Karpiński: Prezydent swojego brata

[2006-04-11 16:45:26]

Trzy miesiące Lecha Kaczyńskiego

Czy to przypadek, że pierwsze sto dni Lecha Kaczyńskiego przypadło w Prima Aprilis? Niekoniecznie. Mamy prezydenta, który nie czyta podsuwanych mu do podpisu dokumentów, urzęduje od wpadki do wpadki i jest obok aktora Chucka Norrisa ulubionym obiektem żartów polskich internautów.

Prezydenta, który jest prawie nieobecny w krajowej polityce, a jeśli już się odezwie, to jego zdanie pokrywa się ze zdaniem brata-bliźniaka. Prezydenta, któremu za granicą wydaje się za to, że reprezentuje jakieś supermocarstwo, a swoim zachowaniem wprowadza w zakłopotanie George’a Busha i Angelę Merkel.

Niby wiadomo, że Lech Kaczyński nie jest prezydentem wszystkich Polaków, ale reprezentuje jednak wszystkich. Szkopuł w tym, w jakim stylu to robi. Do tej pory nie przebrzmiała jeszcze awantura wokół Krzyża Zesłańców Sybiru, który szef państwa przyznał gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu. Przyznał, jak się okazało przez pomyłkę, bo - jak tłumaczył jego rzecznik Maciej Łopiński - prezydent nie czyta wszystkich wniosków, które trafiają na jego biurko (!). - Gdybym przyjął, że prezydent podpisuje dokumenty, których treści nie zna, musiałbym w konsekwencji uznać, że ktoś taki powinien przestać być prezydentem - komentował wiceszef PO Jan Rokita. Zamieszanie wokół Krzyża przeciął sam gen. Jaruzelski, odsyłając odznaczenie.

Niedawno Trybunał Konstytucyjny uznał za sprzeczną z ustawą zasadniczą część tzw. ustawy medialnej autorstwa PiS, w tym zapis, na podstawie którego Lech Kaczyński powołał do KRRiTV Elżbietę Kruk. Zgodnie z Konstytucją, taka decyzja wymagała kontrasygnaty premiera. Dla profesora prawa, wybitnego prawnika - jak mówiły spoty wyborcze PiS - orzeczenie TK musiało być kompromitujące. Zamiast jednak przyznać się do błędu, Kaczyński starał się spostponować członków Trybunału. „Władza TK to jest postać władzy mędrców. A mędrcy mają swoje przekonania" - wyjaśniał, choć nie wiadomo, o co mu chodziło. W rewanżu obrażony nie przybył na doroczne Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego.

Wpadek było więcej. Prezydent powołał do Krajowej Rady Sądownictwa sędzię Ewę Stryczyńskią, która kilka lat temu spowodowała wypadek samochodowy i tylko dzięki immunitetowi uniknęła odpowiedzialności. Dziennikarzom wyznała, że prezydent przed nominacją wiedział o jej kłopotach z prawem.

Prawników prezydent wprowadził w konsternację swoją interpretacją terminów konstytucyjnych, kiedy ważyły się losy budżetu i Sejmu w połowie lutego br. Kiedy premier i marszałek Sejmu zapewniali, że parlament ma czas na uchwalenie budżetu do 19 lutego, Kaczyński argumentował, że dysponuje ekspertyzami pozwalającymi mu na skrócenie kadencji parlamentu, jeśli nie otrzyma ustawy budżetowej do 1 lutego. Szybko okazało się, że takie kuglowanie terminami było potrzebne jego bratu Jarosławowi do rozgrywek politycznych.

Podczas pierwszych stu dni Kaczyńskiego w Pałacu Prezydenckim okazało się też, że jeszcze jako minister sprawiedliwości być może wydał polecenie dotyczące inwigilacji dziennikarzy „Rzeczpospolitej", by ustrzec siebie i swoich kolegów przed nieprzychylnymi artykułami prasowymi.

