2012-04-10 17:14:46
Sztuczna mgła, rozpylony hel, samolot „obezwładniony” na wysokości dziesięciu metrów, zaawansowana broń elektroniczna, komando specnazu dobijające pasażerów... liczne teorie spiskowe na temat katastrofy samolotu prezydenckiego w Smoleńsku budzą, poza ich gorliwymi wyznawcami, już co najwyżej politowanie. Bo jakże ktokolwiek posiadający nieco więcej niż (delikatnie mówiąc) trzy szare komórki mógłby brać je poważnie?
Niestety, często nie zdajemy sobie sprawy, że szczera wiara w najmniej prawdopodobne, a fantastyczne, scenariusze, gęsto snute na łamach - by wymienić choćby jeden tytuł - „Gazety Polskiej”, bierze się nie tylko z czystej głupoty albo politycznego zacietrzewienia. Jest po prostu próbą naiwnej, bo naiwnej, ale jednak racjonalizacji dramatu.
Dramatu, do którego doszło na skutek splotu wieloletnich błędów i zaniedbań, a także czystego przypadku.
W gruncie rzeczy trudno czasami zaakceptować gołą prawdę. Prawdą zaś są lata urzędniczej głupoty, typowego polskiego organizacyjnego bajzlu, radośnie uprawianych przez wszystkie kolejne ekipy rządowe, niezależnie od ich politycznego odcienia. Prawdą była zwykła arogancja ludzi na świeczniku, głuchych na profesjonalne fakty. Wreszcie prawdą była zwyczajnie fatalne warunki atmosferyczne.
Nie ma się co zatem dziwić niektórym, że nie potrafią zaakceptować tych niezwykle przyziemnych, a przez to tym bardziej przerażających faktów. To już sztuczna mgła jest łatwiejsza do strawienia, niż mieszanka swojskiego dziadostwa ze zdarzeniem losowym.
Praktycznie od czasów jaskiniowych ludzie uprawiają naiwną racjonalizację rzeczy oczywistych i tym samym tak trudnych do przyjęcia.
Nie uda nam się zmienić ich odwiecznego podejścia. Powinniśmy je zrozumieć, ale nigdy przyjmować za własne, nawet mimo pokusy znacznego uproszczenia sobie życia.
Niestety, często nie zdajemy sobie sprawy, że szczera wiara w najmniej prawdopodobne, a fantastyczne, scenariusze, gęsto snute na łamach - by wymienić choćby jeden tytuł - „Gazety Polskiej”, bierze się nie tylko z czystej głupoty albo politycznego zacietrzewienia. Jest po prostu próbą naiwnej, bo naiwnej, ale jednak racjonalizacji dramatu.
Dramatu, do którego doszło na skutek splotu wieloletnich błędów i zaniedbań, a także czystego przypadku.
W gruncie rzeczy trudno czasami zaakceptować gołą prawdę. Prawdą zaś są lata urzędniczej głupoty, typowego polskiego organizacyjnego bajzlu, radośnie uprawianych przez wszystkie kolejne ekipy rządowe, niezależnie od ich politycznego odcienia. Prawdą była zwykła arogancja ludzi na świeczniku, głuchych na profesjonalne fakty. Wreszcie prawdą była zwyczajnie fatalne warunki atmosferyczne.
Nie ma się co zatem dziwić niektórym, że nie potrafią zaakceptować tych niezwykle przyziemnych, a przez to tym bardziej przerażających faktów. To już sztuczna mgła jest łatwiejsza do strawienia, niż mieszanka swojskiego dziadostwa ze zdarzeniem losowym.
Praktycznie od czasów jaskiniowych ludzie uprawiają naiwną racjonalizację rzeczy oczywistych i tym samym tak trudnych do przyjęcia.
Nie uda nam się zmienić ich odwiecznego podejścia. Powinniśmy je zrozumieć, ale nigdy przyjmować za własne, nawet mimo pokusy znacznego uproszczenia sobie życia.