2010-11-03 12:19:40
No i mamy dwie listy lewicowe w Warszawie. Jestem pewien, że trzy tygodnie temu w niedzielę wieczorem Grzegorz Napieralski otworzył butelczynę z czymś bardzo dobrym. Udało mu się, ja też jestem pod wrażeniem. Szef SLD świetnie zaplanował polityczną śmierć swojego rywala - Wojtka Olejniczaka.
Rozmowy (nie) w tłoku
Nazwanie rozmów między SLD a SDPL negocjacjami byłoby nadużyciem. Negocjacje zakładają, że obie strony są w mniejszym lub większym stopniu partnerami, tutaj mieliśmy dyktat. Co więcej SLD dostawało to co chciało w tym najważniejsze: bezwarunkowe wycofanie się Borowskiego z wyborów samorządowych + warunkowe poparcie Olejniczaka. Jak słyszałem SDPL chciało przynajmniej jedną jedynkę w okręgu gdzie jest szansa na mandat. Czy to jest wygórowane żądanie ? Myśląca część warszawskiego SLD (ta która potrafi obsługiwać kalkulator i zna mechanizmy wyborcze) chciała się dogadać ale towarzysze nie mieli szans bo stała nad nimi Katarzyna Piekarska która kiedy tylko znalazła okazję wkładała kij w szprychy porozumienia. Rozmowy skończyły się rozbrajającym stwierdzeniem działaczy SLD, że: my tu się dogadamy ale Napieralski i tak was może wyciąć z list. No to Borówki poszły w bój bez SLD. Nie po raz pierwszy zresztą. Efekt będzie taki jak w zeszłym roku: stracą obie partie. Przy wyborach do Parlamentu Europejskiego SDPL straciło 3 posłów a SLD 2. Europejskiej lewicy w Brukseli ubyło 5 szabel, skorzystało PIS i PO. We władzach euro frakcji PESu (tfu tfu… ciągle zapominam teraz się mówi „Lewica i Demokraci” czyli po angielsku SiD !) wkurzeni byli zarówno na SLD jak i na SDPL.
Ale wróćmy do Warszawy… W tak zwanym międzyczasie rozmów SLD-SDPL odbywały się podchody pod listy wyborcze. Głównie to działacze SLD wydzwaniali do członków SDPL proponując im miejsca na swoich listach. To normalne zjawisko ale w tym roku znacznie przybrało na sile. Jest tego przyczyna. Oczywiście władze SLD lubią mówić w wywiadach prasowych, że to SDPL jest małą partią bez struktur w terenie. Prawda jest jednak taka, że to samo SLD skurczyło się do rozmiarów które poważnie utrudniają im zapełnienie listy wyborczej. Porozumienie w Warszawie rozwiązałoby ten problem. Katarzyna Piekarska robiła wszystko aby nie doszło do lewicowego porozumienia w Warszawie. Ale jej sukces był początkiem nowego problemu – jak zapełnić listę wyborczą SLD w Warszawie.
Olejniczak z innej bajki
W oczach wielu warszawiaków Olejniczak ma wizerunek… jakby to napisać, żeby nie obrazić ale myśl trafnie ująć ? Może określenie „nie nadzwyczaj lotnego” będzie najmniej inwazyjne. Warszawiacy to bardzo wymagający wyborcy, chcą mieć prezydenta wykształconego, mówiącego w językach obcych, obytego, dobrze przygotowanego merytorycznie. Chcą mieć też kogoś stąd – z Warszawy - bo mają dość polityków których im się zrzuca z politycznego nadania tylko dlatego, że Warszawa to stolica a więc też prestiż. Do tego wizerunku pasuje Marek Borowski ale nie Wojciech Olejniczak. Olejniczak jest może i przystojny oraz wysportowany ale to… za mało.
Piekarska – strażnik Azkabanu
Jak już napisałem Napieralski dobrze zaplanował „jesień Olejniczaka”. Najpierw zmusił go do startowania, potem podłożył mu zieloną „minę”( Oj, już zieloni pociągną listę SLD w dół tak jak to niezawodnie robili z listami SDPL. Samo wystawienie Krystiana Legierskiego na konserwatywnym Mokotowie zakrawa na jawny sabotaż). Potem przy pomocy Katarzyny Piekarskiej doprowadził do fiaska rozmowy z SDPL a więc będzie konkurencyjna lista lewicowa w stolicy (na bilboardach kandydaci SDPL mogą występować z Markiem Borowskim w tle). Potem odciął Olejniczaka od partyjnej kasy. Z tego ostatniego powodu podobno wrze w samym sojuszu. Ja słyszałem plotkę, że Olejniczak dostaje mniej pieniędzy na kampanię niż kandydaci do sejmiku mazowieckiego. Ciekawe na ile te plotki to prawda.
