Ciszewski: Centrolew - droga donikąd
[2006-01-09 00:23:42]
Nie wiadomo na czym miała by polegać lewicowość nowego przedsięwzięcia, które dla Sierakowskiego jest przyszłością lewicy. Zakłada ono bowiem bardzo szeroki sojusz, opierający się na dość karkołomnym założeniu, że „Gdzie leży główna linia cywilizacyjnego podziału w polskiej polityce, widać było podczas Marszu Równości w Poznaniu...” (Sławomir Sierakowski „Czy powstanie nowy Centrolew?” „GW” 13.12.2005). Problem polega na tym, że w wiecach solidarności z Poznaniem nie brały udziału wyłącznie środowiska ideowej lewicy. Zakwestionowany zostaje więc podział na siły lewicy i prawicy. Wśród protestujących znaleźli się działacze SdPL oraz Partii Demokratycznej - ugrupowań, które trudno zaliczyć nawet do najbardziej umiarkowanej centrolewicy. Partię Borowskiego tworzą politycy, którzy, gdy jeszcze należeli do SLD, byli uważani za jego najbardziej neoliberalne skrzydło. Formacja Borowskiego od swojego powstania nie zaprezentowała praktycznie żadnego lewicowego programu i reprezentuje raczej klasę posiadającą niż ludzi pracy. Jeszcze wyraźniej widać to w przypadku Partii Demokratycznej, utworzonej przez resztki Unii Wolności. Posiada ona w swych szeregach takich przedstawicieli „lewicy” jak Jerzy Hausner. Pod przykrywką bycia „centrum” ugrupowanie kierowane przez Władysława Frasyniuka jest więc w rzeczywistości neoliberalną prawicą, której „postępowość” polega jedynie na podejmowaniu niektórych tematów światopoglądowych. Sam Frasyniuk wyraził zresztą opinię, że w nowej „demokratycznej koalicji” widziałby PO, SdPL i Partię Demokratyczną. Przedsmak tego, czego można by się spodziewać po takim porozumieniu mieliśmy przy okazji wyborów prezydenckich, gdy kandydaci tych ugrupowań prześcigali się w ofertach kierowanych do elit biznesowych. Zarówno SdPL jak i PD są zresztą ugrupowaniami, którym najbardziej na rękę jest teza Sierakowskiego o dążeniu rządu PiS do trwałej dominacji oraz monopolizacji władzy. O tym, że chętnie powitałyby nowy „Centrolew”, świadczy oświadczenie ich przedstawicieli w Parlamencie Europejskim, które znalazło się na stronie internetowej mającej promować nowy sojusz. Chcą oni między innymi bronić dorobku III RP, a zwłaszcza dokonań transformacji ustrojowej przed projektami utworzenia IV RP. Nie wiadomo tylko, co miało by być osiągnięciem - fakt, że w Polsce rośnie rozwarstwienie społeczne, czy może obniżanie podatków dla najbogatszych? Nie po raz pierwszy okazuje się, jak jałowa oraz sztuczna jest cała debata pod tytułem „III czy IV RP?”. Sygnatariusze apelu boleją również nad tym, że nie powstała koalicja PiS - PO, co jest już całkowitym kuriozum. Politycy SdPL, uważający się za socjaldemokratów, z byłym trockistą oraz działaczem PPS Józefem Piniorem na czele, narzekają, że koalicja jest za mało neoliberalna! W każdym innym kraju coś takiego zostało by uznane za spóźniony prima aprilis; w Polsce jest jednak poważnym oświadczeniem. Ta pozorna nielogiczność jest jednak zrozumiała. „Centrolewowcy” nie chcą bronić demokracji tylko status quo. Ich „antyautorytaryzm” jest krokiem w tył nawet w porównaniu z programem SLD. O ile Sojusz czasami jeszcze miewa nieśmiało artykułowane postulaty socjalne, z których zaraz ze wstydem się wycofuje, o tyle SdPL i PD dążą jedynie do utrwalenia współczesnego kapitalizmu. Trudno zauważyć, gdzie było by tu miejsce na jakąkolwiek ideowość. Artykuł Wojciecha Olejniczaka, będący odpowiedzią na tezy Frasyniuka i Sierakowskiego, pokazuje jasno, że przewodniczący Sojuszu chętnie przyłączyłby się do tego technokratycznego grona, zamiast brać udział w jakichś debatach ideowych i wysłuchiwać pretensji ze strony ugrupowań na lewo od SLD. Jedyną jego wątpliwość budzi rola w nowym porozumieniu PO, jednak nie ze względu na jej antyspołeczność, ale... stanowisko w sprawie lustracji. Nawet sam demokratyzm, mający spajać nowy ruch, jest jedynie fasadą. Stawianą przez Sławomira Sierakowskiego tezę o kluczowej roli stosunku do Marszów Równości da się łatwo podważyć. Pomimo, że przez pewien czas były one wydarzeniem medialnym, to jednak nie zelektryzowały społeczeństwa na tyle, aby stać się kluczowym źródłem podziałów. Nawet sama czystość intencji sił „broniących demokracji” pozostawia wiele do życzenia, ponieważ to politycy SLD i SdPL poparli na przykład nowelizację ustawy o policji, pozwalającą de facto wyprowadzić wojsko na ulice nawet bez wypowiedzenia stanu wojennego. W deklaracjach „centrolewowców” brak również odniesienia tak kluczowej