2011-09-21 22:57:13
18 września był w całej Hiszpanii dniem protestów przeciwko cięciom w wydatkach na usługi publiczne. W wielu miastach odbyły się demonstracje, które były również częścią przygotowań do dużej mobilizacji szykowanej na 15 października. Największe manifestacje miały miejsce w Barcelonie i Madrycie. W ostatnich dniach szczególną uwagę poświęca się ograniczeniom wydatków w sektorze edukacji, i przeciwko nim pojawia się największy sprzeciw.
W Barcelonie przed rozpoczęciem przemarszu przez miasto z Placa Catalunya, odbyły się zbiórki w różnych częściach miasta, których uczestnicy wspólnie przechodzili na plac. Poszczególne marsze miały symbolizować sprzeciw wobec cięć w różnych dziedzinach – zdrowiu, edukacji, sprawiedliwości, ochronie środowiska i innych usługach publicznych.
Z punktu zbiórki na Placa Catalunya wyruszyło kilkanaście tysięcy protestujących. Mnóstwo transparentów – z przekreślonymi nożyczkami (symbolem sprzeciwu wobec cięć), wyliczeniami, ile razy możnaby pokryć wydatki na służbę zdrowia kwotą przeznaczoną na ratowanie banków, czy hasłami sprzeciwu wobec likwidacji konkretnych placówek medycznych.
Podczas przemarszu protestujących przez miasto głośno wyrażano zdanie na temat instytucji, których siedziby znajdowały się na trasie. Przy bankach wskazywano na nie krzycząc “winni!”, przy siedzibie związku zawodowego CC.OO. pojawiły się okrzyki, że związkowcy są sprzedajni i uwagi na temat ich nieobecności na demonstracji. Na obecność policji reakcja była jedna - “mniej policji, więcej edukacji”. Śpiewano piosenki, cały przemarsz odbył się w radosnej atmosferze – bez żadnych aktów przemocy, ani ze strony protestujących, ani ze strony policji.
Dość duża frekwencja na demonstracjach przeciw tak zwanym “planom oszczędnościowym” nie może dziwić w kontekście wypowiedzi pani Esperanzy Aguirre: prezydent wspólnoty autonomicznej Madrytu i członkini Partii Ludowej – głównego kandydata do zwycięstwa w listopadowych wyborach parlamentarnych. Pani Aguirre podzieliła się taką opinią: Jeśli edukacja jest obowiązkowa i darmowa na jednym szczeblu, nie musi być obowiązkowa i darmowa na wszystkich pozostałych szczeblach”. Problemem Hiszpanii jest według niej to, że rząd Zapatero nie chce zmienić (czytaj: ograniczyć) praw pracowniczych. Nieważne, że w maju przegłosował ogromny pakiet oszczędnościowy, uderzający głównie w pracowników – wtedy PP miała ten komfort, że mogła być przeciw, jako partia opozycyjna. Jeśli jednak chodzi o sprawy zasadnicze – jak zmiana konstytucji, również w celu “ratowania gospodarki” - PP i PSOE idą ramię w ramię.
Politycy nie ograniczają się już do straszenia ograniczeniem wydatków na nauczanie – zaczęli wprowadzać je w życie. W wspólnocie autonomicznej Madrytu wydłużono godziny pracy nauczycieli w odpowiednikach polskich gimnazjów z 18 do 20 tygodniowo. Dzięki temu można zwolnić kilka tysięcy nauczycieli zatrudnionych tymczasowo. O tym, jakie konsekwencje dla poziomu nauczania będzie miała mniejsza ilość nauczycieli przy stale rosnącej liczbie uczniów – nie trzeba mówić. Dlatego decyzje te wywołały zdecydowany sprzeciw, tak ze strony kadry nauczycielskiej, jak ze strony uczniów i rodziców, od kilku dni pokazywany podczas demonstracji w Madrycie.
Tysiące ludzi w zielonych koszulkach, będących symbolem sprzeciwu wobec cięć, manifestowały dziś na ulicach. Większość nauczycieli podjęła strajk. Do protestujących napisała znana już pani Esperanza Aguirre – jej list został zwrócony z drobnymi poprawkami :)
Z problemami borykają się również studenci – wzrost kosztów studiów o 3,6 do 7,6% czy plany zlikwidowania drugiej sesji egzaminacyjnej wzbudzają niepokój. Tak szeroko zakrojone plany “oszczędności” plus arogancja władzy – taka mieszanka nie może przynieść nic dobrego. Szczególnie że, jak napisano na jednym z transparentów na dzisiejszej demonstracji w Madrycie, “jeden nauczyciel mniej teraz to czterech policjantów potrzebnych w przyszłości”.
