Stanisławski: Bułgaria - nędza i nacjonalizm

[2006-03-07 12:06:45]

Minęło naj-większe bułgarskie święto narodowe – 3 marca. Dzień wyzwolenia spod osmańskiej okupacji trwającej ponad pięć wieków. Odbyły się uroczyste marsze i zmiany wart, można było posłuchać płomiennych przemówień i nasycić się narodowo-patriotyczną frazeologią, a także przyzwoicie nadwerężyć swój wzrok nie mogąc uciec od trójkolorowej flagi państwowej, która wisiała absolutnie wszędzie.

Dzisiejsza Bułgaria to kraj gigantycznych sprzeczności. Z jednej strony panuje tu smutek, zmęczenie i rozpacz po 15-tu latach wolnorynkowej katastrofy, z drugiej zaś tradycyjna bałkańska, ludowa wesołość. W centrum Sofii obok siebie stoją opustoszałe, rozkradzione ruiny przedwojennych domów, w których koczują najbiedniejsi oraz nowoczesnye i drogie (choć nie tak brzydkie jak w Warszawie) biurowce, restauracje, banki itd. Po ulicach – nie bacząc w ogóle na żadne przepisy ruchu drogowego – mijają się stare Moskwicze i Żiguli z terenowymi BMW, Mitsubishi, Mercedesami klasy S i wszystkimi innymi typami drogich aut przeznaczonych dla snobów. Przy czym zaznaczyć trzeba, że dominują te drugie, co również jest jakąś niebywałą sprzecznością jeśli przyrównać to zjawisko do dochodów przeciętnego Bułgara. Społeczeństwo żyje bardzo biednie, niemniej ilość restauracji, barów, kafejek, kawiarń, pubów, klubów i w ogóle wszelkich lokali jest przeogromna i co wieczór jest problem ze znalezieniem wolnego miejsca, nawet poza centrum stolicy. Jednocześnie większość ulic jest nieoświetlona, jezdnie zniszczone, budynki użyteczności publicznej się sypią, a wszystko to tonie w Sofii w niebywałym brudzie, z którego uroków korzystają bezdomne psy i koty.

Odrobina historii

Podobnie jak te nieszczęsne zwierzęta korzystają na bezładzie ulicznym, tak niektórzy ludzie korzystają na bezładzie prawnym i politycznym. Bułgarzy stracili niedawno wszelką nadzieję. Od początku lat dziewięćdziesiątych ‘wypróbowali’ już wszystkie możliwe skrzydła elity rządzącej i zawsze dostawali bardzo mocno po głowie. Przypomnijmy. Pierwsze niesfałszowane wybory w 1991 roku wygrywa Sojusz Sił Demokratycznych. Zdobywa jednak wyłącznie cztery mandaty więcej niż Bułgarska Partia Socjalistyczna (przemianowana z „Komunistycznej” w 1990). Trwają rozmaite przepychani w łonie władzy, intrygi partyjno-finansowe, rozgrywki mafijno-aparatczykowskie itd.

Korzystając z chwili gdy władza zajęta była (i nadal jest) sama sobą powstały struktury, które zaczęły stanowić władzę realną – firmy ochroniarskie i ubezpieczeniowe. Ich właściciele i żołnierze (bo trudno tu mówić o zwykłych pracownikach) byli panami życia i śmierci wszystkich bułgarskich dorobkiewiczów – od właścicieli garażu przerobionego na piekarnię po dyrektorów salonów samochodowych. W tej sytuacji – totalnej dezintegracji państwa i kryzysu władzy i ustroju - dość szybko odwołano „demokratycznego” prawicowego premiera Filipa Dymitrowa i na jego miejsce powołano Petyra Bojadżiewa z BPS. Szybko jednak pada i on, gdyż okazuje się, że konstytucja nie przewiduje możliwości posiadania przez premiera podwójnego obywatelstwa. Potem następuje jeszcze Liuben Berow, aż w końcu dochodzi do kolejnych wyborów, które w sposób zdecydowany wygrywa Bułgarska Partia Socjalistyczna. Premierem zostaje jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci ostatniego piętnastolecia – Żan Widenow. Człowiek ten sprawował swój urząd przez dwa lata i konsekwentnie bronił wielu socjalnych zdobyczy „minionej epoki”. Nie zgadzał się także na prywatyzację ani zbytnie liberalizowanie rynku. Niestety nie zdołał także okiełznać kryzysu, który wskutek wielu zaniedbań od roku 1990 okazał się wyjątkowo ciężki. Dość powiedzieć, że przeciętne wynagrodzenie spadło w 1996 roku do poziomu dwóch amerykańskich dolarów na miesiąc.

