2012-12-14 00:02:47
Im więcej czasu upływa od stanu wojennego, tym większym złem się on jawi. Im dalej od PRLu, tym coraz straszniejsze są przedstawiane nam wizje minionej epoki. Im dłużej przy władzy trwa obecny układ, tym trudniej przejrzeć zasłonę kłamstw i dokonać realistycznej oceny wydarzeń historycznych.
Myśląc o historii myślę jednak przede wszystkim o historii najnowszej, domysłom i spekulacjom archeologów pozostawiając refleksję nad jej źródłami. Refleksja nad lewicą i jej historią powinna być refleksją przede wszystkim dotyczącą ostatnich dwudziestu trzech lat III RP.
W tym okresie lewica w Polsce nie osiągnęła niczego. Rozsypka i atomizacja lewicy po 1989 to bardzo pouczający materiał do namysłu. Materiał, z którego wypada wyciągnąć kilka elementarnych wniosków. Wnioski te mogą okazać się nam później bardzo przydatne.
I – Po pierwsze, w Polsce skuteczne w działaniu politycznym są wyłącznie partie. Od chwili gdy nie ma u nas lewicowych i socjalistycznych partii, brakuje jakiejkolwiek rzetelnej reprezentacji lewicy w rządzie i we władzy. Bez trwałych struktur partyjnych wszelki ruch lewicy staje się ruchem kawiarnianym, ruchem domysłów i niedomówień, gdzie religią staje się wiara w to, że ktoś z obecnych przy władzy ‘nas wysłucha’ i zastosuje się do naszych dobrych rad.
II – Po drugie, ruch robotniczy to jeszcze nie lewica. Pokazała to dobitnie nie tylko Solidarność, która wyniosła do władzy neoliberalizm (i aż do dziś jej antysocjalistyczny zryw jest fundującym mitem prawicowych religii), ale przede wszystkim klęska polityczna związków zawodowych w ostatnich dwudziestu latach. Klęska polegająca nie tylko na ich bierności, czy „zejściu na prawo”, ale przede wszystkim na wierze w ‘dogadanie’ się z organizacjami pracodawców i z neoliberalnymi ekipami rządowymi. Efekt? Trzymilionowa emigracja, dwumilionowe bezrobocie, bieda, masowa a przy tym dzika prywatyzacja i dominacja umów śmieciowych w stosunkach pracy.
III – Po trzecie – co wynika z punktu poprzedniego - bez demonstracji siły nie ma szans na jakikolwiek polityczny sukces. Broń w postaci strajków generalnych i agresywnych akcji politycznych pozostaje bronią niewykorzystaną i zapomnianą. Wielki sukces potransformacyjnych elit dokonał się kosztem nie tylko interesów całych przegranych odłamów społeczeństwa, ale wręcz kosztem ich podstawowej reprodukcji a nawet przetrwania.
IV – Po czwarte, internacjonalizm służy naiwności. Sytuacja Polski to sytuacja kraju-kolonii. Drenowani z mózgów i drenowani ekonomicznie przez zachodni kapitał nie powinniśmy marzyć nawet o tym, że zachodni proletariat wstawi się za nami, czy wyjdzie dla nas na ulicę. Polska jest w swojej walce sama, a jedynym racjonalnym dowodem internacjonalizmu jest walka polityczna tu, na miejscu. Z tego wynika też, że stosowanie u nas amerykańskich, czy zachodnich recept ma wybitnie ograniczoną użyteczność. Sytuacja Polski jest specyficzna, wręcz wyjątkowa i wymaga zastosowania unikatowej politycznej strategii. Przed tym zadaniem stoimy samotnie.
V – Po piąte, język skuteczny to język konfliktu. Spokój debat akademickich, uczestniczenie w debatach oksfordzkich, kanapowe spory lewicy z prawicą, bratanie się po pubach z sympatycznym przeciwnikiem politycznym… to wszystko służy wyłącznie pieczętowaniu status quo. Przejście do języka konfliktu jest niezbędne, tak jak akcentowanie społecznych podziałów i różnic. W każdym innym wypadku pozostaje nam narracja jedności narodowej i apele o koniec wojny polsko-polskiej lub też szukanie zjednoczenia narodowego w misterium piłki nożnej.
