2009-09-07 12:02:30
ARTUR ARTUZOW ( FRAUCZI ) ( 1891-1937 ) - SZKIC DO PORTRETU WIERNEGO
TOWARZYSZA DZIERŻYŃSKIEGO I MIENŻYŃSKIEGO
I OFIARY STALINOWSKIEGO TERRORU
Do najwybitniejszych spośród zapomnianych rewolucjonistów, bojowników przeciw kontrrewolucji wyróżniających się szlachetnością i wrażliwością należy twórca i wieloletni szef radzieckiego
kontrwywiadu, przyjaciel i towarzysz Dzierżyńskiego i Mienżyńskiego, komunista, który za to, że ośmielił się przeciwstawić Stalinowi i podjąć próbę zapobiegnięcia kolejnej zbrodni zapłacił najwyższą cenę.
Artur Christianowicz Frauczi urodził się 18 lutego 1891 r.we wsi Ustinowo w powiecie Kaszyńskim Twerskiej Gubernii jako syn emigranta szwajcarskiego producenta serów. Przodkowie pochodzili z Włoch. Po ukończeniu kaszyńskiego gimnazjum wstąpił na fakultet metalurgiczny instytutu politechnicznego w Piotrogrodzie. Już wtedy związał się z opozycyjnym wobec caratu ruchem studenckim. Miał też kontakty polityczne we własnej rodzinie dzięki małżeństwom obu sióstr jego matki, z których jedna była żoną aktywnego działacza bolszewickiego Michaiła Kiedrowa a druga Nikołaja Podwojskiego.
Po ukończeniu studiów w lutym 1917 r. z dyplomem inżyniera metalurga wyjechał do pracy na Ural. W grudniu tego roku wstąpił do Socjal-Demokratycznej Partii Robotniczej Rosji ( bolszewików ) [ SDPRR ( b ) ] i poświęcił się działalności rewolucyjnej. W tym czasie otrzymał funkcję sekretarza wydziału materialno-technicznego zaopatrzenia Zarządu do demobilizacji armii i floty, na którego czele w randze komisarza ludowego [ ministra ] stał cieszący się zaufaniem Lenina Kiedrow, który odtąd pokierował losami młodego Fraucziego.
W marcu 1918 r. Artur został mianowany sekretarzem komisji rewizyjnej Komisariatu Ludowego spraw wojskowych w Wołogdzie. Podczas wykonywania tej misji współpracownicy mający kłopot z zapamiętaniem jego obco brzmiącego nazwiska nadali mu miano Artuzow, które odtąd stało się jego nazwiskiem. Pomiędzy czerwcem a wrześniem 1918 roku stał na czele dywersyjno-partyzanckiego oddziału strzelców działającego na tyłach kontrrewolucyjnych wojsk na północy Rosji. Następnie zajmował się sprawami zaopatrzenia na północno-wschodnim odcinku frontu wschodniego. W grudniu 1918 r. został komisarzem i naczelnikiem oddziału kontrwywiadu.
W styczniu 1919 r.pod wpływem Kiedrowa należącego do kolegium kierowniczego Ogólnorosyjskiej Komisji do Walki z Kontrewolucją , Sabotażem i Spekulacją [ WCzK ] zwanej Czeką wszedł w skład tej instytucji na której czele stał Feliks Dzierżyński. Już w maju tego roku awansował na specjalnego pelnomocnika Wydziału Specjalnego WCzK zajmującego się kontrwywiadem pod kierownictwem swego protektora Kiedrowa. W początkach 1920 r.doszedł do stanowiska naczelnika Wydziału Specjalnego. W czerwcu tego roku wydział ten aresztował głównego rezydenta polskiego wywiadu w Rosji Ignacego Dobrzyńskiego . Artuzow osobiście przesłuchiwał go i prowadził z nim dyskusje na tematy polityczne, podczas których poczynił spostrzeżenie, że Dobrzyński wypowiada się krytycznie o Piłsudskim i jego polityce, zaś ma pozytywne zdanie o Leninie. Dlatego kolegium WCzk postanowiło pozyskać Dobrzyńskiego dla sprawy rewolucji, dając mu pracę w wywiadzie i nowe nazwisko-Sosnowski. Pozostali ludzie Dobrzyńskiego otrzymali wybór pomiędzy służbą w WCzK lub powrotem do Polski z gwarancją bezpieczeństwa osobiście udzieloną przez Dzierżyńskiego.