Przed objęciem urzędu Kaczyński zapowiadał, że będzie znacznie więcej czasu poświęcał sprawom wewnątrzkrajowym. „Będę wykorzystywał wszystkie uprawnienia, jakie dają mi konstytucja i ustawy, w tym także te, z których dotąd korzystano rzadko, by nakłaniać rządzących do wprowadzenia koniecznych zmian, by piętnować tych, którzy szkodzą, odrzucają dobro wspólne, działają w imię partykularnych interesów, albo zgoła we własnym interesie. Nie będę w tych sprawach kierował się lojalnością wobec nikogo więcej poza lojalnością wobec Polski" - zapowiadał.

ciągu pierwszych stu dni prezydentury powodów do aktywności miał aż nadto, ze względu na nieobliczalne poczynania brata i destabilizację sceny politycznej. Okazało się jednak, że przez kilka miesięcy urzędowania Kaczyński był w kraju praktycznie nieobecny. Gdzie jest prezydent? - to pytanie pojawiało się najczęściej. „Ja przez pewien czas bardzo rzadko wypowiadałem się w mediach i to jest powód mojego nieistnienia, ale celowo się mało wypowiadałem, bo uważałem, że w istniejącej sytuacji w Polsce nie będzie to specjalnie korzystne" - tłumaczył się szef państwa.

Tak naprawdę, Kaczyński zabierał publicznie głos tylko wtedy, kiedy nie miał już wyjścia. A jak już coś powiedział, to tak żeby nie odbiegało to od tego, co myśli Jarosław Kaczyński. I tak, jak po wygranych wyborach mógł zaraz potem meldować bratu: panie prezesie, zadanie zostało wykonane.

Widać to było dobitnie, kiedy w lutym ważyły się losy budżetu i współpracy parlamentarnej między PiS, Samoobroną i LPR. Wszyscy, w napięciu, czekali na to, co powie prezydent w swoim orędziu do narodu. Czy rzeczywiście rozwiąże Sejm? - głowili się politycy i dziennikarze po tym, jak pojawiła się informacja, że decyzja już zapadła i będziemy mieli szybkie wybory.

Napięcie sięgnęło zenitu, gdy okazało się że przemówienie zapowiadane na godz. 20.00 zostało przesunięte na 21.00. Monika Olejnik, w specjalnym wydaniu „Prosto w oczy", zaraz po „Wiadomościach", zebrała wszystkich najważniejszych polityków. Telewidzowie patrzyli na wystraszone oblicze Romana Giertycha. I co? Prezydent zamiast orędzia do narodu wydał z siebie króciutkie, trzyminutowe oświadczenie, że nie widzi przesłanek do rozwiązania Sejmu. Okazało się, że polityczny horror, łącznie z puentą prezydenta, był częścią gry Jarosława Kaczyńskiego - szefa PiS - z Samoobroną i LPR. Przy okazji wyszło na jaw, że wystąpienie Lecha Kaczyńskiego zostało przesunięte o godzinę, bo w telewizji leciał właśnie oglądany przez miliony Polaków serial „M jak miłość". W taki oto sposób PiS zatrzęsło polską polityką.

Trudno się oczywiście było spodziewać jakiejś „szorstkiej przyjaźni" między bliźniakami, tak jak to miało miejsce w przypadku Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera, ale interes państwa wymaga wznoszenia się ponad partykularne interesy jednej formacji politycznej. Lech Kaczyński ponad interesy PiS wznieść się dotąd nie potrafił.

Prezydent nie popisał się też jako ustawodawca. Zapowiadał, że zaraz, na początku swojej kadencji, złoży pięć projektów ustaw: o bezpieczeństwie państwa, umocnieniu nadzoru nad przestrzeganiem praw pracowniczych, o powołaniu Komisji Prawdy i Sprawiedliwości, zmianie kodeksu karnego i dożywianiu dzieci. W ciągu trzech miesięcy do Sejmu przesłał jeden (słownie: jeden) projekt ustawy, o likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Żadnej ustawy nie zawetował, żadnej też nie skierował do Trybunału Konstytucyjnego. Zdołał za to podjąć decyzję o przedłużeniu do końca roku misji polskich wojsk w Iraku oraz zwołał Radę Gabinetową, choć nie bardzo wiadomo, po co? Według oficjalnego komunikatu, posiedzenie Rady było poświęcone programowi rządu na 2006 rok, a przede wszystkim: programowi mieszkaniowemu i programowi zwalczania bezrobocia, czyli czemuś co nie istnieje.