Widenow zmierzał ewidentnie w kierunku czegoś na kształt gospodarki mieszanej. Chciał wdrożyć pewne wolnorynkowe koncepcje, ale zachować kontrolę państwa nad całym przemysłem i takimi sektorami jak ochrona zdrowia czy kształcenie, a także ubezpieczenia. Grymasił również przy bankach – nie chciał stać się ich zakładnikiem czym doprowadzał do furii emisariuszy MFW i Banku Światowego.

Niestety nie było mu dane wdrożyć swoich koncepcji. Wszechobecna korupcja i totalna degeneracja oraz niebywały rozrost struktur mafijnych okazały się zbyt ciężką barierą do pokonania dla socjaldemokraty – nawet bardzo lewicowego. Wykorzystała to oczywiście ambasada Stanów Zjednoczonych w Sofii i amerykańska fundacja National Endowment for Democracy. Wspomina o tym w swej książce „Przewodnik po mrocznym imperium” William Blum. Prawicowej koalicji wstrzyknięto wówczas w budżet bardzo pokaźną sumę, a na jej lidera wykreowano Iwana Kostowa. Zaczęto organizować bardzo spektakularne happeningi i demonstracje jak np. „ostateczny pogrzeb komunizmu” gdzie studenci nieśli trumnę pokrytą czerwonym płótnem albo „kto nie skacze jest czerwony” podczas których tłumy skakały na placach Sofii by pokazać po której są stronie.

Dzieje się to w roku 1996. Francuscy dziennikarze przebywający wówczas w Sofii publikują kilkakrotnie informacje o tym, że znakomita większość studentów przychodzących na mityngi otrzymuje za to solidne wynagrodzenie – 10 marek za godzinę, zaś wszystko przygotowane jest przez profesjonalnych PRowców i speców od rozgrzewania tłumów. Dziwnym trafem wszyscy mówili w języku angielskim i to z amerykańskim akcentem. Wiadomości te obiegły media zachodnioeuropejskie, ale Polscy dziennikarze jakoś tego nie usłyszeli. Tak wykorzystano potencjał społecznego ruchu sprzeciwu. W grudniu doszło do masowych demonstracji i popalenia gmachu Zgromadzenia Narodowego. Widenow poddaje się i 28 grudnia ogłasza dymisję swojego rządu.

Po nim nastąpił autorytarny Iwan Kostow, który pospieszył poddać się wszystkim dyrektywom międzynarodowych instytucji finansowych. Był także mało powściągliwy jeśli chodzi o represjonowanie swoich przeciwników. Z kopyta ruszyła także prywatyzacja. Do szpitali trzeba było już chodzić z własnymi strzykawkami, a w szkole używało się tej samej co koledzy. Konsumpcja alkoholu, narkotyków i środków psychotropowych, a także rozmaitych publikacji o charakterze pornograficznym wzrosła niewyobrażalnie. W żadnym urzędzie nie można było załatwić absolutnie nic bez wręczania choćby symbolicznej łapówki. Straż graniczna współpracowała z mafią samochodową nadając jej namiary na auta z zagraniczną rejestracją, które właśnie przekroczyły granicę, czego oczywiście bez łapówki także nie szło zrobić. Za „żółte stotinki” wyprzedano prawie wszystkie zakłady przemysłowe i centrale usługowe.

Teraźniejszość - nędza

Tak ukształtowała się nowa bułgarska klasa rządząca. Uwłaszczywszy się na prywatyzacji „wypracowała” sobie swój kapitał początkowy i to nie byle jakich rozmiarów.

Przeprowadzone na początku roku badanie statystyczne ukazało, że sprywatyzowano rozmaitych fabryk, przedsiębiorstw, ziemi i wielu innych podmiotów za 38 mld. dolarów, tymczasem do skarbu państwa wpłynęły wyłącznie 2 mld. Reszta znajduje się... na ulicy. To właśnie pozostałe 36 mld., które rozpłynęły się tajemniczymi strumieniami do prywatnych kieszeni powoduję te dziwne zjawiska – po zniszczonych, dziurawych, brudnych jezdniach poruszają się najdroższe samochody.

Tymczasem większość pracujących obywateli zarabia w granicach 200 lewa miesięcznie, czyli trochę ponad 400 złotych. Ceny – wciąż niskie w stosunku do polskich czy zachodnioeuropejskich – rosną z miesiąca na miesiąc. Większość rodzin radzi sobie jedynie dzięki temu, że mama lub tata urlopy swoje wykorzystują na pracę za granicą.

