2009-03-27 11:38:44
Podczas zjazdu założycielskiego partii Zieloni 2004 większość delegatów głosowała za wpisanie do programu ugrupowania sprzeciwu wobec rozpowszechniania genetycznie zmodyfikowanych organizmów. Od głosu wstrzymały się dwie osoby: Agnieszka Graff i moja skromna osoba.
Ekolodzy obecni na sali mówili wprost – nie ma naukowych dowodów na szkodliwość pożywienia GMO. Agnieszka Graff odpowiedziała, że nie może zagłosować przeciwko zjawisku które być może stanowi postęp. Ten argument mnie przekonał. Po jakiego diabła walczyć z GMO skoro dzięki temu kukurydza czy ziemniaki mogą być bardziej odporne na choroby ? Komu przeszkadza, że genetycznie zmodyfikowana sałata produkuje dodatkowo witaminy ? Jeśli jest coś co mnie naprawdę niepokoi przy tematyce GMO to formalne możliwości patentowania „nowych” organizmów. Jest to jednak zagadnienie z zakresu praw autorskich a nie ochrony środowiska.
Od lat obserwuję powszechny strach społeczeństwa przed genetycznie modyfikowanymi organizmami. Jednak jak widać strach przed drogą żywnością jest większy bo zmodyfikowane pożywienie otacza nas każdego dnia. Przepisy unijne nakazują wyraźne oznaczanie takiej żywności w sklepach, ale nikt sobie z tego nic nie robi. Psychologia mówi, że w społeczeństwie znacznie łatwiej i szybciej można wywołać strach niż edukować, szczególnie gdy edukacja dotyczy zagadnień skomplikowanych. Strach przed żywnością zepsutą/zatrutą towarzyszy ludzkości od tysięcy lat. Mam wrażenie, że część „ekologów” wykorzystuje te mechanizmy do wywoływania kampanii które nikomu nie służą oprócz beneficjentów pozarządowych projektów.
Krótko mówiąc ekolodzy mają swój kluczowy dogmat. Dogmat o pokalanym GMO. Lewica chełpi się tym, że stroni od dogmatów (nie tylko religijnych), dlatego ciężko to razem pogodzić. Oczywiście żerowanie na strachu to bardzo skuteczny sposób na kampanię wyborczą. Dziennikarze to łykną, pojawią się alarmujące artykuły opatrzone rysunkami jabłek z ustami i oczami. Ludzka wyobraźna to potężna broń. Jednak dla mnie jest to zdrada racjonalistycznych ideałów.
Po prostu widzę tutaj analogie do społecznego strachu wobec mniejszości homoseksualnych. Homofobii mają dogmat, że geje i lesbijki są zboczeni, niebezpieczni i szkodliwi. To jest dogmat który istnieje wbrew obiektywnej naukowej wiedzy. Mówią, że homoseksualizm jest wbrew naturze – tymczasem występuje w środowisku naturalnym dość powszechnie. Mówią, że homoseksualiści są częściej pedofilami niż heteroseksualiści (gwałciciele dzieci) – statystyki policyjne temu przeczą. Mówią, że geje roznoszą najwięcej wirusa HIV – Światowa Organizacja Zdrowia jest innego zdania. Ludzie boją się nieznanego. To wiedza o danym zjawisku jest największym wrogiem strachu.
Jeśli „ekolodzy” chcą zakazu produkcji i dystrybucji GMO niech przedstawią obiektywne dane które uzasadnią takie postępowanie. Trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw. Jeśli mamy dzisiaj zakazać GMO bo powiedzmy ktoś udowodni, że wywołują alergie a za rok w wyniku tej decyzji milion Afrykanów umrze z głodu bo ich nie będzie stać na żywność naturalną to według mnie będzie to absurd.
Można podać argument, że GMO to tak naprawdę wielki eksperyment naukowy na skalę światową a o jego wyniku dowiemy sie po dziesiątkach lat. Całkiem możliwe. Podobnie jak promieniowanie elektromagnetyczne z telefonów komórkowych albo zmiany w mózgu z powodu używania komputerów i internetu. Nikt jednak nie wyrzuca komórek i komputerów - dzięki nim nasz świat się rozwija.
