Oskarżam oskarżycieli Fidela Castro
2010-03-24 04:03:12
Folder opublikowany w 2007 r. przez fundację „Solidarni z Kubą” Lecha Wałęsy podaje, że na Kubie jest 300 więzień, zapełnionych politycznymi wrogami systemu. Według raportu Amnesty International za rok 2009 liczba więzionych tam osób wynosi 120. Parlament Europejski jednak wystosowuje obecnie żądanie zwolnienia 200 więźniów. Skąd tak rażące dysproporcje liczbowe ?

Oskarżam oskarżycieli Fidela Castro i niepodległej Kuby !

Oskarżam o manipulację i zakłamywanie faktów oraz fałszywą troskę o prawa człowieka.




Jarosław Maszewski, jedna z czołowych postaci opozycji poznańskiej lat 70. Fotografia w zbiorach prywatnych jego brata Andrzeja.
W opisie tego zdjęcia w wydanym przez Kartę zeszycie, zawarto informację, że charakteryzacja na kubańskiego rewolucjonistę, miała charakter autoironiczny, tymczasem dzisiaj o swojej fascynacji Kubą i postacią Che Guevary nie pamięta dzisiaj np. Antoni Macierewicz.
Nie jest to jedyny przypadek amnezji w tym środowisku.




Guillermo Farinas w wywiadzie udzielonym brazylijskiemu dziennikowi dnia 18 marca 2010 podczas pobytu w szpitalu, będącego konsekwencją swego strajku głodowego, nazwał prezydenta Brazylii Ignacio Lulę da Silva mordercą.
http://www.ansa.it/ansalatina/notizie/rubriche/amlat/20100318162235047611.html

„Niewątpliwie jest oportunistą, nie demokratą" – człowiek, który wyraził niedawno swój podziw dla tego, co „zrobił dla Polski” Lech Wałęsa, charakteryzował głowę państwa dwukrotnie wybraną w wyborach przeprowadzonych zgodnie ze standardami demokratycznymi takimi oto słowami.


20 marca Farinas zwrócił się do ONZ, chcąc wymusić rezolucję potępiającą oczywiście niezmiennie Fidela Castro za „mordowanie go na oczach świata”. http://www2.esmas.com/noticierostelevisa/internacional/america/148646/farinas-pide-pinera-solicite-intervencion-onu

Każdy, kto nie dostosuje się do jego fanatycznego żądania, obsesji i urojeń, może być pewien, że zostanie nazwany mordercą. Taka jest logika myślenia człowieka, który profesurę zawdzięczał tej nienawistnej dla niego władzy. Dlatego on sam zapewne woli o tym tytule zapomnieć. Profesor to ktoś budzący respekt samym swoim tytułem, mimo że ci którzy studiują, bądź są w trakcie nauki, mogą powiedzieć, że nie zawsze jest to respekt w jednakowym stopniu zasłużony. Farinas jednak należy do tych, którym charakteropatyczne zmiany uniemożliwiają normalne funkcjonowanie w swojej profesji – ma na koncie pobicie koleżanki z pracy, za co zapewne ją stracił. Innym razem napadł z kijem na starszego człowieka. Prawdopodobnie osoby te miały nieszczęście głosić poglądy inne od jego własnych.

Zastanawia mnie również, kim jest dla Farinasa córka legendarnego bohatera rewolucji Ernesto Che Guevary zamordowanego przy udziale CIA, Aleida Guevara, której zdaniem strajkujący nie są żadnymi dysydentami, ani bohaterami wolności, tylko pospolitymi przestępcami.
http://www.elmundo.es/america/2010/03/12/cuba/1268412970.html
Wreszcie kim jest dla niego sam Che ?
Zadaję te pytania nieprzypadkowo, gdyż ten godny współczucia człowiek opętany wizją własnego męczeństwa, zdaje się uważać, że jego kraj wymaga zaprowadzenia w nim kapitalizmu, kompletnie ignorując zarówno jego historię przedrewolucyjną, jak też to, że ¾ społeczeństwa wcale o tym nie marzy, gdyż mają świadomość, czym jest w rzeczywistości owo „dobrodziejstwo”.



