2015-10-28 00:40:09
Wyborcza klęska pseudolewicowych ugrupowań była do przewidzenia. W jakim punkcie znalazły się w tym momencie podające się za lewicę partie, które znalazły się poza sejmem? Wczoraj w Polsat News to Włodzimierz Czarzasty oskarżał Razem o radykalną lewicowość strasząc m.in. Che Guevarą i Marksem. Jednocześnie to samo Razem odcina się od wszelkiej historii ruchu socjalistycznego, chce też naiwnie naprawiać i reformować kapitalizm, uprawia politykę ciepłej wody w kranie i układnego reformatorstwa, również odcinając się od Guevary i Marksa, a robiąc to chociażby poprzez określanie ich mianem „lewackiego folkloru”, czy wyraźne stawianie się w roli kapitalistycznego reformatora lub hołubienie klęski "Solidarności".
Licytacja na antysocjalizm i antykomunizm pośród „lewicowych ugrupowań” może bawić i śmieszyć, ale faktem jest, że oba ugrupowania czekają teraz bardzo trudne cztery lata. To, kto jest bardziej liberalny i mniej komunistyczny jest natomiast dla prawicy i Polaków zupełnie bez znaczenia. Będzie to czas kompletnej dominacji nacjonalistycznej prawicy, przy czym wcale nie musi ona koniecznie realizować neoliberalnych scenariuszy. Cztery lata panowania PiS-u zacementują też antylewicowe postawy m.in. wśród młodzieży i skierują naród na tory prowadzące coraz bliżej ideologii rasistowskich, ksenofobicznych i okołofaszystowskich. Jeśli sprzeciwiać temu zamierza się jedynie Czarzasty straszący Che i członkowie antykomunistycznej partii Razem to możemy łatwo wyobrazić sobie zarówno skuteczność tej polityki, jak i przyszłość tych kanapowych w tym momencie ugrupowań.
Dlaczego robotnicy wybierają dziś PiS? Bo posiada bardziej radykalny program i wizerunek, a także prezentuje się jako bardziej antysystemowe zarówno w porównaniu z liberałami, jak i socjalliberałami i reformatorami obecnego porządku. Jest też realnie bardziej wiarygodne – kto bowiem, jak nie prawica powinien reformować kapitalizm, kto jeśli nie nacjonalistyczny konserwatysta Kaczyński jest najlepszym spadkobiercą antykomunistycznej "Solidarności", którą tak wielbią zarząd i 'nieliderzy' Razem?
Bratanie się z otwartymi liberałami dodatkowo jeszcze osłabiło pseudolewicę, która kompletnie nie rozumie, że postulaty, na które czeka dziś polska klasa pracująca to postulaty radykalnej propaństwowości i walki o odzyskanie samodzielności narodowej w obliczu panowania w Polsce ekonomicznego, kapitalistycznego imperializmu. Na chwilę obecną to Kukiz straszący korporacjami i bankami bardziej przemawia do niezadowolonych niż formacje, które lewicowość traktują jako politykę sterowania zastanym systemem i wprowadzania do niego „drobnych”, „malutkich” poprawek.
Klęska Zlewu i napompowany przez Michnika wynik Razem, który wiele tej partii jednak nie daje otwierają polityczne pole dla nowej działalności. Następne cztery lata to okres, kiedy walka klas przybierze na swej sile.
Prawicowy zamach dokona się nie tylko na poziomie gospodarki, ale i podstawowych swobód i wolności obyczajowych. To dobry moment dla ugrupowania socjalistycznego, które będzie antysystemowe, antyimperialistyczne i bezkompromisowe, zdolne też do porwania elektoratu z mniejszych miejscowości i wsi, gdzie potransformacyjne realia to nie realia kawiarni i klubów dyskusyjnych, lecz realna nędza codzienności i brak jakichkolwiek perspektyw na przyszłość.
Program socjalistyczny jest też programem, który integruje w sobie kwestie obyczajowe i wolnościowe oraz kwestie ekonomiczne. Także bliska perspektywa budowania wojskowych baz NATO w Polsce tworzy kolejne szanse dla partii, która podejmie się też wyzwania budowania alterantywy w wymiarze polityki zagranicznej. Wyzwanie to jest natomiast zupełnie poza zasięgiem obu przegranych socjalliberalnych partii, z których jedna świętuje obecnie „sukces” tańcząc na grobach „postkomunistów”, a druga chwali się wprowadzeniem polski do NATO...
To właśnie ta niepewność, brak własnej tożsamości i nieudolne uciekanie od własnego zaplecza są dla pseudolewicy zgubne. Nie wystarczy samo "serce po lewej stronie".
Nikt nie wybierze i nie uwierzy też lewicom, które zajęte są ciągłą walką z komuną. Promocja w lansującej przez 20 lat neoliberalizm Wyborczej to również słaba reklama. Przekonanie Sierakowskiego i dzieci Michnika: wychowanych przez Krytykę Polityczną na lewicowych liberałów, że istnieje antykomunistyczna i antysocjalistyczna lewicowość to złudzenie. Zniechęceni i wrodzy komunizmowi, socjalizmowi zwolennicy kapitalizmu nie staną po stronie „lewicy”, ponieważ wychowani zostali w nienawiści do niej, w patriotyzmie, który każe polować na Bolszewików i „postkomuchów”. To, co realnie wspiera tego rodzaju postawa to socjalne skrzydło PiS, czy "Solidarna Polska" Zbigniewa Ziobry z jej socjalnym zacięciem.
W takiej rzeczywistości - czyli dziś - to PiS i prawica skutecznie posługują się własną polityką historyczną, wykorzystując własne symbole i historię na swoją korzyść. To gwarantuje prawicy zarówno wiarygodność, jak i określony autentyzm. Lewica, która nie będzie radykalna to więc lewica na którą nie ma w Polsce zapotrzebowania – jej funkcje z powodzeniem wypełnią Petru, Kopacz, czy Kukiz lub właśnie: socjalne skrzydło PiSu. Walczący z komunizmem i „postkomunizmem” liberałowie to zaś nic innego jak systemowa dywersja i establishmentowa działalność na rzecz pacyfikacji nastrojów potencjalnie wywrotowych i rewolucyjnych.
Zmierzch polskiego reformizmu i jego dogorywanie w pigułce oddają też los prosystemowych „lewic”, które w całej Europie ponosiły i ponoszą obecnie podobne klęski. To nie nowość, że lewicowi reformatorzy kapitalizmu odchodzą w niepamięć a ich miejsce zajmują liberałowie i skrajna prawica - odważniejsza zazwyczaj od wszystkich prosystemowych lewicowych ugrupowań. Te klęski niekonsekwentnych i strachliwych „lewic” to także prosta droga do triumfu skrajnej prawicy, którą powstrzymać – jak zawsze – mogą wyłącznie socjaliści. Nadchodzi czas ich próby.