Ekolodzy obecni na sali mówili wprost – nie ma naukowych dowodów na szkodliwość pożywienia GMO. Agnieszka Graff odpowiedziała, że nie może zagłosować przeciwko zjawisku które być może stanowi postęp. Ten argument mnie przekonał. Po jakiego diabła walczyć z GMO skoro dzięki temu kukurydza czy ziemniaki mogą być bardziej odporne na choroby ? Komu przeszkadza, że genetycznie zmodyfikowana sałata produkuje dodatkowo witaminy ? Jeśli jest coś co mnie naprawdę niepokoi przy tematyce GMO to formalne możliwości patentowania „nowych” organizmów. Jest to jednak zagadnienie z zakresu praw autorskich a nie ochrony środowiska.
Od lat obserwuję powszechny strach społeczeństwa przed genetycznie modyfikowanymi organizmami. Jednak jak widać strach przed drogą żywnością jest większy bo zmodyfikowane pożywienie otacza nas każdego dnia. Przepisy unijne nakazują wyraźne oznaczanie takiej żywności w sklepach, ale nikt sobie z tego nic nie robi. Psychologia mówi, że w społeczeństwie znacznie łatwiej i szybciej można wywołać strach niż edukować, szczególnie gdy edukacja dotyczy zagadnień skomplikowanych. Strach przed żywnością zepsutą/zatrutą towarzyszy ludzkości od tysięcy lat. Mam wrażenie, że część „ekologów” wykorzystuje te mechanizmy do wywoływania kampanii które nikomu nie służą oprócz beneficjentów pozarządowych projektów.
Krótko mówiąc ekolodzy mają swój kluczowy dogmat. Dogmat o pokalanym GMO. Lewica chełpi się tym, że stroni od dogmatów (nie tylko religijnych), dlatego ciężko to razem pogodzić. Oczywiście żerowanie na strachu to bardzo skuteczny sposób na kampanię wyborczą. Dziennikarze to łykną, pojawią się alarmujące artykuły opatrzone rysunkami jabłek z ustami i oczami. Ludzka wyobraźna to potężna broń. Jednak dla mnie jest to zdrada racjonalistycznych ideałów.
Po prostu widzę tutaj analogie do społecznego strachu wobec mniejszości homoseksualnych. Homofobii mają dogmat, że geje i lesbijki są zboczeni, niebezpieczni i szkodliwi. To jest dogmat który istnieje wbrew obiektywnej naukowej wiedzy. Mówią, że homoseksualizm jest wbrew naturze – tymczasem występuje w środowisku naturalnym dość powszechnie. Mówią, że homoseksualiści są częściej pedofilami niż heteroseksualiści (gwałciciele dzieci) – statystyki policyjne temu przeczą. Mówią, że geje roznoszą najwięcej wirusa HIV – Światowa Organizacja Zdrowia jest innego zdania. Ludzie boją się nieznanego. To wiedza o danym zjawisku jest największym wrogiem strachu.
Jeśli „ekolodzy” chcą zakazu produkcji i dystrybucji GMO niech przedstawią obiektywne dane które uzasadnią takie postępowanie. Trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw. Jeśli mamy dzisiaj zakazać GMO bo powiedzmy ktoś udowodni, że wywołują alergie a za rok w wyniku tej decyzji milion Afrykanów umrze z głodu bo ich nie będzie stać na żywność naturalną to według mnie będzie to absurd.
Można podać argument, że GMO to tak naprawdę wielki eksperyment naukowy na skalę światową a o jego wyniku dowiemy sie po dziesiątkach lat. Całkiem możliwe. Podobnie jak promieniowanie elektromagnetyczne z telefonów komórkowych albo zmiany w mózgu z powodu używania komputerów i internetu. Nikt jednak nie wyrzuca komórek i komputerów - dzięki nim nasz świat się rozwija.