2013-08-04 00:59:49
Spoliczkowanie tabliczką z napisem "TVN kłamie" Grzegorza Miecugowa to najprawdopodobniej najbardziej buntowniczy akt całego owsiakowego festiwalu Woodstock. Duszona spotkaniami z gwiazdami TVN-u i Kubą Wojewódzkim młodzież ma prawo odczuwać niezadowolenie i wściekłość. Dotychczas owsiakowy event skutecznie jednak pacyfikował wszelkie buntownicze tendencje... taka jest jego rola i taką postawę przyjął Owsiak, klejący się do politycznego mainstreamu i usiłujący kontrkulturę i bunt przekuć w kolejną, kolorową, sekcję poparcia polskiego neoliberalnego kapitalizmu.
Owsiakowy kaganiec ideologiczny jest tak skuteczny, że dojść musiało do tak drastycznego i głupiego w istocie aktu. Bo ani to nie Miecugow odpowiedzialny jest za charakter polskich mediów, ani też ta forma protestu nie jest po prostu skuteczna.
Młodzi ludzie w Polsce coraz częściej jednak czują się bezradni i bezdomni.
Kultura establishmentu, Gazety Wyborczej, ustami Komorowskiego, Owsiaka i Michnika zapewnia młodych, że to właśnie ta Polska jest Polską ich marzeń, że oto mamy już upragnioną, okupioną świętą krwią powstańców, wolność i należy się nią wyłącznie cieszyć. To jeden z ideologicznych fundamentów Gazety Wyborczej i TVN-u oraz większości pozostałych polskich mediów - obrona tego co jest, przekonywanie społeczeństwa, że panujący 'status quo', panujący kapitalizm jest systemem optymalnym, jedynym.
W takich realiach alternatywna, lewicowa i (nawet) prawicowa wersja zdarzeń przedstawiana jest jako niegroźna i głupkowata ekstrema, zbędna małpa w cyrku "prawdziwej polityki", którą zajmują się wyłącznie nigdysięniemylący, apolityczni specjaliści z centrum Adama Smitha. Przykładem takiego właśnie, doskonałego rozbrajania ekstremy przez establishment jest chociażby program "Ja panu nie przerywałem", którego konstrukcja oparta jest właśnie na zasadzie cyrkowej bitwy skrajności, z której nie ma prawa wynikać nic dla tego realnego, prawdziwego świata apolitycznej władzy ekonomicznej i ideowej.
Młodzi najprawdopodobniej machnęliby ręką na wszystkie kwestie polityczne - gdyby nie postępujący kryzys gospodarczy i coraz gorsze perspektywy zatrudnienia. Rewolucje z pobudek kulturowych, z pobudek moralnych/etycznych, religijnych... praktycznie nie istnieją. Żaden Europejczyk (a co dopiero Polak) nie porwie się na rewolucję, jeżeli jemu samemu będzie żyło się dobrze. Dlatego też pomimo olbrzymiego stopnia świadomości dotyczącego wyzysku Trzeciego Świata praktycznie żadni ludzie Zachodu nie mają zamiaru czegokolwiek z tym zrobić. Nie, potrzebny dopiero jest kryzys, potrzebne są puste kieszenie, potrzebny jest przymus emigracyjny... i te czynniki mamy już we współczesnej Polsce.
Te czynniki to jednak za mało.
Świadomość kryzysu, świadomość niepewności jutra i złej sytuacji życiowej to za mało nawet na bunt. Do prawdziwego buntu potrzebna jest odpowiednia ideologia. Odpowiednia idea. Nadzieja na sukces. Myśl przewodnia. Takiej myśli polska młodzież jednak nie posiada. Młodzi ludzie w Polsce to istoty ogłupione kulturą piwa, porno, gagów z reklam i wiary w nieprzerwaną konsumpcję. Pomimo świadomości istniejących patologii i pomimo świadomości kryzysu każdy młody człowiek, zgodnie z ideą kapitalistyczną, wierzy więc, że mimo oczywistej i spodziewanej klęski 99% to jemu właśnie się uda. Zostać milionerem, zdobyć bezpieczną egzystencję...
Całe masy szczurów biorących udział w wyścigu wierzą więc, że to im właśnie się uda. Każdy szczur wie, że 99% jest skazane na klęskę. Każdy szczur jest jednak przekonany, że to nie on należy do tych 99%. Taki stan utrzymuje się aż do chwili, kiedy jest już za późno. Kiedy pojawia się dziecko, kiedy pojawia się przymus pracy na chleb i walki o przetrwanie znika już bunt i gaśnie potencjalna wywrotowość... nawet praca na kasie za 1000 zł wydaje się wtedy być łaską, luksusem, czymś wspaniałym... W skali makro ta niewiara w istnienie lepszego świata i gotowość do walki o swoją kapitalistyczną szansę na milion aż do śmierci może doprowadzić ludzkość do zagłady, cywilizacja na Ziemi skończyłaby się wtedy tak samo, jak skończyli mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej...