Pomoc społeczna praktycznie przestała istnieć. Inwalidzi otrzymują niecałe 9 lewa tzw. dodatku integracyjnego (18 złotych). Bardzo ciężko żyją emeryci. Najniższa emerytura to 67 lewa, zaś większość emerytów otrzymuje w granicach 100 lewa (200 złotych). Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że rachunek za centralne ogrzewanie (najdroższe medium w Bułgarii), przy oszczędnym korzystaniu z grzejników wynosi w granicach 70 lewa miesięcznie, to przestaje dziwić fakt, dlaczego tak wielu starszych ludzi dożywia się tym co znajdzie na śmietniku lub trudni się żebractwem. Komplet leków dla starszej osoby cierpiącej na zwykłe nadciśnienie to wydatek rzędu kolejnych 70 lewa miesięcznie. Szacuje się, że w przeciągu tego roku ceny energii elektrycznej mogą wzrosnąć o blisko 1/3. Powodem podwyżki jest wyłączenie kolejnego reaktora elektrowni jądrowej w Kozloduju. To z kolei jest realizacją nakazu wydanego przez Unię Europejską, która już zdecydowała, że prąd Bułgarii będzie dostarczało francuskie konsorcjum.

Bieda jest więc praktycznie wszechobecna. Innym jej obszarem jest społeczność cygańska. Zamknięci w slumsach wokół wielkich miast Romowie nie pracują, nie posyłają swoich dzieci do szkół, czasem pobierają jakieś znikome pieniądze z pomocy społecznej. Mieszkają w prowizorycznych domkach skleconych z rur, desek i wszelkich materiałów, które znajdują na wysypisku śmieci. Większość z nich jest analfabetami. Ich dochody pochodzą przede wszystkim ze sprzedaży nowo narodzonych dzieci za granicą, z prostytucji itp. Państwo nie robi nic i nie ma nawet pomysłu co mogłoby zrobić. Społeczność cygańska pozostawiona jest całkowicie samopas i w obecnej sytuacji jest tykającą bombą zegarową.

Teraźniejszość - nacjonalizm

Fakt ten komentowała obszernie bułgarska prasa podczas niedawnych rozruchów w podparyskich miejscowościach. Scenariusz taki wydaje się tym bardziej prawdopodobny, że ostatnie pół roku obfitowało w Bułgarii w rozliczne nacjonalistyczno-narodowo-patriotyczne ekscesy.

Poziom etniczno-ekonomicznego napięcia jest bardzo wysoki. I nie chodzi tu wyłącznie o Cyganów, lecz o wszystkie mniejszości, jakich w Bułgarii – jak w każdym z bałkańskich krajów – wiele. Prym w podsycaniu nacjonalistycznych fobii wiedzie obecnie prawicowa organizacja ATAK, która całkiem niedawno została restrukturyzowana i z koalicji ultraprawicowych partyjek i skinheadowskich bojówek przekształciła się partię. Będąc od niedawna czwartą siłą w parlamencie wykorzystuje każdą okazję by o wszystkie nieszczęścia jakie sprowadziła na Bułgarię „transformacja” oskarżyć Turków i Cyganów.

Capo di tutti capi tak w tej partii jak i w ogóle w środowiskach nacjonalistycznych w Bułgarii jest Wolen Siderow – szef wspomnianej partii. Stosuje on retorykę hitlerowską. Miesza ultrakonserwatyzm z postulatami ochrony ducha, tożsamości i w ogóle wszystkiego co narodowe. Wzywa do przebudzenia narodowego i walki o to „by Ojczyzna znów powróciła w nasze ręce” (naczelny slogan partii). Mechanizm jego wypowiedzi doskonale koresponduje z tym co w Polsce prezentują zoologiczni antysemici w stylu Leszka Bubla. Tyle, że wyraz „Żyd” zastąpić należy słowem „Turek”, a dalej wszystko idzie już tak samo: „mniejszość rządzi”, „jesteśmy okupowani” itd.

Mało tego, Siderow ma na swoim koncie poważne osiągnięcie. Udało mu się wypromować wśród bułgarskich nacjonalistów także idee stricte antysemickie, a tradycja walki z „żydostwem” była dotychczas w Bułgarii zupełnie obca. Tak więc na naszych oczach rodzi się nowa jakość. Siderow idzie jednak trochę dalej niż polscy dyżurni antysemici. Wzywa bowiem także do „rozwiązania” problemów „tureckiego i cygańskiego”, co każdy oczywiście ma interpretować według własnego rozumienia...

Dodatkowy kłopot w tym, że idee te trafiają na dość podatny grunt. Od czasów powstania nowożytnego państwa bułgarskiego pod koniec XIX w. klasy rządzące za jeden z celów postawiły sobie „wychowanie” poddanych w duchu megalomańskiego nacjonalizmu i odniosły w tej materii nie mały sukces. Wielu Bułgarów jest zawsze dumnych i gotowych bronić wszystkiego co bułgarskie, które uznają za wielkie i unikalne. Do tego oczywiście dochodzi fetyszystowski wręcz stosunek do flagi narodowej, która wisi w takie święto dosłownie na każdym budynku, a po ulicach spacerują ludzie w nią zawinięci! Tak rozpowszechniona w Polsce martyrologia nie jest zjawiskiem obcym także i tu. Pięćset lat osmańskiego władztwa stworzyło wszelkim nacjonalistycznym oszołomom możliwość nieustającego ględzenia o tym jak wielka byłaby Bułgaria gdyby... Ludzie to kupują! Zwłaszcza, że cierpią wyjątkowe katusze ekonomiczne skłonni są często sprzymierzyć się pod narodowym sztandarem i pójść walczyć... Nawet o wyzwolenie spod tureckiej okupacji raz jeszcze... Skoro do tego wzywają.