VI – Po szóste, lewica to ruch intelektualny, o którego istocie stanowić musi rewolucyjna teoria. Sentymenty, wrażliwostki, subiektywne bunty, miłość do sałaty, gonienie za wyższą płacą, problem z własną tożsamością seksualną i orgazmem… nie stanowią osi lewicowego programu i lewicowej działalności. Lewica w Polsce ewoluowała w prawdziwy kosz na śmieci, gdzie wrzuca się pomysły na wszystkie ciekawe reformy. Zapominając o tym, że lewica to konkretny projekt, konkretny program i konkretny zasób wiedzy naukowej. Pozbawione teoretyków i lewicowych naukowców lewicowe twory skończyły w lesie aparatczykowskiej biesiady [SLD] lub też w lesie niezidentyfikowanych obiektów związkowych, gdzie krótkowzroczność i słabość ideologiczna prowadzi [jak już wspomniałem] do kapitulanctwa. Odrębną kategorią jeszcze są zneoliberalizowani i doklejeni do establishmentu prawicowi intelektualiści, którzy pod naporem propagandy stali się elementem [mniej lub bardziej przesuniętej na lewo] samoobrony panującego systemu.
VII – Religia i kościół katolicki szkodzą, naprawdę.
VIII – Brak ostrego konfliktu społecznego był i jest spowodowany tym, że istnieje milcząca zgoda na nierówności społeczne. Pochodzi ona od 1) elit 2) grup rozbudzonych konsumpcyjnie, korzystających z obecnego układu. Solidarność robotnicza powstaje dopiero w sytuacji jednoczącej robotników katastrofy lub w sytuacji zaistnienia wspólnej płaszczyzny ideologiczno-politycznej. Przerwać zgodę na obecny stan rzeczy może wyłącznie nagle wzrastająca liczba faktycznie niezadowolonych i wykluczonych [z konsumpcji] lub przerywająca dotychczasową hegemonię ideologiczną i panujące standardy jakościowe systemu nowa linia polityki. Polityka rekalibracji celów społecznych musiałaby wysunąć takie cele, którymi zainteresowani byliby również konsumujący-zadowoleni. Dla nich ważne byłyby przede wszystkim obietnice stabilizacji przyszłości, możliwości pozostania i pracy w Polsce oraz zmiany w obszarze kultury i dostępu do niej.
IX – Po dziewiąte, reformy w stylu socjaldemokracji przesunąć mogą Polskę wyłącznie w stronę dobrobytu imperialistycznego. A ten jest amoralny i ponad wszystko dla nas nieosiągalny. Polsce w udziale przypadła rola rezerwuaru taniej siły roboczej, kto jeszcze się z tym nie pogodził i ustawia nas w kolejce do Szwecji - niech przejrzy na oczy.
X – Ostatnia rzecz dotyczy finansowania. Lewicowa aktywność w Polsce musi mieć zaplecze finansowe w lewicowych związkach zawodowych i w szeregach partii. Zagraniczne fundacje, granty, żebranie po kątach, czy też kompletne zaniechanie prób tworzenia budżetu organizacyjnego to droga prowadząca ku przepaści. Drogą do zyskania faktycznego, optymalnego finansowania jest ponowne upolitycznienie i upartyjnienie związków zawodowych.
Lewica musi zdać sobie sprawę z tego, że toczy prawdziwą wojnę. Jaka może być odpowiedź lewicy na agresywne mechanizmy obronne kapitalizmu, na kapitalistyczne oblężenie? Odpowiedzią lewicy musi być nowy stan wojenny. Stan wojenny lewicy. Lewica i tak od lat już znajduje się w stanie nieustającej wojny z rosnącą w siłę bezwzględną prawicą, kościołem i liberalizmem. Lewica musi się nauczyć żyć i walczyć w tych okolicznościach. Musi przestać kapitulować. Roztapianie się w struktury neoliberalne unicestwia lub co najmniej osłabia lewicę i wyłącza jej postulaty z konkretnej, programowej całości tworząc z niej cichutki i słabo słyszalny głos nieistniejącego kapitalistycznego sumienia. Do tej pory lewica była w stanie przetrwać w stanie wojennym kapitalizmu wyłącznie jako maskotka neoliberalizmu/kapitalizmu i dodatek do Michnika lub jako dodatek do postpiłsudczykowskiej, pseudopatriotycznej narodowej odmiany ‘parasocjalizmu’ – stając się maskotką ruchów na prawicy i młotem na komunizm. Żeby przejść od dyskusji do prawdziwego działania lewica musi przestać budować swoją tożsamość w oparciu o proponowane przez IPN tematy.
