Nie ma niemal tygodnia, żebyśmy nie słyszeli o maltretowanych czy wręcz zabijanych niemowlętach, noworodkach na śmietnikach, bitych dzieciach i o 13-letnich bandytach. A przecież przeważnie nie słyszymy płaczu dzieci bitych systematycznie, ale nie przywożonych do szpitali. Nowy minister sprawiedliwości widzi jedno remedium - zaostrzenie kar, także dla nieletnich, kary długoletniego więzienia, a więc nowe więzienia zbudowane z pieniędzy podatników. Nikt nie mówi o przyczynach. Tymczasem zjawisko będzie się pogłębiać.
Jak wiadomo, bandyci w 99 procentach byli dziećmi niechcianymi, maltretowanymi, odtrąconymi albo wychowanymi w tzw. zimnych domach. Dzieci te rosną w nienawiści do całego świata, a agresja i przestępstwo są naturalnymi jej konsekwencjami. Przy okazji „becikowego” okazało się, że polski przyrost naturalny, to wzrost ilościowy biedoty i patologii. Zasiłek porodowy przysługuje 70 do 80 procentom rodzących - to znaczy, że w rodzinach, w których dzieci przychodzą na świat, dochód na członka rodziny nie przekracza 504 zł miesięcznie. A przecież dzieci rodzą się i tam, gdzie rodziny właściwie nie ma, nie ma żadnych regularnych dochodów i gdzie urodzenie kolejnego zwykle dziecka jest przekleństwem. Jednym słowem dzieci rodzą się tam, gdzie nie powinny; są niechciane, narażone od poczęcia na alkoholizm, przemoc i zbrodnię. Można przyjąć, że na 356.000 urodzeń w roku 2004, co najmniej 250.000 to dzieci niechciane. Przerażające.
Dlaczego? Ano dlatego, że mamy bardzo restrykcyjną ustawę antyaborcyjną, która działa odwrotnie niż chcieli jej twórcy. Przyrost naturalny w Polsce spadł drastycznie, a dyskryminujące przepisy ustawy działają tylko wobec kobiet i dziewcząt bez pieniędzy, których nie stać ani na środki antykoncepcyjne, ani na usunięcie ciąży. Wiadomo, że w Polsce nie ma żadnych trudności z usunięciem ciąży pod warunkiem, że ma się pieniądze. Sumienie bowiem nie pozwala usuwać ciąży za darmo, ale za pieniądze i owszem.
W epoce PRL alkoholiczka szła do szpitala i za darmo usuwano jej ciążę. Teraz rodzi i pijaczka, i narkomanka, i kobieta zarażona AIDS, a potem... patrz pierwsze zdanie tego tekstu. Na środki antykoncepcyjne ich nie stać, bo zgodnie z duchem tej ustawy środki antykoncepcyjne nie są refundowane, podczas gdy powinny być za darmo rozdawane w ośrodkach opieki społecznej, tak jak się to dzieje w krajach cywilizowanych. Założenie spirali antykoncepcyjnej w państwowej przychodni na ulicy Solec w Warszawie kosztuje kobietę objętą publiczną opieką zdrowotną 400 złotych polskich. Ciągle z tych samych ideologiczno-finansowych powodów w tej 70-procentowej grupie kobiet nie wykonuje się praktycznie badań prenatalnych, co skutkuje relatywnie wysokim wskaźnikiem urodzeń dzieci z poważnymi wadami genetycznymi, pogłębiając rozmiar nieszczęścia. Dla porównania: proporcjonalnie do liczby urodzeń, w Czechach wykonuje się 10-krotnie więcej badań prenatalnych niż w Polsce.
W efekcie rodzi się relatywnie więcej dzieci z wadami rozwojowymi, porzucanych, bez możliwości adopcji itd. Bardzo duża część dzieci jest niedożywiona, co ma dalekosiężne negatywne skutki w ich rozwoju umysłowym i fizycznym. Dzieci te nie mają żadnych życiowych szans, żyją w ciągłej atmosferze agresji, łatwo schodzą na drogę przestępstwa, stają się naturalnym narybkiem mafii. Ta tragiczna statystyka nie alarmuje naszych posłów. Przeciwnie - oratorskie popisy liderów niektórych partii za „becikowym” dla wszystkich, jakie słyszeliśmy z trybuny sejmowej, obezwładniają głupotą. Słyszy się, że Polska wymiera, nie będzie miał kto pracować na przyszłych emerytów. Tymczasem aktualny przyrost naturalny to przede wszystkim wzrost liczby przyszłych klientów opieki społecznej. W wielu przypadkach podwyżka „becikowego” umożliwi trochę dłuższe opijanie nowonarodzonego.
