2012-11-08 00:03:09
Lewica powoli kupuje prawicową koncepcję święta niepodległości, która polega na upodobnianiu święta odzyskania niepodległości do święta zmarłych. W takiej licytacji liczy się tylko to, kto wyciągnie na rocznicę lepszego trupa z szafy i kto pochwali się fajniejszą wersją historii starożytnej - najlepiej taką z bogatymi nawiązaniami do Dmowskiego lub jego ówczesnych oponentów. Kompleksy lewicy, która myśli o sobie, że jest znikąd leczyć trzeba inaczej i gdzie indziej.
Jeśli pisałem o odzyskiwaniu patriotyzmu to bynajmniej nie chodziło mi o odzyskiwanie trupów z szafy. Pojedynek na przeszłość musi wyglądać inaczej.
Całą polityczną energię lewica powinna skierować na przekierowanie patriotyzmu z przeszłości na przyszłość. Tylko w ten sposób można odróżnić się od prawicy. Wszelkie ewentualne spory historyczne załatwiać należy wewnątrz i w obrębie organizacji, najlepiej cementując je warstwą pożytecznej praktyki politycznej na teraz. Im dalej od dyskursu rozrachunków tym lepiej.
Wyścigu na relikwie lewica nie wygra. W ogóle nie powinna brać w nim udziału. Praktyki nawiązującej do historii lewicy, która sięga po postacie z lat 20-tych ubiegłego wieku, byle tylko nie mówić o niczym związanym z rzeczywistością, która trwała jeszcze 22 lata temu jest tyleż śmieszna co operetkowa. Teraźniejszość potrzebuje przykładów z historii, ale nie przykładów historycznej archeologii symbolicznej, lecz przykładów rozwiązań i przykładów działania.
Archeologią lewica będzie mogła się zająć wtedy, gdy na powrót zaistnieje i na nowo odrodzi się w świadomości publicznej. Prawica może sobie pozwolić na sekcję nekrofilną, lewica nie. Lewica musi zaistnieć na poziomie praktyki teraźniejszości, a nie ustawiać się w szeregu z innymi ruchami pomnikowymi.
Przed bagnem i kałużą historii należy w wypadku polskich skłonności do historycznej nekrofilii wyłącznie uciekać. Zamiast tego trzeba mówić wyłącznie o tym co teraz, teraz, teraz.