Lewicy aby wyzwolić się z tej pułapki potrzebne jest budowanie od zera, oparte na klarownym konflikcie i podziale. Żadne kongresy lewicy organizowane dla ratowania tonących aparatów, żadne ‘unie nibylewic’, żadne plany minimum, zero bratania się z liberałami. Dopóki lewica nie stworzy platformy współdziałania chociażby w obrębie swoich aktualnych szeregów – dopóty skazana będzie na samotnie podejmowane heroiczne decyzje. Decyzje prowadzące donikąd.
Mowa realnych podziałów, język klasowych różnic, wyciąganie imperialistycznych brudów z szafy – a jest co wyciągać! , pokazywanie kolonializmu, pokazywanie nędzy i cierpienia, upadku kultury i upadku wartości, ciemnoty religijnej i ciemnoty neoliberalnej… słowem - prawdziwa walka polityczna to jedyna odpowiedź na trwający niezmiennie antyczerwony stan wojenny. Socjalizm musi stać się realną alternatywą systemową, nie może być zakładnikiem kapitalistycznego konsensusu. Do tej pory lewica skręcała tam, gdzie nakazywały jej stawiane przez nowe elity znaki drogowe. W efekcie lewica stała się bytem sankcjonowanym. Taką legalną lewicą jest dziś Ruch Palikota.
Wyjście z tego zamkniętego kręgu możliwe będzie wyłącznie przy zastosowaniu strategii konfrontacyjnej i pogodzeniu się z faktem, że nic co prawdziwie lewicowe nie będzie w oczach neoliberalnych reflektorów ‘glamour’. Stan wojenny lewicy to brudna wojna. Brudna, bo brudny jest świat konserwatywnego liberalizmu a lewica musi te brudy ukazać!
Myśląc o historii myślę jednak przede wszystkim o historii najnowszej, domysłom i spekulacjom archeologów pozostawiając refleksję nad jej źródłami. Refleksja nad lewicą i jej historią powinna być refleksją przede wszystkim dotyczącą ostatnich dwudziestu trzech lat III RP.
W tym okresie lewica w Polsce nie osiągnęła niczego. Rozsypka i atomizacja lewicy po 1989 to bardzo pouczający materiał do namysłu. Materiał, z którego wypada wyciągnąć kilka elementarnych wniosków. Wnioski te mogą okazać się nam później bardzo przydatne.
I – Po pierwsze, w Polsce skuteczne w działaniu politycznym są wyłącznie partie. Od chwili gdy nie ma u nas lewicowych i socjalistycznych partii, brakuje jakiejkolwiek rzetelnej reprezentacji lewicy w rządzie i we władzy. Bez trwałych struktur partyjnych wszelki ruch lewicy staje się ruchem kawiarnianym, ruchem domysłów i niedomówień, gdzie religią staje się wiara w to, że ktoś z obecnych przy władzy ‘nas wysłucha’ i zastosuje się do naszych dobrych rad.
II – Po drugie, ruch robotniczy to jeszcze nie lewica. Pokazała to dobitnie nie tylko Solidarność, która wyniosła do władzy neoliberalizm (i aż do dziś jej antysocjalistyczny zryw jest fundującym mitem prawicowych religii), ale przede wszystkim klęska polityczna związków zawodowych w ostatnich dwudziestu latach. Klęska polegająca nie tylko na ich bierności, czy „zejściu na prawo”, ale przede wszystkim na wierze w ‘dogadanie’ się z organizacjami pracodawców i z neoliberalnymi ekipami rządowymi. Efekt? Trzymilionowa emigracja, dwumilionowe bezrobocie, bieda, masowa a przy tym dzika prywatyzacja i dominacja umów śmieciowych w stosunkach pracy.