Policja sygnalizuje ogromny wzrost przestępczości nieletnich, żeby nie powiedzieć dzieci. Nic dziwnego - to właśnie dorastają pierwsze roczniki - pokłosie ustawy. W osiedlach bandy dziecięco-młodzieżowe stały się plagą. Przemoc przenosi się na szkoły, nauczyciele zaczynają bać się uczniów. Tymczasem statystyki przestępczości np. w tych stanach USA, które wprowadziły liberalizację aborcji, jasno dowodzą, że 15-20 lat po wprowadzeniu liberalizacji przestępczość znacznie spada. Po prostu ci, którzy mieli zaludnić więzienia, nie urodzili się. U nas działacze PiS są entuzjastami kary śmierci. Uważają, że lepiej powiesić 20-latka, niż usunąć płód. Taka to bogo-ojczyźniana logika.
Na dodatek według polsko-katolickiej mentalności, płód jest traktowany niezwykle podmiotowo, a ciało kobiety jest traktowane niemal jak opakowanie płodu. Do tego stopnia, że LPR śmie proponować zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej poprzez pomysły poniżające kobietę: prawo zmuszające ją do rodzenia dziecka-efektu gwałtu, płodu z wadami genetycznymi czy grożącymi kobiecie utratą zdrowia a nawet życia. Z braku badań prenatalnych oczywiście - jak zwykle - tylko kobiety bez pieniędzy będą (a nawet są już teraz) do tego zmuszane. Dla kobiet ubogich ustawa antyaborcyjna działa w praktyce bardziej restrykcyjnie niż to wynika z jej zapisów. Polska ma już z tego powodu procesy przed trybunałem w Strasburgu.
Z chwilą urodzenia dziecko w Polsce nagle traci swoją podmiotowość, staje się przedmiotem władzy rodzicielskiej. Na przykład zgodnie z rozporządzeniem ministra Handkego z dnia 12.8.1999 roku, będącego kwintesencją ciemnogrodu, aż do 18 roku życia uczestnictwo - w nieobowiązkowych zresztą - lekcjach wychowania seksualnego wymaga specjalnej zgody rodziców! Wyrazem tej władzy jest też bicie dzieci (oczywiście tylko do wieku kiedy dziecko jest bezbronne, bo 16-latek może już oddać!). W każdym razie polski kodeks karny, którego art. 217 §1 brzmi: „Kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku”, a §3 mówi, że „ściganie odbywa się z oskarżenia prywatnego” - ewidentnie nie odnosi się do dzieci. Nikt w Polsce nie słyszał, żeby ktokolwiek został ukarany za uderzenie dziecka. Nie są karane także osoby (np. sąsiedzi), które wiedzą o maltretowaniu dzieci, a nie informują o tym odpowiednich organów, a więc nie wywiązują się z obowiązku niesienia pomocy człowiekowi znajdującemu się w niebezpieczeństwie utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Z tego jasno wynika, że w Polsce dziecko człowiekiem nie jest i koniec. Poseł Cymański potwierdził to z mównicy sejmowej i hołubce prawnicze, jakie ostały się w nowej ustawie o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie także oczywiście nic w tej dziedzinie nie wnoszą. A przecież wystarczyłoby stosować istniejący kodeks karny, dodać tylko ściganie z urzędu za uderzenie nieletniego. Wszystko to składa się na ogólną atmosferę przyzwolenia na maltretowanie dzieci, co przekłada się na ich kryminalną przyszłość.