Artuzow wspominał po latach swoją pracę w tym czasie, pisząc 22 marca 1937 r.do szefa NKWD Jeżowa : "...Nigdy nie naruszałem nakazu Dzierżyńskiego-nie kłamać i nie ukrywać swojej winy. On nauczył mnie, że przy porażkach wymyślać należy tylko za to, czego nie dopracowano, ukryto przed pracownikami. Jak mądry chirurg skalpelem swej dialektycznej analizy badał porażkę, a pracownikowi któremu się porażka zdarzyła, pomagał jak asystent, znający okoliczności i detale choroby. Pracownicy nie bali się mówić mu, tak jak Jagodzie, oporażkach i nie bali się także pójść na praktyczne ryzyko w pracy, wiedząc, że rozsiekani za to nie będą... Sprawa Sosnowskiego była nie małą zasługą WCzK. Dostałem za nią order [Czerwonego Sztandaru]. Wiem, że Dzierżyński radził się w tej sprawie Lenina... W 1920 r , w czasach wojny schwytałem Sosnowskiego, który był głównym rezydentem polskiego sztabu na terytorium radzieckim. Cokolwiek miałoby się stać, powinienem był uzyskać jego przyznanie się i wydanie większej sieci polskich oficerów i pozostałych szpiegów. Podczas aresztowań ci młodzi polscy patrioci popelniali samobójstwo i nie dawali się wziąć żywcem (tak zginął jeden pomocnik Sosnowskiego.Wyśledziliśmy go jeszcze przed pojmaniem Sosnowskiego. Sosnowski był pierwszym, którego tow.Karin przy aresztowaniu nieoczekiwanie schwycił za rękę i nie dał mu możliwości strzelać. Od momentu zeznań nad Sosnowskim zawisła groźba sądu polskiego wojennego wywiadu, działającego w warunkach wojny 1920 roku. Uzyskałem zeznania. Przy czym pomogły nie groźby (one nie skutkowały), a siła argumentów partii Lenina. [Artuzow przemilczał, że autorem gróźb i pomysłodawcą był nie on lecz mający uraz od czasu wyrafinowanych tortur w polskiej niewoli w kwietniu 1920 r. daleki kuzyn Dzierżyńskiego (baron z pochodzenia) Roman Pillar von Pilchau, zaś "siłę argumentów partii Lenina" reprezentował on sam] Dzierżyński polecił obiecać Sosnowskiemu, że ideowi piłsudczycy spośród jego ludzi nie zostaną rozstrzelani lecz zostaną wypuszczeni do Polski po daniu słowa honoru, że nie będą więcej zajmować się szpiegostwem przeciwko nam. Pod tym warunkiem Sosnowski udzielił zeznań. Odwołaliśmy się do jego rewolucyjnego romantyzmu i zdjęliśmy polską siatkę. Przykazane było [przez Dzierżyńskiego] wypełnienie obietnicy. Kilku polskich oficerów po politycznej obróbce wypuszczono do Polski. Tow. Frinowski powiedział do mnie: Ruskich byśmy zastrzelili, a Polaków wypuszczamy w takiej samej sprawie. Uważam,
że takie poglądy są oszczerstwem wobec Dzierżyńskiego. W 1920 roku to była sprawa polityczna. Odezwę Sosnowskiego do polskiej młodzieży rozrzucały nasze
samoloty nad miejscami gdzie stacjonowały polskie wojska. Za ujawnienie planu polskich dywersantów - dotyczącego przeszkodzenia planowi ewakuacji sztabu Tuchaczewskiego z Mińska, Sosnowskiemu
przyznano order Czerwonego Sztandaru. W czasie wojny 1920 roku Sosnowski wyrządził szkodę Piłsudskiemu. Dzierżyński polecił dalej korzystać z pracy Sosnowskiego (nie w sprawach polskich) i dać posadę
w aparacie..." Autor listu zaznaczył też, że Dzierżyński po uzyskaniu aprobaty Lenina "zdecydował się zarkomendować Biuru Polskiemu RKP(b) [któremu sam w tym okresie przewodniczył] przyjęcie Sosnowskiego do RKP(b)."
