Terroryzm w pełni zasłużony?
2015-06-28 01:00:45

Ostrożne szacunki mówią o 15% Tunezyjczyków żyjących poniżej granicy ubóstwa i mających problem ze zdobyciem podstawowych dóbr. Do tego dochodzi również 15% bezrobocie, jakie odnotowano w Tunezji na koniec 2014 roku, a także znacząca i przymusowa (nielegalna) emigracja do Europy za chlebem. Tunezja jest jednak jednym z regionalnych „szczęśliwców” – w odróżnieniu bowiem od Libii, Syrii, czy Iraku nie jest nękana wieloletnimi wojnami wyreżyserowanymi przez zachodnie potęgi i otrzymuje do tego stałe finansowe „wsparcie” od państw zachodnich - w postaci przybywających do Tunezji z Europy turystów.

Imperialistyczny wyzysk to obecnie temat tabu.

Przez zachodnie społeczeństwa wojny na Bliskim Wschodzie odbierane są przede wszystkim jako odległe, mało istotne wydarzenia, które nie dotyczą żywych ludzi i nie mają z nimi wiele wspólnego. „Arabska Wiosna”, która zakończyła się kolejną wielką falą interwencji wojskowych, nowymi wojnami i rzeziami oraz bombardowaniami, zachodnich obserwatorów zafascynowała tylko na bardzo krótki okres czasu. Interesowała ich ona też tylko na tyle, na ile nie wymagała od nich podejmowania żadnych znaczących działań.

Bliski Wschód wrócił więc do swojej zwyczajnej codzienności - zachodnich okupacji, wspieranych przez Zachód przewrotów i korporacyjnej okupacji zagranicznych wyzyskiwaczy w iście postapokaliptycznej scenerii. Jedyne rozwiązanie tych problemów, jakie udało się wypracować zamieszkującym ten region wyzyskiwanym i pozbawionym nadziei – emigracja do Europy – spotkało się przy tym ze zdecydowanie agresywną i negatywną reakcją ze strony dążących do izolowania swojego dobrobytu państw europejskich.

Jaka przyszłość może więc czekać państwa skazane przez zewnętrzne potęgi na wieczną wojnę, okupację i surowcowy drenaż?

Atak terrorystyczny w Tunezji nieprzypadkowo został wymierzony właśnie przeciwko zachodnim turystom. To po pierwsze - wyraz rzeczywistej społecznej wrogości, która narasta i która w sposób coraz bardziej świadomy kierowana jest przeciwko państwom europejskim. Po drugie jest to też element strategii politycznej tunezyjskich grup terrorystycznych dążących do zniszczenia obecnie panującej ekipy rządowej poprzez zatrzymanie turystycznej „kroplówki finansowej”, która podłączona do państwa tunezyjskiego skutecznie ratuje obecny rząd przed jego natychmiastowym upadkiem. W Tunezji narasta też oczywiście konflikt na tle religijnym, którego zapleczem jest oczywiście kryzys, który ma miejsce poza granicami tego kraju. Problemy Tunezji są jednak bardzo skromne jeśli weźmiemy pod uwagę, że zachodnie siły oraz najwięksi sojusznicy „zachodnich demokracji” w regionie – Saudowie ze swą teokratyczną i lubującą się w publicznych egzekucjach monarchią – prowadzą obecnie bezpośrednie i pośrednie działania zbrojne na terytorium co najmniej trzech państw.

Terroryzm to broń słabych, to brutalna, niekontrolowana odpowiedź na krzywdy stale doznawane z ręki zbrodniarzy działających zgodnie z prawem międzynarodowym. Skala śmierci po obu stronach jest jednak nieporównywalna, a miliony zabitych za które odpowiedzialny jest Zachód nigdy nie stawią się niestety przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości.

Państwa Zachodnie, które przed kryzysem globalnego kapitalizmu ratować chcą się przede wszystkim zwiększając swą kontrolę nad najsłabszymi regionami świata, zaostrzają obecnie również swoją imperialistyczną politykę. Przyszłość jaka nas zgodnie z tym scenariuszem czeka to świat podzielony na twierdze bogatych i globalne slumsy, okradane dodatkowo w asyście wojska i prywatnych armii ze wszystkiego, co tylko bogacze uznają za cenne i potrzebne dla własnych celów.