Zwolennicy Lecha Kaczyńskiego przyznają, że może nie miał wielu dokonań w kraju, ale był za to bardzo aktywny na niwie międzynarodowej. Zdążył odwiedzić około 10 krajów. Pierwszy był oczywiście Watykan, gdzie politycy prawicy ładują zazwyczaj akumulatory. Energia poszła jednak w gwizdek. Podczas wizyty w USA Kaczyński był wyraźnie chory i charczał mówiąc do kamer. Także do Pragi poleciał z potężną grypą. Podczas spotkań z przywódcami mocarstw Kaczyński zachowywał się tak, jakby sam reprezentował supermocarstwo. Skutki są takie, że od wielu lat polski prezydent nie miał tak złej prasy na zachodzie.

Przed wizytą w Waszyngtonie Kaczyński oznajmił, że skończyło się protekcjonalne poklepywanie po plecach i teraz będziemy rozmawiać jak równy z równym, czyli twardo i po partnersku.

Amerykańskich komentatorów w zdumienie wprowadziły jego słowa, że jeśli USA nie zniosą wiz dla Polaków, to Polska wprowadzi wizy w odwrotnym kierunku. W wywiadzie dla tygodnika „Der Spiegel", który poprzedzał jego wizytę w Niemczech - będących naszym najważniejszym partnerem gospodarczym - skrytykował przywódców tego państwa za rurę gazową na dnie Bałtyku. Na początku spotkania z kanclerz Angelą Merkel zrobił jej wykład z drugiej wojny światowej. Na jednym z uniwersytetów wygwizdali go homoseksualiści. - Homofobię można leczyć! - krzyczeli.

Jeszcze bardziej niekonwencjonalne było zachowanie prezydenta w Paryżu. W poprzedzającym wizytę wywiadzie dla „Le Figaro" zasugerował, że nie chce, ale musi spotkać się z prezydentem Francji, bo ten go zaprosił. Jacques Chirac usłyszał potem, że Lech Kaczyński z „nieskrywaną satysfakcją" przyjął porażkę francuskiego prezydenta w kwestii Konstytucji Europejskiej. Po tej wypowiedzi Pałac Elizejski zrezygnował ze wspólnej konferencji prasowej. Z kolei z wywiadu z francuskim dziennikarzem, w atmosferze skandalu, zrezygnował sam Kaczyński, bo dziennikarz śmiał zapytać o prześladowania gejów w Polsce.

Lech Kaczyński przyjął także w Pałacu Prezydenckim doradcę prezydenta Federacji Rosyjskiej Siergieja Jastrzembskiego. Nasz prezydent uznał, że mógłby się spotkać z Władimirem Putinem, ale na neutralnym gruncie. Najlepiej na morzu.

Wizerunek Kaczyńskiego od początku był nienajlepszy. Zaraz po zwycięstwie wyborczym, jako prezydent-elekt wyleciał sobie służbowym samolotem na urlop. Wszyscy pamiętają też reklamówkę, z którą żona szefa państwa Maria odprowadzała go przed wizytą w USA do samolotu oraz hełm strażacki, w którym Kaczyński odwiedzał miejsce katastrofy w Katowicach. Efekt miał być patetyczny, a wyszedł groteskowy. Tygodnik „Polityka" umieścił potem na swojej okładce zdjęcie prezydenta w hełmie, w którym ten wyglądał niczym lord Vader z „Gwiezdnych Wojen". Kompromitująca była też sprawa czerwono-białej flagi Monako, jaką przytroczono do limuzyny prezydenta, czy sytuacja, kiedy szef państwa wręczał kwiaty przedstawicielce białoruskiej delegacji. Wręczał trzymając bukiet do dołu.

