2013-02-13 23:39:38
Odpowiedzi na pytanie zadane Donaldowi Tuskowi przez Jana Guza [1] nie udzieli ani Premier, ani nikt z obozu rządzących. Mało tego, nie udzieli jej nawet opozycja, która nie ma pojęcia dlaczego środki z Unii wcale nie poprawiają sytuacji pracujących Polaków. Wielu mamy w Polsce chętnych do rządzenia. Niewiele jest jednak koncepcji dotyczących tego JAK rządzić. W Polsce wciąż i wciąż triumfy święci Balcerowicz, który nigdzie się nie wybiera, a jego duch zatruł wszystkie partie i wszystkich polityków.
Święte krowy kapitalizmu - "pracodawcy" - i ich pomyślność to jedyne o co zabiegają reprezentanci wszystkich partii. W programie każdej partii (od PiSu do SLD) programy 'stymulowania' przedsiębiorczości zajmują pierwsze miejsca, wszyscy wizję sukcesu gospodarczego kraju opierają na przekonaniu o tym, że sukces finansowy właścicieli to jednocześnie sukces gospodarczy całego społeczeństwa. Wiara w te brednie wcale nie kłóci się ze skandalicznie niskim opodatkowaniem firm w Polsce.
Praktyka faworyzowania kapitalistów rękami i nogami trwa u nas już całe lata. Wielu za zasługi w tej wojnie zostało odznaczonych, czy to przez Business Centre Club, czy też przez hojne datki zagranicznych fundacji. Korzystanie ze środków unijnych również odbywa się wyłącznie na zasadzie kapitalizowania prywatnych instytucji i inicjatyw[2]. Państwo w gospodarce nie ma w Polsce prawa istnieć, tak jak nie mają prawa istnieć lewicowe związki zawodowe, które morduje się wykluczając koncepcje socjaldemokratyczne i socjalistyczne z pełnoprawnego obiegu idei politycznych.
Państwo bez własnych zysków to państwo służące wyłącznie zyskom innych. Rynek pracy bez publicznych inwestycji to rynek zdominowany rynkową przemocą prywaciarstwa. Związki zawodowe bez socjalistycznych koncepcji to związki ślepe, bez papierów na prawdziwe działanie i bez propozycji systemowej alternatywy. Czy to komisje trójstronne, czy to (oby!) strajki generalne nie będą miały żadnych pozytywnych efektów dla świata pracy jeśli świat ten nie będzie w posiadaniu wizji przyszłości innej niż kapitalistyczna. "Strajkujcie sobie do woli!" - będzie mógł powiedzieć Donald Tusk, pewny, że pracownicy i tak nie mają żadnego pomysłu na to czym zastąpić jego model rządzenia.
Polacy od ponad dwudziestu lat nie wiedzą ani kto ich oszukał, ani kto odpowiada za pogarszające się warunki życia w kraju. Dawniej, w czasach Polski Ludowej struktura władzy była przejrzysta i ludzie prawdziwej władzy byli powszechnie znani. System chwiał się gdy choć trochę drożała kiełbasa, dziś stoi twardo gdy kiełbasę zamienia się na wyrób mięsopodobny z plastyku o smaku identycznym z naturalnym. W świecie decentralizacji rynkowej, w świecie aspołecznego, wirtualnego pieniądza, który załatwia za ludzi ich sprawy i ich życie odpowiedzialność uległa rozmyciu.
Walka przeciwko pogarszającemu się poziomowi życia wymaga orientacji w terenie i wskazania konkretnego przeciwnika. Bez przeciwnika, przy fikcyjnych, kolejnych okrągłych stołach i na łasce “dialogu” załatwione zostaną tylko interesy silnych. To siła prawdziwie rządzących - kapitalistów - sprawia, że pracownicy o swoje dopominają się dziś wyłącznie po fakcie, bez walki i pozostając z władzą na stopie towarzyskiej (bo i tak są bezsilni). To siła prawdziwie rządzących sprawia też, że nikt nie ośmiela się opowiedzieć dziś za własnością społeczną i państwową. To przecież grozi socjalizmem, to przecież grozi zbrodnią - powiedzą zaraz eksperci z centrum Adama Smitha.
Zyski prywatne. Koszty publiczne.
Aż nadejdzie kryzys i pas zostanie zaciśnięty jeszcze bardziej.
Do czasu.
[1] http://janguz.natemat.pl/50663,panie-premierze-gdzie-sa-te-pieniadze
[2] Już ogłoszone zostało, że dopłaty dla nauki ze środków Unii Europejskiej będą wyłącznie dopłatami dla projektów komercyjnych (a to oznacza, że zdaniem rządzących publiczne uniwersytety są w Polsce nic nie warte). Reszta pieniędzy z UE pójdzie na drogi i autostrady dla niemieckich tirów i może jeszcze coś uszczkną nasi rodzimi przedsiębiorcy przy czystych oczywiście jak łza przetargach... Planu tworzenia miejsc pracy, planu tworzenia publicznych zakładów pracy za środki z Unii jak nie było tak nie ma i nie będzie. Wszystko w ofierze otrzyma święty wolny rynek - z nadziejami, że nas za to zbawi – zamiast Papieża, bo ten przecież abdykował.
