2012-05-02 10:16:00
- Dzień dobry, my próbujemy otworzyć drzwi obok, ale klucz jest chyba popsuty. Chciałyśmy zapytać, czy jest tu może jakiś pan, który mógłby nam pomóc?
Nie załapałam.
- No szukamy jakiegoś miłego pana, który zgodziłby się nam pomóc z tym zamkiem. Czy mieszka tu jakiś mężczyzna?
Już załapałam. Trochę mi zajęło, nim przypomniałam sobie, że w oficjalnym świecie panie nie potrafią poradzić sobie z usterką techniczną.
To mieszkanie stoi puste od dawna, pewnie to moje nowe sąsiadki – myślę. Wychodzę na klatkę i zaczynam gmerać przy zamku. Ta, co nie rozmawia przez telefon, natychmiast zabiera mi klucze i odwołuje z funkcji.
- Proszę zostawić, zadzwonimy po właściciela. Do widzenia.
Chyba poczuły się urażone. Albo, co gorsza, pomyślały, że uraziły mnie. Uraziły, to fakt, ale nie tym, czym myślą, że uraziły. Już wolę być Niekobiecym Babochłopem Pokracznym, niż Kobiecą Kobietą, której kobiecość polega na tym, że nie wolno jej tknąć rzeczy zepsutej, bo zamiast naprawić – popsuje. Popłoch, z jakim wyrwano mi klucze z dłoni wskazywał, że mają mnie za tę drugą. One tymczasem boją się chyba, że pomyślałam, jakoby mogły mnie brać za osobę do pomocy w sprawie, którą wolno zajmować się wyłącznie mężczyznom. Skandal, chamstwo i grzech. Jak ja to przeżyję? Chyba kupię sobie jakiś ciuch, najlepiej podkreślający te elementy sylwetki, które odróżniają mnie od mężczyzny. One tymczasem niech zapalą świeczki w świątyni różnicy seksualnej. Najlepiej za nas trzy.
Ale co ja sobie w ogóle myślałam? Że mogę się brać za tę wielce skomplikowaną, wymagającą niebywałych kompetencji robotę ekspertów? Albo że dwie młode kobiety zagadają do mnie jak człowiek do człowieka, zwłaszcza, że za chwilę będziemy mieszkać przez ścianę? Przecież ani panem nie jestem, ani tym bardziej miłym panem, ani w moim domu nie ma pana. Z czym do ludzi!