Zabójstwo Rabina zakończyło proces pokojowy zapoczątkowany w Oslo; wylew Szarona może zakończyć, jak nam się wmawia, bieżące wysiłki Izraela na rzecz izraelsko-palestyńskiego pokoju – trend, który został zapoczątkowany wycofaniem się Izraela ze Strefy Gazy oraz rozbiórką kilku małych osiedli. Nawet kilku palestyńskich oficjeli wyrażało publicznie obawy o przyszłość polityczną bez Ariela Szarona.
Taka silnie zakorzeniona ocena nie jest jednak bliska prawdzie. Szaron nie był i nigdy nie był uznawany, nawet w ostatnich latach, za człowieka pokoju. Szaron nigdy nie zamierzał wznawiać negocjacji z palestyńskimi przywódcami, nie wspominając o zawieraniu „sprawiedliwego kompromisu”, który byłby w stanie zakończyć najstarszy konflikt tego stulecia.
Z drugiej strony: każda uczciwa ocena wielu przemówień i wywiadów Szarona na przestrzeni minionych 35 lat – w szczególności odkąd został on w 2001 roku premierem Izraela – ujawnia niezwykle konsekwentną i spójną polityczną wizję, która wyraźnie odrzuca możliwość pokoju pomiędzy Izraelem a ludnością arabską. W rzeczywistości Szaron jest jedynym izraelskim liderem, za wyjątkiem Dawida Ben Guriona, który przyjął całościową wizję polityczną – globalny i długoterminowy projekt narodowy. Można go streścić w czterech punktach:
Izraelskie „jednostronne wycofanie ze Strefy Gazy” miało być tylko pierwszym krokiem w tym długoterminowym planie. Po następnych wyborach, Szaron planował podjąć kolejne jednostronne inicjatywy - kontynuowanie procesu osadniczego przy jednoczesnym wycofywaniu się z terenów o największym stopniu koncentracji ludności palestyńskiej.
Faktycznie Szaron miał plan. Jednak śmiechu wartym byłoby nazywanie tego „planem pokojowym”. To miał być plan izraelski, jednostronnie narzucony ludności palestyńskiej. Wraz z końcem ery Szarona należy postawić uzasadnione pytanie – czy ten plan nadal będzie stanowił szkielet strategii politycznej Izraela.
Chociaż zniknięcie Szarona z izraelskiej sceny politycznej nie jest w żadnym wypadku żadnym końcem jakiegokolwiek wznowionego procesu pokojowego, to jednak, przy obecnym układzie politycznym, choroba Szarona nie może być uznana za podrzędny incydent. W rzeczywistości jest to bowiem prawdziwe trzęsienie ziemi. Od czasów Dawida Ben Guriona żadna osoba nie zmonopolizowała izraelskiej sceny politycznej i nie zdobyła takiej większości głosów w wyborach (w następstwie żałosnego upadku Ehuda Baraka).
Szaron był jedynym liderem zdolnym do opuszczenia własnej partii politycznej – Likudu, aby następnie, po zaledwie kilku tygodniach założyć nową partię – Kadimę, która mogła liczyć na więcej głosów w wyborach niż Likud i Partia Pracy razem wzięte. Dla większości Izraelczyków Szaron był ucieleśnieniem nowej zgody opartej na poczuciu bezpieczeństwa i, jak powszechnie wierzono, „jednostronnych inicjatywach pokojowych”. Problemem Kadimy jest jednak to, że jest to partia jednego człowieka – struktura, której celem było danie Arielowi Szaronowi (i tylko jemu) środków do wcielania w życie swojej wizji politycznej. Kadima nie ma żadnych organów, nie ma żadnego programu i bez Szarona jest tylko zbieraniną uciekinierów ze wszystkich innych partii politycznych Izraela – od skrajnie prawicowych do lewicowych syjonistów.
Mając wyznaczony termin najbliższych wyborów parlamentarnych, które zaplanowane zostały na koniec marca, kierownictwo Kadimy ma mało czasu, aby ukształtować polityczny profil partii i przygotować drużynę liderów, zdolnych przekonać izraelskich wyborców, że potrafią realizować program Szarona bez Szarona. Niektórzy liderzy Kadimy już potajemnie prowadzą negocjacje w sprawie powrotu do partii, z których odeszli, co może tylko cieszyć Benjamina Netanjahu i Amira Pereca. Jednak zarówno Perec, jak i Netanjahu, będą musieli tak zrekonstruować własne ugrupowania polityczne, aby odzyskać te masy wyborców, które zamierzały poprzeć Ariela Szarona w nadchodzących wyborach. To nie będzie wcale proste zadanie.
Na krótko izraelska scena polityczna znalazła się w stanie bezprecedensowej wrzawy i nikt nie odważy się obecnie przewidywać, jak będzie wyglądała sytuacja dzień po wyborach – kto utworzy rząd, jak będzie wyglądała koalicja, a nawet kto będzie członkiem jakiej partii.
Czy ludność palestyńska powinna być zadowolona z powodu tego bałaganu? Niekoniecznie. Jak powiedział jeden z wypowiadających się kilka dni temu Palestyńczyków: „Kiedy izraelski premier nie wie, co zrobić, to zawsze ma w zanadrzu opcję zwiększenia represji przeciwko ludności palestyńskiej...”.
Oczywiście jest też inny powód, aby nie cieszyć się z obecnej sytuacji – Ariel Szaron będzie jednym z wielu zbrodniarzy wojennych, którzy umarli zanim zostali doprowadzeni przed międzynarodowy wymiar sprawiedliwości; jego ofiary nie zobaczą, jak zostaje on osądzony za zbrodnie, które popełnił na przestrzeni ostatnich 50 lat.
Michael Warschawski
tłumaczenie: Bartłomiej Kacper Przybylski
Tekst pochodzi ze strony internetowej www.alternativenews.org. Ukaże się także w najnowszym numerze miesięcznika "Nowy Robotnik".