Rozkład imperium, atak ciemnoty
2013-07-23 03:24:25
Nigdy jeszcze narodziny nowego członka brytyjskiej rodziny królewskiej nie były tak hucznie świętowane w polskich i światowych mediach.

Gdy na świat przyszedł nowy jego władca zamarły wszystkie stacje telewizyjne i radiowe. Po pobieżnym przeleceniu przez kanały tv jasnym stało się, że monarsza mania zawładnęła nie tylko Polską, a pośród światowych stacji informacyjnych przed atakiem brytyjskiego imperializmu obroniła się chyba wyłącznie stacja Russia Today.

Monarsza mania dociera do Polski w szczycie sezonu ogórkowego. Ale czy rzeczywiście możemy teraz w ogóle mówić o sezonie ogórkowym? Czy informacje o wykolejonych pociągach bez ofiar i o poczynaniach wszelkiej maści celebrytów nie dręczą nas już od dawna?

Z biegiem czasu w przestrzeni publicznej coraz więcej jest totemów, bożków, magicznych znaków. Rzeczywistość za oknem i rzeczywistość mediów już od dawna nie mają ze sobą wiele wspólnego. Istnieje wręcz prosta prawidłowość. Im gorzej w rzeczywistości jest - tym o bogatszych i pełniejszych blichtru sprawach rozwodzić będą się ośrodki przekazu publicznego. Im większa jest degeneracja rzeczywistości – tym coraz więcej pojawia się pełnych przepychu maskonów usiłujących ją zakryć.

Rzeczywistym, choć zakamuflowanym, symbolem kryzysu nie jest więc wcale ruch Occupy, spadek zatrudnienia, produkcji, czy Julian Assange. Jest nim Księżna Kate wraz z całą bandą celebrytów i ich kulturą powiększania piersi.

Piszę o kulturze celebrytów bo kryzys wyraża się właśnie poprzez kulturę. Przekształca ją i transformuje w zaprzeczenie tego, czego społeczeństwo doświadcza codziennie. Kultura kryzysu to kultura dekadencji, kultura przepychu, bogactwa, nihilizmu i bezcelowości. Żeby odnaleźć wszystkie te cechy wystarczy włączyć pierwszy teledysk muzyczny z brzegu. Idiotycznie strojne kostiumy, wycacane pozy, fajerwerki, wypindrzone i świecące tyłki, wirujące platformy, debilowate układy taneczne... oto bogactwo upadającego imperium. Przepych świata, w którym o nic już nie chodzi, który pozbawiony został swojej racjonalności, tak samo jak irracjonalna jest w tym momencie kapitalistyczna produkcja i szczególnie – kalecząca świat nadprodukcja.

Brytyjski następca tronu to właśnie taka ozdoba. Kosztowna, upiększona, wypromowana do granic możliwości, obecna wszędzie. Prawdziwie święto dziecko, legalny obiekt pożądania dla wszystkich z nas, rzekomo śliniących się przez szybę na sam choćby i widok...

Nieszczęsnemu, bo i nieświadomemu, potomkowi tronu, tak jak i współczesnej amoralnej, dekadenckiej kulturze, bliżej jest jednak do zjawisk religijnych niż tych rzeczywiście ważnych. Zarówno współczesna kultura, tak jak i brytyjski następca tronu, tak jak i drobnomieszczańskie dyskursy zastępcze (od poliamorii począwszy) dają się jednak łatwo rozbroić.

Wystarczy zadać jedno proste pytanie: “Po co?”

Po co euforia nad brytyjskim następcą tronu, po co przepych, amoralność i pustka współczesnej kultury, wreszcie - po co kolejne maskony, które rezerwują dla siebie dyskurs publiczny nie zmieniając go w żaden istotny sposób – zamiast tego przesłaniając, niszcząc, odsyłając uczestników publicznego życia społecznego do egoizmu, dekadentyzmu lub w stronę osobistych performance’ów.

Tak postawione pytanie posiada prostą odpowiedź. Jest to niezbędne. Tak jak przed upadkiem Rzymu, kiedy igrzyska przeżywały swój renesans tak i dziś show, brednia i narkotyczny szum kultury celebryckiej ma zastąpić dyskurs racjonalny i rzeczowy.

W przeszłości piewcom kapitalizmu zdawało się, że to właśnie kapitalizm jest racjonalny. I w istocie – do pewnego momentu taki był. Ale teraz? Na skraju katastrofy cywilizacji ludzkiej i świata przyrody? Czy można w takich warunkach budować kapitalizm, jakikolwiek system społeczny, na bazie prawdy, zasad humanizmu racjonalnego i nauki?

Odpowiedź jest jednoznaczna: nie można.

Dlatego więc macha się przed oczami tłumów świętymi dziećmi. Powstają kolejne kanały wróżbiarskie, ciemnota wraca na salony i stadiony, gdzie obraduje w świetle dnia. I żeby było jasne – to samo ma miejsce i na wyższych poziomach wtajemniczenia. Filozofia bawi się tomizmem (z Kanta robiąc chrześcijańskiego myśliciela), socjologia czci amerykański interakcjonizm (zgodnie z którym życie społeczne nie daje się nigdy zdefiniować), i w końcu marksiści porzucają walkę klas na rzecz walki ciał, zwierząt, czy też odkrywając na nowo seks grupowy.

Cierpienie jest zbiorowe i masowe. I praktycznie nikt nie jest w stanie wydostać się poza pole rażenia katastrofy, którą dla dotychczasowego porządku jest powolny upadek kapitalizmu. Tuż przed upadkiem Imperium nie można bowiem głośno mówić o kryzysie, o alternatywnym porządku i o końcu całej epoki... Kapitalizm, choć przypomina już reanimowanego w karetce pacjenta, ma nadal swoje grono wielkich wielbicieli, wychowanych na jego kasie i dorosłych w jego okolicznościach.

Teraz te sieroty nie chcą uwierzyć, że coś, co do tej pory działało może się skończyć. Bogaci i wykształceni byli przecież jakoś urządzeni. A biedni nie mają przecież prawa głosu. Płaczom nad łożem śmierci nie ma więc końca. Wierni, wychowani na kasie z ropy irackiej usiłują więc opóźnić nieuniknione... wywijanie dzieckiem księżnej Kate to tylko jeden z wielu na to sposobów.

Prawda, cel, racjonalność zdążą jednak powrócić nim imperium rozsypie się do reszty... ciemnota wytoczy im jednak wielką i ostateczną wojnę...

poprzedninastępny komentarze