Szkoda, że pan Farinas nie przerwie strajku, by udać się do tej „wolnej” Polski, oczywiście nie zwiedzając jej tylko na zasadzie obejrzenia z wytrawnym przewodnikiem wybranych miejsc, bo musiałby doznać sporego szoku, gdyby przyjrzał się, jak w kapitalizmie, do którego tęskni wygląda los ludzi pracy i jak głębokie są rozwarstwienia społeczne.
Ciekawe na przykład, jak wytłumaczyłby sobie obrazek, który widziałem na własne oczy kilka dni temu z okna autobusu przejeżdżając koło Dworca Wileńskiego – w biały dzień, około 16ej, człowiek, nie wyglądający na lumpa, włożył rękę po łokieć do kamiennego kosza ze śmieciami, nie mogąc jednak widać wyciągnąć tego, co tam zobaczył, gdyż odszedł z rezygnacją. Interesuje mnie, jak zareagowałby Farinas, gdyby dowiedział się, że w polskim „raju” staż można odbyć tylko do pewnego wieku, ¾ ludzi mających w ogóle jakiekolwiek zatrudnienie pracuje bez żadnych umów o pracę bądź na umowy czasowe – tych „szczęściarzy” ( w porównaniu z tymi, którzy nie mogą znaleźć lub utrzymać żadnej pracy ), gdyż zdobycie zatrudnienia nawet na czarno graniczy z cudem.

Bardzo mnie interesowałaby jego wypowiedź na temat polskich polityków, jeśli odkryłby ile dzieci w naszym kraju nie dojada, jakie perspektywy ma większość kończących studia, jak wygląda nasze zaangażowanie w okupację Iraku i Afganistanu, gdy ujawniono ponad wszelką wątpliwość, że w Polsce były bazy wojsk północnoamerykańskich, w których torturowano jeńców.
Niezmiernie chciałbym poznać jego opinię, czy gdyby w tym lub podobnym „raju” ktoś podjął analogiczny do zainicjowanego przez niego strajk głodowy na rzecz poprawy warunków życia obywateli lub wymuszenia zmiany ustroju, kompromitacji reżimu, też uważałby, że jest to walka o wolność, czy...terroryzm, a może walka o totalitaryzm...

Te dwa bowiem ostatnie pojęcia często goszczą na ustach pana Farinasa, zgodnie z logiką którego, on sam walczy z „totalitaryzmem” ( podobnie jak Wałęsa ), a prezydent Lula ze względu na to, że nie pozwala się wciągnąć w akcje protestów i potępień, jest „oportunistą, mordercą i terrorystą”. Kim są zatem dla niego prezydenci Evo Morales, Hugo Chavez, czy Rafael Correa, którzy także potępili antykubańską kampanię ? Kim jest jego zdaniem prezydent Salwadoru, Mauricio Funes, którego żona gościła niedawno na Kubie i który powiedział, że zaszczytem będzie dla niego, by podczas planowanej wkrótce swojej pierwszej wizyty w Hawanie, by na ziemię kubańską wprowadzić także swą malutką, zaledwie dwuletnią córeczkę ?

Kim jest dla niego były minister spraw zagranicznych Nikaragui i katolicki ksiądz, a także przewodniczący Zgromadzenia Ogólnego ONZ Miguel d' Escoto, który w czwartek 19 marca 2010 na spotkaniu promocyjnym drugiego wydania swojej książki w ogniu oszczerstw wobec Kuby i Fidela Castro miał odwagę powiedzieć:

Kto podniósł najwyżej pochodnię solidarności na tym świecie? Chciałbym powiedzieć, że to był Papież, ale nie mogę, bo Bóg mnie słyszy i mogę mówić tylko prawdę. Ten kto wzniósł wyżej i bardziej niż ktokolwiek w historii pochodnię wolności, nazywa się komendant Fidel Castro Ruz. Powtarzam to niestrudzenie i taka jest prawda. Przykład ten pomógł nam w dokonaniu rewolucji w Nikaragui i teraz narasta to poczucie”.
http://www.cubadebate.cu/noticias/2010/03/19/fidel-castro-mayor-ejemplo-solidaridad-mundo-dice-ex-canciller-nicaraguense/



Czy dla Farinasa, Yoani Sanchez, lub „Dam w bieli” każda z tych postaci wybranych w demokratycznych wyborach i zaangażowanych w poprawę warunków życia swych obywateli, po rządach prawicowych bezwzględnych i współpracujących z USA dyktatur w tych krajach, jest terrorystą, bądź zbrodniarzem ?

