2010-08-26 23:21:06
19 lipca 1920 Lenin przemawia na wiecu podczas którego położono kamień węgielny pod budowę pomnika bohaterów Komuny Paryskiej oraz Rózy Luksemburg i Karola Liebknechta. Zdjęcie wykonał Victor Bułła.
Tak oto wygląda wersja tego samego zdjęcia publikowana w prasie radzieckiej i na pocztówkach od 17 lutego 1924, a więc niecały miesiąc po śmierci Lenina.
Dochodzimy powoli do drugiej drogi powstania zafałszowanego wizerunku Lenina tak by przestał on być tym Leninem, który poleca wydać nienawistną wobec siebie i bolszewików książkę, uznając, że "talenty należy popierać", czy dofinansowuje tajnie i poza rzecz jasna wiedzą zainteresowanych dwa tytuły antybolszewickie ukazujące się za granicą, tłumacząc, że czyni to "z ciekawości" co też oni nie nawypisują; Leninem, który przeważnie radzi a nie wydaje rozkazy, chyba, że jest doprowadzony do białej gorączki, wówczas ostrzega, jak wtedy, gdy w maju 1919 r. zareagował na aresztowanie przez CzK w Nowgorodzie byłego komisarza Rządu Tymczasowego, Bułatowa:
"Bułatow aresztowany widocznie za skargę u mnie. Uprzedzam, że za to przewodniczących gubernialnych komitetów wykonawczych CzK i członków komitetów wykonawczych będą aresztować i domagać się ich rozstrzelania".
[ Laszlo Gyurko – Lenin – Październik. Przełożył Tadeusz Olszański , Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1970, s.18 ].
6 stycznia 1919 r. Lenin nadał telegram do obwodowej WCzK w Kursku:
"Natychmiast aresztować Kogana, członka Kurskiej Centrali Skupu za to, że nie udzielił pomocy 120 głodującym robotnikom Moskwy i odprawił ich z pustymi rękami. Opublikować to w gazetach i za pośrednictwem ulotek, aby wszyscy pracownicy central skupu i organów aprowizacyjnych wiedzieli, że za formalistyczny i biurokratyczny stosunek do sprawy, za nieumiejętność udzielenia pomocy głodującym robotnikom represje będą surowe – aż do rozstrzelania włącznie. Przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych Lenin".
[ N.K.Krupska - Wspomnienia o Leninie, wyd.drugie uzupełnione, Książka i Wiedza, Warszawa 1971, s.595] .
22 lutego 1919 r. w telegramie do Jarosławskiego Gubernialnego Komitetu Wykonawczego Lenin nakazywał:
"Pracownik radziecki Daniłow skarży się, że Komisja Nadzwyczajna zabrała mu trzy pudy mąki i inne produkty, które w ciągu półtora roku zdobył własną pracą dla rodziny składającej się z czterech osób. Sprawdźcie jak najdokładniej. Telegrafujcie wynik. Przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych Lenin". [ tamże, s.604 ].
W tym samym czasie domagał się także od Czerepowieckiego Gubernialnego Komitetu Wykonawczego :
"Sprawdźcie skargę Eufrozyny Andrejewnej Jefimow, żony żołnierza ze wsi Nowosieła, gminy pokrowskiej, powiatu biełozierskiego; zboże jej zabrano do ogólnego spichrza, mimo iż mąż jej już piąty rok przebywa w niewoli, rodzina składa się z trzech osób, bez żywiciela. O rezultatach sprawdzenia i podjętych przez was krokach powiadomcie mnie. Przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych Lenin". [tamże, s.604 ].
Jednak najbardziej zadziwić mógłby nieobiektywnych historyków i ofiary ich manipulacji pewien list Lenina do Dzierżyńskiego z 21 listopada 1919 r.:
" Tow. Dzierżyński!
Tow.[arzyszka ] Kołłontaj pisze mi o Aleksieju Sapożnikowie, młodym człowieku aresztowanym w Piotrogrodzie.
Został aresztowany, jak mówią, za to, że przedarł się do strefy działań wojennych z cudzymi dokumentami. Zrobił to ponoć dlatego, że «do szaleństwa kocha matkę», a jego rodzice zostali odcięci podczas ofensywy Judenicza.
Kołłontaj pisze, że zna Aleksieja Sapożnikowa jako «człowieka całkowicie apolitycznego», «a zarazem chorobliwie wrażliwego, nerwowego, który wplątał się w tę historię z głupoty».
Kołłontaj boi się żeby go nie rozstrzelali.
1. Czy możecie zasięgnąć informacji?
2. - wstrzymać decyzję?
3. - czy ja mam zadzwonić do Zinowiewa?
Pozdrowienia ! Wasz Lenin".
[ Włodzimierz Lenin – Dzieła wszystkie, tom 51. Dokumenty lipiec 1919-listopad 1920, Książka i Wiedza, Warszawa 1989, s.70-71. Pod tekstem znajduje się adnotacja: W piątym wydaniu rosyjskim wydrukowano po raz pierwszy, według rękopisu].