Artuzow nie na darmo był ceniony jako mistrz politycznej prowokacji. Ton cytowanego listu dostosowany jest do adresata, do którego nie trafiają argumenty natury moralnej. Zdawał sobie sprawę iż oprócz Jeżowa list trafi w ręce Stalina. Kto nie zna kontekstu powstania tego niezwykłego dokumentu nie będzie w stanie odczytać jego właściwego przesłania. Wśród oskarżonych o zdradę na rzecz Polski znalazł się aresztowany w listopadzie 1936 r. Dobrzyński-Sosnowski. Artuzow przypominając własne i jego zasługi, podkreślając je w stylu jakiego nie miał w zwyczaju, składał świadectwo, by mocą swego autorytetu ratować Sosnowskiego, choć od lat nie mieli kontaktu. Jednocześnie nie przypadkowo wymienił (zresztą kilkakrotnie padające w całym tekście) nazwisko Frinowskiego, który w czasie pisania tego listu pełnił funkcję zastępcy Jeżowa. Starał się w ten sposób zasugerować, że już wtedy w 1920 r. Frinowski mógł albo w najlepszym razie uroić sobie, że Artuzow i jego ludzie są polskimi szpiegami, skoro uwalniają piłsudczyków, bądź też od razu mając nieuczciwe intencje wykorzystać po latach tę sytuację do zmontowania prowokacji przeciw nim, niejako przy okazji rzucając cień podejrzenia na Dzierżyńskiego. Artuzow doskonale zdawał sobie sprawę w jakim kierunku idzie Jeżow - że chce on na podstawie sfałszowanych dowodów i wymuszonych torturami zeznań udowodnić, że Dzierżyński był w rzeczywistości polskim szpiegiem i pozbyć się ostatecznie wszystkich ludzi z nim związanych, szczegolnie tych posiadających skrupuły moralne i wrażliwość, którą odznaczał się sam pierwszy nominalny szef WCzK i co było także cechami osobowości Artuzowa.
Dlatego elaborat Artuzowa był w istocie w równym stopniu obroną pamięci Dzierżyńskiego i uosabianych przez niego wartości, co desperacką próbą walki o ratowanie życia tylu jego ludziom i ich rodzinom, ilu tylko uda się ocalić, przy okazji mając zasiać nieufność w szeregach przeciwnika, w czym Artuzow miał niemałe doświadczenie. Świadomie przerysowywał też element gry w kwestii procesu przewerbowywania Sosnowskiego. W rzeczywistości bowiem radziecki wywiad szczerze był przekonany o szkodliwości rządów Piłsudskiego dla Polski i kierował się zasadami internacjonalizmu. Jednak rozumiał, że dla nacjonalistów pokroju Stalina i Jeżowa takie argumenty nie podporządkowane żelaznej zasadzie pragmatyzmu nie tylko zostaną uznane za dowód i tak zarzucanego Artuzowowi "rewolucyjnego romantyzmu" i śmiesznego sentymentalizmu (a więc słabego ducha), lecz wykorzystane przeciwko niemu i Sosnowskiemu jako de facto przyznanie się do winy poprzez ujawnienie propolskich sentymentów.
Z tego też powodu Artuzow zataił jeszcze jeden szczegół sprawy Sosnowskiego, który opisał szerzej historyk rosyjski Aleksander Zdanowicz w książce Swoi i obcy, wydanej w Moskwie w 2002 r. Artuzow przewoził samochodem na Kreml Dobrzyńskiego-Sosnowskiego na spotkania z ideowym przywódcą polskiego ruchu rewolucyjnego, przyjacielem Dzierżyńskiego, Julianem Marchlewskim. Dobrzyński-Sosnowski wspominał: " Więcej przesłuchań nie było, zaczęli mnie wychowywać, zawieźli na Kreml do Marchlewskiego. Na Kreml zawiózł mnie samochodem sam Artuzow... Marchlewski zrobił na mnie dobre wrażenie...rozmawialiśmy o Polsce, o Piłsudskim. W tym momencie uznałem go za komunistę. Marchlewski wyjaśnił mi, że to nie tak ...i jak należało wyjaśnił mi z komunistycznego punktu widzenia różnicę między
PPSowcami i bolszewikami..."
Pod wpływem Artuzowa, Marchlewskiego i Mienżyńskiego, wówczas zastępcy szefa Wydziału Zagranicznego WCzK, u którego gościł jeszcze przed spotkaniem z polskim komunistą, Dobrzyński przestał postrzegać Piłsudskiego jako przywódcę polskich ludzi pracy i gwaranta niepodległości Polski. Marchlewski zaś stał się dla niego takim autorytetem, że we wszystkich następnych latach do śmierci polskiego działacza w marcu 1925 r. odwiedzał go i toczył z nim długie dyskusje na temat stosunków polsko-radzieckich.