Nazwisko Sanchez nie padło tutaj przypadkowo.
19 marca 2010 Yoani Sanchez, przedstawiana jako „wielokrotnie nagradzana bloggerka” opublikowała na portalu huffingtonpost artykuł, w którym twierdzi, że wbrew próbom zatuszowania i ukrycia sprawy, wstrząsające zdjęcia zmarłych w nie wyjaśnionych okolicznościach 26 pacjentów szpitala w Mazorra, obiegły cały świat, dokumentując, jak nieludzkie podejście do praw człowieka reprezentuje „kubański reżim”.
http://www.huffingtonpost.com/yoani-sanchez/leaked-photos-prevent-cub_b_506586.html
Pani Sanchez zapomniała jednak dodać kilka aspektów, które całą dramatyczną historię stawiają w nieco innym świetle.
Pierwszy przemilczany fakt to oficjalny news na ten temat na oficjalnym portalu rządowym Kuby: cubadebate.cu informujący o śmierci tych pacjentów i o podjęciu śledztwa w tej sprawie http://www.cubadebate.cu/noticias/2010/01/15/investigan-en-cuba-la-muerte-de-pacientes-en-hospital-psiquiatrico-de-la-habana/
Drugi, nie dotyczy konkretnie sprawy Mazorry, ale pokazuje, jaką troskę przykłada się na Kubie do opieki i pomocy dla chorych psychicznie, na co wskazuje znajdujący się także na cubadebate artykuł o wciąganiu pacjentów dwóch innych szpitali psychiatrycznych w tworzenie ulicznego teatru, co osobiście uważam za rzecz genialną http://www.cubadebate.cu/noticias/2009/11/20/pacientes-psiquiatricos-cubanos-actuan-insolita-obra-teatro/

Trzeci aspekt to dostępne również w internecie i zlinkowane na forum cubadebate zdjęcia mieszkańców tej samej Mazorry, równie wychudzonych i patologicznie wynaturzonych, pochodzące sprzed 1959.

http://cubadebate.superforo.net/de-tu-propia-inspiracion-f7/mazorra-la-verdad-desde-todos-los-angulos-parte-i-t1391.htm/


Zarówno artykuł o pacjentach tworzących uliczny teatr, jak też zdjęcia z Mazorry sprzed rewolucji, zostały opublikowane, jak można łatwo się zorientować przed tragicznym wydarzeniem, które miało miejsce dopiero15 stycznia 2010.

Jedyne, co autorka i osoby na których wzburzenie, szok i płacz się ona powołuje w swoim tekście, mogłaby stwierdzić, gdyby zachowała minimum uczciwości, to co najwyżej to, że mimo podejmowanych przez rząd wysiłków mających na celu możliwie najwyższe podniesienie poziomu kwalifikacji kadry medycznej nie poradził sobie z problemem Mazorry.

Niestety Yoani nie jest do tego zdolna. Ciśnie się na usta tylko jedno słowo: Podłość – podłość sięgająca tak dalece, że jest to aż ciężkie do uwierzenia.

W swoim artykule Sanchez nawiązuje też do niedawnego samozagłodzenia Orlando Zapaty.
Jak przystało na niezależną bloggerkę pomija okoliczności tej śmierci, o którą – jak zwykle – oskarża „reżim”, opisane przez Salim Lamrani, która jest profesorem dwóch uczelni w Paryżu, z których wynika, że beatyfikowany niemal przez „dysydentów”, w tym „Kobiety w bieli” i popierających ich zagranicznych polityków i intelektualistów o przekonaniach antykomunistycznych, miał na koncie pospolite przestępstwa nie mieszczące się w kategorii opozycyjnej działalności politycznej. Publiczny ekshibicjonizm, nielegalne posługiwanie się bronią białą, roztrzaskanie głowy innemu obywatelowi, to czyny Zapaty wymienione przez Lamrani, która opisuje także jego sytuację w więzieniu i to, jak w rzeczywistości był traktowany, rzekomo torturowany i pozbawiony wody z nakazu „rządu” aresztowany kilkakrotnie i pogarszający swą sytuację coraz to nowymi agresywnymi zachowaniami „dysydent”.
http://mrzine.monthlyreview.org/2010/lamrani040310.html/

Jak mają się te fakty do arbitralnego stwierdzenia Leopolda Ungera na łamach Gazety Wyborczej, że w odróżnieniu od terrorystów z IRA , za których śmierć obciąża Margaret Thatcher, „dysydenci na Kubie umierają, nie popełniwszy aktu gwałtu, zamachu, nie wybiwszy jednej szyby”?
http://wyborcza.pl/dziennikarze/1,95912,7667942,Nagrobki_zaglodzonych.html/

Dodać także należałoby, że w 1984 r. w odpowiedzi na decyzję pani Thatcher o ograniczeniu przywilejów socjalnych i wpływów związków zawodowych, wybuchła fala trwających blisko rok strajków i demonstracji, w których wzięło udział kilka tysięcy górników ( niektóre opracowania wspominają również o osobnym strajku policjantów, na co zareagowała rozkazem bezwzględnego stłumienia tych wystąpień, przy użyciu szarż policji konnej, a także falą aresztowań.