Polska młodzież kisi się i dusi się bezradnie w rękach TVN-u, Gazety Wyborczej, Jurka Owsiaka, świata celebrytów, narkotyków i teledysków. Nie każdy żebrak chętnie żył jednak będzie problemami Royal Baby. Polska młodzież została więc wychowana tak, by nigdy nie dorosnąć. By nigdy nie zadawać niewygodnych pytań, by nigdy nie walczyć z kimkolwiek. Wykluczona świadomość lewicowa, socjalistyczna i komunistyczna zastąpiona została (w porywach) socjalliberalnym dzieleniem stołu z Business Centre Club. Świadomość narodowa, konserwatywna również została zdeptana, a dyskurs władzy, dyskurs liberalny walczy z nią intensywnie, pragnąc wszelkie ciągoty propaństwowe odesłać na śmietnik historii... o ile jednak walka z lewicą systemowi wyszła, o tyle prawica i nacjonalizm wracają jak bumerang. Znać w tym miejscu dają o sobie demony antykomunizmu, które przywrócone do życia w celu walki z komuną nie dają się już tak łatwo z powrotem odesłać do łóżka.
Jaki więc wybór ma młodzież skazana na bytowanie między zagranicznym zmywakiem a dyskontami? Bezimienny bunt, który bez organizacji i idei skazany jest na porażkę? Czysty konformizm, który grozi pracą na śmieciówce i brakiem emerytury? Wiara w mityczny Zachód, która kończy się pracą w charakterze taniej siły roboczej? Polska młodzież żyje do utraty tchu.
Pole manewru jest ograniczone, wręcz nie istnieje. Zadbał o to Miecugow, Wojewódzki... a zwłaszcza Owsiak, który dba o to, by nawet systemowo niebezpieczne, kontrkulturowe tendencje nie wychodziły poza paradygmat spotkań z Balcerowiczem pod jednym, wspólnym namiotem. Czymże więc jest "atak" na Miecugowa, jeśli nie samotnym wołaniem na pustyni oszukanego i bezwolnego zwierzęcia, rzucanego przez nieznane sobie siły na pożarcie nieznanym sobie drapieżcom?
O ile krytycznie patrzymy więc na sam głupi wybryk... choć chyba nie oczami wzburzonego Tuska i szukającego zemsty Miecugowa... o tyle jednocześnie rodzi się jednak pewna nadzieja. Nadzieja na to, że zranione zwierzę będzie się jednak broniło.
Owsiakowy kaganiec ideologiczny jest tak skuteczny, że dojść musiało do tak drastycznego i głupiego w istocie aktu. Bo ani to nie Miecugow odpowiedzialny jest za charakter polskich mediów, ani też ta forma protestu nie jest po prostu skuteczna.
Młodzi ludzie w Polsce coraz częściej jednak czują się bezradni i bezdomni.
Kultura establishmentu, Gazety Wyborczej, ustami Komorowskiego, Owsiaka i Michnika zapewnia młodych, że to właśnie ta Polska jest Polską ich marzeń, że oto mamy już upragnioną, okupioną świętą krwią powstańców, wolność i należy się nią wyłącznie cieszyć. To jeden z ideologicznych fundamentów Gazety Wyborczej i TVN-u oraz większości pozostałych polskich mediów - obrona tego co jest, przekonywanie społeczeństwa, że panujący 'status quo', panujący kapitalizm jest systemem optymalnym, jedynym.
W takich realiach alternatywna, lewicowa i (nawet) prawicowa wersja zdarzeń przedstawiana jest jako niegroźna i głupkowata ekstrema, zbędna małpa w cyrku "prawdziwej polityki", którą zajmują się wyłącznie nigdysięniemylący, apolityczni specjaliści z centrum Adama Smitha. Przykładem takiego właśnie, doskonałego rozbrajania ekstremy przez establishment jest chociażby program "Ja panu nie przerywałem", którego konstrukcja oparta jest właśnie na zasadzie cyrkowej bitwy skrajności, z której nie ma prawa wynikać nic dla tego realnego, prawdziwego świata apolitycznej władzy ekonomicznej i ideowej.
