Urodzone morderczynie kontra okna życia
2012-12-04 02:29:29
W ostatnim czasie coś istotnego zmieniło się w publicznym obrazie Matki Polki. Coś bardzo konkretnego. Stało się to niemal z dnia na dzień. Istota opiekuńcza, poświęcającą się dla dziecka i męża, a także ostoja patriotycznych wartości została zastąpiona przez wizję matki-demona, kobiety zdradzieckiej i przeklętej, pełnej grzechu. Winą za upadek instytucji tradycyjnie-chrześcijańsko pojmowanego małżeństwa obarczono właśnie matkę i żonę - od teraz będącą najbardziej przegniłym ogniwem każdej rodziny.

Kolejna matka zabijająca swoje dziecko. Ukrywająca się i poszukiwana matka małej Madzi. Kolejne martwe płody, którymi wymachuje się w czołówkach wiadomości…

Można rzec, że zagadnienie macierzyństwa przeżywa swoją drugą młodość. Być może oto nareszcie polska opinia publiczna dostrzegła nieszczęście osaczonych przez system kobiet, teraz zajmie się nimi społeczeństwo, chrześcijańscy moraliści przekują moralność w czyn a za kilka lat obudzimy się w świecie pozbawionym przemocy wobec kobiet i dzieci…

Niestety nie temu to wszystko służy.

Wyciąganie kolejnych spraw tego typu na pierwsze strony gazet nie służy uruchomieniu społecznych sił by przeciwdziałać tym rodzinnym tragediom. Służy za to ugruntowaniu nieufności i podejrzliwości wobec wszystkich matek. Od teraz każdy mężczyzna musi patrzeć swojej żonie na ręce, musi zaglądać jej do macicy. Każda z kobiet to bowiem potencjalna morderczyni, która nie zawaha się zabić swojego dziecka, byle tylko dać sobie szansę na karierę fotomodelki i trafić na rozkładówkę…

Wynajdywanie kolejnych matek-grzesznic idealnie wpisuje się też w dyskurs krytyki niskiej dzietności. W Polsce rodzi się przecież coraz mniej dzieci. A to kobiety rodzą (nikt chyba nie zaprzeczy?), gdzie wobec tego może leżeć problem? W mentalności kobiet. W tym, że gonią za sukcesem, że nie szanują żadnych wartości, że rzadziej chodzą do kościoła, że dla sportu mordują nienarodzone dzieci... – a to wszystko na złość rządowi Donalda Tuska i ku chwale szalejącego kryzysu gospodarczego.

Tak wygląda w Polsce walka z feminizmem, tak przejawia się rządowa polityka antyfeministyczna w przestrzeni publicznej i w kulturze. To działanie prewencyjne, wyprzedzające wszelkie potencjalne roszczenia, które w innym wypadku mogłyby wypłynąć na powierzchnię. Wizerunek matki-morderczyni jest dziś czymś tak bardzo pożądanym i udziela odpowiedzi na tak ogromną liczbę pytań, że na nic kompletnie nie zdało się zapewnienie rzecznika policji, który na jednym z kanałów informacyjnych poinformował, że od wielu lat liczba dzieciobójstw stale waha się w granicach 10 (słownie: dziesięciu) przypadków rocznie, a ostatnio spadła nawet do 5 (słownie: pięciu). W tym wypadku im mniej – tym nawet lepiej. Wkrótce nawet znajdowane na śmietniku buciki dziecięce wystarczą by wszcząć śledztwo przeciwko kolejnej wyrodnej-mordującej-nasz-naród-matce. Lubujący się w teoriach spiskowo-smoleńskich konsumenci będą mogli się twórczo domyślać ile już dzieci zlikwidowała taka wyrzucająca buciki bestia.

Obroną systemu przed zarzutami o brak edukacji seksualnej, brak dopłat do antykoncepcji, czy też o narastające gowinowacenie polityki wobec kobiet jest polityka szczucia i piętnowania kobiecości, macierzyństwa i wizerunku matki. Reakcyjny katolicyzm ideologiczny nie szuka społecznych instrumentów i rozwiązań - on pali na stosie. Jako przeciwwagę dla tego bezlitosnego oblicza chrześcijaństwa i ‘Boga’ stworzono ‘Okna Życia’ i to one właśnie stały się idée fixe polskiego chrześcijaństwa i państwa jednocześnie.

Kiedy do Polski dotarła informacja o tym, że Komitet Praw Dziecka przy ONZ zamierza zwrócić się z prośbą do Parlamentu Europejskiego o zakazanie okien życia rozgorzała prawdziwa burza. Jak Unia Europejska śmie kwestionować nasze metody rozwiązywania problemu niechcianych ciąż? Polak-katolik spodziewał się w tym wypadku raczej odwrotnej drogi, czyli tego, że okna życia sprawdziwszy się w Polsce i ciesząc się powszechną zazdrością wyemigrują na Zachód, stając się naszym markowym towarem eksportowym.

Niezależnie od tego, czy okna życia zostaną, czy też nie - stała się rzecz dla systemu straszna. Opinia Komitetu Praw Dziecka obnażyła kompletną pustkę, kompletny brak polityki prorodzinnej w Polsce. Nic tu nie zmieniło się od czasów średniowiecza. To kościół nadal dzierży berło, to kościół sprawuje władze absolutną nad rodziną, macierzyństwem i to on ma patent na ‘załatwianie sprawy’. Mało tego – robi to przebierając się za instytucję charytatywną i kompletnie niewinną, po 'czystej dobroci'. Robi to za całkowitym przyzwoleniem państwa.

Tylko, czy kogoś w ogóle powinno to dziwić skoro mamy w Polsce dziesiątki tysięcy ludzi na państwowych etatach nauczających religii w szkołach? Sprawa wydaje się być całkowicie zamknięta i zapieczętowana...

Kościelna wizja rodziny działa, jest sprawdzona i użyteczna, jest dla neoliberalnej prawicy piorunująco skuteczna. Dzięki niej kobiety są całkowicie osamotnione, odcięte z pola społecznego, a ich macierzyństwo to wyłącznie ich indywidualna sprawa. System nigdy nie jest winny (Kobieto! Szukaj winy w sobie!), system wybudował przecież Okna Życia. Polityka się nie wtrąca (robi to dopiero policja). A dzieci, które nie żyją? Cóż, te padły po prostu ofiarą Złego tkwiącego głęboko w samym sercu kobiecości. Nie żyją, bo w zabijaniu lubują się ich matki – główne winowajczynie odpowiadające za zły stan gospodarki w Polsce, najgroźniejsze przestępczynie, idealny materiał na kolejny, szokujący nagłówek.

poprzedninastępny komentarze