Jednak tzw wolny świat, dla którego wartością jest zysk nie protestował wówczas przeciw tym działaniom, dlatego najwidoczniej pan Unger także dzisiaj je przemilcza dyskretnie, a także dlatego, że protesty Farinasa czy pań w bieli to pikuś przy masowej skali tamtych walk o charakterze klasowym.



Jedynie pomoc medyczna od tak znienawidzonego przez nich rządu ratuje „dysydentów” przed śmiercią będącą konsekwencją ich decyzji. Jednak nie zawsze ta pomoc zdąży na czas. W przypadku Zapaty, próbujący powstrzymać jego opór lekarze opiekujący się nim w ostatnich dniach jego życia, próbowali go odwieść od decyzji o śmierci głodowej, jednak jak informowali potem w kubańskich mediach, pacjent mimo świadomości konsekwencji swej decyzji, odmówił.
http://www.google.com/hostednews/ap/article/ALeqM5izws8KsfgCKj7nrt08fMZX3yc8HwD9E68JU80/


“Istnieją odpowiednie procedury medyczne pozwalające utrzymać przy życiu prowadzącego głodówkę” -twierdził w rozmowie z BBC cytowany przez AFP Elizardo Sanchez, szef opozycyjnej Kubańskiej Komisji Praw Człowieka i Pojednania Narodowego.
http://www.rp.pl/artykul/439055.html/

Przedstawiciele opozycji posunęli się nawet do twierdzenia, że w odpowiedzi na strajk głodowy, „rząd” zareagował zakazem podawania mu wody przez 18 dni. Czy jednak rzeczywiście tak traktowani są opozycyjni wobec władz Kubańczycy ?

Jak się okazuje, o czym można się dowiedzieć z archiwalnego newsa prawicowego portalu adn.es inny przeciwnik władz Jorge Luis García Pérez Antúnez po osłabnięciu podczas swojego strajku głodowego, został przewieziony do szpitala i udzielono mu pomocy, podobnej jakiej udziela się zresztą obecnie opętanemu wizją męczennictwa Farinasowi, tyle, że po wyjściu ze szpitala zapowiedział kontynuowanie strajku.

http://www.adn.es/politica/20090315/NWS-1120-Disidente-Antunez-hospital-seguira-hambre.html/

Prawicowa propaganda zakłamuje również wspomniane wydarzenia, które określa mianem „Czarnej wiosny”, o której mainstreamowe gazety twierdzą, że właściwie powody ich są całkowicie nie znane. W rzeczywistości władze kubańskie wtedy uderzyły w tę tzw. dysydencję, którą traktowały dotąd tolerancyjnie, bo porwanie tego promu z pasażerami, grożenie im śmiercią, dramatyczny przebieg uwalniania zakładników (co zakończyło się rozstrzelaniem trzech porywaczy) i inne towarzyszące temu okoliczności sprawiły, że obawiały się, iż przeciwnicy rewolucji dążą do wywołania incydentu, który da Amerykanom pretekst do konfliktu zbrojnego z Kubą.
Jak dalece były to obawy uzasadnione, świadczy, że najlepsi agenci kubańskich służb specjalnych, tacy jak np. asystentka znanej przeciwniczki władz Marthy Beatriz Roque, która okazała się agentką „Vilmą”, uczestnicząca do tej pory w organizowaniu opozycyjnych protestów i głodówek, zostali zdemaskowani, składając zeznania ujawniające rozległe plany aresztowanych.

Folder opublikowany w 2007 r. przez fundację „Solidarni z Kubą” Lecha Wałęsy podaje, że na Kubie jest 300 więzień, zapełnionych politycznymi wrogami systemu. Według raportu Amnesty International za rok 2009 liczba więzionych tam osób wynosi 120. Parlament Europejski jednak wystosowuje obecnie żądanie zwolnienia 200 więźniów. Skąd tak rażące dysproporcje liczbowe ?
Zarówno wyssane z palca astronomiczne cyfry statystyk fundacji Wałęsy, jak też dokonane przez PE „zaokrąglenie” zwiększające liczbę pozostających w więzieniach o 80 osób, dowodzą jedynie nierzetelnego i skrajnie manipulacyjnego charakteru opracowań tworzonych przez tego typu podmioty, na użytek propagandy, której jedynym celem jest stworzenie pozorów udowodnienia z góry narzuconej tezy.