III – Po trzecie – co wynika z punktu poprzedniego - bez demonstracji siły nie ma szans na jakikolwiek polityczny sukces. Broń w postaci strajków generalnych i agresywnych akcji politycznych pozostaje bronią niewykorzystaną i zapomnianą. Wielki sukces potransformacyjnych elit dokonał się kosztem nie tylko interesów całych przegranych odłamów społeczeństwa, ale wręcz kosztem ich podstawowej reprodukcji a nawet przetrwania.
IV – Po czwarte, internacjonalizm służy naiwności. Sytuacja Polski to sytuacja kraju-kolonii. Drenowani z mózgów i drenowani ekonomicznie przez zachodni kapitał nie powinniśmy marzyć nawet o tym, że zachodni proletariat wstawi się za nami, czy wyjdzie dla nas na ulicę. Polska jest w swojej walce sama, a jedynym racjonalnym dowodem internacjonalizmu jest walka polityczna tu, na miejscu. Z tego wynika też, że stosowanie u nas amerykańskich, czy zachodnich recept ma wybitnie ograniczoną użyteczność. Sytuacja Polski jest specyficzna, wręcz wyjątkowa i wymaga zastosowania unikatowej politycznej strategii. Przed tym zadaniem stoimy samotnie.
V – Po piąte, język skuteczny to język konfliktu. Spokój debat akademickich, uczestniczenie w debatach oksfordzkich, kanapowe spory lewicy z prawicą, bratanie się po pubach z sympatycznym przeciwnikiem politycznym… to wszystko służy wyłącznie pieczętowaniu status quo. Przejście do języka konfliktu jest niezbędne, tak jak akcentowanie społecznych podziałów i różnic. W każdym innym wypadku pozostaje nam narracja jedności narodowej i apele o koniec wojny polsko-polskiej lub też szukanie zjednoczenia narodowego w misterium piłki nożnej.
VI – Po szóste, lewica to ruch intelektualny, o którego istocie stanowić musi rewolucyjna teoria. Sentymenty, wrażliwostki, subiektywne bunty, miłość do sałaty, gonienie za wyższą płacą, problem z własną tożsamością seksualną i orgazmem… nie stanowią osi lewicowego programu i lewicowej działalności. Lewica w Polsce ewoluowała w prawdziwy kosz na śmieci, gdzie wrzuca się pomysły na wszystkie ciekawe reformy. Zapominając o tym, że lewica to konkretny projekt, konkretny program i konkretny zasób wiedzy naukowej. Pozbawione teoretyków i lewicowych naukowców lewicowe twory skończyły w lesie aparatczykowskiej biesiady [SLD] lub też w lesie niezidentyfikowanych obiektów związkowych, gdzie krótkowzroczność i słabość ideologiczna prowadzi [jak już wspomniałem] do kapitulanctwa. Odrębną kategorią jeszcze są zneoliberalizowani i doklejeni do establishmentu prawicowi intelektualiści, którzy pod naporem propagandy stali się elementem [mniej lub bardziej przesuniętej na lewo] samoobrony panującego systemu.
VII – Religia i kościół katolicki szkodzą, naprawdę.
VIII – Brak ostrego konfliktu społecznego był i jest spowodowany tym, że istnieje milcząca zgoda na nierówności społeczne. Pochodzi ona od 1) elit 2) grup rozbudzonych konsumpcyjnie, korzystających z obecnego układu. Solidarność robotnicza powstaje dopiero w sytuacji jednoczącej robotników katastrofy lub w sytuacji zaistnienia wspólnej płaszczyzny ideologiczno-politycznej. Przerwać zgodę na obecny stan rzeczy może wyłącznie nagle wzrastająca liczba faktycznie niezadowolonych i wykluczonych [z konsumpcji] lub przerywająca dotychczasową hegemonię ideologiczną i panujące standardy jakościowe systemu nowa linia polityki. Polityka rekalibracji celów społecznych musiałaby wysunąć takie cele, którymi zainteresowani byliby również konsumujący-zadowoleni. Dla nich ważne byłyby przede wszystkim obietnice stabilizacji przyszłości, możliwości pozostania i pracy w Polsce oraz zmiany w obszarze kultury i dostępu do niej.
