2011-10-11 01:02:57
Polskie społeczeństwo wzięło udział w grze pod tytułem "Wybory Parlamentarne 2011". W tej grze społeczeństwo dało pokaz swej rozpaczliwej kondycji. Wygrała Platforma Obywatelska - którą w ten sposób kilka milionów wyborców nagrodziło za lata doskonałej prywatyzacji, niewolniczego wyzysku ludzi pracy i doprowadzenia do tego, że dzieci w naszym kraju są najbiedniejszymi w Europie. Na drugim miejscu znalazła się partia postsmoleńskich straceńców. PIS to wielki przegrany, który wyczerpuje swoją formułę, który powoli zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, że samodzielna siła prawicowego, katolickiego konserwatyzmu jest już w Polsce na wyczerpaniu.
Odrębnością pośród tej menażerii jest partia Palikota, która stanowi doskonałą alternatywę dla niewierzących bogatych. Doskonały wynik tej frakcji to efekt dezorientacji, głupkowatości i lekkomyślności elektoratu oraz zmyślności samego lidera tego ugrupowania. "Lewica" w rękach Palikota ma przeistoczyć się w chorągiewkę niezgody w kwestiach obyczajowych - od dziś lewicowcami będą liberalni ateiści, obrońcy narkotyków i każdy działacz LGBT. Ludowcy zebrali swoje stałe żniwo, PSL znów zebrał swój żelazny elektorat, który utrzymuje partię w zamian za męczeńską obronę bytności KRUS-u.
Największą klęskę poniosło SLD. Młodzi, nieokreśleni i chaotyczni ludzie Napieralskiego - oraz on sam - ponieśli zasłużoną klęskę. Najgorsza kampania w historii SLD dała owoce. Romans z ultraliberalnym Business Centre Club, czysta żądza stołków i pragnienie koalicji z PO, brak krytycznych haseł i wyrazistych postaci, a także dodatki w postaci rozbieranych spotów czy fakt posługiwania się kompletnie nieskuteczną nowomową są przyczyną spektakularnej klęski tego ugrupowania. Millerowsko - Kwaśniewska, liberalna perspektywa, która na chwilę obecną wydaje się jedyną alternatywą dla tejże formacji może jedynie wbić ostatni gwóźdź do trumny parlamentarnej lewicy (choćby była ona nią tylko z nazwy).
Ciśnie się pytanie: w jakim kraju żyjemy? Jaka musiała powstać świadomość społeczna by przekształcić duży kraj w centralnej Europie w kraj niewolników? Jedyne co przychodzi na myśl to porównanie do sytuacji przed II Wojną Światową, kiedy to 'parlamentarna demokracja' (dziś świętość) nie przeszkadzała by w kraju funkcjonowała śmierć głodowa. Życie bez butów w zapleśniałych barakach wróci - i to wróci pod pozorem demokratycznych przemian Wolnej Polski.
Głos na Platformę Obywatelską nie był głosem radosnego wyborcy. Był to głos lęku i strachu przed jeszcze większą klęską, był to głos ludzi, którzy drżą przed niestabilnością i kryzysem, którzy boją się, że będzie jeszcze gorzej - a resztki tego, co dziś jeszcze resztkami sił funkcjonuje (jak publiczna opieka zdrowotna) uznaje za cud i głosem na PO pragnie ten cud zachować. W Polsce ludzi zostali oszukani i trwają w przekonaniu, że nie mają żadnych praw. Elektorat to masy sparaliżowane lękiem, biedą i brakiem podstawowej edukacji. Elektorat ten to zrezygnowane, zagłodzone transformację i zdradzone starsze pokolenia oraz młode pokolenie: społecznie niepełnosprawne, zindywidualizowane, wybebeszone ze wszelkich koncepcji i całkowicie niepełnosprawne kulturowo, skazane na radość z przypadku.
W wyborach Polacy udowodnili, że są w stanie żyć bez lewicy, bez państwa socjalnego, bez socjalizmu, bez socjaldemokracji. Czy owo życie będzie życiem na ulicy? Czy owo życie będzie skazywało na głód, bezzębność i bezdomność? Możemy być pewni, że tak, z czasem coraz bardziej. Jeśli żadna grupa w kraju nie zdobędzie się na wysiłek tworzenia poważnej lewicowej formacji - będziemy (i już jesteśmy) świadkami demokratycznej oligarchii, władzy telewizji i pieniądza. Nasz peryferyjny kraj nie jest samodzielny, lecz jednocześnie może zostać całkowicie opuszczony. Polski sejm tym samym stał się cudem na skalę Europy - oto nie ma już w jego ławach żadnej lewicowej partii, grupy czy najmniejszej choćby reprezentacji lewego skrzydła. 100% parlamentu to dziś gospodarczy liberałowie i zwolennicy polityki zorientowanej na usługiwanie tej lub innej grupie przedsiębiorców.
To jest chwila, która wyznacza ostateczny kres historycznym sporom dotyczącym PRL. Jest to moment, w którym cała lewica, wszyscy socjaliści i przeciwnicy neoliberalnego kapitalizmu stają przed nową erą i przed nowym początkiem lub ostatecznym końcem. Cała lewica jest dziś dla nas - nadszedł czas by ludzie, którzy z ideowych pobudek przez całe lata stali obok polityki w działaniu udowodnili coś sobie i innym.
Odrębnością pośród tej menażerii jest partia Palikota, która stanowi doskonałą alternatywę dla niewierzących bogatych. Doskonały wynik tej frakcji to efekt dezorientacji, głupkowatości i lekkomyślności elektoratu oraz zmyślności samego lidera tego ugrupowania. "Lewica" w rękach Palikota ma przeistoczyć się w chorągiewkę niezgody w kwestiach obyczajowych - od dziś lewicowcami będą liberalni ateiści, obrońcy narkotyków i każdy działacz LGBT. Ludowcy zebrali swoje stałe żniwo, PSL znów zebrał swój żelazny elektorat, który utrzymuje partię w zamian za męczeńską obronę bytności KRUS-u.
Największą klęskę poniosło SLD. Młodzi, nieokreśleni i chaotyczni ludzie Napieralskiego - oraz on sam - ponieśli zasłużoną klęskę. Najgorsza kampania w historii SLD dała owoce. Romans z ultraliberalnym Business Centre Club, czysta żądza stołków i pragnienie koalicji z PO, brak krytycznych haseł i wyrazistych postaci, a także dodatki w postaci rozbieranych spotów czy fakt posługiwania się kompletnie nieskuteczną nowomową są przyczyną spektakularnej klęski tego ugrupowania. Millerowsko - Kwaśniewska, liberalna perspektywa, która na chwilę obecną wydaje się jedyną alternatywą dla tejże formacji może jedynie wbić ostatni gwóźdź do trumny parlamentarnej lewicy (choćby była ona nią tylko z nazwy).
Ciśnie się pytanie: w jakim kraju żyjemy? Jaka musiała powstać świadomość społeczna by przekształcić duży kraj w centralnej Europie w kraj niewolników? Jedyne co przychodzi na myśl to porównanie do sytuacji przed II Wojną Światową, kiedy to 'parlamentarna demokracja' (dziś świętość) nie przeszkadzała by w kraju funkcjonowała śmierć głodowa. Życie bez butów w zapleśniałych barakach wróci - i to wróci pod pozorem demokratycznych przemian Wolnej Polski.
Głos na Platformę Obywatelską nie był głosem radosnego wyborcy. Był to głos lęku i strachu przed jeszcze większą klęską, był to głos ludzi, którzy drżą przed niestabilnością i kryzysem, którzy boją się, że będzie jeszcze gorzej - a resztki tego, co dziś jeszcze resztkami sił funkcjonuje (jak publiczna opieka zdrowotna) uznaje za cud i głosem na PO pragnie ten cud zachować. W Polsce ludzi zostali oszukani i trwają w przekonaniu, że nie mają żadnych praw. Elektorat to masy sparaliżowane lękiem, biedą i brakiem podstawowej edukacji. Elektorat ten to zrezygnowane, zagłodzone transformację i zdradzone starsze pokolenia oraz młode pokolenie: społecznie niepełnosprawne, zindywidualizowane, wybebeszone ze wszelkich koncepcji i całkowicie niepełnosprawne kulturowo, skazane na radość z przypadku.
W wyborach Polacy udowodnili, że są w stanie żyć bez lewicy, bez państwa socjalnego, bez socjalizmu, bez socjaldemokracji. Czy owo życie będzie życiem na ulicy? Czy owo życie będzie skazywało na głód, bezzębność i bezdomność? Możemy być pewni, że tak, z czasem coraz bardziej. Jeśli żadna grupa w kraju nie zdobędzie się na wysiłek tworzenia poważnej lewicowej formacji - będziemy (i już jesteśmy) świadkami demokratycznej oligarchii, władzy telewizji i pieniądza. Nasz peryferyjny kraj nie jest samodzielny, lecz jednocześnie może zostać całkowicie opuszczony. Polski sejm tym samym stał się cudem na skalę Europy - oto nie ma już w jego ławach żadnej lewicowej partii, grupy czy najmniejszej choćby reprezentacji lewego skrzydła. 100% parlamentu to dziś gospodarczy liberałowie i zwolennicy polityki zorientowanej na usługiwanie tej lub innej grupie przedsiębiorców.
To jest chwila, która wyznacza ostateczny kres historycznym sporom dotyczącym PRL. Jest to moment, w którym cała lewica, wszyscy socjaliści i przeciwnicy neoliberalnego kapitalizmu stają przed nową erą i przed nowym początkiem lub ostatecznym końcem. Cała lewica jest dziś dla nas - nadszedł czas by ludzie, którzy z ideowych pobudek przez całe lata stali obok polityki w działaniu udowodnili coś sobie i innym.