Wykluczyć wykluczenie
2010-11-01 08:42:16

Byłem na początku lat 90-tych w Kraju Basków. Odwiedziłem siedzibę związku zawodowego LAB (Langile Abertzaleen Batzordeak). Dowiedziałem się tam, że związek zawodowy aktywnie wspiera bezrobotnych i wywalczył dla nich prawo do monitorowania ilości nadgodzin w zakładach pracy. Zgromadzenia Bezrobotnych (Asambleas de Parados) mają prawo na podstawie nadgodzin żądać zatrudnienia swoich członków, skoro stała załoga jest zmuszona do pracy w wymiarze dłuższym niż osiem godzin. To modelowe rozwiązanie pokazuje solidarność z osobami wykluczonymi przez bezrobocie i jest godne naśladowania. Niestety taka postawa jest dość rzadka. Związki zawodowe wydają się interesować wyłącznie losem tych, którzy jeszcze pracują. Jest to wyrazem panicznego strachu przed wykluczeniem, jaki jest udziałem ludzi pracy, którzy wolą odwrócić wzrok od swych zwolnionych kolegów, żeby nie myśleć, że ich też to może w każdej chwili spotkać.
W Polsce wykluczenie społeczne jest procesem jeszcze brutalniejszym, gdyż utrata pracy wiąże się z groźbą utraty mieszkania. Wiedzą o tym najlepiej lokatorzy mieszkań zakładowych, zwani też często „sprzedanymi lokatorami”. Najpierw w wyniku prywatyzacji i braku polityki przemysłowej tracą oni miejsca pracy z powodu upadku macierzystego zakładu, huty, kopalni, fabryki, a następnie ich mieszkania trafiają na wolny rynek, gdzie są nabywane za grosze przez spekulantów, którzy podnoszą czynsze do poziomu, który powoduje masowe zaległości w ich płaceniu i eksmisje. Podobny los spotyka osoby po prostu zredukowane, które albo nie mogą w swojej okolicy znaleźć żadnego zatrudnienia, albo znajdują pracę, która nie pozwala na regularne płacenie rosnącego czynszu. Nie istnieje natomiast w naszym kraju żaden mechanizm, który zapobiegałby temu staczaniu się po równi pochyłej od bezrobocia po bezdomność lub znaczne pogorszenie warunków mieszkaniowych np. w wyniku eksmisji do slumsów.
W krajach starej Unii takie mechanizmy wciąż działają. Jest to ubezpieczenie od bezrobocia lub pomoc publiczna dla niewydolnych ekonomicznie rodzin w utrzymaniu dachu nad głową. Granica między światem pracy a grupami zagrożonymi społecznym wykluczeniem w tym bezdomnością jest bardzo płynna. Np. w wielu mieszkaniach zakładowych zwłaszcza na Górnym Śląsku mieszkają ludzie wciąż pracujący w innych niż dotychczasowy, który upadł, zakładach pracy. Jednak prywatyzacja tych zasobów mieszkaniowych i urynkowienie czynszów powoduje, że nawet górnik czy hutnik na stałej umowie o pracę zaczyna mieć kłopoty, gdyż nierzadko ponad połowa jego płacy roboczej musi być wydatkowana na mieszkanie.
Zagrożenie bezdomnością jest jednym z najważniejszych powodów, dla których dziś w Polsce ludzie się organizują. Ruch stowarzyszeń lokatorów mieszkań zakładowych jest najpotężniejszym nurtem wykazującego dużą dynamikę ruchu lokatorskiego. Ludzie masowo napływają do ruchu lokatorskiego, bo zagrożeni utratą mieszkania czują się przyparci do muru, nie mogą się już dalej cofać. Tymczasem niekorzystna relacja między wysokością czynszu a wysokością płacy roboczej jest konsekwencją słabości i odwrotu, jaki ma miejsce w ruchu związków zawodowych. To, że szeregi związkowe maleją, a rośnie ruch lokatorski, ruch walki z wykluczeniem społecznym jest znakiem naszych czasów i związkowcy powinni wyciągać z tego faktu jakieś wnioski, zamiast odwracać głowę w inną stronę.
Nie należy ulegać mitowi liberalnemu, że ludzie zrzeszeni w ruchu lokatorskim są już „pozamiatani”. Zdecydowana większość lokatorów zaangażowanych w ruchu, to ludzie pracy najemnej, których płaca robocza jest zbyt niska na regularne płacenie rosnących czynszów lub, którzy znaleźli się w stanie zagrożenia prywatyzacją dawnych mieszkań zakładowych. O skali zjawiska zagrożenia bezdomnością świadczy fakt, że aż 46% obywateli ma kłopoty z płaceniem czynszu. Nie jest to więc zjawisko związane z jakimś łatwym do pominięcia marginesem wykluczonych, lecz masowe i niezwykle drastyczne. Do tego dochodzi zwykły głód mieszkaniowy i brak perspektyw na wynajem lub kupno własnego „M” przez młode, startujące w dorosłe życie pokolenie. Polska należy do krajów, w których najpóźniej w Europie dzieci przestają mieszkać z rodzicami. Przy czym poziom zagęszczenia w polskich domach i standard jest nieporównanie gorszy niż w innych badanych na tę okoliczność krajach UE.
Wysokość płacy roboczej, deficyt budżetu domowego, wydatki na czynsze i media to wszystko naczynia połączone. Źle opłacani pracownicy nie tylko zalegają z czynszem, ale też nie zawsze mogą nakarmić swoje dzieci. Bywa również i tak, że stoją przed alternatywą: płacić czynsz czy karmić dzieci. Bezrobocie wynosi u nas kilkanaście procent, a według Eurostatu 30% dzieci cierpi u nas na niedożywienie. To są w większości dzieci ludzi, którzy gdzieś pracują.
Oczywiście istnieje w polskim społeczeństwie grupa pracowników, którzy wciąż sobie radzą, mają umowy o pracę na czas nieokreślony. W ich zakładzie pracy działa jakiś związek zawodowy, a pensja wystarcza im na zaspokojenie podstawowych potrzeb, może nawet na urlop. Tylko, że po pierwsze ta grupa stanowi znikomą mniejszość, a nie większość zatrudnionych. Po drugie jej pozycja jest coraz bardziej zachwiana w wyniku dopuszczania do zakładów pracy firm zewnętrznych, które dostarczają tanią siłę roboczą zatrudnianą na umowy śmieciowe. Dzieje się to przecież nawet w takich bastionach ruchu związkowego jak kopalnie czy huty.
Dlatego walka o rozwiązania systemowe, które zagwarantują każdemu obywatelowi RP podmiotowe, umocowane konstytucyjnie prawo do dachu nad głową, powinna być sprawą całego ruchu pracowniczego, a więc i związków zawodowych. Bo jeżeli sądzicie, że w rzednących szeregach związkowych są ludzie, którym eksmisja nie grozi, to chyba się tylko tak uspokajacie. Bezdomny może być każdy. Wystarczy stracić pracę, albo otrzymać wypowiedzenie warunków pracy w części dotyczącej płacy, aby mieć kłopoty z utrzymaniem mieszkania.
Lokatorzy i pracownicy, to w większości ci sami ludzie obsadzeni w różnych rolach społecznych, i w różny sposób wyzyskiwani (wyzysk czynszowy). Dlatego czas już najwyższy żeby ruch związkowy i lokatorski zaczęły ze sobą współpracować.




poprzedninastępny komentarze