Prześcigając się w pustych deklamacjach zaniepokojenia o przestrzeganie praw człowieka i solidarności z rzekomo ciemiężonym całym narodem kubańskim, podmioty te zapominają konsekwentnie dodać, że ponad dwudziestu spośród 75 przeciwników ustroju Kuby, aresztowanych w 2003 r., których bezwarunkowego i natychmiastowego zwolnienia się domagają, przebywa już na wolności, gdyż mimo że wyroki ich były o wiele wyższe, byli przedterminowo, stopniowo zwalniani.

Przykładowo wersja wydarzeń prezentowana przez antysocjalistyczne fora, portale i osobistości, wyraźnie pomija fakt, że jeszcze za rządów Fidela Castro, 19 lutego 2008 czterech więźniów politycznych zatrzymanych w ramach tzw. ( przez opozycję ) kubańskiej czarnej wiosny 2003 zwolniono i spokojnie bez żadnych przeszkód wyjechali do Hiszpanii.

http://www.adn.es/mundo/20080217/NWS-0238-Espana-Grupo-disidentes-liberados-viajaron.html/


Fałszywym obrońcom praw człowieka, lamentującym nad losem „narodu kubańskiego”, nie przyjdzie jednak do głowy, by choćby upomnieć się o nie zrealizowaną dotąd obietnicę wyborczą Obamy, ostatecznego zamknięcia więzienia bazy wojskowej Guantanamo, czy zażyczyć sobie likwidacji więzienia w Bagram, gdzie według relacji świadków dochodzi od jeszcze większych okrucieństw na niemałą skalę, niż we wspomnianym Guantanamo, znanym z brutalnych tortur, stosowanych masowo wobec podejrzanych o islamski terroryzm.
Dlatego też w ich kampanii na rzecz uwolnienia uwięzionych akurat na Kubie, trudno nie dostrzec w miejsce głoszonego przez nich nieszczerze wołania o „humanitarny gest”, chęci zasilenia opozycji przeciw kubańskiemu rządowi, o czym aż nadto dobitnie świadczy, że zarówno opozycjoniści na Kubie, jak też popierające ich „niezależne” fundacje, stowarzyszenia i gazety, wszczęli równoległą procedurę, mającą na celu kompromitację pozostałych lewicowych prezydentów w Ameryce Południowej.

W tym celu do Polski został zaproszony były wenezuelski komunista, opowiadający się obecnie za kapitalizmem wolnorynkowym, Teodoro Petkoff , zagorzały przeciwnik Hugo Chaveza. Konferencję zapowiedzianą na 24 marca, pod jakże demagogicznym i jakże ironicznie brzmiącym tytułem „Chavez – mesjasz czy grabarz lewicy” poprowadzi Maciej Stasiński z udziałem takich miłośników lewicy, jak Leszek Balcerowicz, Michał Sutowski, Tomasz Wołek i Adam Michnik.
Udział Balcerowicza, od dawna zaangażowanego w prace fundacji Wałęsy, nie jest przypadkowy – wszak to człowiek, który dokonał „cudu”, zabierając Polakom pieniądze i tym samym zapełniając półki, przyczyniając się do narastającego bezrobocia i pogorszenia sytuacji ekonomicznej dużej części społeczeństwa.

Tak znamienite grono ma się zastanowić nad odpowiedzią na pytanie: „Dlaczego nawet Wenezuela, niegdyś przez 40 lat najbogatszy i najbardziej wolny kraj kontynentu, ulega prorokowi, który mieni się dziedzicem Fidela Castro, Kubę nazywa "wyspą szczęśliwości" i zdobywa wiernych zwolenników, mimo że niszczy wolne media, państwo prawa, podział władz, demokrację i wolny rynek? ” Aż chce się zadać w tym momencie pytanie, czy owi luminarze „demokracji” nie wiedzą, czy tylko udają, że nie wiedzą choćby o masakrze z 1963 czy 1989, czy naprawdę nie znają prawdy o działaniach rządowych junt wenezuelskich przed Chavezem, ściśle powiązanych z USA, czy naprawdę nie wiedzą co to była „Wojskowa Szkoła Ameryk”, gdzie, jak ujawniono w 1997, zaprzyjaźnionych wojskowych oficerów tychże dyktatur koledzy z CIA uczyli, jakimi metodami torturować opozycję. Czy naprawdę nie mają oni pojęcia, że owa opozycja była nie tylko pakowana do więzień, ale jej przedstawicieli również zabijano ?