24 września 1920 r. Lenin interweniował na prośbę Gorkiego w sprawę aresztowanego komunisty Worobiowa, oskarżonego o ukrywanie eserowców, przekazując realizację tej prośby Dzierżyńskiemu, który uzasadnił iż Worobiow rzeczywiście ukrywał eserowców, jednak należy go zwolnić, gdyż czynił to "z dobroci serca, a nie z pobudek politycznych". [Witalij Szentaliński – Wskrzeszone słowo. Z „archiwów literackich” KGB, Czytelnik, Warszawa 1996, s.340].
Innym razem ten sam Dzierżyński uzasadniał w liście do WCIK swój wniosek o ułaskawienie skazanych E.Lepinglauska i M.Kanger tym, iż jego rewolucyjne sumienie mówi mu, że oboje są niewinni. [A.Witkowicz – op.cit., s.175].
Dlaczego zatem represje nie ograniczyły się do skali o której pisał pisał Lenin do M.F.Andrejewej 18 listopada 1919 r.: "Lepiej, żeby dziesiątki i setki inteligentów posiedziały kilka dzionków i tygodni, niż żeby 10 000 zostało pozabijanych. Dalibóg lepiej (...)"
[Nieznane listy, notatki, przemówienia Lenina z lat 1917-1922, Książka i Wiedza, Warszawa 1962, s.46 , cyt. przez Witkowicza na s.161 ].
Niestety , co przyznaje powołując się na rosyjskiego historyka Witkowicz, aparat represji stanowił swego rodzaju państwo w państwie, co powodowało, "że nawet Lenin nie był w stanie narzucać CzK swoich decyzji-Leonow podaje charakterystyczne przykłady lekceważenia jego bezpośrednich poleceń przez czekistów, tak z r.1918, jak i 1921".
[A.Witkowicz, op.cit., s.184].
Wypowiedzi bolszewickich przywódców- i dokumenty rewolucyjnego reżimu-bywały wiele razy fałszowane. Tak uczynił przecież z podpisami Trockiego, Dzierżyńskiego i Joffego jeden z pierwszych biografów Lenina, znakomity poprzednik pani Williams, Antoni Ossendowski.
[A.Witkowicz - op.cit., s.167].
Książka A.F.Ossendowskiego mimo licznych zafałszowań i mimo tego iż de facto jest to jedynie powieść jest w III RP kilkakrotnie wznawiana bądź publikowana w postaci reprintu i polecana do dzisiaj:http://www.poczytaj.pl/70460. Dla tych, którym szkoda ( i słusznie ) pieniędzy na ten paszkwil, nie musi to być problem, gdyż książka jest dostępna on line: http://www.polskawalczaca.com/viewforum.php?f=27&sid=b5277272faa1b54013859a671efe7dfb.
Poza Ossendowskim dużą odpowiedzialność za fałszowanie wizerunku Lenina okazują się ponosić takie postacie jak Trocki, Kaganowicz i Stalin, a także pewna praktyka z okresu wojny domowej.
Pierwszego maja 1919 r. Dzierżyński otrzymał ściśle tajne pismo podpisane nazwiskiem Lenina i Kalinina nakazujące "jak można najszybciej skończyć z popami i religią. Popów należy aresztować jako kontrrewolucjonistów i sabotażystów, rozstrzeliwać...Cerkwie podlegają zamknięciu".
Jednak ustalenia rosyjskiego pisarza z warsztatem badawczym historyka Władimira Karpowa, mającego także doktorat literatury jednej z angielskich uczelni i współpracującego z jedną z agend ONZ ukazują, że dokumentu tego, podobnie jak rzekomego listu Lenina z 19 marca 1922 w tej samej sprawie,nie podpisali w rzeczywistości ani Lenin ani Kalinin, który sprzeciwiał się projektom zaostrzania kursu wobec duchownych.
Kto zatem stworzył ten dokument? Otóż genialnego fałszerstwa dokonał nie kto inny tylko pragnący postawić Kalinina za jego poglądy przed sądem, Lew Trocki, który zamierzał tą drogą przeprowadzić zgodną ze swymi poglądami radykalną politykę mordowania duchownych.
Jak pisze Karpow, przygotowanie dokumentu ułatwiła pewna praktyka stosowana w tych latach, polegającą na tym, że na rozporządzeniach, listach i telegramach przywódców bolszewickich stawiano często facsimile ich podpisu. "Było to praktykowane -pisze Karpow- w pracy aparatu CK [Centralnego Komitetu ]. W solidnej dwutomowej pracy naukowej «Politbiuro i cerkiew w latach 1922-1925» ( Archiwa Kremla ) na str.5 , tom I powiedziano w opisie dokumentów:
«... w kwestii określenia autentyczności autografów– mają miejsce jednostkowe przypadki, kiedy podpisy członków Politbiura pod oryginalnymi dokumentami były wykonane przez ich sekretarzy technicznych, urzędników, z umiejętnym naśladownictwem autografu. Okazało się także, że niekiedy jedni członkowie Politbiura podpisywali w zastępstwie innych»".
