzoru Finansowego, instytucji, która z radykalną lewicą ma tyle wspólnego, co Malcolm X z Marszem Niepodległośći, pokazują, że aż 82 proc. inwestorów na Forex ponosi straty. Sporo, nieprawdaż?
Wspomniany artykuł zatytułowano jako rzekomą Spowiedź prezesa XTB. Prowadzący rozmowę dziennikarz miał wystarczająco dużo oleju w głowie, aby przytoczyć dane KNF. Co odpowiedział Zabłocki? Rynek ustabilizował się. Przypomnijmy: chodzi o rynek walutowy, najbardziej płynny i niestabilny rynek na świecie. Raport KNF? W związku ze stabilizacją rynku (sic!), odsetek ten mógł się zmienić: wynosi od 70 do 30 proc. Rynek walutowy jest zatem stabilny i na dowód mamy twarde liczby. Wynik lokuje się gdzieś między 70 i 30 proc. 70 czy 30? A co za różnica?
Marcin Wicha, jeden z lepszych polskich rysowników, na jednym ze swoich obrazków umieścił osobę przedstawiającą nowego dyrektora kreatywnego bliżej nieokreślonej firmy. „Zajmuje się księgowością” – oświadczał sympatyczny człowieczek. „Ryzykować trzeba umieć” – oświadcza tymczasem hasło nowej kampanii promującej XTB. Z pewnością ryzyka wystrzeżemy się jednak powierzając swoje pieniądze tak godnym zaufania osobom jak Zabłocki. Niedoświadczonym graczom jego dom maklerski odradza inwestycje (czyt. spekulacje), a jak dodatkowo zapewnia pan prezes, praktyki z zakresu oszukiwania klientów poprzez wykorzystywanie ich błędów do zarabiania na nich przez platformy forexowe (będące stroną transakcji), są absolutnie wykluczone. „Proszę mi wierzyć, że rynek w Europie jest tak regulowany, a kary tak dotkliwe, że nikomu nie opłacałoby się dokonywać takich manipulacji. Nikt, a już szczególnie w Polsce, gdzie patrzy na nas czujne oko KNF, nie ośmieliłby się ryzykować takich występków”. Trudno nie ufać osobom zarabiającym na tak stabilnym rynku, gdzie traci „tylko od 30 do 70 proc. osób”. Trudno nie ufać finansistom. Po 2007 r. jest to przecież zawód zaufania publicznego. Trudno nie ufać wreszcie nadzorowi finansowemu. Przecież w ostatnich latach działał wyśmienicie…
Wiem, że osoba zawodowo zajmująca się Forexem to ogromny autorytet w dziedzinie finansów, to nie ulega najmniejszym wątpliwościom. No chyba, że takim niewielkim: gdzieś między 30 a 70 proc. Nie wypada też żartować z nazwisk, ale w języku polskim istnieje pewne powiedzenie związane akurat z nazwiskiem pana prezesa. Znacie?