W ostatnich dniach przeciwko Chavezowi wysunięto nowy argument – wyłączenie prądu na 24 godziny 80 kapitalistycznym przedsiębiorstwom. Poza katastrofalną w tym roku suszą, która z którą wiąże się spadek poziomu wody w zbiornikach retencyjnych, a w konsekwencji kryzys energetyczny, trwający od 8 lutego, był to także akt demonstracji tym, którzy marnotrawią energię świetlną, że koszty tego zużycia powinni płacić sami. Oczywiście próbuje się oskarżać prezydenta Wenezueli, że zwolnił z płacenia za elektryczność dzielnice barrios, czyli slumsów wielkich metropolii i jak twierdzi Dominik Smyrgała z Collegium Civitas, Fundacji Republikańskiej i Instytutu Jagiellońskiego, widział tam najbiedniejsze dzielnice oświetlone najbardziej jaskrawym światłem w nocy.
http://smyrgala.salon24.pl/165293,socjalizm-xxi-wieku-czyli-energetyczne-mocarstwo-bez-pradu/


Niemniej jednak, nie chodzi tu o populistyczną ochronę swego elektoratu, jak oskarża niesłusznie Chaveza pan Smyrgała. Ludzie ci, czego stypendysta tak zacnych fundacji niosących pomoc biednym całego świata ( to oczywiście ironia ) sobie naiwnie nie uświadamia, to fakt, że tych ludzi po prostu nie stać, by uiszczać takie opłaty. Ulice natomiast nie powinny być nie oświetlone, zwłaszcza, że szereg mieszkańców tych dzielnic, z powodu niedoborów i głodu cierpi na bardzo zaawansowane problemy ze wzrokiem, likwidowane stopniowo dzięki „Misji Milagros”, czyli umowie między Wenezuelą a Kubą gwarantującej masowe darmowe operacje zaćmy i innych schorzeń ocznych, na które cierpią dziesiątki milionów mieszkańców nie tylko Wenezueli, lecz całej Ameryki Łacińskiej. Nawiasem mówiąc, sam z okresu kiedy byłem w liceum, a więc w latach 1993-1997, czyli już w kapitalizmie, pamiętam, jak w mojej dzielnicy paliła się co druga latarnia, co sprawiało, że ludzie nieraz potykali się w ciemnościach. Moja uwaga o naiwności pokolenia moich rówieśników i młodszych ode mnie ludzi, jest zaś spowodowana tym, że jedna z takich osób na projekcji filmu Santiago Alvareza , wybitnego kubańskiego dokumentalisty „Hanoi, wtorek 13”, pokazującego mieszkańców Wietnamu Ho Chi Minha, na co dzień mierzących się z przeciwnościami związanymi z przyrodą, takimi jak klęski żywiołowe, ubóstwem oraz innymi niedogodnościami i poświęconych bez reszty mozolnej codziennej pracy, oceniła to jako sielankę, widząc uśmiech na twarzy tych ludzi, będący jedynie wyrazem pokory z jaką godzą się ze swoim losem.


Uderzający w tej całej kampanii jest także stosunek tzw. „Dam w bieli” - matek i żon aresztowanych podczas „czarnej wiosny”, do własnego społeczeństwa.

- To, co zdarzyło się dziś, to nic nowego – komentuje zajścia z dnia 18 marca 2010 Alejandra Garcia, żona skazanego na 20 lat więzienia Diosdado Gonzaleza Marrero - Rządowy motłoch obrzucił nas sloganami, ale my nadal krzyczałyśmy "Wolność" i "Zapata żyje".