Od 13 lipca 1922 do 22 listopada 1927 r. Artuzow był naczelnikiem Wydziału Kontrwywiadowczego [KRO] Ogólnorosyjskiego Państwowego Zarządu Politycznego [ OGPU ] w który została przekształcona Czeka. Na tym stanowisku Artuzow stał się bliskim współpracownikiem Dzierżyńskiego i jego zastępcy od 1923 r. Mienżyńskiego, rozwijając swe talenty w dziedzinie politycznej prowokacji prowadzonej za pośrednictwem wywiadu. Podobnie jak Dzierżyński i Mienżyński, kierował się on zasadą pomocy niesłusznie zatrzymanym, choć zdarzało się także, że jednocześnie w ten sposób przy okazji pozyskiwał kolejnych wywiadowców dla rewolucji.
Kiedy objął stanowisko szefa KRO w 1922 r. wśród jego pierwszych spraw, które miał rozpatrzyć znalazła się kwestia Olgi Konstantinownej Czechowej, bratanicy legendarnej aktorki Olgi Knippler-Czechowej, żony słynnego Antona Czechowa, na której przedstawienia Artuzow chętnie i często chodził w latach studenckich. Uderzył go cały absurd zatrzymania tej 26. letniej kobiety jedynie z powodu napisania pisma z prośbą o pozwolenie na osiedlenie w Berlinie w celu zdobycia wiedzy o prężnym rozwoju miejscowej kinematografii. Artuzow przyjął ją przedstawiając się przybranym nazwiskiem Grigorij Kristoforowicz i umożliwił jej wyjazd, równocześnie pozyskując ją jako agentkę KRO. Wysłał do Niemiec swoją znajomą, muzę Majakowskiego i Pasternaka (pierwowzór Lary z "Doktora Żiwago" ), młodą ideową komunistkę i pisarkę Larysę Reisner, tę samą która dała sygnał do wybuchu Rewolucji Październikowej salwą z okrętu Aurora. Reisner współdziałała przez pewien czas z Czechową
i przekazywała od niej informacje Artuzowowi.
Artuzow był współautorem i współwykonacą Operacji Trust polegającej na pełnej infiltracji antybolszewickich ośrodków zagranicznych poprzez stworzenie zamkniętego obiegu agentury, gdzie żaden z agentów nie zdawał sobie sprawy z roli drugiego. Odegrał także decydującą rolę w Operacji Syndykat II, która miała na celu pojmanie jednego z najgroźniejszych przywódców emigracyjnej opozycji, posługującego się terrorystycznymi metodami i korzystającego z pomocy zwykłych przestępczych band Borysa Sawinkowa. Operacja ta zakończyła się sukcesem w 1924 r. Kolejnym ważnym i trudnym zadaniem Artuzowa było rozpracowanie organizacji kontrrewolucyjnej o nazwie Rosyjski Ogólno-Wojenny Związek [ROWS] liczący około 20 tys.ludzi i mający centralę w Paryżu. Nadto agenci tej de facto armii która u boku Ententy zamierzała ruszyć po władzę w Rosji, współpracowali z kontrrewolucyjnymi wywiadami spoza granicy, tworząc filie min. w Polsce, Wielkiej Brytanii i Rumunii. Dlatego Artuzow który bardzo często osobiście werbował agentów, wysyłał najlepiej przeszkolonych spośród nich za granicę, by rozbili ROWS prowokacjami, mającymi na celu skompromitowanie przywódców tej organizacji.