IX – Po dziewiąte, reformy w stylu socjaldemokracji przesunąć mogą Polskę wyłącznie w stronę dobrobytu imperialistycznego. A ten jest amoralny i ponad wszystko dla nas nieosiągalny. Polsce w udziale przypadła rola rezerwuaru taniej siły roboczej, kto jeszcze się z tym nie pogodził i ustawia nas w kolejce do Szwecji - niech przejrzy na oczy.
X – Ostatnia rzecz dotyczy finansowania. Lewicowa aktywność w Polsce musi mieć zaplecze finansowe w lewicowych związkach zawodowych i w szeregach partii. Zagraniczne fundacje, granty, żebranie po kątach, czy też kompletne zaniechanie prób tworzenia budżetu organizacyjnego to droga prowadząca ku przepaści. Drogą do zyskania faktycznego, optymalnego finansowania jest ponowne upolitycznienie i upartyjnienie związków zawodowych.
Lewica musi zdać sobie sprawę z tego, że toczy prawdziwą wojnę. Jaka może być odpowiedź lewicy na agresywne mechanizmy obronne kapitalizmu, na kapitalistyczne oblężenie? Odpowiedzią lewicy musi być nowy stan wojenny. Stan wojenny lewicy. Lewica i tak od lat już znajduje się w stanie nieustającej wojny z rosnącą w siłę bezwzględną prawicą, kościołem i liberalizmem. Lewica musi się nauczyć żyć i walczyć w tych okolicznościach. Musi przestać kapitulować. Roztapianie się w struktury neoliberalne unicestwia lub co najmniej osłabia lewicę i wyłącza jej postulaty z konkretnej, programowej całości tworząc z niej cichutki i słabo słyszalny głos nieistniejącego kapitalistycznego sumienia. Do tej pory lewica była w stanie przetrwać w stanie wojennym kapitalizmu wyłącznie jako maskotka neoliberalizmu/kapitalizmu i dodatek do Michnika lub jako dodatek do postpiłsudczykowskiej, pseudopatriotycznej narodowej odmiany ‘parasocjalizmu’ – stając się maskotką ruchów na prawicy i młotem na komunizm. Żeby przejść od dyskusji do prawdziwego działania lewica musi przestać budować swoją tożsamość w oparciu o proponowane przez IPN tematy.
Lewicy aby wyzwolić się z tej pułapki potrzebne jest budowanie od zera, oparte na klarownym konflikcie i podziale. Żadne kongresy lewicy organizowane dla ratowania tonących aparatów, żadne ‘unie nibylewic’, żadne plany minimum, zero bratania się z liberałami. Dopóki lewica nie stworzy platformy współdziałania chociażby w obrębie swoich aktualnych szeregów – dopóty skazana będzie na samotnie podejmowane heroiczne decyzje. Decyzje prowadzące donikąd.
Mowa realnych podziałów, język klasowych różnic, wyciąganie imperialistycznych brudów z szafy – a jest co wyciągać! , pokazywanie kolonializmu, pokazywanie nędzy i cierpienia, upadku kultury i upadku wartości, ciemnoty religijnej i ciemnoty neoliberalnej… słowem - prawdziwa walka polityczna to jedyna odpowiedź na trwający niezmiennie antyczerwony stan wojenny. Socjalizm musi stać się realną alternatywą systemową, nie może być zakładnikiem kapitalistycznego konsensusu. Do tej pory lewica skręcała tam, gdzie nakazywały jej stawiane przez nowe elity znaki drogowe. W efekcie lewica stała się bytem sankcjonowanym. Taką legalną lewicą jest dziś Ruch Palikota.
Wyjście z tego zamkniętego kręgu możliwe będzie wyłącznie przy zastosowaniu strategii konfrontacyjnej i pogodzeniu się z faktem, że nic co prawdziwie lewicowe nie będzie w oczach neoliberalnych reflektorów ‘glamour’. Stan wojenny lewicy to brudna wojna. Brudna, bo brudny jest świat konserwatywnego liberalizmu a lewica musi te brudy ukazać!