Agata Czarnacka: Wielka Feministyczna Ściema

[2010-03-18 12:04:12]

Zapowiedzi były bardzo piękne. Rachel Weisz, aktorka piękna, choć o "trudnej" urodzie (mało hollywoodzkie zdecydowane brwi i wąskie usta) dawała szumne wywiady o zaangażowaniu w alternatywne, ambitne projekty. Wszyscy pamiętam przejmującego "Wiernego ogrodnika" z jej oskarową rolą. Wywiady na temat fabuły filmu też dobrze rokowały: bohaterką obrazu jest matematyczka Hypatia - "ikona feministek", postać, "która istniała naprawdę", i, co aktorka podkreślała z uśmieszkiem, "dziewica".

Okazuje się, że w IV wieku w Aleksandrii, podporządkowanej Rzymowi grecko-egipskiej portowej metropolii, zachowanie dziewictwa było koniecznością dla kobiet, które chciały rozmawiać jak równe z równym z mężczyznami. By funkcjonować na tytułowej agorze, to znaczy - wspierać radą najpierw ojca, wysokiego urzędnika, a następnie zaprzyjaźnionego prefekta w rozgrywkach z mało rozgarniętym "rządem" (chyba senatem?) miasta - Hypatia poświęciła swoją cielesność, do której wedle twórców filmu czuła niejakie obrzydzenie (w jednej z mocniejszych scen prezentuje wielbicielowi zakrwawioną chustkę - krew menstruacyjna ma dowodzić według niej "braku harmonii", jakiej zamiast w ciele kobiet - powinien szukać w astronomii). W momentach krytycznych i tak jej nikt nie słucha, przez co na miasto spadają kolejne katastrofy.

Mimo swojego autorytetu - Hypatia jest szanowaną nauczycielką akademicką, a przez jej zajęcia przewinęła się co najmniej połowa lokalnych decydentów - a za to jak przystało na potwierdzający regułę wyjątek, bohaterka nie robi ani jednego gestu w stronę innych kobiet. Nie szuka żadnej zdolnej następczyni, nie interesuje się też ukaranymi niewolnicami, choć do wybatożonego niewolnika przychodzi nocą, żeby opatrzyć mu plecy. Nie jest zresztą pewne, czy w Aleksandrii istniały jeszcze jakieś inne Rzymianki. Na filmie poza Hypatią widzimy jedynie kilka płaczących Żydówek w scenie wypędzenia i parę nawróconych na chrześcijaństwo niewolnic, ale nie słyszymy, co mają do powiedzenia.

Hypatia z arogancją i obojętnością traktuje nie tylko kobiety. Twórcy filmu przynajmniej w jednym dochowali wierności historycznej prawdzie - rzymscy obywatele nie uznawali niewolników za ludzi i nasza bohaterka nie była tu wyjątkiem. W roztargnieniu doprowadza służącego do seksualnej pasji, z zaskoczeniem raczy zauważyć, że czegokolwiek się nauczył, podnosząc na jej zajęciach chusteczkę - rekwizyt służący do prezentowania zasad grawitacji... Innego niewolnika, krzepkiego sześćdziesięciolatka zatrudnionego jako pomoc laboratoryjna bez wahania wysyła z ciężkim ładunkiem na maszt łodzi, żeby przeprowadzić eksperyment, i bez wahania korzysta z jego wiedzy i opinii w badaniach, do których, jak wiemy, zachowa - mówiąc językiem współczesnym - pełne prawa własności intelektualnej.

Film Amenabara mógłby stać się interesującą analizą kolonialnej arogancji tradycyjnie pogańskich Rzymian jako czynnika, który napędzał rozwój chrześcijaństwa w IV w. n.e., gdyby chociaż w większym stopniu skupiony był wokół wątku równości. Ale po tym, jak Hypatia każe się pojednać chrześcijaninowi i poganinowi, przywołując Euklidesa (jeśli A=B i B=C to A=C, w tym wypadku C to Hypatia), sama burzy precyzyjnie zbudowany układ równań, na chusteczce udowadniając własną niedoskonałość.