Jak postrzegali Artura Artuzowa ci, którzy znali go bezpośrednio? Feliks Dzierżyński 21 czerwca 1921 r. charakteryzował go w ten sposób: "Tow. Artuzow ( Frauczi ) - najbardziej honorowy towarzysz, i ja nie mogę jemu nie ufać, tak jak sobie." Zmarły niedawno nestor wywiadu WCzk-OGPU Borys Gudz wspominał, że nawet gdy jego szef był w złym nastroju nigdy nie przenosił go na współpracowników. Nie podnosił głosu, za to cierpliwie wysłuchiwał, zawsze patrząc z zaciekawieniem prosto w oczy rozmówcy. Jednocześnie umiał mówić tak interesująco, że jego wykłady cieszyły się dużą popularnością wśród młodych czekistów. Podczas tych wykładów nie siał propagandy sukcesu, lecz nie omijał także analizowania porażek wywiadu. Znał język francuski i angielski, a w jeszcze większym stopniu niemiecki. Był też bardzo skrupulatny przy pisaniu i redagowaniu szeregu służbowych dokumentów i poleceń. Interesował się teatrem, literaturą, malarstwem, a także poezją. We wczesnej młodości pisał własne wiersze, o tematyce najczęściej satyrycznej. Lubił często śpiewać swoim silnym dramatycznym tenorem z metalicznym zabarwieniem w gronie przyjaciół i rodziny. Był niezwykle skromny i otwarty wobec innych ludzi. Zarówno wobec
swoich trojga dzieci - Kamila, Lidy i Nory, jak i wobec dzieci swoich przyjaciół, Artuzow odnosił się jak starszy towarzysz, delikatnie i z uwagą. Dzierżyński był dla niego wielkim autorytetem, lecz bardzo wiele pokrewnych cech łączyło go także z Mienżyńskim. Charakteryzował go duży samokrytycyzm-innym wybaczał błędy, lecz sobie nigdy i zawsze otwarcie przyznawał się do nich. Gudz zauważył także u Artuzowa cechy, które potencjalnie mogły w pewnych okolicznościach okazać się niebezpieczne dla tak doświadczonego szefa wywiadu - zbytnią ufność wobec ludzi, graniczącą z naiwnością. Właśnie to zdaniem Gudza przywiodło go do zguby w 1937 r.
Od 13 lipca 1927 r. Artuzow był naczelnikiem Tajnego Zarządu Operacyjnego OGPU, od lipca 1931 r. zaś pełnił funkcję zastępcy naczelnika , a od końca tego roku bezpośredniego naczelnika Wydziału
Zagranicznego OGPU [Inostrannyj Otdiel - INO], stanowiącego VII Departament Głównego Zarządu Bezpieczeństwa Państwowego [ GUGB ] na który w 1934 przemianowano OGPU i który podlegał jedynie Narodowemu Komisariatowi Spraw Wewnętrznych [NKWD]. Warto dodać że NKWD istniał już w 1918 r., w wyniku jednak omawianej restrukturyzacji przejął funkcję nadrzędną i kontrolną nad bezpieczeństwem państwa, wywiadem i kontrwywiadem. Przekształcenia te symbolizowały jednak nadejście nowej epoki w dziejach służb specjalnych ZSRR - utraty jakiejkolwiek samodzielności przez te instytucje na rzecz ścisłego podporządkowania woli Stalina i jego politycznego zaplecza. Dla Artuzowa także nie był to dobry czas, po śmierci Dzierżyńskiego w lipcu 1926 r. przyszedł nowy cios - 10 maja 1934 r. odszedł zaprzyjaźniony z nim Mienżyński, co właśnie postanowił wykorzystać Stalin powierzając reorganizację służb bezpieczeństwa Gienrichowi Jagodzie. Oprócz bolesnej straty którą odczuł jak śmierć bliskiego przyjaciela błyskotliwy i utalentowany szef INO zaczynał dostrzegać nowy styl kierowania służbami specjalnymi, idący w kierunku stworzenia ślepego narzędzia terroru, jakkolwiek nawet wcześniej partii zdarzało się osiągać na tym polu sukcesy, bez liczenia się z kierownictwem OGPU. Stalin dobrze wyczuł że jeden z ostatnich romantyków rewolucji od 1931 r. należący do kierowniczego kolegium bezpieczeństwa i wywiadu może z powodu wyznawanych zasad i wrażliwości stać się przeszkodą w realizacji jego planów, tym bardziej że wiedział o otwartym konflikcie między nim a Jagodą.
Dlatego już 25 maja 1934 r. wezwał Artuzowa na Kreml, by w obecności Jagody i Woroszyłowa oznajmić mu, że Politbiuro przenosi go do pracy w wywiadzie wojskowym [Razwiedupr], gdzie jak oświadczył mu Stalin, ma być jego oczami i uszami. Od 26 maja 1934 do 21 maja 1935 kierował kontrwywiadem Armii Czerwonej osiągając stanowisko zastępcy naczelnika Czwartego [Wywiadowczego] Wydziału Sztabu Generalnego Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej [RKKA]. Na tym stanowisku także starał się rzetelnie wypełniać swe obowiązki. Wśród wybitnych osobowości wywiadu, umiejących zdobywać źródła najważniejszych informacji nawet w warunkach wojennych, z którymi współpracował znalazł się agent Kominternu od lat 20., którego wuj był sekretarzem samego Karola Marksa dr Richard Sorge, profesjonalista, który zbudował w latach 1933-1934 siatkę szpiegowską w Japonii, a w tym czasie wstąpił do NSDAP i rozpoczął współpracę z Abwehrą, w celach rozpracowania planów wroga i przekazania ich do Moskwy.Od 22 listopada 1935 r. był dodatkowo komisarzem korpusu w armii.