dla demokracji kwestii jak stosunek do udziału polskich wojsk w okupacji Iraku i Afganistanu. Brak go, gdyż w tej kwestii panuje wśród nich pełny konsensus - „demokratyczne” salony wierzą bowiem, że na bagnetach da się nieść innym narodom wolność i prawa człowieka. Nie dziwi wobec tego ich niechęć do przedstawiania podczas demonstracji solidarności z Marszem Równości innych przejawów łamania zasad demokracji. O wiele bardziej rzeczywistym podziałem od tego na demokratów i zwolenników autorytaryzmu wydaje się, nawet lansowany przez PiS, podział na Polskę solidarną oraz liberalną. Został on wprawdzie wytworzony na użytek mediów, ale przynajmniej w pewnym stopniu bazuje na podziale między biedną większością a elitami. Do tych drugich zaliczają się w większości przedstawiciele „postępowej”, neoliberalnej inteligencji, zawodowi działacze organizacji pozarządowych oraz bywalcy salonów. Traktują oni pracowników, chłopów czy bezrobotnych niczym ciemną masę, niebędącą w stanie zrozumieć ich skomplikowanych wypowiedzi, negującą zasady wolnego rynku i pozostającą pod wpływem PiS oraz Radia Maryja. Skrajnym wyrazem poczucia wyższości było między innymi zachowanie liderów PD sprzeciwiających się „górniczym przywilejom”, czyli wcześniejszym emeryturom dla ludzi wykonujących jeden z najcięższych zawodów. Zawodowi politycy, biznesmeni i studenci z młodzieżówki PD oburzali się na „pijany motłoch”, który przyjeżdża do stolicy protestować. Politycy PiS, mając przeciwko sobie takich oponentów, zdyskredytują ich bardzo łatwo. „Centrolew” o twarzach Bronisława Geremka, Władysława Frasyniuka czy Marka Borowskiego nie będzie wcale mniejszym złem, jak chciałby to widzieć Sławomir Sierakowski. Będzie właśnie większym złem, skłaniającym ludzi do zostania w dzień wyborów w domach lub wręcz dogłosowania na ugrupowanie braci Kaczyńskich jako sprawiające wrażenie, że walczy z elitami oraz stawia tamę powrotowi neoliberałów odpowiedzialnych za „dokonania” transformacji. Wątpliwe jest również, aby oferta „centrolewu” była nawet w niewielkim stopniu atrakcyjna dla elektoratu lewicy, który nie znosi przecież ugrupowania Kaczyńskich i prawicy. Nawet odwołanie się przez „demokratów” do tradycji międzywojennego Centrolewu jest znacznym nadużyciem. Potwierdza jedynie tezę Karola Marksa, że „historia przeżyta jako tragedia powraca jako farsa”. Międzywojenny Centrolew był ruchem, który opierał się w dużej mierze na postulatach antyautorytarnych, ale również socjalnych. Ówczesne partie nie odłożyły wcale na półkę własnej działalności, jak uważa Sławomir Sierakowski. Sanacyjnemu służeniu elitom przeciwstawiły między innymi walkę o kwestie pracownicze. Jedną z podpór międzywojennego Centrolewu była PPS - partia zakorzeniona w proletariacie. O jego sile stanowiły także wpływy w związkach zawodowych, w tym wspólne wyrwanie przez lewicę spod wpływu sanacji Związku Związków Zawodowych - największej organizacji pracowniczej II RP. Właśnie dlatego tamten Centrolew był tak zaciekle zwalczany przez obóz piłsudczyków. Dzisiejsze pomysły na koalicję antyautorytarną stanowią natomiast odruch obronny części elit politycznych, które ze środowiskami pracowniczymi i w ogóle większością społeczeństwa nie mają absolutnie żadnego kontaktu. Jeśli chodzi o stosunek do związków zawodowych, to wykazują wobec nich wręcz otwartą wrogość. Mogą opierać się co najwyżej na neoliberalnie nastawionych studentach, ludziach kultury czy naukowcach. Ci jednak nie są dla społeczeństwa żadnymi autorytetami. Ich pomysł na przyszłość polega bowiem głównie na odmienianiu przez wszystkie przypadki terminów „Europa” i „europejskość” oraz powtarzaniu kilku wytartych sloganów. Jedyną korzyścią z powstania nowej „centrolewicowej”, czy wręcz „centrowej” koalicji, było by oczyszczenie na lewicy pola dla ruchów autentycznie lewicowych. Te są jeszcze bardzo słabe. Muszą jednak budować zaplecze i nie dać się nabrać na udział w „obronie demokracji” pod dyktando SLD, SdPL czy PD. Niech polityczne centrum stanie się jedynie centrum wypędzonych od stołków. Zwykłych ludzi nie interesuje bowiem czy cięcia socjalne wprowadza „autorytarny” PiS czy „demokraci”; oni potrzebują lewicy - nie tej farbowanej z salonów, ale umiejącej protestować, mającej programy społeczne i bezkompromisowo walczącej o ich prawa. Koncepcje Sławomira Sierakowskiego, Wojciecha Olejniczaka czy Józefa Piniora nie spełniają żadnego z tych postulatów. Tekst ukazał się w dzienniku "Trybuna". |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?