2016-02-16 20:05:48
We wszystkich mediach panuje swoista zmowa milczenia. A stała się rzecz niebywała. Otóż do redakcji antyklerykalnego tygodnika „Fakty i Mity” wkroczyli funkcjonariusze CBŚP, rekwirując dokumenty, twarde dyski oraz samego redaktora naczelnego, Romana Kotlińskiego.
Nie było informacji na żółtych paskach telewizji informacyjnych, żadna stacja nie raczyła wręcz o tym poinformować. Żaden polityk nie wyraził oburzenia, może oprócz prof. Joanny Senyszyn. Wszystkim jest wszystko jedno? Pamiętam histerię rozpętaną przez tygodnik Wprost. Było głośno, pompatycznie i solidarnie. Ale Fakty i Mity są medium innego sortu, wyjątkowego. To one jako pierwsze wykryły aferę abp Juliusza Paetza, wobec którego kierowane były zarzuty o molestowanie kleryków. Oczywiście afera wybuchła dopiero wtedy, kiedy tę sytuację opisała „Rzeczpospolita”. Antyklerykałom przecież się nie ufa. Nie ma dziś chyba gazety bardziej znienawidzonej przez PiS, łatwo dobrać się do skóry ekipie, która ma również słabe powiązania medialne w tym jakże specyficznym środowisku.
Można tej gazety nie lubić, można ją opluwać, ale trzeba jej oddać to, że przez lata nigdy nie napisała nic, co nie miałoby pokrycia z rzeczywistością. Jeśli, jak mówi się nieoficjalnie, najście na redakcję miało wpływ życie prywatne naczelnego, to z jakiej przyczyny funkcjonariusze przeszukiwali redakcję? Fakty i Mity się obronią, ponieważ posiadają finansową i polityczną niezależność, czego nie można powiedzieć o wielu innych. Areszty wydobywcze w Polsce znów stały się modne.
Nie było informacji na żółtych paskach telewizji informacyjnych, żadna stacja nie raczyła wręcz o tym poinformować. Żaden polityk nie wyraził oburzenia, może oprócz prof. Joanny Senyszyn. Wszystkim jest wszystko jedno? Pamiętam histerię rozpętaną przez tygodnik Wprost. Było głośno, pompatycznie i solidarnie. Ale Fakty i Mity są medium innego sortu, wyjątkowego. To one jako pierwsze wykryły aferę abp Juliusza Paetza, wobec którego kierowane były zarzuty o molestowanie kleryków. Oczywiście afera wybuchła dopiero wtedy, kiedy tę sytuację opisała „Rzeczpospolita”. Antyklerykałom przecież się nie ufa. Nie ma dziś chyba gazety bardziej znienawidzonej przez PiS, łatwo dobrać się do skóry ekipie, która ma również słabe powiązania medialne w tym jakże specyficznym środowisku.
Można tej gazety nie lubić, można ją opluwać, ale trzeba jej oddać to, że przez lata nigdy nie napisała nic, co nie miałoby pokrycia z rzeczywistością. Jeśli, jak mówi się nieoficjalnie, najście na redakcję miało wpływ życie prywatne naczelnego, to z jakiej przyczyny funkcjonariusze przeszukiwali redakcję? Fakty i Mity się obronią, ponieważ posiadają finansową i polityczną niezależność, czego nie można powiedzieć o wielu innych. Areszty wydobywcze w Polsce znów stały się modne.