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,7668797,Zwolennicy_Fidela_Castro_zaatakowali__Kobiety_w_bieli_.html/
150 osób wyrażających inne zdanie niż nieco ponad 20 pań to motłoch! Zastanawiam się co zdaniem owych „Dam” należy zrobić z owym „motłochem” – gdyż rewolucję popiera o wiele więcej niż 150 osób – zafundować dla tych ludzi obozy, czy też może zakazać propagowania ich poglądów ? W czasie przepychanek słownych oddzielonego przez kordon policji „motłochu” i „dam” doszło rzeczywiście do starć, jednak mimo że prozachodnie media i Yoani Sanchez traktują tę oddolną reakcję tłumu, jako zaprogramowane przez wszechobecny „rząd” działanie, nie doszukałem się informacji, by zadziorne panie doznały jakichś faktycznych obrażeń.
Dzień przed tym wydarzeniem demonstrujące codziennie Damy zostały wprawdzie aresztowane zapewne na mocy decyzji władz lokalnych lub ministerstwa sprawiedliwości podczas urządzanego, jak co rok w rocznicę „czarnej wiosny”, trwającego tydzień codziennego protestu , ale – o czym już rzadko się wspomina – uwolniono je niebawem.

„Jak podaje BBC, nie jest pewne co dzieje się z zatrzymanymi, jednak najprawdopodobniej zostały one wypuszczone wkrótce po aresztowaniu” - oświeca nas „Wprost”.
http://www.wprost.pl/ar/189930/Damy-w-Bieli-kontra-bracia-Castro/


Tę jakże odkrywczą informację BBC i „Wprost” mogłyby sobie darować, gdyż dzień później uczestniczki demonstracji kontynuowały protestacyjne marsze, a gdyby któraś z nich została pobita lub uwięziona, nie omieszkałyby tego ujawnić, by nadać swej kampanii obliczonej na zdyskredytowanie Kuby na arenie międzynarodowej jeszcze bardziej dramatyczną oprawę.

Zastanawiające wydaje się także, że rozpoczęcie kampanii, w którą usiłują angażować się także polskie siły polityczne, zbiegło się z tym, że wbrew nadziejom antykomunistów, okazało się, że Fidel Castro mimo że w lutym 2008 oddał władzę, cieszy się dobrym zdrowiem. Jeszcze w styczniu tego roku opozycja zachowywała się spokojnie, przyjmując postawę wyczekującą, gdyż w antykubańskiej prasie pojawiły się bezpodstawne opinie, że były przywódca jest słaby i zapewne już wcale nie jest w stanie samodzielnie chodzić, z czym już wówczas polemizowałem.
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/czy_fidel_castro_chodzi_o_co_chodzi_proamerykanskim_mediom_121702.html/
Mimo że Fidel jest obecnie jedynie przewodniczącym partii komunistycznej, nie pełniąc żadnych funkcji państwowych, jego imię i nazwisko jest wprzęgnięte w tę kampanię nienawiści, akcentowanej nawet z silniejszym akcentem niż wobec jego brata i urzędującego prezydenta. To przecież legendarna postać i symbol samej rewolucji, którą przeciwnicy socjalizmu usiłują zdyskredytować, a jego spotkania i rozmowy z różnymi światowymi osobistościami, w tym z tymi, z którymi od lat jest osobiście zaprzyjaźniony, świadczą o jego stałej obecności. Tym łatwiej manipulować opinią publiczną, że to on odpowiada za wszystkie potępiane obecnie wydarzenia.
Bez wątpienia kłuje ich także w oczy fakt powołania społecznego komitetu na rzecz przyznania Fidelowi Castro w pełni zasłużonej Pokojowej Nagrody Nobla z siedzibą w Argentynie.
Trudno określić zachowanie tych ludzi inaczej niż jako zrzucanie odpowiedzialności, w dodatku z konsekwentnym przemilczaniem niewygodnych dowodów. Zapewne gdyby żył Che także jego próbowano by obciążyć, nie przedstawiając rzetelnie ani jednego faktu, bo z tym właśnie mamy tutaj do czynienia.


Parlament europejski, Amnesty International i polski sejm głosi wyrazy potępienia.
Maciej Stasiński i prawicowi publicyści Rzeczpospolitej zacierają ręce. Wałęsa mówi do Farinasa przez telefon: „Pan już wygrał” .
Wreszcie po wielu latach znaleźli całą serię niezbitych ich zdaniem dowodów, że kubański reżim morduje swoich obywateli. Głód, zabójstwa, tortury, szokujące zdjęcia przypominające hitlerowskie obozy koncentracyjne. Te „dowody” jednak po ich przeanalizowaniu okazują się nie do obalenia zdaniem jedynie fanatyków, pożytecznych ogłupionych przez kapitalizm i tych, którym w swojej niezmierzonej naiwności część z nich służy nieświadomie – czyli polityczno – biznesowym elitom.
Nie przypadkiem mówię jedynie o części – bo niektórzy z nich dobrze wiedzą o co się toczy gra i zwyczajnie nie pasujące do wizerunku, jaki chce się nadać tym sprawom, fakty świadomie przemilczają. Mocne słowa cisną się na usta... A prócz tych słów także zwątpienie w człowieczeństwo tych, którzy z iście faryzeuszowską troską twierdzą, że stoją właśnie na straży owego człowieczeństwa...