Gaf było znacznie więcej. Także za granicą. Jak choćby podczas spotkań z Bushem czy z Merkel, kiedy prezydent nie zauważał wyciągniętych do uścisku dłoni przywódców. Generalnie dało się zauważyć, że Kaczyński ma problem z refleksem.

Wizerunek prezydenta jest tak zły, że PiS rzuciło na ten odcinek swoich dwóch najlepszych speców od marketingu politycznego: Michała Kamińskiego i Adama Bielana. Na razie nic nie wskórali. Jednak sam fakt ich pojawienia się w otoczeniu prezydenta świadczy o tym, jak słabo odbierani są najbliżsi współpracownicy szefa państwa. Już nawet prawicowi publicyści wskazują, że Urbański, Łopiński i Teresa Jakubiak to grono ludzi zupełnie nieprzygotowanych do pełnienia najważniejszych funkcji przy prezydencie. Zamiast go osłaniać wystawiają go na pożarcie przeciwników i pogrążają w oczach wyborców.

Musi więc dziwić, że Kaczyński nie utracił zaufania do szefa swojej kancelarii Andrzeja Urbańskiego, który ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za zamieszanie z krzyżem dla gen. Jaruzelskiego. Wcześniej Urbański naraził się stwierdzeniem, że „jeden kardynał nie będzie decydował o politycznej przyszłości Polski", co odnosiło się do najbardziej popularnego polskiego duchownego, a więc kardynała Stanisława Dziwisza. Nas to razi niespecjalnie, ale przynajmniej dla części elektoratu PiS słowa skierowane do najbliższego współpracownika Jana Pawła II musiały zabrzmieć jak herezja. Tymczasem wystarczyło, że Urbański się pokajał i włos mu z głowy nie spadł.

Jak wiadomo, tylko amerykański gwiazdor filmów akcji Chuck Norris potrafi rozróżnić braci Kaczyńskich. Internet pęka od dowcipów o prezydencie i jego bracie. Wśród najbardziej znanych kawałów o głowie państwa jest m.in taki: „Kaczyński po wygranych wyborach otrzymał od Putina telegram z gratulacjami: Gratulacje!!! STOP Gaz STOP Ropa STOP". Albo: „Gdzie są podejmowane kluczowe decyzje dla kraju?: Na obiedzie u mamusi". Bardzo popularna jest też gra internetowa, która polega na tym, że trzeba jak najszybciej zastrzelić jak najwięcej kaczek atakujących Sejm.

Autora słynnego powiedzenia „spieprzaj dziadu" nie boją się internauci, boją się za to biznesmeni. Wydawca miesięcznika „Sukces", Zbigniew Jakubas, z 90 tys. egzemplarzy miesięcznika kazał niedawno wycinać dziennikarzom - nożykami do tapet - stronę z felietonem Manueli Gretkowskiej. Jakubas zrobił to po interwencji Kancelarii Prezydenta Kaczyńskiego.

Nic dziwnego, że Kaczyński spada na łeb na szyję w rankingach zaufania i popularności. W styczniowym badaniu CBOS prezydentowi ufało jeszcze 58 proc. Polaków - ale aż o 8 proc. mniej niż w listopadzie. Według marcowego sondażu TNS OBOP, prawie co drugi respondent - 46 proc.- jest zdania, że prezydent źle lub raczej źle wypełnia swoje obowiązki. Dwie piąte Polaków - 41 proc. - nadal uważa, że dobrze wywiązuje się z obowiązków prezydenta. 13 proc. ankietowanych nie wie, jak ocenić Kaczyńskiego jako prezydenta. „Ja jestem zadowolony" - podsumował prezydent trzy miesiące swojego urzędowania. Czy znajdzie się polski Michael Moore, który nakręci film o Lechu Kaczyńskim?

Jarosław Karpiński


Tekst pochodzi z dziennika "Trybuna".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku