Humanistyka w obliczu zagłady
2015-06-09 01:22:27

Zapowiedziana na środę Czarna Procesja Nauki organizowana przez Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej w Warszawie to pierwsze w III RP tak znaczące protesty organizowane przez środowisko akademickie przeciwko rządowym posunięciom. Protest ten jest jednak w pełni uzasadniony, ponieważ polska humanistyka stoi obecnie w obliczu realnego zagrożenia kompletnej prywatyzacyjnej zagłady.

Walka neoliberalnego państwa z humanistyką zaczęła się w Polsce dawno temu. Balcerowiczowskie plany, aby z uniwersytetów uczynić przechowalnie dla groźnych dla systemu bezrobotnych, narzucanie ilościowych kryteriów finansowania i płacenie uniwersytetom za studenta jak od sztuki bydła, przejście z systemu oceny jakości na system oceniający na podstawie ilości produkowanych “produktów naukowych” i ogólna atmosfera cięć, wyścigu szczurów, procentowego dozowania stypendiów dla studentów... oto skromna część zjawisk prosto z worka neoliberalnych pomysłów, które na trwałe naznaczyły polskie uniwersytety, gdzie humanistyczne wydziały usiłuje się obecnie przerobić na modłę prywatnego przedsiębiorstwa nastawionego na policzalne zyski.

A wymieniać można przecież dalej: ciągle zmieniające się systemy punktowania czasopism naukowych, które praktycznie pozbawione są wsparcia, punktowe faworyzowanie zagranicznych publikacji i konferencji kosztem polskich, tajemnicze komisje i zespoły oceniające pisane przez pracowników naukowych wnioski, parcie na prywatne zyski i uzyskiwanie grantów jako główne kryterium istotności badań naukowych... lista idzie dalej.

Wszystkie te zjawiska i działania ministerstwa nie są jednak ani przypadkowe, ani specjalnie zagadkowe. Mamy do czynienia ze zmasowaną ofensywą skierowaną przeciwko uniwersyteckiej samorządności, przeciwko uniwersyteckiej odrębności względem kapitalistycznego rynku oraz przeciwko humanistyce jako takiej.

W ramach neoliberalnego i kolonialnego porządku systemowego – bo taki w Polsce panuje – humanistyka nie jest ani niezbędna ani specjalnie potrzebna. Wiedzą to naprawdę wszyscy i nie trzeba w tym celu nawet specjalnie patrzeć na poziom wydatków naszego państwa na naukę (śmieszne ~0,4% PKB). Kultura w “tanim państwie”, którego gospodarka nastawiona jest na produkcję emigracyjnej taniej siły roboczej oraz na eksport półproduktów (głównie do Niemiec) nie potrzebuje: ani humanistów, ani swobody przepływu myśli, ani wykształconych i samodzielnych naukowców zdolnych krytycznie spojrzeć na cały system.

Za fasadą ideologii dostosowywania uczelni do wymogów rynku pracy (gwarantującego w Polsce kilkunastoprocentowe bezrobocie i wielomilionową emigrację) stoi realna polityka stawiająca sobie na celu ogłupianie społeczeństwa i zamykanie dostępu do wiedzy!

Każda wykształcona jednostka to potencjalnie kolejny “roszczeniowiec”, którego niezaspokojony apetyt na dobra kultury i nauki zagraża brutalnie “taniemu państwu”. Każdy wolny uniwersytet, nieuzależniony od polskiej lumpenprzedsiębiorczości (której polska nauka ma zostać złożona w ofierze i stać się wobec niej podrzędnym wasalem) i jej horyzontu, to potencjalnie groźne narzędzie politycznej zmiany, społecznego fermentu i niebezpiecznej krytyki. Neoliberalne państwo, które inwestuje w zbrojenia na bezsensowne widmowe wojny i któremu prany w zagranicznych rajach podatkowych kapitał przecieka przez palce nie chce na pokładzie nikogo, kto mógłby mu zagrażać.

Polityka ministerstwa to nie tylko działanie celowe, ale i wybitnie klasowe.