Młodzi najprawdopodobniej machnęliby ręką na wszystkie kwestie polityczne - gdyby nie postępujący kryzys gospodarczy i coraz gorsze perspektywy zatrudnienia. Rewolucje z pobudek kulturowych, z pobudek moralnych/etycznych, religijnych... praktycznie nie istnieją. Żaden Europejczyk (a co dopiero Polak) nie porwie się na rewolucję, jeżeli jemu samemu będzie żyło się dobrze. Dlatego też pomimo olbrzymiego stopnia świadomości dotyczącego wyzysku Trzeciego Świata praktycznie żadni ludzie Zachodu nie mają zamiaru czegokolwiek z tym zrobić. Nie, potrzebny dopiero jest kryzys, potrzebne są puste kieszenie, potrzebny jest przymus emigracyjny... i te czynniki mamy już we współczesnej Polsce.
Te czynniki to jednak za mało.
Świadomość kryzysu, świadomość niepewności jutra i złej sytuacji życiowej to za mało nawet na bunt. Do prawdziwego buntu potrzebna jest odpowiednia ideologia. Odpowiednia idea. Nadzieja na sukces. Myśl przewodnia. Takiej myśli polska młodzież jednak nie posiada. Młodzi ludzie w Polsce to istoty ogłupione kulturą piwa, porno, gagów z reklam i wiary w nieprzerwaną konsumpcję. Pomimo świadomości istniejących patologii i pomimo świadomości kryzysu każdy młody człowiek, zgodnie z ideą kapitalistyczną, wierzy więc, że mimo oczywistej i spodziewanej klęski 99% to jemu właśnie się uda. Zostać milionerem, zdobyć bezpieczną egzystencję...
Całe masy szczurów biorących udział w wyścigu wierzą więc, że to im właśnie się uda. Każdy szczur wie, że 99% jest skazane na klęskę. Każdy szczur jest jednak przekonany, że to nie on należy do tych 99%. Taki stan utrzymuje się aż do chwili, kiedy jest już za późno. Kiedy pojawia się dziecko, kiedy pojawia się przymus pracy na chleb i walki o przetrwanie znika już bunt i gaśnie potencjalna wywrotowość... nawet praca na kasie za 1000 zł wydaje się wtedy być łaską, luksusem, czymś wspaniałym... W skali makro ta niewiara w istnienie lepszego świata i gotowość do walki o swoją kapitalistyczną szansę na milion aż do śmierci może doprowadzić ludzkość do zagłady, cywilizacja na Ziemi skończyłaby się wtedy tak samo, jak skończyli mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej...
Polska młodzież kisi się i dusi się bezradnie w rękach TVN-u, Gazety Wyborczej, Jurka Owsiaka, świata celebrytów, narkotyków i teledysków. Nie każdy żebrak chętnie żył jednak będzie problemami Royal Baby. Polska młodzież została więc wychowana tak, by nigdy nie dorosnąć. By nigdy nie zadawać niewygodnych pytań, by nigdy nie walczyć z kimkolwiek. Wykluczona świadomość lewicowa, socjalistyczna i komunistyczna zastąpiona została (w porywach) socjalliberalnym dzieleniem stołu z Business Centre Club. Świadomość narodowa, konserwatywna również została zdeptana, a dyskurs władzy, dyskurs liberalny walczy z nią intensywnie, pragnąc wszelkie ciągoty propaństwowe odesłać na śmietnik historii... o ile jednak walka z lewicą systemowi wyszła, o tyle prawica i nacjonalizm wracają jak bumerang. Znać w tym miejscu dają o sobie demony antykomunizmu, które przywrócone do życia w celu walki z komuną nie dają się już tak łatwo z powrotem odesłać do łóżka.
Jaki więc wybór ma młodzież skazana na bytowanie między zagranicznym zmywakiem a dyskontami? Bezimienny bunt, który bez organizacji i idei skazany jest na porażkę? Czysty konformizm, który grozi pracą na śmieciówce i brakiem emerytury? Wiara w mityczny Zachód, która kończy się pracą w charakterze taniej siły roboczej? Polska młodzież żyje do utraty tchu.
Pole manewru jest ograniczone, wręcz nie istnieje. Zadbał o to Miecugow, Wojewódzki... a zwłaszcza Owsiak, który dba o to, by nawet systemowo niebezpieczne, kontrkulturowe tendencje nie wychodziły poza paradygmat spotkań z Balcerowiczem pod jednym, wspólnym namiotem. Czymże więc jest "atak" na Miecugowa, jeśli nie samotnym wołaniem na pustyni oszukanego i bezwolnego zwierzęcia, rzucanego przez nieznane sobie siły na pożarcie nieznanym sobie drapieżcom?
O ile krytycznie patrzymy więc na sam głupi wybryk... choć chyba nie oczami wzburzonego Tuska i szukającego zemsty Miecugowa... o tyle jednocześnie rodzi się jednak pewna nadzieja. Nadzieja na to, że zranione zwierzę będzie się jednak broniło.