Artuzow czuł się nie tylko pracownikiem wywiadu, lecz był dumny z członkostwa w partii, czując radość z powodu wybrania go jednym z delegatów na XVII Zjazd WKP(b) w styczniu 1934 r. Na lutowo-marcowym plenum partii w 1936 roku on, który zawsze przestrzegał norm i zasad, niezależnie od tego jak dalece represyjną politykę narzucała bezwględność wroga i naciski władz wystąpił z otwartą krytyką polityki terroru. Zawsze, gdy widział nieprawidłowości, uwazał za swój obowiązek ostro protestować przeciwko nim, uważając że jest to obowiązkiem
dobrego syna partii i człowieka.
Tymczasem sytuacja lubianego zastępcy naczelnika wywiadu wojskowego zaczęła się komplikować gdyż cierpiący na przerost ambicji Woroszyłow odnosił się z nieufnością do czekistów, podejrzewając że Stalin umieścił ich w armii dla kontroli i obserwacji jego samego. Dlatego zaczął masowo pozbywać się ich z podległych sobie instytucji. Szczególnie podejrzany był Artuzow, któremu w obecności jego i Jagody Stalin nakazał być własnymi "oczami i uszami". Dlatego po zastąpieniu 26 września 1936 r. przez Stalina Jagody przez Nikołaja Jeżowa, na skutek intryg Woroszyłowa Politbiuro zatwierdziło 11stycznia 1937 r. postanowienie o zwolnieniu Artuzowa ze stanowiska w wojskowym wywiadzie i powrocie do pracy w NKWD. Artuzow napisał wówczas list do Stalina, gdzie nazwał wniosek Woroszyłowa o zastąpienie go młodszym i łatwiejszym do zniesienia pracownikiem czwartym poważnym ciosem jaki spotkał go w życiu.
" Pierwszy cios-pisał-miał miejsce w latach wojny Domowej. Byłem przeciw mianowaniu carskich generałów na kierownicze stanowiska w Armii Czerwonej. Trocki wyklinał mnie za to. Drugie uderzenie otrzymałem od [niego] za to, że wypowiedziałem się przeciw skrajnie surowym metodom postępowania z szeregowymi pracownikami Armii Czerwonej. Trzeci cios zwalił się na mnie po dokuczliwym okresie politycznej walki w kolegium OGPU o przywództwo, walki pełnej niegodziwych zachowań, awansów i pozbywania się ludzi, zagarniania ważnych (czołowych) wydziałów. Zaaprobowałem mianowanie i delegowanie przez Komitet Centralny do pracy w OGPU Akułowa. A .[bram] Słucki, (sekretarz kompartu [komitetu partyjnego OGPU] przedstawił to Jagodzie jako lizusostwo wobec «obcego» zampreda [zastępcy przewodniczącego OGPU, którym został Akułow, członek partii od 1907 r.]. W rezultacie zaczęli mnie ignorować, nie zapraszać na narady, poniewierali mną. W.R. Mienżyński nie zdołał mi pomóc. Po tym oszedłem całkowicie do spraw Wydziału Zagranicznego..." Odnosząc się do obecnej sytuacji zaznaczał:"Uderzyło mnie, że zostałem zwolniony z pracy ze względu na stan zdrowia, a Szteinbruk jako obcoplemieniec"
Pętla wokół jego szyi coraz bardziej się zaciskała. Jego towarzysze i przyjaciele tacy
jak Ignacy Dobrzyński-Sosnowski wówczas komisarz bezpieczeństwa III rangi i pierwszy zastępca naczelnika ukraińskiego NKWD byli już uwięzieni, a on sam niepotrzebny. Nie od razu to zresztą zrozumiał, gdyż został mianowany naukowym pracownikiem 8 Oddziału GUGB na prawach nominalnego naczelnika oddziału. Planował zająć się pisaniem podręcznika historii WCzK, zbierał materiały opracowując je jak zawodowy historyk. Borys Gudz, który był w jego wieku pamięta jak podczas ostatnich odwiedzin u swego wieloletniego przełożonego wspominali z sentymentem Dzierźyńskiego i Mienżyńskiego. Przy czym Artuzow starał się wyprostować błędne mniemanie Gudza, który zawsze widział Dzierżyńskiego niezwykle poważnego i sądził, że nigdy on się nie śmiał.