W Barcelonie przed rozpoczęciem przemarszu przez miasto z Placa Catalunya, odbyły się zbiórki w różnych częściach miasta, których uczestnicy wspólnie przechodzili na plac. Poszczególne marsze miały symbolizować sprzeciw wobec cięć w różnych dziedzinach – zdrowiu, edukacji, sprawiedliwości, ochronie środowiska i innych usługach publicznych.
Z punktu zbiórki na Placa Catalunya wyruszyło kilkanaście tysięcy protestujących. Mnóstwo transparentów – z przekreślonymi nożyczkami (symbolem sprzeciwu wobec cięć), wyliczeniami, ile razy możnaby pokryć wydatki na służbę zdrowia kwotą przeznaczoną na ratowanie banków, czy hasłami sprzeciwu wobec likwidacji konkretnych placówek medycznych.
Podczas przemarszu protestujących przez miasto głośno wyrażano zdanie na temat instytucji, których siedziby znajdowały się na trasie. Przy bankach wskazywano na nie krzycząc “winni!”, przy siedzibie związku zawodowego CC.OO. pojawiły się okrzyki, że związkowcy są sprzedajni i uwagi na temat ich nieobecności na demonstracji. Na obecność policji reakcja była jedna - “mniej policji, więcej edukacji”. Śpiewano piosenki, cały przemarsz odbył się w radosnej atmosferze – bez żadnych aktów przemocy, ani ze strony protestujących, ani ze strony policji.
Dość duża frekwencja na demonstracjach przeciw tak zwanym “planom oszczędnościowym” nie może dziwić w kontekście wypowiedzi pani Esperanzy Aguirre: prezydent wspólnoty autonomicznej Madrytu i członkini Partii Ludowej – głównego kandydata do zwycięstwa w listopadowych wyborach parlamentarnych. Pani Aguirre podzieliła się taką opinią: Jeśli edukacja jest obowiązkowa i darmowa na jednym szczeblu, nie musi być obowiązkowa i darmowa na wszystkich pozostałych szczeblach”. Problemem Hiszpanii jest według niej to, że rząd Zapatero nie chce zmienić (czytaj: ograniczyć) praw pracowniczych. Nieważne, że w maju przegłosował ogromny pakiet oszczędnościowy, uderzający głównie w pracowników – wtedy PP miała ten komfort, że mogła być przeciw, jako partia opozycyjna. Jeśli jednak chodzi o sprawy zasadnicze – jak zmiana konstytucji, również w celu “ratowania gospodarki” - PP i PSOE idą ramię w ramię.
Politycy nie ograniczają się już do straszenia ograniczeniem wydatków na nauczanie – zaczęli wprowadzać je w życie. W wspólnocie autonomicznej Madrytu wydłużono godziny pracy nauczycieli w odpowiednikach polskich gimnazjów z 18 do 20 tygodniowo. Dzięki temu można zwolnić kilka tysięcy nauczycieli zatrudnionych tymczasowo. O tym, jakie konsekwencje dla poziomu nauczania będzie miała mniejsza ilość nauczycieli przy stale rosnącej liczbie uczniów – nie trzeba mówić. Dlatego decyzje te wywołały zdecydowany sprzeciw, tak ze strony kadry nauczycielskiej, jak ze strony uczniów i rodziców, od kilku dni pokazywany podczas demonstracji w Madrycie.
Tysiące ludzi w zielonych koszulkach, będących symbolem sprzeciwu wobec cięć, manifestowały dziś na ulicach. Większość nauczycieli podjęła strajk. Do protestujących napisała znana już pani Esperanza Aguirre – jej list został zwrócony z drobnymi poprawkami :)
Z problemami borykają się również studenci – wzrost kosztów studiów o 3,6 do 7,6% czy plany zlikwidowania drugiej sesji egzaminacyjnej wzbudzają niepokój. Tak szeroko zakrojone plany “oszczędności” plus arogancja władzy – taka mieszanka nie może przynieść nic dobrego. Szczególnie że, jak napisano na jednym z transparentów na dzisiejszej demonstracji w Madrycie, “jeden nauczyciel mniej teraz to czterech policjantów potrzebnych w przyszłości”.