Święte krowy kapitalizmu - "pracodawcy" - i ich pomyślność to jedyne o co zabiegają reprezentanci wszystkich partii. W programie każdej partii (od PiSu do SLD) programy 'stymulowania' przedsiębiorczości zajmują pierwsze miejsca, wszyscy wizję sukcesu gospodarczego kraju opierają na przekonaniu o tym, że sukces finansowy właścicieli to jednocześnie sukces gospodarczy całego społeczeństwa. Wiara w te brednie wcale nie kłóci się ze skandalicznie niskim opodatkowaniem firm w Polsce.
Praktyka faworyzowania kapitalistów rękami i nogami trwa u nas już całe lata. Wielu za zasługi w tej wojnie zostało odznaczonych, czy to przez Business Centre Club, czy też przez hojne datki zagranicznych fundacji. Korzystanie ze środków unijnych również odbywa się wyłącznie na zasadzie kapitalizowania prywatnych instytucji i inicjatyw[2]. Państwo w gospodarce nie ma w Polsce prawa istnieć, tak jak nie mają prawa istnieć lewicowe związki zawodowe, które morduje się wykluczając koncepcje socjaldemokratyczne i socjalistyczne z pełnoprawnego obiegu idei politycznych.
Państwo bez własnych zysków to państwo służące wyłącznie zyskom innych. Rynek pracy bez publicznych inwestycji to rynek zdominowany rynkową przemocą prywaciarstwa. Związki zawodowe bez socjalistycznych koncepcji to związki ślepe, bez papierów na prawdziwe działanie i bez propozycji systemowej alternatywy. Czy to komisje trójstronne, czy to (oby!) strajki generalne nie będą miały żadnych pozytywnych efektów dla świata pracy jeśli świat ten nie będzie w posiadaniu wizji przyszłości innej niż kapitalistyczna. "Strajkujcie sobie do woli!" - będzie mógł powiedzieć Donald Tusk, pewny, że pracownicy i tak nie mają żadnego pomysłu na to czym zastąpić jego model rządzenia.
Polacy od ponad dwudziestu lat nie wiedzą ani kto ich oszukał, ani kto odpowiada za pogarszające się warunki życia w kraju. Dawniej, w czasach Polski Ludowej struktura władzy była przejrzysta i ludzie prawdziwej władzy byli powszechnie znani. System chwiał się gdy choć trochę drożała kiełbasa, dziś stoi twardo gdy kiełbasę zamienia się na wyrób mięsopodobny z plastyku o smaku identycznym z naturalnym. W świecie decentralizacji rynkowej, w świecie aspołecznego, wirtualnego pieniądza, który załatwia za ludzi ich sprawy i ich życie odpowiedzialność uległa rozmyciu.
Walka przeciwko pogarszającemu się poziomowi życia wymaga orientacji w terenie i wskazania konkretnego przeciwnika. Bez przeciwnika, przy fikcyjnych, kolejnych okrągłych stołach i na łasce “dialogu” załatwione zostaną tylko interesy silnych. To siła prawdziwie rządzących - kapitalistów - sprawia, że pracownicy o swoje dopominają się dziś wyłącznie po fakcie, bez walki i pozostając z władzą na stopie towarzyskiej (bo i tak są bezsilni). To siła prawdziwie rządzących sprawia też, że nikt nie ośmiela się opowiedzieć dziś za własnością społeczną i państwową. To przecież grozi socjalizmem, to przecież grozi zbrodnią - powiedzą zaraz eksperci z centrum Adama Smitha.
Zyski prywatne. Koszty publiczne.
Aż nadejdzie kryzys i pas zostanie zaciśnięty jeszcze bardziej.
Do czasu.
[1] http://janguz.natemat.pl/50663,panie-premierze-gdzie-sa-te-pieniadze
[2] Już ogłoszone zostało, że dopłaty dla nauki ze środków Unii Europejskiej będą wyłącznie dopłatami dla projektów komercyjnych (a to oznacza, że zdaniem rządzących publiczne uniwersytety są w Polsce nic nie warte). Reszta pieniędzy z UE pójdzie na drogi i autostrady dla niemieckich tirów i może jeszcze coś uszczkną nasi rodzimi przedsiębiorcy przy czystych oczywiście jak łza przetargach... Planu tworzenia miejsc pracy, planu tworzenia publicznych zakładów pracy za środki z Unii jak nie było tak nie ma i nie będzie. Wszystko w ofierze otrzyma święty wolny rynek - z nadziejami, że nas za to zbawi – zamiast Papieża, bo ten przecież abdykował.