2009-07-15 23:35:44
Nie ma chyba na świecie państwa, które nie posiadałoby osnutego ponurymi legendami i zamieszkałego na przestrzeni dziejów przez sławnych lokatorów, więzienia. Tower of London w Anglii, Bastylia we Francji, Rakowiecka czy Cytadela Warszawska w Polsce… przykłady można by było mnożyć godzinami. Wymienione przybytki spełniały przede wszystkim rolę polityczną, kiedyś układnie zwane „więzieniami stanu”, obecnie, bardziej szczerze i trafnie zarazem, „więzieniami politycznymi”.
W Iranie taką właśnie rolę spełnia ulokowane w północnej części Teheranu więzienie Evin. Otoczone parkami i centrami handlowymi bogatej dzielnicy miasta zostało zbudowane w 1971 roku, podczas gdy Tower czy Cytadela dawno już przekwalifikowały się na zabytki. Postawione jeszcze za rządów Szacha, nadal spełnia swoją funkcję pierwotną, co najlepiej uwidacznia charakter podobnych obiektów. Świetnie służą kolejnym reżimom. Evin ponurą sławą nie ustępuje wymienionym wcześniej odpowiednikom, choć pracuje na nią zdecydowanie krócej. Może i nawet w pewnym sensie je przewyższa, ponieważ, mimo że mamy XXI wiek pracuje pełną parą Jest miejscem uwięzienia, tortur i egzekucji, czasami wykonywanych (jak w ostatnim miesiącu) na kilkunastu skazańcach jednocześnie.
Nic zatem dziwnego, że Evin stał się symbolem. Najpierw dla przeciwników Szacha (więziono tak różne osoby, jak ajatollaha Mahmuda Taleghaniego czy przywódcę Mudżahedinów Ludowych Massuda Radżawiego), a następnie przeciwników Chomeiniego i Chameneiego. W Persepolis Marjane Satarpi znajduje się szczególnie wstrząsający opis ostatniej, krótkiej, wizyty u jej oczekującego na rozstrzelanie wujka, który, jak wielu zresztą, znalazł się w Evinie jako przeciwnik obu systemów.
Władze zdają sobie, rzecz jasna, z tego wszystkiego sprawę, bardzo ostro reagują na wszelakie, dodajmy, że niedozwolone, zainteresowanie więzieniem, którego z uwagi na lokalizację przegapić nie sposób. Jakiekolwek zgromadzenia pod bramami Evinu są zakazane, choć u schyłku Szacha i w początkowych latach Islamskiej Republiki były na porządku dziennym (jak i na porządku dziennym było ich brutalne rozpędzanie). W 2003 roku pochodząca z Iranu kanadyjska fotoreporterka Zahra Kazemi została aresztowana za fotografowanie bram więzienia, za którymi zaraz też się znalazła. Władze wydały potem rodzinie jej zmasakrowane zwłoki, twierdząc wbrew raportom z sekcji zwłok, jakoby „zmarła na wylew podczas przesłuchania”.
To wszystko, co dzieje się zarówno za, jak i przed murami Evinu, wystarcza aż nadto aby mocno odstraszyć potencjalnych zainteresowanych.
Jednakże w roku 2009 stało się coś jeszcze parę miesięcy temu nie do pomyślenia. Odkąd władze najprawdopodobniej aresztowały (najprawdopodobniej, gdyż owi ludzie zapadli się dosłownie pod ziemię) ponad tysiąc opozycjonistów w związku z masowymi protestami (które wciąż trwają z niezmienioną siła, choć świat obecnie wydaje się bardziej zainteresowany wałkowaniem bez końca śmierci Michaela Jacksona), pod bramami więzienia zaczęły koczować tłumy, składające się z członków rodzin zaginionych, domagające się wyjaśnień i demonstracyjnie palących znicze. Jeszcze kilka miesięcy temu nie zdążyłoby się zebrać nawet dziesięć osób, zanim by ich w najlepszym wypadku nie rozpędzono (w najgorszym oczywiście przeprowadzono by ich na druga stronę).