Z początku wydawało się, że podziały religijne idą w poprzek podziałów klasowych - nawracają się wszyscy: obok aleksandrujskich niewolników studenci Hypatii, senatorowie, a nawet sam cesarz (co interesujące, wśród wielu dłużyzn nie znalazło się miejsce na najmniejszą nawet wzmiankę o soborze w Nicei). Ale już niebawem wdzięczny widz o wyczulonym uchu ze zdumieniem musiał skonstatować, że niemal jak jeden mąż wszystkim chrześcijanom fatalnie zepsuł się akcent, wskazując na "zamorskie" pochodzenie, Afrykę Północną (czemu nie?) albo wręcz okolice Zatoki Perskiej. Senatorowie zaś, bez względu na kolor skóry, mówią, jakby pokończyli Oksford. Wrażenie pogłębiają kostiumy i charakteryzacja: niemal wszyscy chrześcijanie są smagli, niedogoleni, kolebią się na boki, noszą turbany lub kaptury i coś w rodzaju hidżabów, podczas gdy wyprostowani i szczupli Rzymianie mają dystyngowane pociągłe twarze Ojców Założycieli, dystyngowanych pastorów czy wiktoriańskich lordów, a do ikonicznego wyglądu Juliusza Cezara brak im jedynie wieńca laurowego na siwej skroni.

Przesłaniem filmu ma być potępienie fanatyzmu w imię demokracji, która jako jedyna potrafi sama siebie kwestionować. Scena, w której Hypatia mimo zagrożenia życia odmawia nawrócenia się na chrześcijaństwo, gdyż musiałaby się wówczas wyrzec wolności myśli i krytycznej swobody, jest naprawdę przejmująca. Klasycy liberalizmu: Karl Popper od "społeczeństwa otwartego", John Rawls promujący "dialog rozumnych rozległych doktryn" czy Jürgen Habermas ze swoim "rozumem komunikacyjnym" - na pewno popłakaliby się ze wzruszenia. Oto istota filozofii od czasów Sokratesa! Już wiemy: demokracja liberalna jest filozofią, filozofia jest demokracją liberalną, jedno w całości zawiera się w drugim (czy nam to czegoś nie przypomina?). W imię tak pojętych ideałów demokratycznych nie zawahamy się ruszyć zbrojnie na religijnych fanatyków. Co prawda, niby są to chrześcijanie, ale wyglądają jak islamiści, mówią jak islamiści, tak jak islamscy fanatycy w Afganistanie niszczą bezcenne dzieła sztuki, posągi i książki, a i cytowane przez nich fragmenty Pisma brzmią raczej jak wyjęte z Koranu.

Przez bite dwie godziny miałam nadzieję, że ten historyczny fresk okaże się choć odrobinę ironiczny, choć w jednym miejscu mrugnie okiem do widza, pozwalając na nieco mniej czarno-białą interpretację. Z niedowierzaniem czytałam recenzje chwalące go jako film feministyczny i antychrześcijański. Wygląda na to, że żyjemy już w epoce nie tylko feministycznego backlashu, w której walka o prawa i pozycję kobiet sprowadziła się do promowania ich udziału w gremiach rządzących, ale i w erze post-postkolonialnej. Temat dominacji na tle etniczno-religijnej mamy już tak dobrze przerobiony, że nikomu nie przeszkadza otwarta pochwała "starego porządku", w którym tylko część ludzi miała status człowieka, ale za to świeciło słońce i kwitła wymiana handlowa z korzyścią dla imperium.

"Agora" reżyseria: Alejandro Amenábar, scenariusz: Alejandro Amenábar , Mateo Gil; w głównych rolach grają: Rachel Weisz, Max Minghella, Hiszpania, Malta 2009, czas trwania: 126 minut.

Agata Czarnacka


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku