Beton atakuje
2013-05-19 22:35:31
Białystok to przyjazne miasto. Oczywiście pod warunkiem, że jesteśmy modelowym WASP-em, czy też może trafniej byłoby powiedzieć – zważywszy, że Podlasie to niekoniecznie teren sprzyjający protestantom – WAK-iem. Niektórzy pamiętają: była kiedyś taka wdzięczna koalicja budowana wokół mojego ulubionego ZChN…

Życie prywatne zadecydowało o tym, że mam dość nietypowy dla rodowitych warszawiaków obyczaj często podróżować do Łodzi i Białegostoku. W drugim z tych miast miałem okazję dobrze poznać dwa osiedla o bajkowych nazwach: Leśna Dolina i Słoneczny Stok. Tak się składa, że ostatnio spałem akurat na jednym z nich dokładnie w dzień po tym jak „prawdziwi Polacy” podpalili drzwi do mieszkania lokalnych „zdrajców rasy”. To już chyba zresztą pewien rodzaj sportu. Kiedy tutejsza drużyna Jagiellonii zbiera baty (0:3) w prestiżowym pojedynku ze znienawidzoną, stołeczną Legią, czyści rasowo białostoczanie realizują się w innych dyscyplinach. W tej samej okolicy w ostatnim czasie sprawiali również niespodzianki tutejszym Czeczenom. Ciągle pamiętamy jak w podobny sposób troskę przejawiali również względem małżeństwa polsko-pakistańskiego. Tym razem oberwało się Hindusowi. Akcje tego rodzaju, wzbogacane przerywnikami pod postacią dewastacji kirkutów, czy morderstw dokonywanych przez neofaszystów, to nieodłączny element tutejszego krajobrazu. Znam osoby, niezwiązane z tym miejscem na ten sposób co ja, słyszące o Białymstoku wyłącznie przy okazji kolejnych aktów rasistowskiego terroru.

Białystok i Łódź w których mam okazję tak regularnie bywać, są pod pewnymi względami do siebie podobne. Oba to prawdziwe rezerwuary warszawskich pracowników i studentów, z którymi regularnie jeżdżę weekendowymi pociągami, stąd też z zainteresowaniem przyglądam się dyskusji wywołanej sprawą neonu ze słoikami. Miasta te różnią się jednak od siebie jeżeli chodzi o wygląd. Łódź to miejsce brudne, zaniedbane, zdewastowane. Niewygodne dla starszych i niepełnosprawnych, z gąszczem ciasnej zabudowy w złym stanie. Białystok to natomiast wielkie blokowisko otaczające malutkie Śródmieście, ze stosunkowo rzadką zabudową i dużą ilością zieleni. Ale przy tym zadbane i chyba najczystsze spośród znanych mi polskich miast.

O ile Łódź jest miejscem architektonicznie ciekawym (ile to już jednak razy słyszeliśmy hasła „gdyby tylko ją odnowić, zobaczylibyśmy secesyjne piękno”, tak jakby ktokolwiek był w stanie wyczarować potrzebną na to górę pieniędzy), to drugi z opisywanych przypadków jest zupełnie zwyczajny. W Białym jest raptem kilka ciekawych budynków na krzyż, a poza tym nuda. Zadbana, ale brzydka zwyczajnością prostoty mała architektura zestawiona z feerią wszędobylskiej kostki brukowej. Do tego cały rozwój opiera się tu na starych planach przestrzennych: „korbuzjery” są wiecznie żywe, a wizja miasta-samochodowego panującym dogmatem, nie zaś mrocznym wspomnieniem ekscentrycznej przeszłości. Magistrat inwestuje na potęgę w potężne, wielopasmowe szosy przelatujące przez rzadką zabudowę. Transport publiczny nie jest w sumie najgorszy, ale opiera się wyłącznie na autobusach. Dlaczego nie ma tu tramwajów, czy nawet trolejbusów, które śmiało pomieściłyby się na szerokich ulicach podlaskiej stolicy? W ogóle przyroda nie jest ulubieńcem lokalnych władz, zważywszy na skalę wycinek drzew składających pęczki usłużnych ukłonów wstrzykiwanemu w Podlasie betonowi.

Przy ostatniej wizycie, otoczonej mgiełką szoku towarzyszącego kolejnej sytuacji, w której zatroskani biali-białostoczanie postanowili żywcem spalić swoją krajankę i pół jej bloku wyłącznie dlatego, że zakochała się w mężczyźnie o innym odcieniu skóry, dosłownie jednak oniemiałem. Pod skrzyżowaniem ul. Sienkiewicza z Piłsudskiego władze urządziły gigantyczny wykop. Fetując otwarcie kolejnego centrum handlowego postanowiły zbudować pierwsze wielkie przejście podziemne. W czasie kiedy nawet w odwiecznie zacofanej urbanistycznie Polsce zaczęły pojawiać się jaskółki nadziei w postaci zasypywania takich przejść, białostoczanie otwierają kolejne z nich. Co tam matki z wózkami (politykę pronatalistyczną realizujemy zakazem aborcji), co starsi (pierników wcale nie przybywa!), czy inni niepełnosprawni. Co tam podziemny raj dla przestępczości. Białystok patrzy już w przyszłość. Już dzisiaj wie, jakie będzie miał problemy urbanistyczne za kilkanaście lat, i które z dzisiejszych inwestycji będzie mógł wówczas radośnie wyburzać…

Bunt polskich miast to ciągle nędzny krewny ruchów z metropolii Europy Zachodniej, ale mimo wszystko i nasze mieszczuchy powoli się budzą. Dotarły do nich dyskusje nad budżetem partycypacyjnym czy segregacją przestrzenną. Spieramy się o ekonomię miast, ale też o ich tożsamości – tak jak ma to miejsce w sprawie słoikowego neonu. Mam zresztą nadzieję, że ta znakomita akcja firmy RWE na tyle pochłonie emocje mieszkańców, że zapomną o tym, co było jej wizerunkowym celem. Na pewno koncern oferujący wyjątkowo niskie nagrody w reklamującym ją konkursie, w którym sama opłata za złożenie projektu opiewała na kilkaset złotych, na taki splendor sobie nie zasłużył.

Nasze miasta muszą być przede wszystkim przyjazne. Droga nie wiedzie przez budowę przejść podziemnych, prywatyzację spółek komunalnych (w Warszawie się nie udało, ale białostoczanie już za tydzień będą mogli sprzeciwić się prywatyzacji swojej ciepłowni) i cięcie rozkładów komunikacji miejskiej. Jeżeli pozwolimy zamieniać je bandzie kretynów w betonowe puszki to nie tylko nie będziemy mieli na ulicach seksownych rowerów zamiast odpychających (zwłaszcza w taką pogodę) korków. Będziemy mieli tylko sfrustrowane dzieciaki z blokowisk i kolejne generacje nazioli zapalonych do mordowania młodych małżeństw tylko dlatego, że te miały ochotę się w sobie zakochać.

Sharon Zukin miała chyba rację, wymyślając metaforę „pacyfikacji poprzez cappuccino”, jako opis penetracji miast przez gentryfikację oraz właściwe jest luksusowe butiki, modne knajpy i centra handlowe, wypierające w pozornie białych rękawiczkach dotychczasowych mieszkańców. W Polsce nie jesteśmy od tego zjawiska wolni, ale i tak to tylko drugi szkodnik rodzimych przestrzeni zurbanizowanych. Nasze miasta zabija bowiem przede wszystkim głupota. Solidnie podbudowana betonowymi fantazjami ich włodarzy.

poprzedninastępny komentarze