Waltz równości
2010-07-25 19:32:34
Władza na szczeblu lokalnym kojarzy się nieraz, niesłusznie zresztą, z nieco technokratycznym administrowaniem, bez konieczności podejmowania decyzji ideologicznie trudnych lub z podejmowaniem ich poza publiczną debatą. Euro-pride przed tygodniem pokazała że jest to przekonanie błędne.
Prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz jako pierwszy prezydent europejskiej stolicy nie otworzyła parady, co zresztą zapisane jej było na minus przez na co dzień całkiem ideowo przychylnych publicystów jak Seweryn Blumstein ( patrz: ’’Europejska wiocha’’.)

Choć ideowo w tej kwestii bliżej mi do szefa stołecznej GW niż obecnej Pani prezydent, akurat sądzę, że paradoksalnie dobrze się stało, że tej parady nie otworzyła. I to z dwóch powodów.

Po pierwsze, w czasie tym toczył się w stolicy groteskowy spór o krzyż. Gdyby władze stołeczne jednoznacznie i aktywnie wsparły w sensie symbolicznym paradę, jedna ze stronkrzyżowego konfliktu mogłaby przenieść swój gniew także na uczestniczące w Europride osoby. W celu skanalizowania politycznego gniewu względem PO wmówiono by jej, że jej rzekoma walka z krzyżem wyrasta z tego samego pnia co promowanie przez nią ''homoseksualnego zboczenia''( zwykle określanego w jeszcze gorszych słowach). Rykoszetem dostałoby się także wielu osobom nie-heteroseksualnym, na które spadłby deszcz obelg, co zresztą i tak miało miejsce, ale pewnie mniej niż gdyby sprawę silniej upolityczniono i ustawiono jako kość niezgody między PO i PIS.

Po drugie, dobrze się stało, że Waltz nie otworzyła parady, gdyż prawdopodobnie byłoby to z jej strony nieautentyczne. Wiadomo, że pani Waltz i duża część tej formacji jest w tych sprawach zachowawcza. Wolałbym, żeby było inaczej, żeby władze czy to samorządowe czy tym bardziej centralne były w tych kwestach bardziej emancypacyjne, ale skoro nie są, po co udawać że są. Może lepiej pozwolić na zasygnalizowanie różnicy między podejściem konserwatywnym a lewicowym, by potem móc podczas wyborów dokonać wyboru na tej podstawie? To, że prezydent miasta wywodzący się z partii jak na nasze standardy centroprawicowej lub nawet centrowej jest sceptyczny wobec przemian jakie dokonują się w sferze obyczajowej jest istotną informacją, której nie powinniśmy ignorować ani ukrywać. Mówi to nam może nawet więcej o obecnej w społeczeństwie homofobii niż język nienawiści padający w ust wygolonych na łyso chłopców z blokowisk czy staruszek w moherowych beretach w małych miastach. Pokazuje to, że niechęć( lub przynajmniej niepewność) wobec inności na tle seksualnym nie wynika z backlashu, z przetłumaczenia frustracji społecznej na gniew kulturowy, ale jest silnie zakorzeniona w świadomości i podświadomości także osób wcale nie wykluczonych. Homofobia zaś nie zawsze wynika z nienawiści, ale często z tego, że jako społeczeństwo nie jesteśmy przyzwyczajeni do czegoś co burzy nasz tradycyjny obraz rzeczywistości i to w tak newralgicznej sferze.

Poza tym wydaje mi się, że odmowa otwarcia parady przez panią Waltz nie godziła w tolerancję ( do której uważam, że władza winna być zobowiązane), ale w aktywną akceptację praktyki życiowej osób nie-heterooseksualnych. Mi bliższy jest postulat owej aktywnej akceptacji, niż samej tolerancji, jednak mam świadomość, że zmuszenie do tego jest nieskuteczne. Mam przeświadczenie, że akceptacja różnych orientacji psycho-emocjonalnych ze strony także ludzi o poglądach konserwatywnych dokona się wtedy, gdy zostaną do tego autentycznie przekonani a nie wówczas gdy w imię politycznej poprawności będą musieli manifestować to wbrew sobie. Na razie więc najważniejsze jest by otwierać (i wypełniać emancypacyjną treścią) kanały artykulacji doświadczeń i postulatów LGBT.

poprzedninastępny komentarze