2011-08-11 10:05:41
Osoby, które wzięły kredyt w szwajcarskim Franku, a tych osób w Polsce jest aż 700 tysięcy, na kwotę ok. 40 mld Franków (dzisiaj jest to równowartość 160 mld złotych), to ofiary propagandy sukcesu polskiej transformacji…
Bacznie obserwuję rynki finansowe i wydarzenia wokół nich, więc dobrze pamiętam atmosferę, w jakiej Polacy brali kredyty we Franku. Wtedy różnoracy „eksperci” i publicyści ekonomiczni twierdzili, że gospodarka Polska jest prężna, a szwajcarska ociężała i niemrawa. W końcu my budowaliśmy gospodarkę na modłę amerykańską, która wtedy wydawała się ideałem, jedynym godnym naśladowania- w przeciwieństwie do „socjalistycznych” gospodarek zachodniej Europy na czele ze szwajcarską i niemiecką- dzisiaj ostoje finansów Europy a nawet świata…
Dlatego nawet gdy kurs Franka zbliżał się do 2 złotych oni wieszczyli dalszy spadek kursu… Pamiętam dobrze, jak Marek Zuber, brylujący w mediach „ekonomiczny ekspert”, a swego czasu doradca ekonomiczny Premiera Marcinkiewicza, wieszczył że jest bardzo prawdopodobne, że w przeciągu kilku lat euro będzie kosztować 2 złote (a wtedy Frank około 1 złotego)…
Trudno więc dzisiaj mieć pretensje do Polaków, którzy uwierzyli w tę propagandę sukcesu polskiej transformacji i wyboru modelu gospodarczego (bardzo liberalnego, opierającego się na niskich podatkach i niskich płacach, ale co za tym idzie- wysokim deficycie i długu publicznym). Tym bardziej że banki, instytucje zaufania publicznego, w których depozyty gwarantuje państwo, podlegające nadzorowi państwa, ich do tego gorąco zachęcały…
A zatem dzisiaj Donald Tusk, Premier rządu i szef
partii, która wygrała wybory na fali owej propagandy sukcesu, obiecujący „drugą Irlandię” na wyciągnięcie ręki, nie może całkowicie odżegnywać się od pomocy kredytobiorcom… Tym bardziej, że jeżeli kredytobiorcy tego problemu sami „nie udźwigną”, to stanie się on problemem polskiego systemu bankowego, polskiej gospodarki i państwa…
Bacznie obserwuję rynki finansowe i wydarzenia wokół nich, więc dobrze pamiętam atmosferę, w jakiej Polacy brali kredyty we Franku. Wtedy różnoracy „eksperci” i publicyści ekonomiczni twierdzili, że gospodarka Polska jest prężna, a szwajcarska ociężała i niemrawa. W końcu my budowaliśmy gospodarkę na modłę amerykańską, która wtedy wydawała się ideałem, jedynym godnym naśladowania- w przeciwieństwie do „socjalistycznych” gospodarek zachodniej Europy na czele ze szwajcarską i niemiecką- dzisiaj ostoje finansów Europy a nawet świata…
Dlatego nawet gdy kurs Franka zbliżał się do 2 złotych oni wieszczyli dalszy spadek kursu… Pamiętam dobrze, jak Marek Zuber, brylujący w mediach „ekonomiczny ekspert”, a swego czasu doradca ekonomiczny Premiera Marcinkiewicza, wieszczył że jest bardzo prawdopodobne, że w przeciągu kilku lat euro będzie kosztować 2 złote (a wtedy Frank około 1 złotego)…
Trudno więc dzisiaj mieć pretensje do Polaków, którzy uwierzyli w tę propagandę sukcesu polskiej transformacji i wyboru modelu gospodarczego (bardzo liberalnego, opierającego się na niskich podatkach i niskich płacach, ale co za tym idzie- wysokim deficycie i długu publicznym). Tym bardziej że banki, instytucje zaufania publicznego, w których depozyty gwarantuje państwo, podlegające nadzorowi państwa, ich do tego gorąco zachęcały…
A zatem dzisiaj Donald Tusk, Premier rządu i szef
partii, która wygrała wybory na fali owej propagandy sukcesu, obiecujący „drugą Irlandię” na wyciągnięcie ręki, nie może całkowicie odżegnywać się od pomocy kredytobiorcom… Tym bardziej, że jeżeli kredytobiorcy tego problemu sami „nie udźwigną”, to stanie się on problemem polskiego systemu bankowego, polskiej gospodarki i państwa…