A to naprawdę powinno dać, nie tylko Irańczykom ale łatwo zmieniającej temat zainteresowania opinii światowej, do myślenia.
W Iranie taką właśnie rolę spełnia ulokowane w północnej części Teheranu więzienie Evin. Otoczone parkami i centrami handlowymi bogatej dzielnicy miasta zostało zbudowane w 1971 roku, podczas gdy Tower czy Cytadela dawno już przekwalifikowały się na zabytki. Postawione jeszcze za rządów Szacha, nadal spełnia swoją funkcję pierwotną, co najlepiej uwidacznia charakter podobnych obiektów. Świetnie służą kolejnym reżimom. Evin ponurą sławą nie ustępuje wymienionym wcześniej odpowiednikom, choć pracuje na nią zdecydowanie krócej. Może i nawet w pewnym sensie je przewyższa, ponieważ, mimo że mamy XXI wiek pracuje pełną parą Jest miejscem uwięzienia, tortur i egzekucji, czasami wykonywanych (jak w ostatnim miesiącu) na kilkunastu skazańcach jednocześnie.
Nic zatem dziwnego, że Evin stał się symbolem. Najpierw dla przeciwników Szacha (więziono tak różne osoby, jak ajatollaha Mahmuda Taleghaniego czy przywódcę Mudżahedinów Ludowych Massuda Radżawiego), a następnie przeciwników Chomeiniego i Chameneiego. W Persepolis Marjane Satarpi znajduje się szczególnie wstrząsający opis ostatniej, krótkiej, wizyty u jej oczekującego na rozstrzelanie wujka, który, jak wielu zresztą, znalazł się w Evinie jako przeciwnik obu systemów.
Władze zdają sobie, rzecz jasna, z tego wszystkiego sprawę, bardzo ostro reagują na wszelakie, dodajmy, że niedozwolone, zainteresowanie więzieniem, którego z uwagi na lokalizację przegapić nie sposób. Jakiekolwek zgromadzenia pod bramami Evinu są zakazane, choć u schyłku Szacha i w początkowych latach Islamskiej Republiki były na porządku dziennym (jak i na porządku dziennym było ich brutalne rozpędzanie). W 2003 roku pochodząca z Iranu kanadyjska fotoreporterka Zahra Kazemi została aresztowana za fotografowanie bram więzienia, za którymi zaraz też się znalazła. Władze wydały potem rodzinie jej zmasakrowane zwłoki, twierdząc wbrew raportom z sekcji zwłok, jakoby „zmarła na wylew podczas przesłuchania”.
To wszystko, co dzieje się zarówno za, jak i przed murami Evinu, wystarcza aż nadto aby mocno odstraszyć potencjalnych zainteresowanych.
Jednakże w roku 2009 stało się coś jeszcze parę miesięcy temu nie do pomyślenia. Odkąd władze najprawdopodobniej aresztowały (najprawdopodobniej, gdyż owi ludzie zapadli się dosłownie pod ziemię) ponad tysiąc opozycjonistów w związku z masowymi protestami (które wciąż trwają z niezmienioną siła, choć świat obecnie wydaje się bardziej zainteresowany wałkowaniem bez końca śmierci Michaela Jacksona), pod bramami więzienia zaczęły koczować tłumy, składające się z członków rodzin zaginionych, domagające się wyjaśnień i demonstracyjnie palących znicze. Jeszcze kilka miesięcy temu nie zdążyłoby się zebrać nawet dziesięć osób, zanim by ich w najlepszym wypadku nie rozpędzono (w najgorszym oczywiście przeprowadzono by ich na druga stronę).
A to naprawdę powinno dać, nie tylko Irańczykom ale łatwo zmieniającej temat zainteresowania opinii światowej, do myślenia.