Uchwalona w 2005 roku ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie w praktyce nie poprawi ani na jotę położenia maltretowanych kobiet i dzieci, a samozadowolenie Izabeli Jarugi-Nowackiej jest tu zupełnie nieuzasadnione. Twierdzę, że fakt jej uchwalenia tylko pogorszył sytuację. Nowe starania poprawienia sytuacji kobiet i dzieci maltretowanych napotkają na jeszcze większy niż dotychczas opór prawicy, bo Sejm uzna sprawę za odfajkowaną. Tymczasem oprócz niezałatwienia karalności bicia dzieci, najbardziej dotkliwy w tej ustawie jest brak natychmiastowego policyjnego usunięcia sprawcy z mieszkania i zakaz zbliżania się do ofiar, praktykowany w większości cywilizowanych państw na świecie. W Polsce, zgodnie z tą ustawą potrzebny jest do tego wyrok sądowy co, jak wiemy, jest praktycznie nieosiągalne. Natomiast nikt nie widzi konieczności uzyskania wyroku sądowego dla błyskawicznego uczynienia z maltretowanej kobiety z dziećmi – osób bezdomnych, przenosząc je do ośrodka, zwykle prowadzonego przez kościół za pieniądze z budżetu. Nikogo nie interesuje wyrwanie dziecka z dotychczasowej szkoły, ani praca zawodowa matki. Takich ośrodków jest w Polsce ponad 130 i niektórzy działacze zrobili sobie z tej jawnej dyskryminacji kobiet powód do dumy, o czym pisano szeroko przy okazji sztokholmskiej wypowiedzi minister Magdaleny Środy.
Dla całości obrazu należy wspomnieć o braku edukacji seksualnej w szkołach. Powstało skandaliczne zjawisko rodzenia dzieci przez dzieci, zwłaszcza w środowiskach patologicznych. W roku 2003 mieliśmy 2 matki 12-letnie, co nie powinno się zdarzyć w cywilizowanym kraju europejskim. U nas te dzieci zmuszono do zostania matkami.
Z Unii Europejskiej możemy otrzymać w najbliższych latach ok. 1 mld € na szkolnictwo, na pracownie komputerowe, stypendia itd. Te pieniądze pomogą częściowo wyrównać szanse dzieciom i młodzieży z rodzin o skromnych dochodach. Wiadomo jednak, że wady rozwojowe wynikające z wyżej omówionych przyczyn, w tym braku funkcjonującej rodziny, są praktycznie nie do nadrobienia.
Gołym okiem widać, że państwa o wysokiej stopie życiowej są krajami o niskim przyroście naturalnym i nieraz, tylko z tego powodu, mają bardzo niskie bezrobocie. W interesie Polski leży nie tyle wzrost liczby obywateli, bo nowe technologie powodują coraz mniejsze zapotrzebowanie na siłę roboczą, ale odpowiednia struktura przyrostu naturalnego. Chodzi o to, żeby tylko chciane dzieci przychodziły na świat w rodzinach, które czekają na nie i które zapewnią im odpowiedni rozwój fizyczny i intelektualny. Tylko tacy obywatele zapewnią rozwój państwa i jego pozycję w świecie. Nie spowoduje tego żadne „becikowe”. Jak słusznie powiedział prof. Jacek Hołówka „matce, która rodzi dziecko z powodu becikowego powinno się odebrać prawa rodzicielskie.”
Co robić, żeby rodziły się tylko dzieci chciane?
Na to wszystko powinno nas stać, Panie Premierze! To się opłaci, będzie trzeba mniej pieniędzy na rodziny zastępcze i więzienia. Na pewno jest jeszcze wiele innych dobrych metod; należy sięgnąć do sprawdzonych doświadczeń innych narodów.
Ustawa antyaborcyjna spowodowała tragiczne następstwa demograficzne przedstawione wyżej. Pilna likwidacja ustawy leży w żywotnym interesie narodu. Restrykcyjne jej stosowanie powoduje patologiczny przyrost naturalny, zawstydzający jak na kraj leżący w środku Europy. Ustawa nie jest kompromisem, o którym nie trzeba mówić. Trzeba nie tyle mówić, co krzyczeć, żeby te oczywiste prawdy dotarły do decydentów. Na razie słyszymy polityków udających tylko zainteresowanie rodziną, natomiast nie słychać w ogóle, żeby mieli oni zamiar potraktować problem demografii z powagą, na jaką on zasługuje.
Teresa Jakubowska