Kiedy Artuzow został zaaproszony na odbywające się 18 marca 1937 r.[na 10 dni przed aresztowaniem Jagody] zebranie aktywu kierowniczego NKWD,sądził ze zgubną dla siebie naiwnością, że zaproszono go ze względu na jego autorytet i własne zasługi. Stalin i Jeżow przewidzieli jednak dla niego inną rolę w reżyserowanym przez dyktatora spektaklu. Nową linię działalności organów bezpieczeństwa państwowego bez ogródek odkrył Jeżow, wywołując szok części zebranych, że sam Dzierżyński przechodził w latach 1925-1926 swoje wahania i prowadził niekiedy chwiejną politykę. Jeżeli ta wypowiedź podyktowana przez samego Stalina zostawiałaby jeszcze jakiś cień wątpliwości, całkowicie znikał on po kolejnych wystąpieniach towarzyszy, którzy usiłowali uczynić z niego kozła ofiarnego poprzez oskarżenia o umyślne umieszczenie na wysokich stanowiskach w specsłużbach ludzi, którzy obecnie znajdowali się na ławie oskarżonych o szpiegostwo na rzecz Polski, takich jak Sosnowski. Szczególnie zabolało go wystąpienie jego zastępcy a także następcy w INO Abrama Słuckiego, który zbyt dobrze znał realia jego pracy, by nie wiedzieć, że całe oskarżenie jest jedynie stalinowską prowokacją. Odpowiedział płomiennym przemówieniem, w którym nie tylko skrytykował moralną klęskę NKWD, ale zawarł też słowa niezwykle szlachetnej obrony swego wroga - Jagody, którego aresztowanie było wówczas przesądzone. Tym samym przypieczętował własny koniec.
W nocy z 12 na 13 maja 1937 r.pracownik naukowy Artuzow został aresztowany. Oskarżono go o współpracę z czterema obcymi wywiadami w tym polskim, poddano torturom, których on nigdy w śledztwie nie stosował, przestrzegając norm praworządności leninowskiej, którą wprowadzał sam Dzierżyński. Zachowały się notatki z celi, które skatowany Artuzow pisał krwią. 21 sierpnia 1937 r. został rozstrzelany jako wróg ludu i spiskowiec przeciwko rewolucji, do której był przywiązany całym sercem. Taki dopełnił się los bohatera dwukrotnie odznaczonego Orderem Czerwonego Sztandaru (1921 i 1923) oraz Orderem Honorowego Pracownika WCzK-GPU ( 1932 ). Przed wyprowadzeniem na egzekucję napisał na ścianie swej celi: " Obowiązkiem każdego uczciwego człowieka jest zabić Stalina."
Wszystko wskazuje na to, że sam Stalin uznał poniewczasie, że oskarżenie Artuzowa było tragicznym błędem. Mówiono wprawdzie, kręcono filmy i pisano o Opreacjach Trust i Syndykat 2 bez nazwiska człowieka, który opracowywał je, kontrolował i doprowadził do pomyślnego końca, lecz z drugiej strony w dokumentach i opracowaniach po procesie nie wymieniano go już wśród oskarżonych.
W 2000 r. rosyjski historyk Teodor Gladkow opublikował biografię Artuzowa "Nagroda za wierność-kaźń", w której podjął się analizy osobowości Artuzowa nie kryjąc jego wrażliwości, a równocześnie faktu, że niesłusznie stał się postacią praktycznie zapomnianą.
Dopiero w 2002 r. wydano serię znaczków pocztowych prezentujących najważniejsze postacie twórców wywiadu z okazji 80 lecia kontrwywiadu radzieckiego i 75 lecia Operacji Trust. W tym samym roku najstarszy czekista Borys Gudz odebrał, nie kryjąc wzruszenia, pierwszą Nagrodę im. Artura Artuzowa dla zasłużonych weteranów służb specjalnych.