2009-06-15 21:21:01
Ciężkie jest życie wyborcy. Przed wyborami europarlamentarnymi przyszły, przeszły i zaprzeszły zwycięzca, czyli Platforma Obywatelska, serwowała nam Jerzego Buzka, jako kandydata na szefa Parlamentu Europejskiego. Po wyborach - choć ciągle temat byłego premiera istnieje (być może w zastępstwie za kryzys gospodarczy, o którym już coraz mniej się rozważa i debatuje, aż ma się czasami wrażenie, że go już nie ma) - wysypał się worek z pomysłami i propozycjami rządu. Raz był to kulturalny plan Hausera, drugim razem jest to propozycja minister Kudryckiej dotycząca studiowania drugiego kierunku. Aż czasami rozumie się te 75%, które nie bierze udziału w wyborach. Jeżeli zastanawiamy się, czemu ktoś nie poszedł na wybory, to nie na pewno z tego względu, że nikt nie zaproponował mu bycia pępkiem Europy, lecz dlatego, że właśnie kampania jest nieuczciwa - nie rozmawia się o propozycjach, tylko o stołkach.
Ciężkie być też może życie niektórych studentów, na razie jednak tylko tych, którzy studiują na dwóch lub więcej kierunkach. Nawiązuję oczywiście do projektu minister szkolnictwa wyższego. Mianowicie rząd proponuje, aby studenci otrzymywali pulę punktów do wykorzystania w trakcie edukacji na wyższej uczelni w trybie dziennym. Po wykorzystaniu takiej puli - trzeba płacić. Na tym mniej więcej zasadza się główna część reformy.
Projekt został okrzyknięty zaraz po wyjściu z mroku, jako racjonalny. Jarosław Gowin, wcześniej znany z tego, iż jest jedynym twórcą racjonalnego konsensusu w sprawie bioetyki, argumentował to tym, że jest on głównie pomocny dla osób z mniejszych miejscowości.
Nie wiem, jaką posiadają definicję racjonalizmu politycy Platformy, lecz dla mnie jest to całkowicie irracjonalny argument. Projekt ten uderzy głównie w ludzi, którzy pochodzą ze wsi i małych miast. Spójrzmy na to tak na „chłopski rozum” (a propos „chłopskiego rozumu” – ciekawe jak zareaguje na ten projekt PSL). Studiowanie dla osób, które są przyjezdne, wiążę się także z tym, że musi płacić za swoje mieszkanie. Studenci z większych miast mogą i mieszkają zazwyczaj u swoich opiekunów. Ludzie ze wsi mają gorsze przygotowanie do studiowania na dobrych uczelniach, niż ludzie z miasta. To im częściej może podwinąć się noga, ponieważ nie ogarnąwszy materiału mogą zawalić egzaminy, a w najgorszym przypadku powtarzać rok. Biorąc taki przypadek pod uwagę, państwo nie zapewni całkowicie nawet bezpłatnego ukończenia tego jednego kierunku.
Oglądałem ostatnio odcinek „South Park”, w którym to jeden z głównych bohaterów serialu znalazł się w przyszłości. Zacięte boje toczyły tam ze sobą dwie grupy ateistów. Każda z nich powoływała się na logikę. Jedna obwołała, że „najbardziej logiczne jest jedzenie z brzuszków”, a wymysły przeciwnika zbywała zapytaniem: „gdzie tu logika?!”. Ja, choć zwolennikiem jedzenia z brzuszków nie jestem, pytam się, gdzie jest logika w rozumowaniu autorów i zwolenników ustawy? Platforma Obywatelska to partia, która obok wiary w jedynego Boga, ma wpisaną także na sztandary wiarę w jedyną niewidzialną rękę wolnego rynku. Także więc i rynku pracy. Studia są niezbędnym minimum na nim. Choć coraz częściej, aby otrzymać posadę, trzeba kończyć więcej kierunków. Wprowadzenie płatności za drugi kierunek pozbawia szans młodych z mniejszych miast na rynku pracy w większym mieście. Brakuje całkowicie logiki w rozumowaniu, że takowa reforma pomoże biedniejszym.