Katarzyna Piekarska ma też pilnować, żeby Olejniczak nie dostał odpowiedniego wsparcia merytorycznego. Sam Olejniczak nie zna się na Warszawie, jego doradcy/asystenci też nie – czego dowodem jest chociażby pomysł, że za 30 milionów zrobi bezpłatny Internet w mieście. Kandydat sld pilnie potrzebuje wsparcia merytorycznego, najlepszy byłby tu Bartosz Dominiak z SDPL – chodząca encyklopedia warszawska, ale od biedy radni SLD też by się nadali. Mogliby mu łatwo pomóc, jednak program Olejniczaka jest nadal zwyczajnie infantylny. A tu nie jest Włocławek gdzie SLD ma prezydenta bez względu na to co zrobi. To Warszawa, a warszawiacy nie lubią dyletantów.
W tej kampanii Olejniczak jest więźniem, osadzili go w wyborczej twierdzy i obsadzili strażnikami. Były szef SLD czeka na wyrok który wykonają 21 listopada. Napieralski i Piekarska dobrze wiedzą, że po tej dacie ilość radnych sld w Radzie Warszawy wyraźnie się zmniejszy ale jak widać są gotowi na to poświęcenie. Paryż wart jest mszy. Ciekawe kto przetrwa. Jeśli w nowym składzie zabrakłoby na przykład radnego Golimonta to nie ukrywam - nie uroniłbym łzy. Żadna to strata dla miasta, żadna to strata dla lewicy. Jednak szkoda by było gdyby poległa Paulina Piechna. Trzeba wspierać młodych, ideowych i wykształconych socjaldemokratów a Piechna robi dobre wrażenie, przynajmniej na mnie.
Dla mnie jako działacza lgbt ciekawie wygląda sytuacja na Mokotowie....
Rywalem Krystiana Legierskiego (lista SLD) będzie tam Bartosz Dominiak (pierwsze miejsce na liście Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej). Dominiak jest bardzo popularny w całym mieście ale ma tez opinię walczącego o prawa grup wykluczonych (w tym sporo zrobił dla stołecznych gejów i lesbijek). Nie boję się napisać, że jeszcze żaden polityk nie zrobił tyle dla tego środowiska co Dominiak. Geje nazywają go „największym obrońcą lgbt” i jest sporo dowodów, że to prawda. Oczywiście więcej miałoby sensu gdyby obaj byli na jednej liście no ale to niemożliwe, głównie dzięki Katarzynie Piekarskiej. Bratobójcza walka na lewicy trwa. Odcinek 276 najnudniejszej politycznej telenoweli.
Rozmowy (nie) w tłoku
Nazwanie rozmów między SLD a SDPL negocjacjami byłoby nadużyciem. Negocjacje zakładają, że obie strony są w mniejszym lub większym stopniu partnerami, tutaj mieliśmy dyktat. Co więcej SLD dostawało to co chciało w tym najważniejsze: bezwarunkowe wycofanie się Borowskiego z wyborów samorządowych + warunkowe poparcie Olejniczaka. Jak słyszałem SDPL chciało przynajmniej jedną jedynkę w okręgu gdzie jest szansa na mandat. Czy to jest wygórowane żądanie ? Myśląca część warszawskiego SLD (ta która potrafi obsługiwać kalkulator i zna mechanizmy wyborcze) chciała się dogadać ale towarzysze nie mieli szans bo stała nad nimi Katarzyna Piekarska która kiedy tylko znalazła okazję wkładała kij w szprychy porozumienia. Rozmowy skończyły się rozbrajającym stwierdzeniem działaczy SLD, że: my tu się dogadamy ale Napieralski i tak was może wyciąć z list. No to Borówki poszły w bój bez SLD. Nie po raz pierwszy zresztą. Efekt będzie taki jak w zeszłym roku: stracą obie partie. Przy wyborach do Parlamentu Europejskiego SDPL straciło 3 posłów a SLD 2. Europejskiej lewicy w Brukseli ubyło 5 szabel, skorzystało PIS i PO. We władzach euro frakcji PESu (tfu tfu… ciągle zapominam teraz się mówi „Lewica i Demokraci” czyli po angielsku SiD !) wkurzeni byli zarówno na SLD jak i na SDPL.
Ale wróćmy do Warszawy… W tak zwanym międzyczasie rozmów SLD-SDPL odbywały się podchody pod listy wyborcze. Głównie to działacze SLD wydzwaniali do członków SDPL proponując im miejsca na swoich listach. To normalne zjawisko ale w tym roku znacznie przybrało na sile. Jest tego przyczyna. Oczywiście władze SLD lubią mówić w wywiadach prasowych, że to SDPL jest małą partią bez struktur w terenie. Prawda jest jednak taka, że to samo SLD skurczyło się do rozmiarów które poważnie utrudniają im zapełnienie listy wyborczej. Porozumienie w Warszawie rozwiązałoby ten problem. Katarzyna Piekarska robiła wszystko aby nie doszło do lewicowego porozumienia w Warszawie. Ale jej sukces był początkiem nowego problemu – jak zapełnić listę wyborczą SLD w Warszawie.