Największe uniwersytety w ramach siłą rzeczy wprowadzanego już programu cięć najpewniej zachowają nawet najmniej lubiane przez neoliberalne państwo kierunki. Bez tych samych kierunków na prowincji i poza kapitalistycznym centrum dojdzie jednak do kolejnej fazy drenażu mózgów - tym razem w ramach naszego państwa. Filozofia stanie się pokarmem wielkomiejskich elit, które stać na studiowanie niszowego kierunku w najdroższych miastach w Polsce. Pozostałe humanistyczne kierunki staną się luksusem i dobrem dostępnym dla nielicznych, uprzywilejowanych – także dlatego, że niewystarczające stypendia studenckie i doktoranckie praktycznie zmuszają obecnie wszystkich do podejmowania pracy. W takich warunkach najlepsze oceny mają i będą mieli oczywiście ci, którzy posiadają dodatkowe środki i nie muszą pracować. W ten sposób ziści się perspektywa społeczno-państwowej reprodukcji elit jako reprodukcji zamożnych środowisk przywiązanych do szczytów hierarchii całego społeczeństwa. Uczelniom z “Polski B” i “Polski C” pozostanie przestawić się na kształcenie zawodowe i produkowanie absolwentów na niskopłatne zajęcia. Pomysł na przekształcenie polskiego systemu szkolnictwa wyższego w kilka centralnych-elitarnych uczelni i wiele prowincjonalnych szkółek już jest zresztą publicznie rozważany.

To państwo nie chce demokratycznego dostępu do wiedzy. Ale my nie musimy chcieć takiego państwa.

Czy postępujący kryzys humanistyki da się jednak łatwo zażegnać? To w tej chwili niemożliwe. Nie przy tej mentalności ministerstwa i przy instrumentalizacji nauki jako narzędzia prywaty na drodze do jej zysków. Nie da się też zmienić panującej systemowej logiki jeśli wzorem dla panujących nad inteligencją urzędników są amerykańskie sny o turboneoliberalnym uniwersytecie-fabryce, gdzie dyplom jest po prostu dobrem nabywanym na rynku przez osoby posiadające odpowiednie środki i czas. Bez społecznej kontrofensywy, demokratyzacji i autonomizacji uczelni, bez walki przeciwko neoliberalnym tendencjom dalej będziemy bezradni. Państwowe uczelnie zrezygnują w ten sposób ze swoich zdobyczy i skierują się z powrotem ku czasom średniowiecza, kiedy to nieliczne i elitarne uniwersytety pozostawały bezpośrednim ideologicznym zapleczem dla jedynej słusznej stanowej ideologii.

Walka o polską humanistykę jest jednak walką, którą należy podjąć. Leży też ona we wspólnym interesie studentów, doktorantów i pracowników oraz reszty społeczeństwa, którego los jest w dużej mierze uzależniony od losu polskiej nauki. To walka przeciwko zniesieniu nauki i jej wolności, to walka przeciwko likwidacji kultury nauki, kultury wyższej i wolności twórczości naukowej. To także walka o zachowanie społecznej funkcji państwa, jaką jest funkcja wolnego dostępu do kształcenia na wysokim poziomie. Społeczeństwo bez swobodnego dostępu do nauk humanistycznych, bez jakościowego kształcenia i kadr naukowych, którym uniwersyteckie mury gwarantują swobodę i bezpieczeństwo to społeczeństwo pozbawione samowiedzy, odporności na zagrożenia i zdane na łaskę tych, którzy tradycyjnie już rosną w siłę kosztem i za pomocą innych oraz dzięki ich słabości. Silna humanistyka to silne państwo i społeczeństwo. Dalsza zakamuflowana prywatyzacja uczelni i uniemożliwianie im swobodnego funkcjonowania to całkiem jawna kastracja umysłów i kolejny krok w stronę społecznego zbydlęcenia.

Biurokratyczny terror słabego państwa nie może być wyrokiem dla polskiej nauki. Ochrona uniwersytetów przed punktową apokalipsą, przed zabójczą rywalizacją, paranoidalnym niedofinansowaniem i faktyczną likwidacją to sprawa umysłowego życia lub śmierci całego narodu.


poprzedninastępny komentarze