[ Władimir Karpow – Generalissimus, Kniga pierwaja, wyd.Wiecze, Moskwa 2003, s.68-69, tłum. Dawid Jakubowski ].
A oto dzieje innego fałszerstwa, za które tym razem odpowiada Łazar Kaganowicz.
Znany i powszechnie cytowany jest list którego autorstwo przypisuje się z reguły Leninowi
z 9 sierpnia 1918 r. skierowany do CzK w Niżnim Nowgorodzie, zalecający:
"Trzeba użyć wszystkich sił, uruchomić dyktatorskie trójki dla wprowadzenia natychmiast masowego terroru, rozstrzeliwać i deportować setki prostytutek, które rozpijają żołnierzy [...]".
Dokument ten jest tak kojarzony z Leninem, że chcąc zachować uczciwość zawodową opublikował go nawet brzydzący się jak sam pisze „retuszem nawet w dziedzinie fotografii”, a co dopiero historii Gyurko, mimo że sam pamiętam migawkę z telewizyjnych wiadomości z roku 1992, w której prezentowano treść tego... nowo odkrytego dokumentu, jako dowód, iż tak jak z wieloma mitami komunizmu, wydaje się, że będzie trzeba się pożegnać z mitem o kryształowej czystości Lenina ( przypominam, że mówiono to już po pierwszym wydaniu Ossendowskiego, obaleniu pomników Lenina w Polsce, początku czystek w bibliotekach...).
Dopiero Geoffrey Swain, profesor historii na Uniwersytecie Zachodniej Anglii w Bristolu podał nazwisko prawdziwego autora listu, którym okazuje się stojący na czele administracji cywilnej miasta Kaganowicz. Dwa dni później być może na skutek upomnień z centrali Kaganowicz zaczął już w „mniej histerycznych rozkazach” nakazywać rewizje i prewencyjne aresztowania byłych carskich oficerów i przedstawicieli burżuazji oraz wystawienie posterunków przy ważniejszych instalacjach. [ Geoffrey Swain – Wojna domowa w Rosji. Z angielskiego przełożył Zygmunt Simbierowicz, wyd. NetMarket Sp. z .o.o., Warszawa 2007, s.225 ].
Trocki i Kaganowicz mieli identyczną motywację – podpis Lenina był im potrzebny jako podkładka do realizowania własnej polityki. Nieco inaczej postępował obdarzony nieograniczoną władzą w WCzK Martyn Łacis, jeden z rzeczywistych animatorów czerwonego terroru. Znosił on cierpliwie krytykę Lenina wobec swej bezwzględnej polityki, po czym nadal czynił to samo.
Jak pisałem w artykule "Nieczajew, Łacis, Stalin a rzetelne badania historyczne":
"Konflikt ten wywołały min. takie oto wypowiedzi Łacisa z jesieni 1918 r. mające pełnić rolę instruktażu dla śledczych: « Nie szukajcie w sprawie obciążających dowodów na to, czy powstał on [wróg] przeciw Radzie zbrojnie czy słowem. Po pierwsze, powinniście go zapytać do jakiej klasy należy, jakiego jest pochodzenia, jakie jest jego wykształcenie i jaki zawód. Te pytania powinny zdecydować o losie oskarżonego.» . Czarna księga komunizmu zyskała dzięki rozlicznym wypowiedziom ,okólnikom i artykułom Łacisa pozornie silny materiał dowodowy wykorzystywany do dziś w celu udowodnienia nieodłącznych rzekomo od komunizmu bestialstw. Jednak jej autorzy przeoczyli że Lenin odpowiedział Łacisowi, nazywając jego szalony projekt dochodzeniem do absurdów, polegającym na karaniu obwinionych bez uzyskania dowodu ich winy bądź niewinności, podkreślając też, że zrezygnowanie z wykorzystania tych ludzi dla budownictwa państwowego jest ogromnym głupstwem.
Jedynym skutkiem tej krytyki, było że Łacis przeprosił Lenina, tłumacząc że użył nieostrożnego słowa, po czym dalej realizował swoją politykę, na co pozwalało mu zajmowane stanowisko.
W tym samym mniej więcej czasie konflikt pomiędzy Leninem a Łacisem miał jeszcze inną odsłonę, którą nieostrożnie odkrył przed nami...wielki manipulator i dawny przyboczny sowietolog Reagana, człowieka który nim został prezydentem USA, w połowie lat 50tych uczestnicząc w tzw. komisji Mac Carthy'ego doprowadził do zniszczenia wielu talentów hollywoodzkich , siejąc nienawistną i oszczerczą kampanię antykomunistyczną. Pisał on o Leninie: „Wstrząśnięty notatką w piśmie «Jeżeniedlielnik WCzK» domagającą się wprowadzenia tortur, nakazał zamknięcie organu Lacisa, choć jego samego nazywał wybitnym komunistą. 6 listopada 1918 roku Czekę poinstruowano, aby wypuściła na wolność wszystkich więźniów, przeciwko którym nie postawi się zarzutów w ciągu dwóch tygodni. Zakładnicy mieli być także zwolnieni , z wyjątkiem przypadków, gdy zachodziła konieczność.»