A więc jak nie logika, to co? Według mnie jest to kolejny przykład na to, że Platforma Obywatelska kieruje się interesem jedynie swojego elektoratu wielkomiejskiego, bo projekt ten jest właśnie pozbawiony choćby i krzty próby pomocy młodym ze wsi i małych miast. To samo dotyczy zresztą innych pomysłów, jak próby prywatyzacji służby zdrowia, czy też propozycja zrobienia tego samego z instytucjami kultury. Każdy z nich jest niebezpieczny, gdyż może wykluczyć z pewnych usług i obszarów część społeczeństwa. Jak zwykle jest to ta część biedniejsza.
Ciężkie być też może życie niektórych studentów, na razie jednak tylko tych, którzy studiują na dwóch lub więcej kierunkach. Nawiązuję oczywiście do projektu minister szkolnictwa wyższego. Mianowicie rząd proponuje, aby studenci otrzymywali pulę punktów do wykorzystania w trakcie edukacji na wyższej uczelni w trybie dziennym. Po wykorzystaniu takiej puli - trzeba płacić. Na tym mniej więcej zasadza się główna część reformy.
Projekt został okrzyknięty zaraz po wyjściu z mroku, jako racjonalny. Jarosław Gowin, wcześniej znany z tego, iż jest jedynym twórcą racjonalnego konsensusu w sprawie bioetyki, argumentował to tym, że jest on głównie pomocny dla osób z mniejszych miejscowości.
Nie wiem, jaką posiadają definicję racjonalizmu politycy Platformy, lecz dla mnie jest to całkowicie irracjonalny argument. Projekt ten uderzy głównie w ludzi, którzy pochodzą ze wsi i małych miast. Spójrzmy na to tak na „chłopski rozum” (a propos „chłopskiego rozumu” – ciekawe jak zareaguje na ten projekt PSL). Studiowanie dla osób, które są przyjezdne, wiążę się także z tym, że musi płacić za swoje mieszkanie. Studenci z większych miast mogą i mieszkają zazwyczaj u swoich opiekunów. Ludzie ze wsi mają gorsze przygotowanie do studiowania na dobrych uczelniach, niż ludzie z miasta. To im częściej może podwinąć się noga, ponieważ nie ogarnąwszy materiału mogą zawalić egzaminy, a w najgorszym przypadku powtarzać rok. Biorąc taki przypadek pod uwagę, państwo nie zapewni całkowicie nawet bezpłatnego ukończenia tego jednego kierunku.
Oglądałem ostatnio odcinek „South Park”, w którym to jeden z głównych bohaterów serialu znalazł się w przyszłości. Zacięte boje toczyły tam ze sobą dwie grupy ateistów. Każda z nich powoływała się na logikę. Jedna obwołała, że „najbardziej logiczne jest jedzenie z brzuszków”, a wymysły przeciwnika zbywała zapytaniem: „gdzie tu logika?!”. Ja, choć zwolennikiem jedzenia z brzuszków nie jestem, pytam się, gdzie jest logika w rozumowaniu autorów i zwolenników ustawy? Platforma Obywatelska to partia, która obok wiary w jedynego Boga, ma wpisaną także na sztandary wiarę w jedyną niewidzialną rękę wolnego rynku. Także więc i rynku pracy. Studia są niezbędnym minimum na nim. Choć coraz częściej, aby otrzymać posadę, trzeba kończyć więcej kierunków. Wprowadzenie płatności za drugi kierunek pozbawia szans młodych z mniejszych miast na rynku pracy w większym mieście. Brakuje całkowicie logiki w rozumowaniu, że takowa reforma pomoże biedniejszym.
A więc jak nie logika, to co? Według mnie jest to kolejny przykład na to, że Platforma Obywatelska kieruje się interesem jedynie swojego elektoratu wielkomiejskiego, bo projekt ten jest właśnie pozbawiony choćby i krzty próby pomocy młodym ze wsi i małych miast. To samo dotyczy zresztą innych pomysłów, jak próby prywatyzacji służby zdrowia, czy też propozycja zrobienia tego samego z instytucjami kultury. Każdy z nich jest niebezpieczny, gdyż może wykluczyć z pewnych usług i obszarów część społeczeństwa. Jak zwykle jest to ta część biedniejsza.