Jednak obrońcy prawdy także postanowili nie zawieszać broni. Media przemilczają fakt, że w związku z najnowszą uchwałą Parlamentu Europejskiego potępiającą Kubę, został zainicjowany Apel w jej obronie, który zebrał już ponad tysiąc podpisów osób z różnych krajów. Apel zainicjowała meksykańska kapituła Sieci w Obronie Ludzkości, która ma siedzibę w Caracas.
Podpisały się pod nim m.in. takie osobistości, jak znany z przekonań anarchosyndykalistycznych wybitny intelektualista światowej sławy, profesor Noam Chomsky, czołowi uczeni latynoamerykańscy w dziedzinie nauk społecznych - Pablo Gonzalez Casanova (Meksyk), Atilio Borón (Argentyna), Anibal Quijano (Peru), Theotonio dos Santos (Brazylia), przywódca brazylijskiego Ruchu Bezrolnych Joao Pedro Stedile, czołowy teolog wyzwolenia Frei Betto, b. dyrektor Le Monde Diplomatique Ignacio Ramonet.


19 marca swój podpis pod nią złożył oficjalnie także prezydent Boliwii Evo Morales na zakończenie uroczystości poświęconej udanemu zakończeniu 500 tysięcy operacji oka w jego kraju w ramach Misji Cud ( Mision Milagro ), programu w wyniku którego od czerwca 2004 roku ponad milion ludzi w 31 krajach Ameryki Południowej, a także Afryki i Azji odzyskało wzrok bądź normalną ostrość widzenia, dzięki darmowym operacjom okulistycznym.

http://www.jornada.unam.mx/2008/01/13/index.php?section=mundo&article=029n1mun/





To zaangażowanie Kuby, pokazujące jej solidarność z innymi narodami i działanie na rzecz ich dobra konsekwentnie się przemilcza, podobnie jak milczy się o ogromnej pomocy humanitarnej okazanej przez nią Haiti podczas ostatniego trzęsienia ziemi.

Wspomniany apel nie jest zresztą jedynym głosem w obronie Kuby. Jak się okazuje nawet na portalu nie mającym lewicowych konotacji, można znaleźć tekst autora, który przyznaje temu krajowi moralną rację bytu w obecnym kształcie. http://onlinejournal.com/artman/publish/article_5711.shtml




Podczas gdy mainstreamowe prozachodnie środki przekazu rozpropagowują wśród wpływowych elit apel „Oskarżam rząd kubański !”, który został podpisany w zdecydowanej większości przez zadeklarowanych od lat przeciwników socjalizmu, w tym Yoani Sanchez i Vargasa Llosę, ludzie dobrej woli na całym świecie mają także prawo do własnego, choć przemilczanego „Oskarżam!” pod adresem tych, którzy nie widzą potrzeby obrony praw człowieka tam, gdzie ustrój polityczny łamiąc je bez żadnych ograniczeń, zaspokaja potrzeby jedynie wąskiego kręgu obywateli, traktując pozostałych, jako ludzi gorszej kategorii, nie mających żadnych praw.

Apel można poprzeć pod adresem
http://www.porcuba.org/index.php?cont=registro&articulo=0〈=2&declara=12/

I tym razem prawda się obroni. Ciekawe, że nawet polscy parlamentarzyści, głosujący za potępieniem Kuby, wzywali jej rząd do " rozpoczęcia dialogu z przedstawicielami opozycji, którego celem powinno być stworzenie demokratycznego systemu politycznego na Kubie".
http://wiadomosci.onet.pl/2143861,11,sejm_rp_potepia_dzialania_kuby,item.html
Ludzie ci najwidoczniej tak bardzo uwierzyli w zbawczą moc „Okrągłego Stołu”, że już nie interwencja Ameryki Północnej, ale pójście „polską drogą”, jawi się im jako droga do specyficznie pojmowanej wolności – do wolności, będącej w rzeczywistości prawdziwym zniewoleniem.


poprzedninastępny komentarze