[Richard Pipes – Rewolucja rosyjska, autoryzowany przekład z angielskiego Tadeusz Szafar, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1994, s.656) . Oczywiście nie wymagajmy od Pipesa by podał kontekst wypowiedzi Lenina o Łacisie jako wybitnym komuniście, ani okoliczności amnestii."
[http://antykapitalista19171959.nowy.salon24.pl/376418.html].
Jak częstą praktyką było fałszowanie dokumentów przez samych bolszewików za życia Lenina? Także Malaparte twierdził, że Lenin brał często odpowiedzialność za postępki jego własnych "sztabowców"-jak ich nazywa włoski pisarz- mimo że czuł odrazę do tych czynów, już po ich dokonaniu.
Elżbieta Drabkina, znająca osobiście Lenina z okresu początków państwa radzieckiego, w swych wspomnieniach „Na przełomie zimy” ( wyd.polskie Książka i Wiedza, Warszawa 1970) zauważa, iż Lenin niejednokrotnie znajdował się w głosowaniach partyjnych w mniejszości pod względem wyznawanych poglądów i wówczas podporządkowywał się woli większości, by nie rozbijać jedności partii. Tak było min. w kwestii polityki "komunizmu wojennego".
Miał silnie rozwinięte poczucie odpowiedzialności za czyny dokonane w imię rewolucji, nawet gdy przeczyły one jego poglądowi, że "w naszym ideale nie ma miejsca na przemoc wobec ludzi"
[A.Witkowicz-op.cit., s.151].
Jednak wcale nie inne motywacje niż Kaganowiczowi czy Trockiemu przyświecały Stalinowi w okresie kłopotów ze zdrowiem Lenina, a szczególnie po jego śmierci. Współpraca Stalina ze wspomnianym powyżej Iwanem Towstuchą miała na celu opracowanie spuścizny Lenina w duchu wykazania, że to Lenin położył fundament pod politykę terroru. W tym samym duchu, mimo iż wiele dokumentów autorstwa Lenina przeczy tej tezie adaptował ją do własnych potrzeb łatwowierny zachód, podobnie jak legendę bezlitosnego "żelaznego" Dzierżyńskiego. Komunizm był popularny na zachodzie, dlatego potrzebne były straszaki. Biorąc pod uwagę przytoczone przypadki zafałszowań dokumentów Lenina bądź brania przezeń odpowiedzialności ex post, nie było nawet tak wielkiej konieczności tworzenia nowych sfałszowanych dokumentów.
Mimo to, nie można wykluczyć, że Stalin obawiał się, że mimo wszystko "dowodów okrucieństwa" wodza rewolucji może zabraknąć w dostatecznej ilości, lub też utoną one w morzu przeczących tej tezie dokumentów Lenina i wspomnień współczesnych. Dlatego nie omieszkał opowiadać swej kochance Wierze Dawidowej, która spisała te relacje po latach, iż to nie on jest okrutnikiem, a w porównaniu z Leninem jest wręcz humanitarystą. To Lenin odgrywał w tych opowieściach rolę żądnego krwi potwora, który przywiódł niewiniątko Stalina do zderzenia swych pięknych marzeń z brutalnością polityki.
Szkoda, że Stalin nie wspomniał wówczas, jak po skardze jego drugiej żony, która pracowała w sekretariacie Lenina do wodza bolszewików na jedno z jego brutalnych zachowań, Lenin rozłożył bezradnie ręce: "No cóż, jest okrutny – większość Gruzinów jest raczej brutalna".
Nie jest jednak niemożliwe, że Stalin wcale nie poprzestał na opowiadaniu bajek o okrutnym Leninie ( podobnymi o sadyście Dzierżyńskim raczył Berię, jak wspomina syn Berii Sergo ) bądź na odpowiednim upublicznianiu rzekomych świadectw bezwzględności Lenina, sfałszowanych przez kogo innego, bądź wynikających z wzięcia przezeń odpowiedzialności za jakąś zbrodnię „sztabowców” post factum.
Oto fragment tekstu Krzysztofa Leskiego "Sensacja! Taśmy Lenina!", opublikowanego także na salonie24. Informuję iż nie mam najmniejszej ochoty dokuczać panu Leskiemu, jak czyniło to wielu z blogerów – moim zdaniem po prostu ktoś mówiąc najdelikatniej podłożył autorowi tekstu świnię:
Leży przede mną płyta szelakowa. Kolor kawowy, żadnego nadruku. Obok – pożółkła, tekturowa koperta. Od rana siedzieliśmy nad tym z kumplem, który znalazł kopertę w nocy porządkując strych swego mieszkania na Mokotowskiej. Twierdzi, że 60 lat temu mieszkał tam jakiś sowiecki komisarz. Rosyjska, odręczna adnotacja na kopercie głosi:
Ściśle tajne. Egz. 3. Zakaz kopiowania. Odtworzyć jednorazowo każdemu sekretarzowi generalnemu w krajach nam podległych oraz naszym najważniejszym agentom. Nagranie dotyczy: Władimir Iljicz Uljanow (Lenin)- agent niemiecki, bohater ZSRS, Nadieżda Konstantinowna Krupska – agentka niemiecka, bohaterka ZSRS, Jędrzej Bachleda – agent Ochrany, eserowiec, pseudonim „Narciarz". Za zgodność: Beria. Lipiec 1944.
Mniejsze adnotacje, innymi charakterami pisma i o różnych odcieniach koloru atramentu, głoszą: Gottwald. 1944. Bierut. 1944. Gomułka. 1946.
Płyta jest w niezłym stanie. Odtwarzana była zapewne tylko kilkakrotnie. Udało nam się odcyfrować i częściowo przetłumaczyć niemal całe nagranie. Wykonane zostało najwyraźniej latem 1914 roku w Białym Dunajcu.
Całość tekstu: http://tekstowisko.com/leski/56369.html .
[Sam Krzysztof Leski skomentował potem:
Tę "świnię" podłożyłem sobie sam, ale włożyłem sporo wysiłku w to, by wyglądała wiarygodnie. Cieszę się, że się udało.]
W 1914 r. Lenin nie miał żadnych kontaktów z Niemcami i nie otrzymałby prezentu od kanclerza Niemiec w postaci urządzenia nagrywającego, jak chwali się w nagraniu, wypowiadając szereg innych całkowicie niewiarygodnych zdań.
Zwraca uwagę nazwisko Berii na kopercie, a także tych, którzy odsłuchiwali rzekome nagranie, mające ich na wszelki wypadek pouczyć, że komunista w wydaniu radzieckim nie ma być ideowcem, lecz cynikiem.
Cała ta historia przypomina mi dzieje pewnej słynnej prowokacji UB, która zmontowała w okresie stanu wojennego "rozmowę" Lecha Wałęsy z bratem, którą puszczono jako sensację w telewizji w nadziei kompromitacji szefa „Solidarności”.
Jakże zdziwiliby się ludzie oskarżający Lenina o zwierzęce okrucieństwo, jak czynią to Pipes, Wołkogonow czy Szentaliński, gdyby poznali niniejszy passus ze wspomnień Nadieżdy Krupskiej:
"Pamiętam naszą pierwszą rozmowę we wsi Szuszenskoje [ dokąd zesłano Lenina w 1899 r, gdzie podążyła za nim Krupska – D.J ]. Kiedy przyjechałam do Iljicza na zesłanie, z zainteresowaniem oglądałam jego album, w którym były zdjęcia różnych zesłańców politycznych; były tam również dwa zdjęcia Czernyszewskiego i fotografia Zoli. Spytałam go dlaczego przechowuje u siebie w albumie akurat fotografię Zoli. Zaczął mi opowiadać o spawie Dreyfusa, którego bronił Zola, potem zaczęliśmy wymieniać poglądy na utwory Zoli, a ja opowiedziałam mu, jak silne wrażenie wywarła na mnie powieść Zoli «Germinal» (..)"[ N.K.Krupska - Wspomnienia o Leninie, wyd.drugie uzupełnione, Książka i Wiedza, Warszawa 1971, s.582] .
Nie zrozumieliby nie tylko Lenina-wolnościowca, przechowującego jak relikwie fotografie represjonowanych i obrońcy jednego z nich. Obcy i niezrozumiały wydałby im się także Lenin domagający się od innych samodzielności myślenia.
Oto kolejny fragment wspomnień Krupskiej:
"Ówczesny zarządzający gospodarstwem Gorek, tow.Wewer, nie rozumiał jakie wymagania stawiał Iljicz sowchozom. Pewnego razu Iljicz spotkawszy go podczas przechadzki zapytał, czy sowchoz pomaga okolicznym chłopom. Tow.Wewer spojrzał na Iljicza ze zdumieniem i odpowiedział:
«Rozsadę sprzedajemy chłopom». Iljicz więcej już o nic nie pytał, a kiedy Wewer odszedł, spojrzał na mnie ze smutkiem i powiedział: «Nie zrozumiał nawet, o co w ogóle chodzi». A potem stał się jakoś szczególnie wymagający w stosunku do Wewera, który nie pojął, że sowchozy powinny stać się wzorem tego, jak należy prowadzić duże gospodarstwo".[tamże, s.588-589 . Autorka twierdzi że Lenin mieszkał w Gorkach w 1919 r, jednak jak wiadomo spędził tam głównie lata 1922-1924].
Wspomnienia te pisała Krupska w latach 1933-1934 w ZSRR Stalina, tym bardziej trudno nie dostrzec różnicy pomiędzy marzeniami Lenina a rzeczywistością stalinowskich kołchozów i sowchozów, organizowanych na zasadzie przymusu i grzecznego podnoszenia rąk podczas "głosowań".
Realizowano raczej wówczas już na masową skalę kierunek do którego zarówno Lenin jak i Krupska musieli by się odnosić ze wstrętem, sądząc po poniższym passusie:
Kiedy w latach dziewięćdziesiątych zaczęły powstawać w środowisku studenckim kółka marksistowskie bardzo gorąco dyskutowano nad zagadnieniem roli jednostki w historii. Czytano artykuł Michajłowskiego "Bohaterowie a tłum". W tym okresie większość przodujących nawet działaczy uważała, że motorami postępu są krytycznie myślące jednostki, bohaterowie, za którymi podąża bezosobowa szara masa, tłum. Przy czym jeżeli chodzi o "tłum", to obojętną sprawą było, czy był to tłum robotników, chłopów, żołnierzy czy mieszczuchów. Po prostu nieoświecone masy. Masy te tylko naśladują, prowadzą je bohaterowie. Tłum - to coś ślepego. Tłum prowadzą za sobą ludzie, umiejący wywierać wrażenie na tłumie, hipnotyzować go i pociągać za sobą. Pamiętam, jak my młodzi marksiści, oburzaliśmy się na ten artykuł Michajłowskiego, na tę pogardę dla mas.
[N.K.Krupska - Wspomnienia o Leninie, wyd.drugie uzupełnione, Książka i Wiedza, Warszawa 1971, s.639] .
Nietrudno zauważyć kto był owym wodzem wynoszącym się dumnie ponad tłum, choć w latach leninowskich, także nie brakowało pomniejszych tego rodzaju "wodzów", przekonanych, że masy są tylko ślepym głupim narzędziem, oni zaś ich nieomylnymi przewodnikami, zasługującymi na bezwzględnie respektowany posłuch. Pisałem już wielokrotnie o tych przypadkach i zamierzam pisać nadal, ponieważ tak jak Gyurko czy Witkowicz opowiadam się za historią bez retuszu.
Zbliżając się do końca niniejszego artykułu, raz jeszcze oddaję głos Andrzejowi Witkowiczowi, gdyż moim zdaniem bez poznania tej wiedzy którą ma autor "Wokół terroru białego i czerwonego" nie sposób współcześnie, gdy nagłaśnia się jedynie terror czerwony, zrozumieć dlaczego niejaki M.Priszwin z południa Rosji zapisał 4 czerwca 1920 r.:
"Powracający od białych jeniec opowiadał o niegodziwościach mających miejsce w armii Denikina i wszystkich nas ogarnęło uczucie radości, że byliśmy pod władzą czerwonych"
[A.Witkowicz-op.cit., s.354].
Bolszewik zastrzelony przez Amerykanów, 8 stycznia 1919
Nie zrozumie się też innych faktów.
Czy ty zwierzę, czy co? Jak to rzucić do morza? krzyczał Alosza Dżaparidze do Anastasa Mikojana, gdy ten proponował, by siłą przejąć władzę na statku «Turkmen» i wyrzucić za burtę konwojentów, pilnujących transportu aresztowanych komunistów. Bakińscy komisarze – w tym sam Dżaparidze – elita rewolucyjna bolszewików – nie skorzystali więc z rady Mikojana, a ich podróż skończyła się, jak wiadomo, przed plutonem egzekucyjnym. [ Anastas Mikojan – Tak było, Moskwa 1999 w : Andrzej Witkowicz- op.cit., s.190].
Czy inaczej, niż Dżaparidze, zachowali się zresztą np.rewolucjoniści w Moskwie w listopadzie r.1917, zwalniając na słowo honoru branych do niewoli oficerów – by dzień później skończyć rozstrzelani pod murami Kremla? Tak samo było w Irkucku pod koniec 1917 r., gdzie po przejściowym aresztowaniu, wkrótce wypuszczono wszystkich wrogów. Cała ta zgraja później wystąpiła przeciwko nam napisał z goryczą Postyszew [ Paweł Postyszew – Grażdanskaja wojna na Wostokie Sibiri ( 1917-1922 gg.), na http://militeria.lib.ru/memo/russian/postysev_pp/index.html , A.Witkowicz -op.cit, s.190 ].
Wspomnę tylko, że na słowo honoru zwalniał także Dzierżyński, jak postąpił w dobie wojny 1920 z ludźmi z polskiej siatki szpiegowskiej Ignacego Dobrzyńskiego, których wypuszczono na podstawie ustnego zobowiązania, że nie będą już szkodzić Rosji Radzieckiej, zaś ich szef pod nowym nazwiskiem Sosnowski stał się oddanym szczerze pracownikiem wysokich szczebli radzieckiego wywiadu, do czasu gdy został stracony jako jedna z wielu ofiar stalinowskich czystek.
[Więcej o Dobrzyńskim-Sosnowskim i historii jego przewerbowania pisałem tutaj: http://antykapitalista19171959.salon24.pl/87762,index.html ].
Innym razem zwolnił na słowo honoru anarchistów na pogrzeb księcia Kropotkina w r.1921.
Przytoczę teraz fragment wywiadu z Andrzejem Witkowiczem, dotyczący przemocy białych i czerwonych, który ukazał się w październikowym numerze pisma „Pracownicza Demokracja”:
Jeżeli moje obliczenia zasięgu kontrrewolucyjnej przemocy są prawdziwe, to liczba
jej ofiar okazałaby się podobna do wielkości represji organizowanych przez bolszewików
(250 - 300 tys. ofiar na "koncie" kontrrewolucji wobec 200 - 250 tys. ofiar
terroru rewolucyjnego). Należy jednak poczynić tu pewną uwagę: do jesieni r.
1919 biały terror swymi rozmiarami znacznie przewyższał czerwony (w latach 1920 -
21 dominował odwetowy terror rewolucyjny). Dla dwóch pierwszych lat wojny domowej
prawdziwe wydają się wnioski Dzierżyńskiego: (...) czerwonego terroru nie można
porównywać nawet w najmniejszym stopniu z białym terrorem, kiedy wieszano
robotników tysiącami, wieszano tylko dlatego, że byli robotnikami.
Obecnie została całkowicie ujawniona prawda o Kołczaku (a Denikin – to jego
sobowtór). Rozstrzeliwanie dziesiątkami tysięcy robotników. Rozstrzeliwanie nawet mienszewików i eserowców. Chłosta chłopów całych powiatów. Publiczna chłosta kobiet.
Przypomnijmy też, iż nawet Denikin – choć zasadniczo podtrzymywał opinię o ogromnych represjach organizowanych przez czerwonych – przyznał kiedyś, że Nasz biały terror był silniejszy od czerwonego terroru.
Represje białogwardzistów skierowane przeciw bolszewikom z pewnością nie miały ograniczonego charakteru ("incydentalnego" jak chce np. Wieczorkiewicz) i nie sprowadzały się do “represji policyjnych” (jak pisze Werth). Dowodzą tego zarówno bezwzględne rozkazy najwyższych władz
(Kołczak, Wrangel), jak i działania dowódców wszystkich stopni. Dziesiątki przykładów, choć nie wyczerpują tematu, to jednak dają jednoznaczny obraz przemocy – chaotycznej, bezwzględnej i krwawej, pełnej naprawdę odrażających zbrodni, dokonywanych często bez najmniejszych nawet
pozorów szukania sprawiedliwości (pogromy, masowe egzekucje na Kaukazie czy Syberii). Także "zieloni" chłopscy partyzanci i nierosyjscy nacjonaliści stosowali znaczną i brutalną przemoc wobec
"czerwonych". Mimo znacznej wielkości ofiar, kontrrewolucyjnemu terrorowi – tak jak i rewolucyjnemu – nie sposób stawiać poważnego zarzutu planów jakiegoś totalnego “ludobójstwa”. Nie zamierzamy bowiem traktować poważnie np.zapowiedzi Korniłowa o wytępieniu ľ Rosjan. Fakt, że biali generałowie starali się zjednywać sobie ludność również obietnicami reform (chociażby mglistymi) czy amerykańskim zbożem – a nie tylko represjami – mówi sam za siebie.
W kwestii oceny kontrrewolucyjnej przemocy należy zaznaczyć, że biali nie byli w stanie stworzyć ani masowej armii, ani systemu skutecznej propagandy – podczas gdy czerwoni opierali swą
władzę również na tych czynnikach. Fakty te pozwalają na postawienie tezy, że biali, w stopniu większym niż czerwoni, usiłowali wykorzystywać terror dla ugruntowania swej władzy.
Czy kontrrewolucyjna przemoc okazała się skuteczna? Być może na krótko, lecz na dłuższą metę z pewnością nie. Przykłady reakcji na biały terror są jednoznaczne. Nie zapobiegł on ani działalności czerwonej partyzantki, ani powstaniom chłopskim i robotniczym. Ponadto zrażał do kontrrewolucji
nie tylko część interwentów, ale i wewnętrznych sprzymierzeńców. Niektórzy z białych zdawali sobie zresztą z tego sprawę.
Baron Budberg pisał z gorzką ironią:
Chłopcy myślą, że jeśli zabili i zamęczyli kilka setek i tysięcy bolszewików i zamordowali pewną ilość komisarzy, to wykonali wielkie dzieło, zadali bolszewizmowi decydujący cios i przybliżyli powrót starego porządku. Chłopcy nie myślą, że jeżeli bez rozeznania i ograniczeń stosują
przemoc, grabią, męczą i zabijają, to tym samym wzbudzają taką nienawiść do reprezentowanej
przez siebie władzy, że moskiewscy chamodzierżcy mogą tylko cieszyć z istnienia tak cennych i zbawiennych dla nich współpracowników.
Można oczywiście wiele mówić o podobieństwach terroru rewolucyjnego i kontrrewolucyjnego.
Istotnie było ich wiele. Jednak były też między nimi istotne różnice.
Odwołajmy się tu do opinii Ratkowskiego i Chodiakowa:
(...) represje bolszewików miały konkretne różnice w stosunku do białego terroru.
Po pierwsze, były to represje reglamentowane, a w efekcie, wypełniając polityczne i ekonomiczne zadania, terror w mniejszym stopniu niż analogiczne akcje białych dezorganizował tyły. Po drugie,
towarzyszyły im i inne “profilaktyczne środki”, mniej okrutnego charakteru – rejestracja oficerów, przemyślany system kar pieniężnych.
[ Pracownicza demokracja Nr 10/2008 Przeciw prymitywnej propagandzie -wywiad z Andrzejem Witkowiczem, s.10 -całość wywiadu dostępna pd adresem: http://www.pracowniczademokracja.org/strony/gazeta1008/10.witkowicz,ksiazka.terror.1008.htm .
W dniu poprzedzającym rocznicę odzyskania niepodległości kanał telewizyjny discovery historia zaprezentował film „Lenin wiecznie żywy” dokumentujący historię walki ze znienawidzonym pomnikiem Lenina w Nowej Hucie. Oglądając ten film przerywany neutralnie brzmiącymi urywkami ze wspomnień Krupskiej, zdawałem sobie coraz bardziej sprawę, że monumentalna bryła dłuta Mariana Koniecznego, symbolizowała jedynie socrealistyczną wizję Lenina, nie zaś to co reprezentował on sobą w rzeczywistości; symbolizowała dominację państwa radzieckiego, nie zaś wrogość wodza rewolucji wobec idei państwa jako aparatu przymusu czy niechęć do państw będących więzieniami innych narodów, o czym więcej pisałem w artykule "Prawo do samookreślenia narodów w myśli politycznej W.I.Lenina w świetle wojny 1920 oraz archiwalnych dokumentów z lat 1918-1920".
[ Tekst dostępny pod adresem: http://antykapitalista19171959.salon24.pl/89896,index.html ].
Lenin prawdziwy przegoniłby inicjatorów takiego wizerunku i ideologii sprzecznej z założeniami jego innowacyjnej polityki narodowościowej na cztery wiatry. Jednak mimo to zaznaczam, że akcje brutalnego obalania pomników - świadectw historii obrazujące wandalizm nie mniejszy niż tych którzy stawiają takie estetyczne koszmary i zafałszowują wizerunek "pomnikowej" postaci nie znajdują u mnie aprobaty.
Moim zdaniem nie sposób odmówić racjonalizmu poglądom Hannah Arendt pozwalającym współcześnie zrozumieć nie tylko Lenina, lecz np. także Juliana Marchlewskiego ( choć nie do końca zgadzam się z odniesieniem tej tezy wobec Trockiego w każdym momencie jego rewolucyjnej działalności ) :
(...) w marksizmie, pomimo wielu słów o "moralności burżuazyjnej" nie było proklamacji nowego zespołu wartości. Jeśli dla Lenina lub Trockiego jako zawodowych rewolucjonistów było coś charakterystycznego, to naiwna wiara, że kiedy dzięki rewolucji zmienione zostaną warunki społeczne, ludzkość automatycznie będzie przestrzegać tych kilku nakazów moralnych, które znane są i powtarzane od początku dziejów [ Hannah Arendt – Odpowiedzialność i władza sądzenia, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2006; A.Witkowicz – op.cit., s.191].
Mało kto wie natomiast, iż Lenin został sportretowany przez Michaiła Bułchakowa, zbierającego wszystkie wycinki dotyczące przywódcy bolszewików od czasu jego powrotu do Piotrogrodu przez Niemcy w swojej bardzo znanej powieści. Ciekawostkę tę przynosi nam obszerna księga Borisa Sokołowa "Michaił Bułhakow. Leksykon życia i twórczości" ( polskie wydanie: wyd. Trio, Warszawa 2003 ). Encyklopedia ta zawiera także hasło Lenin, którego bohater traktowany przez pisarza z wielkim pietyzmem, wręcz sympatią, okazuje się być... literackim pierwowzorem Wolanda z "Mistrza i Małgorzaty", zaś opis jego perypetii nawiązujący także do epizodu podróży przez Niemcy do kraju, gdzie nieodłączni Behemot i Asassello to nie kto inny tylko kolejno Karol Radek i Gieorgij Zinowiew.