Czym jest ATAK?

Dzieckiem bułgarskiego kapitalizmu i stalinowsko-nacjonalistycznej nostalgii. Sympatycy partii ATAK to przede wszystkim emeryci i byli członkowie Bułgarskiej Partii Komunistycznej, którzy otoczeni nacjonalistycznym wrzaskiem czują się doskonale. Nie zapominajmy, że bułgarska biurokracja była jednym z najbardziej nacjonalistycznych reżimów całego „bloku wschodniego”. W latach osiemdziesiątych – jej maestro – Todor Żiwkow doprowadził do jednej z największych głupot i tragedii jednocześnie w całej historii Bułgarii – tzw. procesu odrodzeniowego (akcja przymusowej zmiany nazwisk bułgarskich Turków). Ostry nacjonalizm sączyli Bułgarom zarówno faszyści Borysa III jak i stalinowcy epoki Czerwenkowa i Żiwkowa. Teraz tę haniebną tradycję kontynuuje ATAK.

Do tego dochodzi poparcie części kleru prawosławnego, sfrustrowanych biznesmenów na dorobku, którym przeszkadza turecka – dużo lepiej zorganizowana i pomagająca sobie - konkurencja oraz wszyscy Ci, których dziadek Marks nazwał w „Ideologii niemieckiej” lumpenproletariatem. Outsiderzy wszystkich klas: drobne złodziejaszki, stali klienci osiedlowych pijalni wina, tępawe osiłki, uliczne rzezimieszki, kieszonkowcy itd.

A młodzież? Oczywiście... „Ty, ale dlaczego na nich głosowałeś?”. „Jacyś poturczeńcy mieszkają w domu naprzeciwko i mnie wkurzają ostatnio”. „A Ty?”. „Jacyś Cyganie próbowali mnie okraść w autobusie. Czas się ich pozbyć”. Dalej spirala już nakręca się sama.

Przy okazji święta trzeciego marca ATAK nie omieszkała oczywiście zwołać wielkiej demonstracji, która przeszła przez całe centrum Sofii. Na wielkim placu przed cerkwią św. Aleksandra Newskiego, jej liderzy „nawyzywali” każdemu politykowi od Turków i Cyganów. Zgromadziła blisko 10 tysięcy ludzi, którzy głośno skandowali „precz z Turkami” itp. interesujące slogany.

Partia ta rośnie w siłę choć wszystkie media oczywiście zjednoczyły się w obronie „demokracji”, której owa niewątpliwie zagraża. Czym innym jednak jest „demokracja” dla bułgarskich mediów głównego nurtu, a czym innym dla przeciętnego pracownika. Fanów tej partii obecnie przybywa przede wszystkim dlatego, że jej liderzy sięgają do wokabularza lewicowej myśli politycznej i mówią o konieczności renacjonalizacji niektórych zakładów przemysłowych, o amerykańskim imperializmie itp.

Potrzeba alternatywy

Na bułgarskiej scenie politycznej nie ma w obecnej chwili żadnej alternatywy. Nikt nie staje w obronie biednych i uciskanych. Ile warta jest polityka obecnego kierownictwa partii „socjalistycznej” z punktu widzenia lewicowych wartości podpowiada sam fakt, że współtworzy ona obecnie rząd z ugrupowaniem ex-cara Symeona II, pogrobowca faszystowskiej monarchii sprzed wojny. Związki zawodowe są praktycznie unieruchomione, choć w mediach mówi się o wyzysku i niesprawiedliwości w stosunkach pracy o wiele więcej niż w Polsce, gdzie temat się uważa za nieistniejący.

Największym świętem narodowym powinien być obecnie dzień pustej kieszeni albo nieopłaconych rachunków... Ewentualnie dziur w jezdniach. Dopiero gdy rozwiązane zostaną te problemy, można będzie mówić o realnym wyzwoleniu i niezależności. Dopiero wówczas, gdy codzienność będzie się realizowała nie pod dyktando szefów, mafii, politykierów i tego autoramentu indywiduów baczących wyłącznie na powiększanie swojej majętności, lecz na rzeczywiste potrzeby socjalne.

Bojan Stanisławski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku