2008-03-19 22:10:02
W filmie "Import/Export" Ulricha Seidla - twórcy szokujących codziennym okrucieństwem "Upałów" - oglądamy równoległe historie młodej kobiety z Ukrainy i młodego mężczyzny z Austrii. Należą oni do tej samej, najniższej klasy społecznej, co oznacza, że niemal cały czas uporczywie i z marnym skutkiem poszukują pracy. Obydwoje są bowiem tym, co określa się dzisiaj mianem "nieudacznika" czy "niedojdy": nie potrafią się uśmiechać na zawołanie ani wykorzystywać nadarzających się okazji zarobku. Są przy tym niezwykle mocno osadzeni w swoich rolach genderowych: Pauli stawia na agresję, twardość i składającą się z kilku pewników "filozofię życiową", Olga jest sentymentalna i skłonna do poświęceń. Może dlatego odruchowo to ją darzymy większą sympatią; kobiecie niejako bardziej "wypada" znaleźć się w pozycji ofiary. Tak czy owak, nawet swojej stereotypowości bohater i bohaterka nie potrafią wyzyskać; Pauli nie umie być konsekwentny w zachowaniach opartych na dominacji i agresji (dlatego słaby z niego ochroniarz), Olga - początkowo pielęgniarka w niewypłacalnym szpitalu - ponosi porażkę jako aktorka internetowego peep-show dla klientów z zagranicy. Po tym epizodzie dziewczyna podejmuje emigrację zarobkową do Austrii. Tam pracuje przez jakiś czas jako opiekunka nieznośnych dzieci, po czym traci pracę, kiedy mimo wszystko zaczynają się do niej przywiązywać. Jej kolejna praca to bycie salową w domu starców. Pauli natomiast wchodzi w szemrane interesy prowadzone na Ukrainie. Dziewczyna i chłopak nie spotykają się ze sobą.
Jakub Majmurek:
Seidl kontynuuje tu poetykę znaną z „Upałów”, film jest bezlitosny, z dystansu obserwuje rzeczywistość, nie mamy dostępu do wewnętrznego świata bohaterów, nie ma w filmie narracyjnych środków, które miałyby wciągnąć widza w film. Jego odbiór wymaga wysiłku, czuć w nim upływ czasu, co we współczesnym kinie, może poza obrazami takich twórców jak Angelopoulos, Sokurow czy Haneke jest rzadkie. Na początku przeciwstawienie wschód-zachód, bogata Europa Zachodnia-Biedny Wschód, wreszcie utożsamiony z Zachodem agresywny mężczyzna i pochodząca ze Wschodu kobieta mogą wydawać się stereotypowe. Ale Seidl idzie głębiej i gdy uważniej przyjrzeć się temu jak konstruuje role płciowe w swoim filmie, wszystko to okazuje się o wiele bardziej złożone. Świat Olgi, upadłe, widmowe miasto gdzieś na Ukrainie jest światem bez mężczyzn, jakby wszyscy oni uciekli z tej nieznośnej rzeczywistości. Choć kobiety pełnią „kobiece funkcje” związane z opiekuńczością (pielęgniarki) czy seksualnością (hostessy) to jednocześnie właśnie one dźwigają cały ciężar radzenia sobie z biedą i beznadzieją, utrzymują swoje rodziny - odgrywają więc ekonomicznie „męskie” role. Jest to zresztą zgodne z wynikami badań ekspertów od polityki społecznej w naszym regionie pokazujących, że to przede wszystkim kobiety usiłują walczyć ze swoją biedą, podczas gdy mężczyźni załamują się pod jej ciężarem, popadając w alkoholizm itp. Podobnie jest z męskością Pauliego...