Olejniczak z innej bajki
W oczach wielu warszawiaków Olejniczak ma wizerunek… jakby to napisać, żeby nie obrazić ale myśl trafnie ująć ? Może określenie „nie nadzwyczaj lotnego” będzie najmniej inwazyjne. Warszawiacy to bardzo wymagający wyborcy, chcą mieć prezydenta wykształconego, mówiącego w językach obcych, obytego, dobrze przygotowanego merytorycznie. Chcą mieć też kogoś stąd – z Warszawy - bo mają dość polityków których im się zrzuca z politycznego nadania tylko dlatego, że Warszawa to stolica a więc też prestiż. Do tego wizerunku pasuje Marek Borowski ale nie Wojciech Olejniczak. Olejniczak jest może i przystojny oraz wysportowany ale to… za mało.
Piekarska – strażnik Azkabanu
Jak już napisałem Napieralski dobrze zaplanował „jesień Olejniczaka”. Najpierw zmusił go do startowania, potem podłożył mu zieloną „minę”( Oj, już zieloni pociągną listę SLD w dół tak jak to niezawodnie robili z listami SDPL. Samo wystawienie Krystiana Legierskiego na konserwatywnym Mokotowie zakrawa na jawny sabotaż). Potem przy pomocy Katarzyny Piekarskiej doprowadził do fiaska rozmowy z SDPL a więc będzie konkurencyjna lista lewicowa w stolicy (na bilboardach kandydaci SDPL mogą występować z Markiem Borowskim w tle). Potem odciął Olejniczaka od partyjnej kasy. Z tego ostatniego powodu podobno wrze w samym sojuszu. Ja słyszałem plotkę, że Olejniczak dostaje mniej pieniędzy na kampanię niż kandydaci do sejmiku mazowieckiego. Ciekawe na ile te plotki to prawda.
Katarzyna Piekarska ma też pilnować, żeby Olejniczak nie dostał odpowiedniego wsparcia merytorycznego. Sam Olejniczak nie zna się na Warszawie, jego doradcy/asystenci też nie – czego dowodem jest chociażby pomysł, że za 30 milionów zrobi bezpłatny Internet w mieście. Kandydat sld pilnie potrzebuje wsparcia merytorycznego, najlepszy byłby tu Bartosz Dominiak z SDPL – chodząca encyklopedia warszawska, ale od biedy radni SLD też by się nadali. Mogliby mu łatwo pomóc, jednak program Olejniczaka jest nadal zwyczajnie infantylny. A tu nie jest Włocławek gdzie SLD ma prezydenta bez względu na to co zrobi. To Warszawa, a warszawiacy nie lubią dyletantów.
W tej kampanii Olejniczak jest więźniem, osadzili go w wyborczej twierdzy i obsadzili strażnikami. Były szef SLD czeka na wyrok który wykonają 21 listopada. Napieralski i Piekarska dobrze wiedzą, że po tej dacie ilość radnych sld w Radzie Warszawy wyraźnie się zmniejszy ale jak widać są gotowi na to poświęcenie. Paryż wart jest mszy. Ciekawe kto przetrwa. Jeśli w nowym składzie zabrakłoby na przykład radnego Golimonta to nie ukrywam - nie uroniłbym łzy. Żadna to strata dla miasta, żadna to strata dla lewicy. Jednak szkoda by było gdyby poległa Paulina Piechna. Trzeba wspierać młodych, ideowych i wykształconych socjaldemokratów a Piechna robi dobre wrażenie, przynajmniej na mnie.
Dla mnie jako działacza lgbt ciekawie wygląda sytuacja na Mokotowie....
Rywalem Krystiana Legierskiego (lista SLD) będzie tam Bartosz Dominiak (pierwsze miejsce na liście Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej). Dominiak jest bardzo popularny w całym mieście ale ma tez opinię walczącego o prawa grup wykluczonych (w tym sporo zrobił dla stołecznych gejów i lesbijek). Nie boję się napisać, że jeszcze żaden polityk nie zrobił tyle dla tego środowiska co Dominiak. Geje nazywają go „największym obrońcą lgbt” i jest sporo dowodów, że to prawda. Oczywiście więcej miałoby sensu gdyby obaj byli na jednej liście no ale to niemożliwe, głównie dzięki Katarzynie Piekarskiej. Bratobójcza walka na lewicy trwa. Odcinek 276 najnudniejszej politycznej telenoweli.