2012-04-26 09:53:01
Dzisiejszym sprawcą chorób jest felieton Pawła Smoleńskiego "Gumką myszką po Leninie". O tym, że nadmiar dekomunizacji prowadzi do absurdów, a także pozbawia Polaków dumy, jakiego smoka pokonali. Bo jak się smoka wygumkuje, to nic Polakom nie będzie przypominać, jacy byli kiedyś dzielni.
Mniejsza o główne przesłanie, tu idzie o wątek poboczny. Nawiasy właściwie. Bo Smoleński pisze tak: "Albo (czego dokonała ostatnio pewna młodziutka, sądząc z buzi, dziennikarka prawicowego portalu, oburącz korzystająca z przywileju późnego urodzenia, gdy odwaga tania, zaś rozsądek deficytowy): skoro premier Mazowiecki nie lubi PiS, wywlec mu trzeba teksty z początku lat 50., czyli z czasów, gdy dziennikarka, a nawet jej rodzice nie byli jeszcze w planach. Teksty dowiodą (najpewniej tak uważa młodziutka dziennikarka i starsi, którzy publikują jej teksty), że Mazowiecki nie lubi PiS z - by tak rzec - stalinowskich powodów". ("Gazeta Wyborcza" 26/4/2012)
Wyzywanie kogokolwiek - nawet dziennikarki a nie dziennikarza i nawet prawicowej a nie z "Gazety Wyborczej" - od "młodziutkich" to mniej więcej tak, jakbym ja napisała, że Smoleński pisze bzdury, bo jest już stary, umysł mu zniedołężniał, wyżywając się na młodszych koleżankach po fachu rekompensuje sobie niemoc innego rodzaju oraz, sądząc po buzi, obleśny z niego dziadyga.
Ani mi w głowie bronić prawicowych mediów. Kłopot w tym, że atak na kogoś ze względu na wiek niczym nie różni się od ataku ze względu na płeć czy kolor skóry. To ostatnie nazywa się rasizm, drugie seksizm, a pierwsze ageism.
Tych, którzy posługują się argumentami rasistowskimi, seksistowskimi czy ageistowskimi łączy deficyt argumentów merytorycznych oraz nader często resentyment. Zdania w rodzaju "co mi tu baba będzie gadać", "to gówniara feministka!" czy "młodzież to zawsze ma swój punkt widzenia" są paniczną reakcją na brak podporządkowania feudalnym zasadom pierwszeństwa. Widać panowie z pokolenia Pawła Smoleńskiego przyzwyczajeni są, że pierwszeństwo im się należy z racji płci, wieku, stopnia, pensji, celebryctwa lub prestiżu. Wszystkiego, tylko nie argumentów. Żądając posłuchu dla starszych Smoleński spalił słuszną skądinąd krytykę poczynań prawicowego medium.
Kluczem do zrozumienia wywodu cytowanego dziennikarza jest zdanie o "przywileju późnego urodzenia, gdy odwaga tania, zaś rozsądek deficytowy". I tu wracamy (jednak!) do głównego wątku komentowanego felietonu. Wygląda na to, że Paweł Smoleński życzyłby sobie pomnika opozycjonisty. Sam z chęcią by do niego zapozował. I choć takim pomnikiem jest instytucja, w której pracuje, on chyba pragnie pomnika ze spiżu, pod którym wycieczki szkolne będą składać kwiaty i popadać w zadumę, jacy to kiedyś Polacy odważni byli i mądrzy.
Zarzut kombatanctwa brzmi także ageistowsko, ale tylko z pozoru. Kombatanckie gadanie (kto ile razy dostał jajkiem lub kamieniem, kto organizował jaką demonstrację, kogo zamknęli na 48, kto miał w domu rewizję, czyich rodziców odwiedziła policja, pod czyim domem stoi samochód, kto ma telefon na podsłuchu, kto został pobity w radiowozie itd.) obecne jest we wszystkich środowiskach opozycyjnych bez względu na średnią wiekową. Założę się, że kiedy Smoleński angażował się w opozycję, nieraz od starszych wiekiem usłyszał, że jest młody i głupi. A nawet głupi, bo młody. I że w porównaniu z tym, co było w latach 30. ta jego walka to dziecięca zabawa. Ja to słyszałam, więc co dopiero on!
Do klasyki kombatanckich gadek z pewnością zaliczyć można te o wyzwiskach ze względu na wiek i bezpardonowym chamstwie mediów głównego nurtu. Smoleński może więc spać spokojnie, bo na pewno znajdzie się w sztambuchu. Choć niekoniecznie w tej rubryce, o której by marzył.