KSz:
To prawda, na pewno nie jest on triumfatorem. Należy do najniższych warstw społecznych a jego jedyny kapitał to wypracowane na siłowni mięśnie. Początkowo musi przejść niezwykle poniżające szkolenia na ochroniarza, po czym rezygnuje z tej pracy po zaatakowaniu go przez grupę chłopaków w jego wieku pochodzących z Europy Wschodniej. Niską pozycję społeczną musi cały czas wetować sobie agresywnymi zachowaniami lub chociaż odzywkami. Charakterystyczna pod tym względem jest scena gdy przychodzi ze świeżo kupionym amstaffem do swojej dziewczyny, panicznie bojącej się psów. Kiedy ona mówi, albo pies albo ja, Pauli z głupkowatym uśmiechem odpowiada: mówią, że pies jest wierniejszy od kobiety. W ten sposób traci związek a nic nie zyskuje, satysfakcja ze sterroryzowania dziewczyny na pewno bowiem nie jest wielka. Zresztą, Pauli nie ma libidalnych ciągot do poniżania innych ludzi, jak konkubent jego matki, który podczas wyprawy na Ukrainę uwielbia terroryzować tamtejsze młodziutkie prostytutki. Chłopak tego nie znosi, lecz trudno powiedzieć, czy z powodów moralnych. Na pewno jednak nieumiejętność wywierania swojej bezwzględnej władzy składa się na to, że nie potrafi osiągnąć "sukcesu".
JM:
Tak, Pauli i Olga tworzą bowiem europejski proletariat, o którym szereg teoretyków, nawet lewicy (Negri z Hardtem) twierdzi, że nie istnieje jako klasa, przynajmniej w Europie. Tymczasem film Seidla pokazuje, że proletariat europejski, choć nie jest już wielkoprzemysłową klasą robotniczą, choć nie ma klasowej świadomości, to ciągle znosi swoją nędzę, ciągle ktoś musi wykonywać niewdzięczną, kiepsko płatną, nie dającą satysfakcji płacę, na której opiera się europejski dobrobyt. Kapitalna jest scena szkolenia dla bezrobotnych, w którym uczestniczy Pauli, gdzie trener z na poły religijnym zapałem przekonuje uczestników, że muszą sobie powiedzieć „mogę”, być „pewni siebie” i tym podobne. Tymczasem większość z nich, jakkolwiek pewna siebie i optymistyczna by nie była, czeka najwyżej praca ledwo pozwalająca na wegetację. Z drugiej strony mamy typowy dla Seidla obraz „strasznych mieszczan”. Za ścianami ich wygodnych domów kryje się duchowy i emocjonalny rozkład. Pracodawczyni zwalnia Olgę, gdyż ta nawiązuje zbyt blisko kontakt z jej dziećmi. Ale Siedl nie idealizuje też biedy, która rozbija wszelkie społeczne więzi. Na ukazanym przezeń ubogim wschodzie także nie ma szczęśliwych rodzin, kwitnie prostytucja. Wschód i Zachód okazują się takimi samymi bankrutami. Ten film jest dla mnie portretem dwóch przegranych utopii, z jednej strony utopii wschodniego „komunizmu”, z którego zostały materialne ruiny, zamieszkane przez zupełnie sproletaryzowane masy, stały rezerwuar pracy i ciał dla Zachodu, a z drugiej utopii zachodniego społeczeństwa dobrobytu, które nie zniosło alienacji, opiera się na wyzysku i hierarchii, jest emocjonalnie martwe.
KSz:
By to pokazać, reżyser specjalnie użył bohaterki i bohatera wcielających bardzo pospolite, standardowe cechy. Nie mamy wątpliwości, że to nie oni są tu winni; zachowują się tak jak mogą i jak zostali nauczeni - lub nienauczeni. Oczywiście, Olga mogłaby zostać żoną starego Austriaka i dzięki temu otrzymać wymarzone obywatelstwo, Pauli natomiast stać się kimś w rodzaju konkubenta matki, skądinąd także nieudacznika, tyle że okrutnego. Trudno jednak powiedzieć, by były to drogi awansu. Obydwoje są skazani przez porządek społeczny podobnie jak staruszkowie z przybytku, gdzie pracuje Olga, są przez biologię skazani na bliską śmierć. W ten sposób z poziomu społecznego przechodzimy na poziom egzystencjalny. Pensjonariusze domu starców cierpią kontemplując własne umieranie, co nie uwalnia ich wcale od uczestnictwa w grze, jaką jest wzajemne poniżanie. Widać tu wpływy Bernharda czy Becketta, w stylu którego utrzymana jest wieńcząca film rozmowa między nimi.
JM:
Sceny z domu starców są chyba najbardziej przejmujące w filmie, najciężej odbiera się te obrazy śmierci. Szpital dla osób starszych jest kolejnym miejscem wykluczenia w mieszczańskim społeczeństwie, które odsuwa od siebie śmierć, chorobę, starość, nie mając już symboli by jakoś z nimi sobie poradzić, by nadać im sens. Umieranie jest czysto biologiczne, jest kłopotliwym widokiem, dlatego społeczeństwo doglądanie umierających zleca tym, którzy nie mają innego wyboru, emigrantom, najbiedniejszym. Wiele mówi się na zachodzie o „godnym umieraniu”, nawet teraz w Polsce Gazeta Wyborcza rozpoczęła akcję „umierania po ludzku”. Ten film stawia pytanie, czy możliwe jest „godne umieranie”. Choć pracownicy szpitala dbają o pacjentów, otaczając ich zimną, profesjonalną opieką, to i tak wystawiają ich na ciągłe upokorzenia. Jak w scenie balu, który szpital organizuje pacjentom, przebierając ich w groteskowe kostiumy, które mają stworzyć iluzję uczestnictwa w „normalnym życiu”, a tak naprawdę wystawiają na śmieszność i upokorzenie.
Jak zauważyłaś w tym świecie też toczą się małe walki o władzę i uznanie, jedna z pielęgniarek dosłownie wszczyna bójkę z Olgą o uwagę jednego z męskich pracowników hospicjum. Widok starych, pogrążających się w demencji ludzi jest gorzkim, mimowolnie szyderczym kontrapunktem; zniekształcone twarze starszych osób zdają się mówić, że wszyscy i tak skończymy w ten sposób. Konflikt Olgi z tą pielęgniarką zaczyna się już wcześniej, dotyczy dotykania przez Ukrainkę pacjentów, co może robić tylko „wykwalifikowany personel”. W ogóle film Seidla przedstawia świat bez bezpośrednich kontaktów z ludźmi, bez dotyku, aseptyczny i aseksualny. Jedyne formy seksualnego kontaktu w filmie to peep show przez Internet, oraz kontakty konkubenta matki Pauliego z prostytutkami. Jednak jego też raczej interesuje rozkazywanie im, poczucie władzy nad nimi, nie kontakt intymny.
KSz:
Widać tu to samo co w "Upałach": jedyny realny dotyk między ciałem a ciałem zachodzi na poziomie poniżenia jednej osoby przez drugą. Tylko relacja Olgi z jej malutkim dzieckiem, dla którego stara się zarobić pieniądze, jest inna, dziewczyna jednak nie ma z nim kontaktu innego niż telefoniczny. A przez telefon nie może wiele więcej zrobić, niż zaśpiewać swoją sztandarową, sentymentalną i nieprawdziwą piosenkę o sercu, która po raz pierwszy towarzyszyła jej, kiedy z koleżanką ubrane w futra i mini spódniczki tańczyły dla biznesmenów w podrzędnej knajpie. A propos ubrań, w filmie świetnie zostało uchwycone jak odzwierciedlają one "niższość" Olgi. Jej pierwsza pracodawczyni w Austrii prycha na widok jej kozaczków i obcisłych szortów - tak naprawdę jej jednak pasują. Służąca ma być kulturowo "gorsza", dzień kiedy staje się równa to ostatni dzień jej pracy.
JM:
Dokładnie tak, świat filmów Seidla jest dogłębnie sadystyczny i nihilistyczny. Nie ma w nich punktów oporu, wartości, w imię których można by było się przeciwstawić temu, co jest, pozostaje tylko rozpad. Seidl pokazuje jak wygląda prawda zjednoczonej Europy, a więc jej klasową naturę, hierarchię i przemoc, jakie stoją u jej fundamentów, egoizm jej mieszkańców prowadzący do emocjonalnego autyzmu, wewnętrzne wypalenie.