Natomiast społeczeństwa zachodnie – mamione i ogłupiane fałszywą ideologią wojen religijnych i etnicznych – stały się obecnie najważniejszym polem politycznej walki o Bliski Wschód. Zwyciężająca rasistowska narracja przekonuje Europejczyków, że kryzys gospodarczy, ich problemy finansowe, ich niskie płace i ich bezrobocie spowodowane są przez napływ leniwych imigrantów. Antyimigranckie hasła i memy królują nawet w polskim (!) internecie, gdzie cieszą się dużą popularnością. Szczególnie silne nastroje te są oczywiście we Francji oraz na Wyspach Brytyjskich. Czołowi europejscy politycy z łatwością grają na ludowych nastrojach nastawiając poszczególne odłamy światowej klasy robotniczej przeciwko sobie, z łatwością udało im się także reaktywować i wybudzić z grobu ducha rasowej i religijnej wojny, w której pułapkę wpada dziś także olbrzymia część lewicy - ręka w rękę z Obamą kibicująca amerykańskiej koalicji i która z żywą radością powitałaby informację o wymordowaniu wszystkich zwolenników Państwa Islamskiego – a więc milionów ludzi.

Bez państw Bloku Socjalistycznego i pochodzącej z tradycji drobnomieszczańskiej, lecz posiadającej także socjalistyczne i robotnicze oblicze ideologii pacyfistycznej nie istnieje już żaden opór wobec zabijania samego w sobie. Zabijanie - rozumiane jako uniwersalny środek polityczny stosowany przez państwa imperialistycznego centrum - jest traktowane w sposób naturalny, a pomagają też w tym liczne gry komputerowe i przemysł filmowy skoncentrowany na uświęcaniu imperialistycznej martyrologii w opozycji do „dzikości” drzemiącej na Wschodzie, którą należy oczywiście wyłącznie zatłuc i zniszczyć. Gdyby wojna w Wietnamie miała miejsce dziś to zapewne nikt ani w USA, ani w Europie nie wstawiłby się za Wietnamczykami. Istniejący dawniej ruch Dzieci Kwiatów zastąpiony zaś został odżywającymi na nowo ruchami antyimigranckimi, antysemickimi i antyislamskimi, które z każdym dniem rosną w siłę – napędzane postępującym w Europie kryzysem gospodarczym i wściekłością mas, które pozbawione są socjalistycznej polityki i organizacji.

Obok „zwyczajnego faszyzmu” żyje też więc niestety zwyczajny imperializm. To właśnie imperialistyczne i ukrycie rasistowskie oraz ksenofobiczne podejście szerokich mas ludzi każe im traktować jako swojego równoprawnego wroga siły terrorystów, które narodziły się jako efekt zachodniej przemocy i powstały bezpośrednio w odpowiedzi na absolutną pogardę wobec życia, jaką od lat przejawiają zachodnie potęgi, rzekomo wyznające i respektujące „prawa człowieka”.

Ofiary terrorystów nie są więc wcale ofiarami samego terroryzmu, lecz są także - a może przede wszystkim - ofiarami całej kolonialnej i imperialistycznej tradycji zachodnich rządów, które nadal pozostają bezkarne. Zamiast dążeń pokojowych, pomocy dla państw Bliskiego Wschodu i planów, które pozwalałyby odbudować z ruin państwa doprowadzone do nich przez Zachód mamy jednak do czynienia z coraz bardziej agresywnie ksenofobiczną polityką, radykalizującym się eurocentrycznym faszyzmem i medialną histerią wokół działań żałośnie słabych grup terrorystycznych, których rozpaczliwe działania podejmowane w czasie ciągłych bombardowań to głównie wyraz desperacji. Wyrazem rozpaczy jest też cały religijny fundamentalizm, który narasta w obliczu ciągłego poczucia strachu i zagrożenia, jakie krajom regionu fundują zachodnie potęgi. Religia i jej najbardziej brutalna, fundamentalna forma – dzięki działaniom Zachodu – stały się już uniwersalnym językiem, który służy do mobilizowania do walki przeciwko tym, którzy doprowadzili cały region do humanitarnej katastrofy i nie tylko.

Wyjście poza tę spiralę przemocy, wyzysku i ofiar nie będzie jednak możliwe do czasu przebudzenia się zachodnich mas lub triumfu samych „terrorystów”, którzy walczą przecież głównie u siebie. Dla tego ostatniego, także krwawego, scenariusza o wiele bardziej prawdopodobną alternatywą jest jednak dalsza wieloletnia kaźń, kolejne interwencje wojskowe i dalsza eskalacja przemocy oraz nienawiści rasowej – zarówno na Bliskim Wschodzie, jak i w Europie... A swoją cegiełkę do europejskiej konfrontacji z islamem dokłada też polska prawica, która muzułmanów nie widziała co prawda na oczy, lecz zdalnie nienawidzi ich za wszystkich pozostałych...


poprzedninastępny komentarze